Fokker Dr. I – Dodatki i waloryzacje
Do modelu Meng
Żałoba po upadku Wingnut Wings trwała krótko, dokładnie tyle ile zabrało Mengowi wysłanie w świat zapowiedzi wydania miniatury najbardziej klasycznego szmatopłata wszechczasów – Fokkera Dr.I.
Nic dziwnego, że producenci dodatków zareagowali bardzo szybko, szczególnie że od lat dostępny jest model firmy Roden, do którego dodatków nie brakowało. Odpadł zatem proces opracowania zestawów – wystarczyło je dopasować do nowej miniatury. Korzystając z okazji warto odczarować troszeczkę “magię wingnutów”. Oto bowiem przepakowany Fokker pozbawiony fenomenalnej instrukcji będacej tym co w tych modelach najcenniejsze i najlepsze, jest tym czym modele wingnuta były: średniej jakości opracowaniem ciekawego lotniczego tematu. Nie zawsze dobrze spasowanym, często pozbawionym detali lub, co gorsza, z detalami ciosanymi siekierą i odlewanymi w mydle.
Nie zmienia to faktu, że jesli drogi współmodelarzu zamarzyło ci się postawić na telewizorze model samolotu czerwonego barona to Meng/Wingnut jest najlepszym wyborem, ale od razu ostrzegam: bez waloryzacji się nie obędzie.
Jako pierwszy wystartował Eduard, który w temacie Fokkerów i dodatków do nich ma już spore doświadczenie – w końcu produkuje całkiem udane modele tych maszyn w skali 1/72 i 1/48. I tutaj niemiłe zaskoczenie – czeski producent wypuścił co prawda bardzo szybko blaszkę, maski i kalkomanie przeznaczone do tego modelu, niestety tylko jeden z tych trzech produktów ma jakikolwiek modelarski sens.
1/32 Fokker Dr.I STEEL
Eduard – 32978
Zestaw fototrawionych blaszek to jeden z mniejszych jakie widziałem do modelu w skali 1/32.
Mamy tutaj pasy, zegary, tabliczkę znamionową, kilka detali do karabinów Spandau, wajchę przepustnicy i coś specjalnego dla leniuszków- fototrawione naciągi z blaszki.
Ja rozumiem potrzebę modelarzy do ułatwiania sobie życia, ale sens użycia tych naciągów jest znikomy (pomijam że ten element już w blaszce jest cały pogięty), a efekt użycia niepewny. Największa ich wada jest widoczna na pierwszy rzut oka – są one płaskie jak deska.
Imitacje zegarów. Tutaj nie mogę wyjść z podziwu jakim cudem Eduardowi udało się osiągnąć taki regres. Pięć lat temu czeska firma wypuściła świetnej jakości imitacje zegarów do maszyn pierwszowojennych, z czytelnym drukiem, poprawne merytorycznie, w zestawie obejmującym instrumenty pokładowe brytyjskie, niemieckie i francuskie. Dzisiaj omawiany zestaw do Fokkera to kilka zegarów i kompas z fatalnym nieczytelnym drukiem. No chyba że porównujemy blaszki Eduarda z kalkomaniami Menga.
Ale to jak chwalenie się wzrostem na konwencie niskorosłych.
Kolejnym elementem, który znajdziemy na zestawowej czeskiej blaszce, jest całkiem sensowny skórzany mapnik i pasy z całkiem udaną fakturą parcianej szmaty. Jest to jedyna rzecz różniąca pasy Eduarda od pasów Menga, które to znajdziemy w pudełku z modelem.
Ostatnim elementem wartym wspomnienia jest fototrawiona przepustnica. W porównaniu z elementem zestawowym wydaje się być zbyt płaska i ciut za mała aby dało się ją zauważyć w dość ciasnym kokpicie.
Czy zatem warto zainwestować w blaszkę Eduarda kosztującą nie mało, bo ponad 60 zł? Warto to się upić, ale jeśli naprawdę bardzo chcemy waloryzować model przyjrzyjmy się co oferują inni producenci dodatków.
1/32 Fokker Dr.I (Meng)
Yahu Models – YML3209
Zegary i inne drobiazgi od Yahu to 100% cukru w cukrze – świetnie wykonane, proste i praktycznie gotowe do użycia. Zegary, które proponuje polski producent są wyraźne jak żyleta jak zwykle umieszczone na grubszej niż Eduardowa blaszce, co zdecydowanie ułatwia ich obróbkę.
Ktoś powie, że w tej kabinie niewiele widać, więc po co w nia inwestować? Spójrzmy za tem co widać na gotowym już modelu na zdjęciu z fatalnym makro (które, jak wiemy, jest wrogiem modelarstwa!)
