1/32 Avro Lancaster B Mk.I
Nose Art Kit
HK Models – 01E033
Nie wiem, kto był pierwszy (i nie chce mi się dociekać), bo przecież i Wingnut Wings anonsowało skróconą do samego nosowego członu wersję miniatury Lancastera w 1/32. I taka koncepcja bardzo przypadła mi do gustu. Pomijając kwestie cen modeli, to przecież już w skali 1/48 ten bombowiec jest gargantuiczny. Ani to wygodne do budowy, ani do późniejszego eksponowania. Tymczasem sam ‘dziób’ jest tym, co stanowi o atrakcyjności tego samolotu (bo nikt mi nie wmówi, że sylwetka) – to na nim można umieścić wszelkie nose arty. I tutaj też mamy nagromadzenie wszelkich szczegółów widocznych w gotowym modelu – osobliwie wnętrze kabiny – wcale widoczne przez przestronne oszklenie. Tak się jednak złożyło, że po różnych perypetiach opracowanie WnW trafiło na rynek wyłącznie w wersji kompletnej. Dlatego zainteresowałem się zestawem opracowanym przez HK Models. Bo w katalogu tego producenta znajdziemy wersję skróconą Lancastera
Pudełko zdobi ilustracja, która podobnie jak sam model, jest wycinkiem z całej sylwetki samolotu
Mimo, iż to wycinek, to opakowanie jest i tak niebagatelnych rozmiarów
..a w dodatku solidnie wypełnione plastikowa zawartością
No ale w końcu to model w skali 1/32, w dodatku solidnych rozmiarów bombowca, zatem gabaryty miniatury też są słuszne
I już pierwsza ramka, z oszkleniem, daje pojęcie o wielkości modelu
Przy okazji warto tutaj pochwalić producenta, który elementy przeźroczyste zabezpieczył przed rysami nie tylko celofanowym workiem, ale też dodatkowa samoprzylepną folią
Oszklenie zatem prezentuje się następująco
Szybki są całkiem ładnie wykonane – może nie są super cienkie, ale za to bez mała idealnie przejrzyste
Łyżką dziegciu jest tu sposób, w jaki zaprojektowano kroplowe wybrzuszenia na bocznych szybach kabiny, obecne w wybranych maszynach. O ile w modelu w skali 1/48 były one w formie wymiennych fragmentów..
..to w modelu trzydwójkowym ktoś wpadł na idiotyczny pomysł przyklejania ich do płaskiego oszklenia
Jest też kolejna, już maleńka ramka z kolejnymi szybkami
W komplecie jest tez przeźroczysta połówka kadłuba – ona również została zabezpieczona dodatkową folią
Warto przy tym zauważyć, że nie jest to po prostu kopia elementu lanego z szarego polistyrenu – Podobnie jak w omawianym niedawno czołgu, mamy tutaj specjalnie opracowany element – kadłub przezroczysty pozbawiony jest większości detali, a te, które się ostały, są mniej wyraziste – by nie zasłaniały widoku. Nie ma tu również śladów po wypychaczach
Umówmy się jednak, że już sam pomysł przeźroczystego kadłuba to aberracja taka, jak LEGO Bionicle. Zajmijmy się zatem połówkami kadłuba ‘normalnymi’
Bo tu już mamy sporo szczegółów – zarówno we wnętrzu, gdzie otworzona jest kratownica konstrukcji
..jak i na zewnątrz, gdzie prócz niezbędnych detali i linii podziału jest też gęsta siatka nitów. Może odrobinę nazbyt intensywnych, ale to akurat dobrze, jeśli ktoś planowałby robić imitację spracowanego poszycia
Co ciekawe, linie i nity nie zanikają zbliżając się do krawędzi, co wskazywałoby na użycie wielodzielnych form – całkiem udane, wziąwszy pod uwagę, że nigdzie nie widać miejsc ich łączenia
Kratownicowa konstrukcja odtworzona jest również w komorze bombowej – niestety niczym nie przesłoniętej
Niestety, bo jest ona usiana perfidnie zlokalizowanymi śladami po wypychaczach
Kolejne pięć ramek to już większe i mniejsze elementy wnętrza – zarówno kabiny jak i wieżyczki przedniego strzelca
Jeżeli chodzi o jakość detali jest tu mocno nierówno. Na tablicy przyrządów, czy licznym osprzęcie radiowym, mamy nawet niebrzydki grawer i detale..
Producent niestety nie przewidział żadnych kalkomanii z licznymi przecież wskaźnikami. A co więcej, był wybitnie lakoniczny w opisie malowania wszystkich szczegółów
Są też elementy, których przesadne uproszczenie dawało o sobie znać nawet w skali 1/48. A tu są jeszcze większe i tym bardziej groteskowe
Ogólnie jednak poziom szczegółów zasługuje na raczej pozytywną ocenę. Choć uczciwie przyznać trzeba, że bliżej im do jakości typowej dla modeli w skali 1/48
W komplecie jest również skromna blaszka fototrawiona, z paroma drobiazgami, i co ważne – pasami foteli załogi
Ostatnia wreszcie ramka w zestawie zawiera elementy specjalnego wózka
I tu mała dygresja – bo podkreślić trzeba, że taki kawałek nosa Lancastera to nie jest wymysł projektantów modelu. W rzeczywistości samolot ten również był budowany w segmentach i nos był odcięty w bardzo podobny sposób. A przy okazji, jak widać, wożono go na takich własnie konstrukcjach
Naturalnie obecność wszelakich nose-artów z faktami w skali wiele już wspólnego nie ma. Oczywiście można taką miniaturę wykończyć w sposób przedstawiający fragment samolotu na linii produkcyjnej. Ale można wybrać również jeden z czterech wariantów oznakowania – zasygnalizowany już na boku opakowania zestawu
..a w instrukcji malowania przedstawionych w sposób owszem, czytelny, ale z estetycznego punktu widzenia, w jakości jednak żałosnej
Zresztą cała książeczka z instrukcją jest dość dziwacznym opracowaniem. Pomijając powyższy schemat malowania. Blisko połowa objętości to szkice przedstawiające poszczególne ramki z zestawu
Równie hojnie oddana została powierzchnia pod rozpiskę niezbędnych farb
Tymczasem sam opis montażu miniatury został przedstawiony na co prawda czytelnych, ale jednak małych i bardzo ścieśnionych ilustracjach
I wszystko to nawet nie czarnobiałe, a w odcieniach szarości. Kolory pojawiają się dopiero na średniej wielkości arkuszu kalkomanii
Drukowane w Cartografie. Pewnie głównie za sprawą dziewczyny (trochę ze względu na technologię niewyraźnej)
..bo pozostałe symbole i godła są już wyjątkowo mało skomplikowane
Nawiasem mówiąc, ta parada bomb przywodzi mi na myśl od razu jedno skojarzenie
Podsumowując – Pomysł sam w sobie bardzo ciekawy. Szkoda, że producenci kalkomanii nie pochylili sie nad nim, oferując szerszy wybór alternatywnych malowań, a ściślej, alternatywnych nose-artów. Zgaduję jednak, że szacowali zbyt mały na takie produkty popyt. Bo i do kolekcji brakuje innych podobnych modeli. A co do jakości opracowania.. No cóż – nie jest to arcydzieło na miarę Tamiyi z XXI wieku, a z BorderNutem wogóle nie ma co porównywać. Z drugiej strony jest to jednak całkiem przyzwoity model, a przy tym niezbyt skomplikowany. A jednocześnie z potencjałem do waloryzowania w różnym zakresie. Tym bardziej, że jest czym waloryzować.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Model przekazany do recenzji przez HK Models