1/32 Fiat CR.42 ‘Falco’
ICM – Eduard
Budowa
Recenzowane przeze mnie model Fiata Cr. 42 oraz przeznaczone do niego dodatki Eduarda spodobały mi się na tyle, że od razu zabrałem się do budowy. Rozpocząłem tradycyjnie od kokpitu, który tworzy dosyć skomplikowana “klatka”. Na początek należy usunąć ślady przesunięcia form z kratownicy rurek tworzącej boki kabiny.
Kokpit Falco zaskakuje trochę odmiennymi od typowych dla tego okresu rozwiązaniami, m. in. jeśli idzie o budowę fotela (oraz jego pasów, o czym później).
Oczywiście, dojdzie do tego oparcie, o czym też za chwilę. Tymczasem po złożeniu “na sucho” podłogi z lewą kratownicą, zaznaczyłem na burcie pozycję dla fototrawionego stopnia z zestawu Eduarda. Posiłkowałem się przy tym znalezionymi w sieci zdjęciami, ponieważ instrukcja nie jest tutaj wystarczająco precyzyjna.
I wklejony element na swoim miejscu.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ciekawym źródłem informacji podczas budowy kokpitu mogą być ilustracje z oryginalnej instrukcji Fiata, którą łatwo znaleźć w sieci.
Przygotowałem resztę elementów plastikowych kokpitu, bez tablic przyrządów oraz prawej i lewej konsoli, które miały być zastąpione blaszkami Eduarda.
Zmontowane częściowo (aby ułatwić sobie malowanie i montaż blach, nie składałem “klatki” w całość) elementy, które postanowiłem “odrapać”, psiknąłem brązowym podkładem Tamiya, a następnie dwiema warstwami lakieru do włosów.
Pomalowałem kokpit docelowym kolorem i podrapałem co nieco miejsca, które moim zdaniem podlegały zużyciu (np. siedzisko). Z rozpędu dodałem już czerwona butlę, pomalowałem drobiazgi typu orczyki i nakleiłem lewy fototrawiony panel z różnymi manetkami (tu jeszcze raz odsyłam do recenzji dodatków Eduarda, gdzie można zobaczyć zdjęcia zarówno samych blaszek, jak i instrukcji do nich)
Na prawej kratownicy zamontowałem fototrawiony panel – na zdjęciu można obok niego zobaczyć plastikowy odpowiednik z zestawu ICM.
Poduszkę na fotel z zestawu Eduarda postanowiłem podkleić arkuszem polistyrenu, aby nadać jej grubość adekwatną do skali.
Teraz już mogłem ją zamontować, podobnie jak pasy biodrowe i resztę fototrawionych elementów kokpitu. Z własnej inicjatywy dorobiłem natomiast cięgła orczyka oraz kilka innych drobiazgów. Całość oczywiście złoszowałem i dodałem nienachalne brudzenie.
Mając już odhaczone prace wewnątrz “klatki”, mogłem ją zamknąć prawą kratownicą.
Z montażem reszty pasów pilota czekałem do etapu, gdy już wkleję klatkę kabiny w kadłub. Ten jednak musiałem sobie dla wygody przygotować, szlifując “pomarańczową skórkę” przy krawędziach styku dwóch połówek…
…oraz, co ważniejsze, wykonując część nitowania przy użyciu nitowadła RB i ulubionej taśmy 3M 471+ 3mm. Po prostu łatwiej mi jest to robić, gdy połówkę kadłuba mogę położyć na stole.
Pasy barkowe są częściowo podwieszone na pionowej płycie za fotelem – wolałem więc wkleić ją najpierw w kadłub, następnie sam kokpit, a dopiero później odpowiednio udrapować same pasy. Należy pamiętać o pomalowaniu wewnętrznej ich strony, ponieważ w innym przypadku będzie nam tam nieładnie błyskał nagi metal. Na tym etapie wkleiłem też (dwuczęściową) tablicę przyrządów z zestawu Eduarda.
Nie pozostało nic innego jak zamknąć kadłub, co było czynnością bezproblemową – wszystko pięknie do siebie pasuje.
Równolegle do kokpitu pracowałem nad silnikiem. Zestawowa podwójna gwiazda, osłona przekładni oraz popychacze zaworów nie wyglądają źle, szczególnie jeśli silnik będzie widoczny tylko od przodu. Gorzej, jeśli otworzymy boczne osłony jednostki napędowej (a zestaw ICM oferuje taką opcję) – wtedy musielibyśmy zająć się obróbką linii klejenia na cylindrach. Ja jednak wybrałem opcję zamkniętą, więc ominęła mnie ta żmudna robota.
