1/144 Percival PROVOST T.1 / T.53
British trainer
Miniwing – mini331
Miniwing buduje swoją ofertę niespiesznie. Ale buduje. Od jakiegoś czasu przede wszystkim modelami wtryskowymi. Niskoseryjnymi, ale jednak wtryskami. Bo zaczynał jednak od żywic. Katalog zapełnia raczej mniej popularnymi konstrukcjami. Bo może nie super niszowy, ale jednak także nie ikoniczny jest najnowszy model, czyli miniatura samolotu treningowego Percival Provost. Jako pierwsza zagościła bogata edycja podwójna. Spakowana w pudełko z obrazkiem urody nienachalnej…
…to akurat w przypadku tego producenta nic nowego. Na odwrocie opakowania zasygnalizowane są dostępne w zestawie malowania – w sumie cztery
‘Zasygnalizowane’, ponieważ o ile u wielu czeskich producentów szortranów wyłącznie w tej formie zaprezentowane są malowania, to tutaj jednak jest osobna wkładka z bardziej szczegółowym opisem schematów kolorystycznych oraz rozmieszczenia kalkomanii
Arkusz kalkomanii jest zatem nawet nie taki mały
We wcześniej omawianych miniaturach nalepki nie były najmocniejszą stroną zestawów. To jednak się zmieniło
Niewątpliwie jest powyżej przeciętnej. No ale sprawę wyjaśnia podpis producenta…
Jak wspomniałem we wstępie, mamy do czynienia z dwupakiem…
…czyli dostajemy zdublowane ramki. Elementy każdego z samolotów to jedna wypraska z szarego plastiku…
…i po jednej półramce z oszkleniem kabiny
Oszkleniem bardzo ładnym – może nie bardzo cienkim, ale przejrzystym i pozbawionym wyraźnego soczewkowania, co przy tym kształcie nie jest takie oczywiste
Tym lepiej, bo jednak wnętrze kabiny to jest kilka elementów. Nawet jeżeli są uproszczone ze względu na skalę i technologię
Szkoda jedynie, że w kalkomanii nie znalazły się imitacje pasów (bo akurat w tej skali takie rozwiązanie by się sprawdziło) czy też nalepka z zegarami. No dobrze, skoro wiadomo jak wygląda wnętrze, to pora na powierzchnie zewnętrzne. Jest całkiem nieźle, ale mogłoby być lepiej. Linie podziału są moim zdaniem nieco nazbyt szerokie. To, że miejscami mają tendencje do zanikania, nie budzi grozy, bo jest to dość naturalny ficzer wszystkich szortranów. Nawet tych najlepszych. Nie wiem – być może jest to pomyślane podobnie jak wiele modeli Airfixa, które linie podziału mają przygotowane do zalania przez grzybomodelarzy grubymi warstwami powłoki lakierniczej. Cienkie by poznikały. Fakt jednak pozostaje faktem, że malując miniwingowe modele trzeba bardzo ostrożnie i w sposób mocno przemyślany podchodzić do kwestii zaciemniania linii podziału, żeby nie podkreślić ich dodatkowo nazbyt kontrastowymi kolorami
Ogólnie jednak, moim zdaniem, jest na plus. Na podobnym poziomie jest imitacja silnika (niezbyt eksponowana)…
…ale golenie podwozia to już proszą się o jakieś drobne przeróbki, bo jednak nie są zupełnie subtelne. Przy czym wydaje mi się, że tutaj nie obejdzie się bez wiercenia i sztukowania drutem, bo sam plastik pocieniony do odpowiedniego wyglądu może okazać się zbyt delikatny
W komplecie mamy jest też uzbrojenie – podskrzydłowe rakiety – ale jakby go nie było…
Równolegle z przedstawionym wyżej dwupakiem, Miniwing zaproponował również edycje budżetowe tego modelu
1/144 Percival PROVOST T.52
British trainer / light attacker
Budget edition
Miniwing – mini332
Budżetową, czyli jeden model, jedno malowanie. No i specyficzne opakowanie, czyli strunówka wpięta w kartonową podkładkę z nadrukiem. Nadruk ten to nazwa modelu na froncie oraz schemat malowania na odwrocie
Instrukcję montażu znajdziemy już na ulotce wewnątrz foliowego worka, obok plastikowych ramek (identycznych jak wyżej)
Nawiasem mówiąc, schemat ten jest uniwersalny i identyczny trafił do obydwu wydań Provosta. Skoro nowe malowanie, to i nowy arkusik kalkomanii. Znowuż wydrukowany przez Eduarda, zatem konsekwentnie przyzwoitej jakości
Pomimo nie do końca subtelnych linii podziału daje się zauważyć kolejny jakościowy krok do przodu, co oczywiście cieszy. Szczególnie, że przecież producent mógłby podchodzić do sprawy z pewną nonszalancją – konkurencji na tym gruncie i tak nie ma..
KFS
Zestawy przekazane do recenzji przez Miniwing