1/72 Crusader Mk. I
IBG Models – 72065
Zacznę może od tego, że to nie jest już IBG, które znaliśmy. Pal sześć temat – oczywiście miły sercom wielu współmodelarzy i co zaskakujące od lat leżący odłogiem. Ten jednak nie jest już niespodzianką, bo zapowiedź (a nawet ramki i poskładaną miniaturę) można było zobaczyć na targach zabawek w Norymberdze na początku tego roku. I tu akurat zgodnie z tradycją pojawiły się kolejne drobne obsuwy, by po bez mała pół roku gotowy zestaw (a nawet zestawy) trafił na rynek. Co zatem jest takiego nowego i przełomowego? Otóż instrukcja montażu!
Wcześniej było typową formułką w każdym omówieniu modeli IBG, że instrukcja bazująca na renderach jest umiarkowanie przejrzysta, a kontrowersyjnej jakości druk tylko ten brak czytelności podkreśla. Teraz wszystko się zmieniło (no może nie wszystko, bo nowa formuła również opiera się na renderach przecież). Pewnie było by lepiej, gdyby niektóre linie były nieco cieńsze, ale to i tak nowa epoka.
Jeżeli chodzi o plastik to dostajemy go całkiem niemało, bo elementy miniatury rozmieszczone są w aż sześciu różnej wielkości ramkach. Dodatkowymi integralnymi elementami są imitacje układu jezdnego
Jeżeli chodzi o detale to mamy to, do czego IBG w temacie pojazdów 1/72 już nas przyzwyczaiło. Jakością sumiennie gonią Flyhawka, choć jeszcze są nieco w tyle. Dostrzec można tez pewien brak spójności w podejściu do sprawy – bo na przykład mamy finezyjne skrzynki z wielodzielnych form, całkiem ładnie odtworzone błotniki czy pokrywę włazu w wieży jako osobny element. Z tym że w wieży wnętrzu nie ma nawet homeopatycznie zasygnalizowanych elementów wyposażenia, lufy nie mają otworów w końcówkach (zresztą i tak na coś metalowego by się przydało je wymienić), a odlanie w jednym kawałku z błotnikiem niektórych skrzynek wygląda dziwnie i archaicznie.
Uwagę zwraca sposób zamocowania w ramkach zębatych kół napędowych. Z pozoru przytłaczające detale, ale dzięki takiej konstrukcji łatwiej jednak uniknąć będzie uszkodzeń kształtu zębów. Pewnym rozczarowaniem z kolei mogą być koła, a w zasadzie ich przekrój i głębokość. Nie wiem – być może to kwestia ograniczeń technologicznych, bo wnętrze musiałoby być cienkie jak papier przy zachowaniu poprawnego kształtu, ale to, co znajdujemy w modelu jest tylko ogólna imitacją oryginalnej konstrukcji
Na deser wreszcie układ jezdny, a w zasadzie gąsienice. Bo o kołach już było. IBG jest w sumie znane z tego, że sięga po mniej konwencjonalne metody przygotowywania niektórych elementów, a osobliwie tych związanych z podwoziem. Dziarsko wykorzystuje przy tym wielodzielne formy suwakowe. Tak było w temacie bieżnika opon w kołach Rosomaka czy Scammella (choć w tym pierwszym nie zawsze wszystko się udawało). Odlane w jednym kawałku gąsienice wraz z jednym biegiem kół pojawiły się z kolei w miniaturze japońskiego czołgu Chi-he. W recenzji tegoż Panzer gromko postulował kontynuację stosowania tego rozwiązania. No więc kontynuacje mamy. I trzeba przyznać, że również bardzo udaną. Wszelkie uproszczenia wynikające z zastosowanej technologii powinny być skutecznie zakryte naklejonymi w miejscach ich występowania kolejnymi fragmentami podwozia. Niedostrzegalne są również miejsca styku elementów formy #brawoIBG #takichludzinamtrzeba
Nawiasem mówiąc – jeżeli ktoś nie zwrócił uwagi, lub zwrócił, ale nie ma pewności – to owszem, układ jezdny do kadłuba montowany jest wyłącznie za pomocą bolców na wysokości kół napędowych i napinających – koła jezdne z kadłubem w żaden szczególny sposób połączone nie są (choć oczywiście można je przykleić z pomocą kołpaków na wewnętrznych powierzchniach). To w zupełności wystarczy, przy tym daje niewielką możliwość delikatnego ugięcia poszczególnych kół i wygięcia gąsienic. Tu – na potrzeby recenzji – polepione maskolem z Solidscale
Oprócz plastiku w komplecie mamy niewielką blaszkę – zawiera głównie osłony przeciwpyłowe, i większość elementów jest do opcjonalnego użycia, ale przygotowanie ich w tej formie jest zupełnie dobrym pomysłem. Szkoda jednak, że nie ma tutaj dodatkowo przednich i tylnych fragmentów błotnika – jako elementów opcjonalnych, ale jednak przydatnych
Na koniec wreszcie kalkomania – jak zwykle bez zarzutu
Z pomocą tych nalepek możemy wykończyć model w jednym z trzech wariantów, choć schematy malowania otrzymujemy tylko dwa (nawiasem mówiąc, kolorowe profile też wydają się prezentować lepiej pod względem nasycenia kolorów, niż bywało to wcześniej)
Do tego, zwyczajowo, ale co podkreślę, bo lubię i szanuję – legenda potrzebnych kolorów prezentuje kilku popularnych producentów farb, choć rzecz jasna nie wyczerpuje tematu
I szkoda jedynie, że producenci dodatków – a ściślej – luf mocno zaspali. O tym, że model trafi na rynek, jak wspominałem było wiadomo już od lutego, więc było trochę czasu na przygotowanie tych przecież niezbyt skomplikowanych zamienników. Ale nie, po co. Tymczasem tu szykuje się zapewne podobny światowy bestseller jak Scammel czy Huragan z Army.
KFS
Witam
A czemu box-art nie odpowiada schematom malowania ?
nie mam bladego pojęcia
Ponieważ boxart powstał zanim wybrane zostały opcje oznaczeń do kalkomanii. Przynajmniej takie było wyjaśnienie IBG przy jednym z poprzednich modeli.
To można w takim razie zapytać, czemu nie wybrali fajnego, piaskowo-czarnego kamuflażu, i zamiast niego mamy dwa nudne, jednolite tanki.
Grunt że jest kamo w niebieskie kliny, klasyka być musi 😀
pewnie, że można, choć najlepiej zrobić to tutaj, ewentualnie na fejsie
W takiej konfiguracji w jakiej jest model to w zasadzie tylko jednolite piaskowe malowania, ewentualnie jakiś zielony z Wysp. W “niebieskie kliny” które nie są takie niebieskie to odrobinę inna wieża i parę innych mniej znaczących detali