Od razu muszę ostrzec, że nie należy podążać ślepo za instrukcją i sklejać cylindrów z elementami C21 i C22 – tymi:
Dlaczego – o tym za chwilę. Na razie zająłem się wzbogaceniem samego silnika o pewne dodatki własne. Po pierwsze, w cylindrach zamiast świec zapłonowych zieją dziury – w sumie lepiej, że są, niż byłoby “na płasko”, bo przynajmniej łatwiej wkleić imitację tychże z pręcików polistyrenowych.
Następnym krokiem było podłączenie świec do przewodów zapłonowych (z drutu lutowniczego).
Osłonę przekładni wzbogaciłem o kabelki.
A teraz wróćmy do tematu pasowania silnika do kadłuba. Otóż element C22 pasuje do wcięcia kadłuba tylko w określonej pozycji:
Element C21 do silnika takoż:
Natomiast zabrakło wzajemnego pozycjonowania części C21 i C22, więc jeśli całość skleimy losowo, to raczej nie trafimy na prawidłową orientację silnika względem kadłuba. Dlatego też, znów używając mojego ulubionego spoiwa do tymczasowego montażu, czyli Maskolu, zamocowałem C22 do kadłuba, C21 dopasowałem do tylnej gwiazdy silnika, a następnie – posiłkując się zdjęciami z sieci – ustawiłem silnik prawidłowo (patrząc od przodu na położenie różnych ustrojstw sterczących z osłony przekładni) i połączyłem klejem c21 z c22.
Dalej poszło już gładko. Cały silnik zmontowałem wraz z rurami wydechowymi (tu już bez żadnych przygód), pomalowałem (cylindry AK483 Gun Metal, który moim zdaniem jest za jasny na gunmetal, ale do silnika był w sam raz), wydechy bazowo Tamiyą XF-56, osłonę przekładni jakimś jasnoszarym, a następnie zrobiłem washa, a wydechy wzbogaciłem o imitację rdzy. Rdzę zresztą z rozpędu nałożyłem również na rury, które nie są wydechami tylko (jak sądzę) podawały mieszankę paliwową do cylindrów, ale tej wpadki i tak nie będzie widać na zmontowanym modelu. Zapomniałem tylko o wklejeniu osi dla śmigła, więc znów #NieBedzieSieKrecic. Silnik przybrudziłem jeszcze kredkami AK, a na osłonę przekładni nakleiłem tabliczkę znamionową z blaszki Eduarda. Fajny detal.
Kolejny krok to obudowa silnika jego osłonami. W modelu są one rozbite aż na 11 elementów, więc jest z tym trochę zabawy. W zamian zyskujemy opcję wykonania niektórych osłon otwartych (z której, jak pamiętacie, ja jednak nie skorzystałem). Całość konstrukcji jest przemyślana tak, że na wierzchołkach cylindrów są wypustki pasujące do gniazd na wewnętrznych powierzchniach osłon. Tak więc określenie “obudowywanie silnika” jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ proces przebiega inaczej niż zwykle w przypadku modeli z silnikami gwiazdowymi, gdzie najczęściej osłona jest nasuwana już jako całość na gotowy silnik. Do dzieła!
Początki były przyjemne, wszystko ładnie pasowało, jedynie instrukcja zastawiała na nas pułapki. Klapki regulujące przepływ powietrza chłodzącego, umiejscowione z tyłu osłony, możemy wybrać jako otwarte lub zamknięte. Ja wybrałem zamknięte (choćby aby uniknąć dorabiania ich popychaczy, które wtedy powinny się jednak pojawić). W instrukcji są zamienione numery tych elementów (C2 i C3), podobnie też mniejsze klapki między rurami wydechowymi (C42 i C54). Na szczęście i tak nie da się ich wkleić źle, bo od razu widać, że coś nie pasuje.
Kolejny krok to doklejenie pierścienia czołowego.
No i wreszcie osłony boczne, górne i dolne. Tu również czyha pułapka, bo zamieniona jest numeracja B24 i B26 – element z grzebieniami pozycjonującymi chwyt powietrza musi iść na spód (i narysowany jest w instrukcji dobrze, tylko numer jest zły).
Ogólnie osłony spasowały się całkiem dobrze, ale mimo szczerych wysiłków nie udało mi się uzyskać idealnych spoin, więc niezbędna będzie odrobina szpachlowania.
Miałem więc kompletny zespół silnika, pozostało wrócić do kadłuba. Przednią górną część kadłuba tworzy oddzielny element z podstawką dla celownika (którą warto pocienić od dołu, co ja zrobiłem już po zrobieniu poniższego zdjęcia); całość pasuje do reszty kadłuba bez zastrzeżeń.
