1/144 Airliner DC-8-32
SwissAir
X-Scale – X144-002
Miniatury samolotów pasażerskich nie goszczą tutaj zbyt czesto, zatem jest to poniekąd ciekawostka. Tym większa, że do czynienia mamy z modelem nowego na rynku producenta – X-Scale z Ukrainy
Z informacji na fejsbukowym profilu dowiedzieć się można, że X-Scale w planach ma samoloty różne i w różnych skalach. Niemniej jednak, na debiut wybrał on – niezbyt konwencjonalnie – samolot pasażerski z lat sześćdziesiątych: Douglasa DC-8-32
Po zdjęciu nawet niebrzydkiego wieczka, naszym oczom ukazuje się wcale niemała ilość plastiku…
…w tym słusznych rozmiarów połówki kadłuba
Instrukcja montażu jest w formie niewielkiej książeczki, wydrukowanej na kredowym papierze
Otwiera ją inwentaryzacja zestawu…
…co w praktyce wygląda następująco:
Połówki kadłuba pozbawione są łączącego je wtryskowego drzewka, aby mogły zmieścić się w pudełku
Kolejne dwie ramki to połówki skrzydeł
W zdublowanej ramce D znajduje się wszelaka drobnica – przede wszystkim podzespoły silników…
Kolejne dwie wypraski zdominowane są elementami stateczników i pylonów silników
Pomniejsze elementy, które nie wymagały multiplikacji (a zatem choćby wyposażenie kabiny czy golenie podwozia), trafiły na ramkę G
Dość nietypowo wygląda wypraska z dolną częścią centropłata i kadłuba
Ostatnim wreszcie plastikowym elementem jest oszklenie kabiny pilotów
W zestawie jest też niewielki woreczek z wydrukami 3D…
…a jego zawartość to detale silników
Równie niepozorny jest dołączony do kompletu arkusik masek, ciętych w folii samoprzylepnej
Za to arkusz kalkomanii jest już zauważalnie większy
Pozwala on jednak na wykończenie modelu wyłącznie w jednym wariancie malowania – przedstawionym na rozkładówce książeczki z instrukcją
Producent podpowiada kolory na podstawie kilku – mniej lub bardziej – popularnych palet
Po budowie modelu prowadzi całkiem przejrzysta instrukcja
I mimo iż na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wcale ładnie, to jednak diabeł tkwi w szczegółach. A tutaj jest już różnie. I choćby instrukcja, która sprawia wrażenie pomocnej, nie zawsze jest wystarczająco czytelna
Jest wiele miejsc, gdzie trzeba się domyślać ostatecznego uplasowania poszczególnych elementów. Domyślić się trzeba również tego, że taka konstrukcja wymaga uplasowania balastu w przedniej części kadłuba – bez niego będzie opadać na ogon. Instrukcja nie wspomina nic na ten temat.
Podobnie elementy w ramkach sprawiają bardzo dobre wrażenie. Swoim wykończeniem przypominają zestawy z Clear Prop i wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby za ich produkcję odpowiedzialna była ta sama narzędziownia. Albo wyrosła jej godna konkurencja. Mamy zatem bardzo ładnie wykończone elementy. Oszklenie kabiny pilotów jest klarowne i przejrzyste, z wyraźnie zaznaczonymi granicami szybek
Można je zatem zabezpieczyć na czas malowania dołączonymi do zestawu maskami. Albo można po malowaniu w ich miejsce nałożyć czarne kalkomanie
Ta druga opcja nie jest taka do końca absurdalna. Wszystko dlatego, że jedyne bezbarwne okienka znajdziemy w rejonie przedniej kabiny
Pozostałe okna nie są nawet zaznaczone, choćby grawerem. W ich miejscu kadłub jest zupełnie gładki…
…a okna dostajemy wyłącznie w formie czarnych kalkomanii
Ja wiem, że to w sumie często spotykany sposób na okna części pasażerskiej, ale jednak w mniejszych modelach. W 1/144, w trzeciej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, oczekiwać by już można bezbarwnych elementów wklejanych w otwory w kadłubie. Mam przy tym poczucie, że takie rozwiązanie nie wykraczałoby poza możliwości technologiczne wytwórni. Bo wszelkie linie podziału i inne detale są na wysokim poziomie – wyraźne, ostre i równe
Nie wykazują przy tym przesadnych tendencji do zanikania bliżej krawędzi…
…choć naturalnie są miejsca, gdzie sięgnąć trzeba będzie po piłkę żyletkową lub rysik
Nawiasem mówiąc, kolejną ‘szortranową’ cechą w tym modelu jest brak bolców pozycjonujących…
…ale też brak wypychaczy.
