1/230 Dune Atreides Ornithopter
Meng Model – MMS-011
“Diuna”, wydana po raz pierwszy w roku 1965 powieść Franka Herberta, jest dla wielbicieli science fiction tym, czym “Władca pierścieni” dla miłośników fantasy. Dziełem wszech czasów, niedoścignionym wzorem i książką, do której wraca się wiele razy w życiu. Ja zakochałem się w Arrakis jeszcze będąc nastolatkiem, w latach 90, kiedy to jednym tchem pochłonąłem pierwszą część Kronik Diuny. A jest to książeczka całkiem nie krótka, która swoją objętością nie zwiastowała lekkiej lektury. Nie będę tu streszczał całej historii, ale tym którzy nie czytali książki, gorąco polecam – klasyka gatunku.
Jak to z hitami wydawniczymi bywa, sięgają po nie wytwórnie filmowe, aby przekuć sukces wydawniczy w sukces kinowy. Pierwsza ekranizacja powstała już w roku 1984, w reżyserii Davida Lyncha, gdzie jedną z głównych ról zagrał STING.
Film nie odniósł jednak zakładanego sukcesu. W odbiorze przeciętnego fana kina był trudny i zbyt skomplikowany, a dla miłośników prozy Herberta zbyt płytki i nie oddający zawiłości politycznych i religijnych ukazanych w powieści (być może dlatego, że wytwórnia nie potrafiła zrozumieć, że 9 godzinny film będzie tym czego oczekują widzowie i bestialsko pocięła go do ledwo 2 godzin seansu). W międzyczasie, w latach 2000 pojawił się jeszcze miniserial, ale też nie odbił się dużym echem w społeczności. Emocje ożyły na nowo, gdy gruchnęło że za ekranizację zabrał się Denis Villeneuve, który pokazał że potrafi wskrzesić legendę na przykładzie Bladerunnera. Nowa ekranizacja ukazała się, co prawda, w dwóch częściach – zamykając się w około pięciu godzinach, to w mojej ocenie nadal za mało, aby zobrazować to co dzieje się w książce. Szkoda.
Po tym przydługawym wstępnie przejdźmy jednak do głównego bohatera tej historii. Model Ornitopera rodu Atrydów od MENG to miniaturka pojazdu latającego przypominającego owada, wykreowanego na potrzeby najnowszych części filmu w uniwersum Diuny. Producent wydał w serii jeszcze lekko inną wersję pojazdu rodu antagonistów – Harkonenów i żniwiarkę – taki kombajn do zbierania narkotyków ;).
Jeżeli powieści Herberta nie oceniałbym po okładce to nasz mały pojazd już i owszem – boxart robi świetne pierwsze wrażenie. I choć samo pudełko nie jest przesadnie wielkie, to jest za to szczelnie wypełnione przez plastik.
Oprócz funkcji ochronno-ozdobnej, służy ono również za instrukcję montażu i schemat rozmieszenia kalkomanii. W środku są co prawda jakieś szpargały ale zostały przeznaczone na rzecz wyłożenia podstaw nakładania kalkomanii i wycinania elementów. No więc tak, nie ma tu podanych niezbędnych numerów kolorów farb bo i nie ma tu schematu malowania.
Z pudełka wyciągniemy cztery ramki ( z czego C i D zawierają dokładnie te same elementy) z brązowego tworzywa i jedną czarną, z elementami podstawki. Jest to model typu snap więc producent uznał że wystarczy wyciąć go z ramek, złożyć, nakleić naklejki i “pora na CSa”.
Jak na skalę modelu (która notabene nie jest nigdzie wyszczególniona na opakowaniu) i uproszczoną formułę, mimo wszystko Chińczycy starali się zdetalować pojazd dość skrupulatnie. Choć szału nie ma.
Jak założymy okulary to zobaczymy, że na opakowaniu napisano, iż model jest ruchomy i możemy zmontować go w pozycji parkingowej jak i za pomocą podstawki w pozie bardziej dynamicznej. W zależności od wybranej wersji, wystarczy podmienić części podwozia i opuszczony bądź podniesiony trap ładowni.
No to jeszcze zobaczmy te kalkomanie. Okleimy nimi kabinę, i ozdobimy burty znakiem jastrzębia – i to tyle, więcej barwnych elementów producent nie przewidział, do tego co jest nie ma się jak przyczepić.
Skoro to model do składania to nie mogłem się oprzeć i od razu po sfotografowaniu całości przystąpiłem do dzieła.
Miniatura ta (ale jak zresztą wszystkie w tej serii) nie jest szczegółową repliką. Zdecydowanie została zaprojektowana jako figurka kolekcjonerska i oprócz celów wystawowych na półce, czy biurku, co najwyżej może służyć jako pionek do gry. Ornitoper jest maksymalnie uproszczony, nie posiada żadnego wnętrza (ani nawet elementów przeźroczystych) i przeznaczony jest zdecydowanie dla fana filmu i entuzjasty figurek, niż dla stricte modelarza. Możemy ją nabyć zachwyconemu filmem dziecku po seansie w kinie (zwłaszcza że cena jest dość przystępna), czy tak jak ja – z sentymentu do jednej z ulubionych książek.
Łukasz Kulfan
PS. Jeżeli jednak jesteście na tyle zdeterminowani aby posiadać w swojej kolekcji bardziej modelarską replikę (chociaż tu też słyszałem opinie że jest mocno uproszczona) to jest do kupienia model do druku tego pojazdu w wybranej dla siebie skali i odtworzonym wnętrzem.
Dzięki za recenzję. Zastanawiam się nad tym modelem do druku, przy czym jest tam sporo części, co będzie wymagało dziesiątek godzin druku (z żywicy) , jeżeli chcemy uzyskać dobrą jakość. Mam x-winga z gamebody i niestety supporty trzeba ustawić samemu , kolejne czasochłonne zajęcie, więc jak dla mnie temat dla średnio-zaawansowanych „drukarzy” z dobrymi drukarkami
No i ten projekt z gamebody też jest jednak miejscami mocno schematyczny i uproszczony.
Nie przeglądałem go po tym kątem , więc tym bardziej się należy zastanowić , bo rzeźbienie w żywicy to już inna bajka w porównaniu do przeróbek modeli z tworzywa
As complicated as the subject is, it’s not like making a movie about The Hitchhiker’s Guide to the Galaxy. I totally agree with the analysis of the Dune movies. The last of the three I’ve seen is the closest to the book in my opinion. Thanks for the info model. I am waiting for my models to arrive and it was interesting to read the menu.
Czekam na recenzję modelu w skali 1/72 który ma pojawić się w kwietniu , też ze stajni Menga. Na pierwszy rzut oka … szału nie będzie
Chyba zamieniłeś lewe skrzydła z prawymi, bo są zamontowane tyłem do przodu.
“Chyba zamieniłeś lewe skrzydła z prawymi, bo są zamontowane tyłem do przodu.”
Skrzydła obracają się wokół własnej osi na tych trzpieniach, ale patrząc na “instrukcję” jakiejś strasznej skuchy nie widzę.