1/35 Grant Mk.I
Interior Kit
MiniArt – 35217
Niektóre pojazdy to są tak paskudne, że aż śliczne. Truizm, prawda? W to stwierdzenie wpasowuje się oczywiście ikoniczny amerykański czołg średni M3. Przepiękne „nitowane wiadro” lub też „grób dla sześciu braci”, jak nazywany był przez użytkowników. Bezpośredni protoplasta najpiękniejszego czołgu ever, czyli Shermana (no dobra, to moja opinia… to znaczy ta o urodzie).
Brytyjska modyfikacja M3, czyli Grant, jest jeszcze bardziej pokraczna z racji rozdętej wieży. Miodzio. Modeli tego cuda trochę już było – no bo przecież Tamiya – stara jak dinozaury (niezbyt udana miniatura, z racji niewłaściwych proporcji winna być zwaną karykaturą), no bo przecież niewiele lepszy od Tamiyi wytwór Academy. Wreszcie Takom – bardzo ładny, ale pusty w środku. Powszechnie zaś wiadomo, że w naturze nic pustego się długo nie utrzyma. Tym samym mamy miniaturę Granta z wnętrznościami, ze stajni ukraińskiego MiniArtu. Hura!
Model jest zapakowany w pancerne tekturowe pudło z lakierowanym wiekiem. No i bardzo ładnym boxartem. Do środka, standardowo dla MiniArtu, wciśnięto instrukcję i pojedynczy wór z ramkami. Robi wrażenie, prawda? Szczególnie, że po wywaleniu zawartości, ciężko ją upakować z powrotem. Mi się nie udało.
Do rzeczy. Model jest bardzo szczegółowy i ekstremalnie rozdrobniony, nie dziwota więc, że ramek jest przytłaczająca ilość. Poczynając od tych dużych i pojedynczych:
Ramka A elementami kadłuba.
B z dalszymi elementami pancernego pudła.
C zawierająca części przedziału bojowego.
Gc z koszem wieży.
Gb to dla odmiany elementy wnętrza samej wieży.
Fa, Fb i Fc (połączone ze sobą) to z kolei elementy silnika.
Jb – dno wanny i płyta nadsilnikowa.
Jd – skorupa wieży.
Jc – boki kadłuba.
Ha, Hb, Hc i He (też połączone ze sobą) to błotniki, włazy i trochę drobnicy.
Tyle dużych ramek, dalej konsekwentnie małe, czasem w dzikich ilościach, zawierające przeróżną drobnicę:
Kc
Db (razy dwa).
Dh (też razy dwa).
Dc
Li z całkiem ładnym pokrowcem armaty.
Dn (dwie sztuki).
Lb z bardzo ładną tylną ścianą kadłuba.
I parę ramek zawierających to, czego byłem autentycznie ciekaw, czyli układ jezdny.
Da razy dwa
Ld z kołami napędowymi
Cztery sztuki Ea z kołami jezdnymi
Ed – elementy wózków (sześć ramek)
I gąsienice, czyli cały worek zębów
Znaczy się ramek Y
Oraz po sześć sztuk ramek z bloczkami gąsienicy, czyli Eg
Oraz Ei
Całości obrazu dopełnia ramka z oszkleniem – La
Dwie ramki z bambetlami znane z opisywanego już zestawu.
Duża płytka fototrawiona i, rzecz jasna, arkusz kalkomanii. No i instrukcja. Uff….
MiniArt ma już generalnie wprawę w produkcji modeli z wnętrzem. Grant reprezentuje sobą taki sam, bardzo wysoki poziom. Części są finezyjne, bogate w szczegóły i jest ich strasznie dużo.
„Wewnętrzne” strony ramek prezentują się świetnie – nie znajdziemy zaklęśnięć, wypychaczy (w widocznych miejscach) i innych wad.
