1/10 Lesza
Slavic Legends
Ignis Art – IAS001
Odwiedził mnie Radek dzierżąc pudełko z figurką z nowej polskiej manufaktury Ignis Art i słowami na ustach: “musimy to pokazać”. Zupełnie nie oponowałem, bo zestaw ten widziałem w internecie niejednokrotnie. I sam bym ją miał, ale dałem sobie szlaban na kolejne popiersia, dopóki nie pomaluję choć jednego. A tego, to już na pewno bym nie pomalował w miarę sprawnie, a tym bardziej szybko. Niemniej jednak ciekaw byłem jak ten debiut wypadł, ochoczo więc skorzystałem z nadarzającej się okazji.
Do kwestii estetyki opakowań wracam tutaj niejednokrotnie, i tutaj przyznać muszę, że producent podszedł do sprawy jak należy – mamy estetyczne, solidne pudełko – prawdopodobnie standardowe dla większej ilości wzorów, bo znajdziemy na nim wydrukowany logotyp, nazwę serii – Slavic Legends, informacje techniczne o zestawie.
Natomiast konkretnie o zawartości opakowania informuje nalepka na bocznej ściance
ładne to jest i ładnie wyglądać będzie na półce wstydu. Po otwarciu pudełka wita nas fiszka z informacjami o figurce, będąca jednocześnie certyfikatem potwierdzającym, że jest to produkt oryginalny
Nawiasem mówiąc, wczytując się w listę płac, można się trochę pogubić. Bo mamy figurkę marki Ignis Art, dystrybuowaną za pośrednictwem sklepu Warhog, który z kolei należy do wydawcy White Tree. Nie jestem przekonany, czy jest to spójne budowanie marki, ale może jest w tym jakiś plan. Nie wiem. Wiem natomiast, że miłym akcentem jest obecność naklejki z Leszą – tej samej, która przyklejona jest do pudełka
Pod całą tą poligrafią leży warstwą gąbki, a pod nią elementy zestawu. No więc właśnie – elementy zestawu wrzucone do pudełka luzem, bez żadnego dodatkowego zabezpieczenia. Choćby niewielkiej torebki strunowej, która trzymałaby je w ryzach..
To ma swoje konsekwencje. Ponieważ gąbka nie dociska zbyt mocno elementów (bo korpus duży, detale małe), i w sumie nawet dobrze, bo to mogłoby zagrozić integralności poroża, to cała drobnica gania po pudełku tak naprawdę. Jak się okazało, jedna, najdrobniejsza kostka z dwoma małymi elementami, to w ogóle zagoniła się gdzieś tak, że najwyraźniej zaginęła. Pozostaje mieć nadzieję, że to błędy wieku dziecięcego tej manufaktury. Bo pomijając ten drobny zgrzyt, jest rewelacyjnie – odlewy już na pierwszy rzut oka potwierdzają jedynie wrażenie, jakie wywoływała ilustracja koncepcyjna, a potem rendery prezentowane w ramach promocji produktu
Podział technologiczny bardzo sensowny, bez nadmiaru elementów, ale też bez niepotrzebnych komplikacji. No i całe mnóstwo, ale to gargantuiczne mnóstwo detali. BOGACTWO
Bardzo ładna rzeźba, bez ostentacyjnego szczucia cycem, ale też i bez przesadnej pruderii (umiarkowanie chodliwej w tej branży). I wszystkie te szczegóły, detale, drobne i różnorodne liście, kwiecie, owady. Wyraźne, mimo że dość solidnie scalone z bryłą
Jeśli ktoś uważnie przyjrzał się fotogramom, zapewne skonstatował, że nie tylko brak tu ułomności odlewu. Brak również wlewów. Mało tego, niewidoczne są szwy po cięciu gumowej formy. Przy czym to nie zasługa wirtuozerii odlewacza, a efekt obróbki modelu. Jest on bowiem naprawdę zupełnie dokładnie wyczyszczony, a miejscami nawet chyba delikatnie podszpachlowany
Nie znaczy to jednak, że producent wszystko zrobił za nas. Łączenia elementów, choć dobrze dopasowane, wymagać będą kolejnych niewielkich ilości szpachlówki, a być może po prostu nieco większej ilości kleju
A zatem przedramiona – jako osobne elementy, ponownie zdobne, tak w detale, jak i w tekstury. To znaczy te ostatnie znajdziemy na lewej, zdrewniałej ręce
Do posadzenia na prawej dłoni mamy mięsistą ważkę
Fajna, choć skrzydła są jednak bardzo grube. Szkoda, że nie jest to zestaw multimedialny, a owe skrzydła nie pojawiają się w formie elementu fototrawionego lub kliszy z nadrukiem. Malowaniem nadrabiać zatem trzeba. Mamy wreszcie poroże – całkiem imponujące, prawie jak u Herna
..i raczej łatwe do zamontowania po pomalowaniu.
Na koniec wreszcie kwestia rozmiaru, bo 1/10 to naprawdę nie jedno ma imię. Omawiana tutaj figurka plasuje się w średnim gabarycie
..a tutaj w porównaniu z prezentowanym jakiś czas temu Zensh-Iku z Abyssoul
Podsumowując, pomimo drobnych niedociągnięć, mamy do czynienia z udanym debiutem. I to raczej na wielu płaszczyznach. Bo figurka jest świetna, a i producent raczej syty, bo cały nakład – 200 sztuk – zdaje się już zniknął ze sklepu. Na pocieszenie – w zapowiedziach jest już następna postać z serii Slavic Legends – wzorem nie mniej atrakcyjna:
A jakością wykonania pewnie dorówna Leszy, bo czemuż by nie.
KFS