1/16 Pz.Kpfw.I Ausf.B
Takom – 1010
Nie będę ukrywał, że dla mnie te wszystkie przerośnięte modele w skalach typu 1/16 czy jeszcze większych to jest w gruncie rzeczy jakaś plastikowa aberracja. Nie ma to już w sobie uroku miniatury, charakterystycznego jeszcze dla trzypiątek (choć najbardziej widocznego w skali 1/48), a jak się powiększy szesnaście razy, to i tak nie pojedzie. I pewnie w związku z powyższym trudno mi wykrzesać ponadprzeciętny entuzjazm przy opisie tego kolejnego ‘małego’ Panzera z oferty Takom. Bo to w sumie już trzecia odsłona czy raczej wariacja – po premierowej wersji Ausf.A oraz pakowanej pod szyldem AMMO wersji z hiszpańskiej wojny domowej, uzbrojonej w Bredę. Teraz wreszcie na półki sklepowe trafiła odmiana Ausf.B
Wielkie to pudło…
…i pełne plastiku
Choć tak naprawdę, nie tyle ilość elementów, co po prostu ich gabaryt, stoją za tą obfitością. Bo ramek w sumie nie jest tak wiele
Oczywiście niektóre z nich występują podwójnie (te z elementami układu jezdnego) czy w jeszcze większej ilości – co akurat w przypadku ogniwkowych gąsienic zupełnie nie dziwi
Pojedynczym, pozbawionym wlewów elementem jest wanna kadłuba
Naprawdę solidnych rozmiarów…
…porównywalnych z gabarytem trzypiątkowego Rosomaka
Wieżyczka zresztą również do małych nie należy…
…i ze wspomnianym Rosomakiem nawet ładnie się komponuje
Przy tym wszystkim, niczym pchełka, nad wyraz skromna rameczka przeźroczysta, ze szkiełkami reflektorów
Bardzo skromna jest również załączona do zestawu fototrawiona blacha – znajdziemy w niej jedynie imitację ażurowej osłony wydechu oraz małe zaślepki otworów zamków poszczególnych klap
Skoro o elementach metalowych mowa, to z miedzi jest zrobiona imitacja liny holowniczej – odpowiednio dobrana, miękka i łatwa do uformowania skrętka
Bliższa inspekcja elementów ukazuje całkiem ładne opracowanie. No ale z drugiej strony, przy tej skali, niewiele jest detali, które stanowiłyby wyzwanie dla projektantów i narzędziowni. Niemniej jednak, kilka rzeczy pasuje raczej do rozwiązań znanych z modeli 1/35. I właściwie gdy patrzy się na zdjęcia bez punktu odniesienia wskazującego wielkość, można odnieść wrażenie, że jest to bardzo solidnie opracowany, ale jednak mniejszy model
Solidnie choćby za sprawą pieczołowicie odtworzonych różnic nie tylko w rozmiarach, ale i typach nitów, śrub czy ich nakrętek
Wygląda to fajnie i w sumie w 1/35 byłoby nieco trudniejsze do odwzorowania. Uwagę zwraca (i nawet jest to już anonsowane na pudełku), że wszystkie klapy, włazy, wizjery i inspekcje są osobnymi elementami, które można wkleić w pozycji otwartej lub zamykającej odpowiednie otwory. Technicznie rzecz ujmując – można. Tylko jest to absolutnie bezcelowe w pudełkowej konfiguracji zestawu. I nie chodzi nawet o to, że wszystkie pokrywy mają na wewnętrznych powierzchniach, często niezbyt szczęśliwie uplasowane, wypychacze
Sęk w tym, że otwarcie któregokolwiek włazu czy wizjera ukaże całkowitą pustkę – model jest kompletną wydmuszką, absolutnie pozbawioną detali wnętrza. No dobra, nie całkowicie, bo są zawiasy wizjerów wieży (konstrukcyjnie niezbędne jednak do ustawienia ich w pozycji otwartej)…
…ale sama wieża wewnątrz jest już golusieńka
Nie ma nawet imitacji uzbrojenia…
…choć sama osłona od zewnątrz jest już niebrzydka…
…a i zaskakująco dobrze prezentują się lufy MG 34 (choć i tu konieczne będzie uporanie się z wypychaczami na samych ich końcach)
No i właśnie – detale to w tym modelu temat pełen dysonansów. Generalnie są ładne, ostre i dobrze opracowane. Tylko czasem wymagają sporo pracy – jak choćby fajnie wykończone i dość cienkie błotniki…
…które od spodu najeżone są specyficznymi wypychaczami, dość uciążliwymi w usuwaniu
Ładnie prezentują się różne drobiazgi typu klakson, albo reflektory. Ten największy ma nawet imitację żarówki wewnątrz. W mniejszych już jej zabrakło
Dziwi jednocześnie, że światło pozycyjne odlano z szarego polistyrenu – w sumie nic nie stało na przeszkodzie, by trafiło ono do ramki z elementami przeźroczystymi
Trzypiątkowy sznyt jeszcze bardziej daje o sobie znać w przypadku sprzętu saperskiego i innych drobiazgów do montażu na kadłubie. Oczywiście niektóre elementy wyposażenia są zrobione tak, jak być powinny, i w sumie inaczej trudno byłoby to zaprojektować…
…ale monolityczne zapinki umocowane na drzewcach narzędzi czy wszelkie uchwyty z owymi narzędziami połączone? Takie rozwiązania wypomina się już Tamiyi, gdy robi to w 1/35. A tutaj mamy to w skali 1/16
Skoro o chyba odrobinę nazbyt daleko idących uproszeniach mowa, to warto wskazać na sprężyny amortyzatorów (choć to wygląda na trik na miarę Eduarda, bo firma T-Rex, współtworząca ten model, ma w ofercie żywiczne zamienniki)
Ogólnie jednak cały układ jezdny prezentuje się atrakcyjnie. Sensowny podział technologiczny, odpowiednie szczegóły…
…a do tego ruchome, ogniwkowe gąsienice
Podsumowując – o ile nie ma się przesadnie wygórowanych oczekiwań, to pod względem jakości, w wypraskach zestaw ten prezentuje się całkiem smakowicie. Przywodzi na myśl modele Tamiya – nieskomplikowane, z wieloma uproszczeniami, ale jednak równocześnie ładnymi detalami, co w gotowym modelu powinno owocować wrażeniem atrakcyjności wizualnej. Wszystko to oczywiście pod warunkiem, że model nie przysparza kłopotów w montażu. Choć patrząc na instrukcję stwierdzić trzeba, że nie jest to zestaw szczególnie skomplikowany
Schemat montażu, jak widać, jest zupełnie przejrzysty i czytelny. Schemat malowania (opracowany – co jest już w Takomie tradycją – przez AMMO) czytelny jest nieco mniej…
…ale tu i tak chodzi o randomowe brązowe plamy na ciemnoszarym pancerzu. Do tego kalkomania z oznaczeniami
I na pierwszy rzut oka – fajnie, że starano się oddać to, że białe krzyże były zamalowywane w dość nonszalancki sposób. Tylko z bliska próby te okazują się daremne, bo przejścia kolorów psuje ordynarny raster…
…czyli bez pędzelkowych retuszy i tak się nie obejdzie. Ale to akurat nie jest wielki problem, wziąwszy pod uwagę gabaryty modelu, a zatem i wszelkich na nim oznaczeń.
KFS