Jeśli mowa o pasach to tutaj niezmiennie najlepszym wyborem będą pasy czeskiej firmy HGW. Idealnie parciane, w montażu nie są trudne, choć instrukcja tego nie ułatwia. Lekko licząc – zrobiłem podobnych zestawów kilkanaście, więc mogę podzielić się kilkoma współporadami. Wbrew temu, co radzi producent, nie polecam miętoszenia pasów miedzy palcami przed założeniem klamr i sprzączek – trzeba to zrobić, ale najlepiej po skończonym montażu. Podobnie rzecz się ma z procesem starzenia. Z reguły po montażu i solidnym miętoszeniu w palcach, nie zabezpieczam ich lakierem ( HGW proponuje lakier błyszczący); pokrywam całą powierzchnię siuwaxem Tamiya – Panel line accent color i delikatnie ścieram patyczkiem, montuje w kabinie i całość pokrywam lakierem matowym.
1/32 Fokker Dr.I Seatbelts
HGW Models – 13262
Tak, te pasy wymagają odrobinę więcej zachodu, niż pasy z blaszki, ale na koniec dnia dostajemy coś, co wygląda i zachowuje się jak parciany pas.
Najważniejszym dodatkiem jaki możemy znaleźć na rynku (nie tylko do modelu Menga) są zamienniki uzbrojenia. Firma Master ma w swojej ofercie kilka intersujących zestawów.
1/32 Niemiecki karabin maszynowy z I w.św. Spandau LMG 8/15
Master – AM-32-121
Pierwszy z nich to para karabinów Spandau, łącząca elementy żywiczne z metalowymi lufami i elementami fototrawionymi
To w zasadzie model karabinów Spandau i dla Mengnuta to zestaw aż nazbyt bogaty. Problemem jest tutaj sposób montażu uzbrojenia do kratownicy w kokpicie – zestawowe karabiny mają już zaprojektowane miejsca łączenia, dzięki czemu łatwo jest pozycjonować.
Poza tym – jak wspomniałem, tak doskonale przygotowany zestaw uzbrojenia zasługuje na ciekawszy model niż Mengowy dreidecker.
Master ma jednak w swojej ofercie rozwiązanie, które poprawia oryginał i nie jest aż tak trudna w montażu. Są to metalowe lufy, które w prosty sposób można zamontować na plastikowym elemencie.
German WW I machine gun Spandau LMG 08/15
Master – AM-32-023
To świetnie wykonane lufy wraz z chłodnicą, idealnie pasujące do części plastikowych. Ich montaż jest super prosty, a efekt oszałamiający
Osobną grupą dodatków do modelu Fokkera są zestawy kalkomanii Eduarda i masek Montexu. Tych pierwszych mamy nawet parę zestawów
1/32 Flying circus / JG I
Eduard – D32008
oraz
1/32 Die alten Kanonen
Eduard – D32007
Czeski producent oferuje trzy zestawy obejmujące najciekawsze moim zdaniem malowania dreideckerów oraz oferuje wysokiej jakości zamiennik dla kalkomanii zestawowych (przede wszystkim maszyn na których latał Czerwony Baron), które nie grzeszą jakością.
W foliowej kopercie usztywnionej kartonem znajdziemy wydrukowaną na zwykłym papierze kolorową broszurkę prezentującą malowanie i rozmieszenie kalkomanii. W każdym zestawie znajdziemy 4 malowania, każde z nich warte jest uwagi. Z tego co udało mi się sprawdzić, merytorycznie są poprawne ( o tyle, o ile możemy mówić o poprawności kolorystycznej bazującej na zdjęciach sprzed 100 lat) .
Od jakiegoś czasu w modelach w skali 1/32 wole jednak używać masek, niż kalkomanii. Na rynku masek dedykowanych miniaturze Menga nie ma, ale dostępne są maski do starego jak węgiel modelu Rodena.
Fokker Dr 1 Roden MT-K32050 & Fokker Dr 1 Roden MT-KAM32211
Daje tu jednak znać o sobie dopasowanie zestawów dodatkowych do konkretnego modelu. Maski do wymalowania krzyży nie pasują do modelu Menga – są zbyt duże. Jeśli nie krzyże to może godła i inne oznaczenia okażą się przydatne?
Tak wygląda maska do białego ptaszka zdobiącego maszynę Augusta Rabena
A tak kalkomania edurda
W moim przekonaniu kalkomanie zdecydowanie wygrywają, szczególnie że ich nakładanie i tak zwana obsługa jest całkowicie bezproblemowa.
Co zatem wybrać? To już decyzja każdego współmodelarza. W obu moich Fokkerach użyłem nalepek Eduarda.
P.S. Jeśli szukamy towaru klasy PREMIUM to ostatnimi z dodatków, w który naprawdę warto zainwestować są ręcznie wykonane śmigła Proper Plane. W przeźroczystej tubie znajdziemy ręcznie rzeźbione drewniane śmigło z piastą. Śmigło jest zbudowane z laminatów z delikatnych fornirów z twardego drewna. Te śmigła mają doskonały kształt i proporcje, do tego piękne satynowe wykończenie niezwykle gładkie w dotyku. Tanie nie są – ostrzegam – ale wyglądają jak prawdziwe i najważniejsze kręcą się!
Karol Konwerski