Uzupełniłem też nitowanie (choć ostateczne poprawki i tak będą po podkładzie), dokleiłem też ster kierunku. Ułatwiło to też nitowanie, bo według znanych mi rysunków linie nitów na stateczniku pionowym były “przedłużeniem” żeber na sterze kierunku. Podobnie zresztą jest ze statecznikami poziomymi.
Miałem więc gotowe do montażu sekcje kadłuba.
Na tym etapie chwyt powietrza dokleiłem do osłon silnika.
Wreszcie dokleiłem zespół silnika do reszty. Przy pozycjonowaniu patrzyłem przede wszystkim na symetrię szpar między klapkami chłodzącymi a kadłubem. Ponieważ silnik lekko “uciekał” w lewo, naciągnąłem go taśmą do prawidłowej pozycji i pozostawiłem do wyschnięcia kleju.
Skleiłem dolne skrzydła (a właściwie skrzydełka) i zamontowałem je na swoich miejscach. Pasowanie względem kadłuba nie jest idealne, ale ostatecznie po rozmiękczeniu wypustów na skrzydłach i ich gniazd w kadłubie “cienkim” klejem Modellers World udało się skrzydła docisnąć na tyle, że weszły do końca i ustawiły się z odpowiednim wzniosem.
Zamontowałem także stateczniki poziome, po ich uprzednim ponitowaniu.
Zdjęcie powyżej sugeruje, że wcześniej skleiłem stateczniki z powierzchniami sterowymi, ale tak nie było – złożyłem to tylko na sucho, aby ułatwić sobie wyznaczenie linii nitów (tak jak przy stateczniku pionowym). Całości nie sklejałem, aby później wychylić same powierzchnie ku dołowi w sposób symetryczny. Tak więc najpierw dokleiłem same stateczniki do kadłuba.
Przymierzyłem powierzchnie sterowe i okazało się, że ich trzpienie mocujące pozwalają na tylko niewielkie wychylenie ku dołowi. Za mało.
Uciąłem więc trzpienie, a dziury zaszpachlowałem klejem CA.
I voilla. Różnica może niewielka, ale tak podoba mi się bardziej.
Dotarłem zatem do etapu, gdy trzeba zmierzyć się z tym, co zawsze napawa mnie lękiem w przypadku dwupłatów – zabawa z płatem górnym i zastrzałami. Sam płat skleja się bezproblemowo z dwóch połówek i tu nie ma o czym pisać. Co do dalszych kroków, to od razu założyłem sobie, że górnego płata nie będę przyklejał na stałe na tym etapie budowy, co znacznie ułatwi później malowanie. Postanowiłem tylko dokleić do kadłuba przynajmniej część zastrzałów. Instrukcja zaleca dokleić najpierw prawe zastrzały kadłubowe, później lewe. Ja uznałem, że lepiej działać symetrycznie i dokleiłem od razu wszystkie cztery, tak więc i lewe, i prawe, a gdy spoiny wciąż były elastyczne, dołożyłem “na sucho” górny płat, aby sprawdzić pozycjonowanie. Jest to niezbędne choćby dlatego, że zastrzały C4 i C7 pasują dosyć ścisłe do gniazda w kadłubie i ich pozycja jest ustalona, ale te bardziej zewnętrzne (C12 i C19) wchodzą luźno i nie ma tu mowy o z góry ustalonym położeniu.
Gniazda na zastrzały w górnym płacie są duże i jest to naprawdę genialne rozwiązanie, które bardzo szybko doceniłem. Banalnie jest nakierować zastrzał na odpowiedni otwór, wszystko wskakuje i trzyma się swojej pozycji, tak więc wystarczyło całą konstrukcję zostawić do zaschnięcia kleju na łączeniu zastrzałów z kadłubem.
Po zdjęciu nałożonego “na sucho” płata miałem już zamontowane w prawidłowym położeniu zastrzały kadłubowe.
Zachęcony doskonałym pasowaniem górnego płata, postanowiłem nie doklejać na stałe pozostałych zastrzałów. Są one pojedyncze, a przez to wrażliwe na odłamanie podczas wszelkich manipulacji modelem. Uznałem tylko, że złożę model w całość (znów na Maskolu!), aby zrobić finalne zdjęcie do tej relacji, a później płat i zastrzały zdemontuję do wygodnego malowania.
W najbardziej zewnętrznych zastrzałach, a właściwie owiewkach ich mocowań, wywierciłem otwory, przez które przechodziły naciągi. Bez trudu można wyguglać zdjęcia egzemplarzy muzealnych Cr.42, na których widoczne są te detale (choćby tutaj).
Operując już mikrowiertełkiem, porobiłem otwory na cięgła lotek na płacie górnym.
