1/32 Bentley B.R.2 British rotary engine
Taurus models – D3225
Z produktami Taurus Models można się spotkać nawet jeżeli niespecjalnie jest się zainteresowanym ofertą tego producenta – czyli przede wszystkim akcesoriami do szmatopłatów w 1/32. Na takim fejsiku to raz po raz przewala się jakieś zdjęcie któregoś z silników zbudowanego przez autora wzorów, czyli Łukasza Laskowskiego. Ludzie szerują, piszą łał, osom i takietam, i w zasadzie cóż się dziwić, jak wygląda to zwykle tak:
Zdjęcie ze strony www.taurusmodels.pl
Ciekaw jednak byłem jak te fotki mają się do gotowego produktu, oferowanego na sprzedaż, i za które firma oczekuje zapłaty pieniędzmi bez wad. Bo wiecie – bigmac tez na zdjęciu w menu wygląda zajebiście, a w pudełeczku które kupujemy jest buła owszem duża, ale dość smutna w porównaniu z obrazkiem. A co znajdziemy w pudełeczku z silnikiem Bentley B.R.2? Po zdjęciu pokrywy przede wszystkim instrukcję montażu
..taką dość typową dla zestawów żywicznych, czyli opartą na fotogramach z poszczególnych etapów budowy silnika. Uzupełnionych kreślonymi schematami i krótkim opisem w języku imperialistów. W sumie dość czytelne, choć bez dobrej dokumentacji zdjęciowej oryginału lepiej nie siadać do zabawy z tym zestawem
Z kolei pod instrukcją znajdziemy niewielką strunówkę z hipercienkim drucikiem. jakieś 0.1mm, tak na oko
A co pod strunówką? Worek z żywicą? Otóż nie. Kolejna karteczka (..a lasy giną), tym razem z diagramem przedstawiającym rozmieszczenie i nazwy poszczególnych części zestawu..
..rozmieszczenia w otworach wyciętych w gąbce, która unieruchamia i zabezpiecza delikatną żywicę
Gąbka nie jest pocięta na wylot, wiec całość stanowi coś w rodzaju kuwetki na części
Piętro niżej jest kolejna karteluszka i kolejna gąbka z elementami silnika
Czyli pierwsze wrażenie jest zupełnie świetne. W końcu to Bentley. A jakie jest drugie wrażenie – po zderzeniu detali z obiektywem makro (a jak wiemy makro jest wrogiem modelarstwa) ? No takie jest:
Jak widać na załączonych fotogramach odlewy są doskonałej jakości – pozbawione wad typu niedolewki, nadlewki, bąble powietrza czy przesunięcia ciętej formy. W szarej żywicy doskonale widać najdrobniejsze nawet detale, widać więc by było także wszelkie ułomności. Nie ma też śladu warstw wydruku 3D, bo wzór NIE był drukowany tylko robiony analogowo. Znaczy się ‘z ręki’. OK, może nie zupełnie z ręki, bo większość elementów wyrżniętych jest na tokarce/frezarce, kto wie, pewnie nawet sterowanej komputerowo. Jak jednak by nie było, uczciwie przyznać trzeba, ze producent zupełnie nie na wyrost piętnuje swoje produkty takim znaczkiem:
Oj tam, od razu komouterowo… Jak pryszczaty nastolatek: wszystko własną ręką. Poza tym na CNC mnie nie stać jeszcze. Ale kto wie, może kolejne zestawy przyniosą mi bogactwo I sławę?