Skrzydła również mają wykończenie na wcale wysokim poziomie…
…z cieniutkimi krawędziami spływu. Uzyskano je dzięki spotykanemu nierzadko podziałowi, gdzie połówki nie są identycznej wielkości, a obie powierzchnie krawędzi stanowią element jednej z nich
W założeniu to bardzo sprytne rozwiązanie. Ale zastosowane nieumiejętnie potrafi być bardzo kłopotliwe. Kluczowe jest bowiem prawidłowe ustalenie przebiegu cięcia powierzchni płata. I wbrew pozorom, prowadzenie go po jakiejś realnej linii podziału nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale jeszcze gorszym jest puszczenie tej linii na wskroś detali. A niestety tę ostatnia drogę wybrali projektanci tego modelu
Tak, sam nie wierzę, że ktoś mógł zrobić to aż tak źle. Podobne podziały, choć już nie tak skandalicznie dewastujące szczegóły, są zresztą także na statecznikach
Skoro w temacie narzekań jesteśmy, to pewne rozczarowanie swoim ubóstwem budzić mogą wnęki podwozia. Przednia to niewielkie pudełeczko, w którym jedynymi detalami są mocowania goleni
Jeszcze bardziej ubogie w szczegóły są wnęki podwozia głównego – w zasadniczej części przesłoniętego pokrywami w pozycji zamkniętej
Wystające z nich elementy podwozia są już na zdecydowanie wyższym poziomie
Sporo uwagi projektanci poświęcili silnikom – nawet dość szczegółowym jak na swoje gabaryty
Różnych detali nie zabrakło też w kabinie pilotów – jednak w sposób adekwatny do tego, na ile jest to widoczne przez niewielkie jednak okienka
Na koniec wreszcie kalkomanie. Tutaj też na pierwszy rzut oka jest całkiem dobrze. Nadruk bez ułomności, kolory nasycone
Problem jednak w tym, że wybierając pudełkowe malowanie trzeba ich użyć. Wszystkich. Samodzielne malowanie pasów czy powierzchni na stateczniku nie wchodzi w grę. Nie ma bowiem tu nalepek z samymi tylko białymi napisami i oznaczeniami, na bezbarwnym podkładzie. Ani tych nieszczęsnych imitacji okien. Trochę szkoda.
Jest to zatem model dość dziwny. O ile często w zestawach niskonakładowych widać, że technologia produkcji nie nadąża za jakością projektu, to tutaj mamy do czynienia z sytuacją całkowicie odwrotną. Narzędziownia pokazała, że potrafi zrobić model w jakości, której nie powstydziliby się liderzy rynku. Podobnie kalkomanie wydrukowane są bardzo dobrze. A problem leży w miejscami mocno nieprzyjaznym modelarzom projekcie. Pozostaje mieć nadzieję, że to po prostu choroby wieku dziecięcego – w końcu to pierwszy zestaw tego producenta. Zatem może w kolejnych opracowaniach projekt dogoni możliwości techniczne. A wtedy będziemy mieli do czynienia z modelami naprawdę wysokiej jakości.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez X-Scale