Podobne otworki warto też nawiercić na końcu kadłuba – tam, gdzie wychodzą cięgła steru kierunku.
Wprawne oko dostrzeże na niektórych zdjęciach zamontowane już kółko ogonowe. Zespoły podwozia przygotowałem już wcześniej, po uprzednim zeszlifowaniu kawałków opon dla zimitowania ich ugięcia. Do malowania użyłem oczywiście masek Eduarda, które przyspieszyły prace.
O ile doklejenie kółka ogonowego z owiewką nie sprawiło żadnego problemu, to podwozie główne wymaga pewnej uwagi. Niby nie musimy bać się o drobne części, ponieważ golenie osłonięte są efektownymi kapciami, ale gniazda do mocowania tychże na spodniej powierzchni dolnego płata są bardzo płytkie i nie pozycjonują jednoznacznie podwozia. Ja postanowiłem trochę się pobawić w usztywnienie połączenia, wklejając do kapci kawałek rurki miedzianej i wiercąc odpowiedni otwór w płacie. Podczas montażu do otworu tego nałożyłem trochę żelowego kleju CA, aby po zaschnięciu usztywnił łączenie.
Boczne wsporniki również niewiele pomagają w prawidłowym ustaleniu położenia podwozia, bo ich mocowania są luźne (a w otwory na kapciach po prostu wpadają…).
Nie pozostaje więc nic innego jak zachować ostrożność i patrzeć w plany, a podczas klejenia cały czas kontrolować symetrię podwozia względem skrzydeł i kadłuba. Mnie się chyba udało – nie wiem czy jest idealnie, ale przynajmniej symetrycznie.
Uzupełniając detale odkryłem jeszcze, że m.in. zapomniałem wkleić w statecznik pionowy uchwyty dla cięgieł. Ten drobny detal jest stanowczo przeskalowany – po prostu za gruby.
Uchwyt ma chyba ponad 1 mm grubości, co w rzeczywistości dawałoby ponad 3 cm sztabę, podczas gdy na zdjęciach egzemplarzy muzealnych widać, że jest to cienka blacha. Dlatego też pocieniłem go odpowiednio, nawierciłem otworki do przeciągnięcia imitacji cięgien i dopiero wkleiłem na swoje miejsce.
Podobny zabieg należy zresztą przeprowadzić z uchwytami na lotki, ale to postanowiłem zostawić sobie na koniec budowy, ponieważ pocienione i klejone na styk drobne elementy na pewno poległyby przy manipulacjach płatem.
Z głównych elementów modelu pozostał mi jeszcze do zamontowania wiatrochron. Wcześniej dorobiłem jeszcze imitację szkiełka na celowniku.
Sam wiatrochron, po pomalowaniu wewnętrznej strony ramek na kolor kokpitu, zabezpieczyłem z zewnątrz maskami Eduarda i wkleiłem w swoje miejsce. Siadł prawie idealnie, jedynie po prawej stronie powstał niewielki uskok, który trzeba wyrównać.
Śmigło i kołpak wymagają lekkiej obróbki – szczególnie kołpak, na którym widoczna jest “skórka pomarańczowa”.
Pozostało już tylko zgodnie z planem zamontować “do zdjęcia” górny płat wraz z zastrzałami. Wykorzystałem do tego dużą ilość Maskolu, ale pasowanie jest idealne i żadnych problemów przy końcowym montażu całości być nie powinno.
Teraz przyszła pora na ostateczną inspekcję i poprawki wszelkich niedoskonałości powierzchni i połączeń, a później już malowanie! Ale to już w drugiej części relacji.
Artur Osikowski
Super warsztat, jak zawsze. Na zdjęciach gdzie jest pokazane odtwarzanie nitowania, jaka taśma jest użyta do prowadzenia nitowadła? Ostatnio nabyłem taśmę do etykieciarki, totalna proażka, sztywna jak przysłowiowy koci ogon.
Cieszę się że się podoba! Taśma to 3M 471+ 3mm, bardzo dobra to wyznaczania linii i nitowania.
Jakich mini wierteł użył Pan podczas relacji?
TAki zestaw z Alliehcxpress: https://pl.aliexpress.com/item/32908686989.html?spm=a2g0s.9042311.0.0.27425c0fTSB0Oc. Zakres 0.3/0.4/0.5/0.6 /0.7/0.8/0.9/1.0/1.1/1.2mm, dobieram na oko.
Bardzo fajna robota! Ten Fiacik to urocza maszyna. Widać, że chyba bezproblemowy.
“Prostowanie” osi silnika było błędem, Fiat CR.42 ma oś silnika skierowaną nieco w lewo i do dołu. Widać to nawet na rysunkach w instrukcji.