Producent jak zwykle szeroko stosuje formy suwakowe do różnych elementów. Mi najbardziej podobają się lufy z odwzorowanym gwintem i nacięciami na końcu (z tego, co mętnie kojarzę, na tych szczerbach mocuje się nitki przy zgrywaniu celownika).
Bardzo ładne są boczne powierzchnie przednich błotników z zaimitowanymi zakładkami blachy.
Zresztą dolne powierzchnie tychże błotników też są rewelacyjne…
Elementy, które powinny mieć fakturę odlewu, tę fakturę mają. I jest ona całkiem udatnie zrobiona.
Kilka podzespołów modelu mogłoby egzystować jako osobne zestawy – na przykład wściekle zdetalizowany silnik. Który potem zamykamy w kadłubie i w zasadzie nie mamy możliwości obejrzenia go, nie ściągając płyty nadsilnikowej (no tak – ten model krzyczy o jakąś dioramiczną podstawkę).
Układ jezdny też jest niczego sobie. Wózki są mocno zdetalowane i mają możliwość ruchu. Spójrzcie, jak fajnie wyglądają sprężyny, które zazwyczaj są mocno uproszczone!
Koła napędowe są na pierwszy rzut oka mocno oldskulowe, bo składają się z dwóch ledwie elementów. Jednak są na tyle ładne, że nie jest to wadą.
Koła jezdne mają napisy na bocznych powierzchniach gumowego bandaża – z tego, co kojarzę, MiniArt jako pierwszy wpadł na taki pomysł (rzecz jasna w dziedzinie kół do pojazdów okołoszermanowatych). Na poniższym zdjęciu koło z MiniArtu (najwyższe) pozwoliłem sobie porównać z produktami Tamiyi, Dragona i Tasca. Które najładniejsze?
No i ciekawie rozwiązane gąsienice – teoretycznie będą ruchome, teoretycznie trochę mniej upierdliwe w montażu od tych z Bronco. Teoretycznie równie ładne.
A za to jedyny występujący w modelu kanister jest paskudny i toporny. Aż uderzająco brzydki i żądający wymiany na coś innego. Podejrzewam spisek producenta, ha!
Wspominałem o arkuszu kalkomanii – jak zwykle produkcji Decographu. Jak zwykle na cienkim filmie i przyzwoitej jakości. Stop – tym razem ma wady. Coś nieładnego dzieje się z żółtym kolorem, a niektóre znaki są brzydko zaprojektowane i jeszcze brzydziej wydrukowane. Warto mieć na uwadze jakiś zamiennik przy wyborze niektórych malowań.
Co do malowań – mamy dostępnych aż osiem! Od nudnych jednolicie zielonych lub piaskowych, po całkiem ciekawe kolorowe kamuflaże z Afryki. Jest w czym wybierać (wóz marszałka Montgomery’ego też można sobie zrobić, jakby ktoś chciał). A same farby możemy dobrać na podstawie tabeli proponującej kolory dla kilku znanych producentów.
Sama zaś instrukcja jest oczywiście czytelna i przejrzysta.
W ramach podsumowania – zestaw jest przebogaty, na oko zawierający wszystko i nie wymagający dodatków (a guzik, bo nie ma liny, którą musimy zdobyć sami – jest to mimochodem wspomniane w instrukcji!). Z racji skomplikowania budowy i ilości części to zdecydowanie zabawka dla raczej mocno doświadczonych modelarzy. Z racji tematu zdecydowany „must have” dla szermanofilów (wiem, to nie Sherman, ale było nie było i tak rodzina). Producent szumnie zapowiada serię wszystkich możliwych odmian M3. Ja mam nadzieję, że MiniArt nie będzie się ociągał i pójdzie krok dalej, uszczęśliwiając świat równie ładną serią czołgu M4, czego Wam i sobie życzę.
Michał Błachuta
P.S. Równolegle na rynku pojawił się również miniaturowy M3 Lee, którego recenzje znajdziecie obok
Byłoby fajnie porównać model z takomem – całość a nie tylko koła 😉