1/32 Messerschmitt Bf 109 E-3 1/32
Hobby 2000 – 32004
W poszerzającej się wciąż ofercie przepaków firmy Hobby 2000 pojawiły się niedawno trzy edycje BF-109 E (E-3, E-4 i E-7 Trop) w skali 1/32. Zawierają one wypraski, które po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w 2010 roku pod szyldem Cyber Hobby, a później były także wydane jako Dragon. Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze wspomnieć, że stosunkowo niedawno (2019) czeski HGW wykorzystał te elementy plastikowe w bogatej edycji Limited Edition. Dzięki przepakowi Hobby 2000 możemy znów bez problemu pozyskać ten model, na dodatek za relatywnie nieduże pieniądze – szczególnie patrząc na galopadę cen naszych plastikowych zabawek. Do mnie trafiła edycja E-3, pora więc na inspekcję pudełka i trochę wniosków co do ewentualnej opłacalności zakupu – szczególnie, że jeśli idzie o Emila w dużej skali, to na rynku jest znacząca konkurencja – choćby w postaci wznowionego niedawno modelu Eduarda, który jakiś czas temu recenzowałem na tym portalu.
Spore pudełko jest po brzegi wypełnione zawartością:
Nieprzeźroczyste elementy plastikowe podzielone są na 7 ramek z szarego tworzywa.
Z kolei części przeźroczyste to fizycznie dwie ramki, jednak w instrukcji i systemie numeracji części traktowane jako ramka jedna (G).
Notabene, tylko niewielka część elementów przeźroczystych przeznaczona jest do tej konkretnej wersji maszyny, co jasno zaznaczone jest na “mapie części” w instrukcji:
Jakość oszklenia jest bardzo dobra, ścianki elementów są cienkie i bez zniekształceń.
Jedyna drobna niedoskonałość to szew biegnący nad poziomą ramą w tylnej części oszklenia. Nie rzuca się jakoś bardzo w oczy, ale trzeba będzie to jednak zeszlifować i całość elementu wypolerować.
Ciekawym i rzadko spotykanym rozwiązaniem jest wykonanie bocznych ścianek komór podwozia głównego z miękkiego, gumiastego tworzywa – takiego samego, z jakiego zrobione są gąsienice DS do niektórych pojazdów pancernych z oferty Dragona – nawet kolor jest ten sam.
Zestaw uzupełniają dwie niebarwione blaszki fototrawione, wyglądające na identyczne z oryginalnymi projektu CH/Dragon. Są tu elementy zarówno do kokpitu (jak chociażby pasy siedzeniowe), ale też liczne elementy zewnętrzne, jak cięgła sterów kierunku i ich uchwyty, przewody hamulcowe (te jednak warto zrobić samemu z drutu, będą wyglądać naturalniej w tej skali) itp.
Kalkomanie podzielone są na dwa, niezbyt duże zresztą, arkusze – jeden z emblematami i godłami, drugi z napisami i oznaczeniami eksploatacyjnymi.
Za produkcję kalkomanii odpowiada Cartograf, co zwykle samo w sobie jest gwarancją jakości. Tak też jest w tym przypadku. Film jest cienki, druk ostry, kolory bez przesunięć, jednolite i soczyste (choć same oznaczenia nie są jakoś specjalnie wymagające, zwykle jedno- lub dwukolorowe).
Wielu czytelników już prawdopodobnie zauważyło, że ani na blaszce fototrawionej, ani na kalkomaniach nie ma tablicy przyrządów. Sytuacja jest trochę zaskakująca w epoce, gdy zestawy multimedialne (a do takich zalicza się ten Emil) jednak w jakiejś formie tablicę zawierają. Tu znajdujemy bardzo ładnie wyglądające dwa panele plastikowe, z wypukłymi zegarami i przełącznikami.
Na próżno jednak będziemy szukać na kalkomaniach zegarów do nałożenia na plastik – są tam tylko drobne plakietki informacyjne, natomiast instrukcja jasno sugeruje malowanie instrumentów pokładowych we własnym zakresie.
Rzecz jest oczywiście do zrobienia, wystarczy odrobina cierpliwości i lupa. Można też poszukać na rynku zestawów samych zegarów w formie kalkomanii (są takowe) albo sięgnąć do magazynku pozostałości po innych modelach. Wartą rozważenia alternatywą jest też gotowa tablica Yahu – jej opis znajdziecie na końcu tego tekstu.
A jak prezentują się pozostałe części plastikowe zestawu? Moim zdaniem bardzo dobrze, o ile od razu pogodzimy się z brakiem nitowania (tu warto od razu wspomnieć, że na rynku jest zestaw nitów wypukłych HGW opracowany do tego konkretnego modelu).
Detale i linie podziału są ostre, ładnie wyglądają też imitację blach “na zakładkę”.
Przy okazji dolnej powierzchni skrzydeł warto zwrócić uwagę na bąbel osłony działka, który daje opcję pozostawienia otwartym i prezentowania wnęki uzbrojenia.
Tego uzbrojenia:
Na górnych połówkach skrzydeł znalazłem jedyne niedoskonałości technologiczne w formie zaklęśnięcia wzdłuż krawędzi spływu – jest ono jednak na tyle delikatne, że nie wyczuwa się go pod palcami, wiec dopiero po podkładzie będzie można stwierdzić, czy w ogóle wymaga to interwencji szpachlówką.
EDIT: Górna część kadłuba przed kabiną jest bardzo ładnie uformowana w formie suwakowej, trzeba jedynie usunąć pozostawiony przez nią szew.
Ładnie odtworzony “sufit” wnęk podwozia głównego (tu oczywiście wpasujemy DSy).
Kokpit to właściwie model sam w sobie, tworzy go kilkadziesiąt elementów zaskakująco finezyjnie wyglądających w plastiku. Podstawę dla jego montażu stanowi duży element wykorzystujący dobrodziejstwa formy suwakowej, połączony z dźwigarem ułatwiającym późniejszy montaż skrzydeł.
Przykładowe drobiazgi do kokpitu:
Kokpit łączy się komorą kadłubowego uzbrojenia oraz – przez ścianę ogniową – z przedziałem silnikowym. Obydwie te części modelu są również bogato zdetalowane – tu też tylko trochę przykładów.
Przy rurach wydechowych również wykorzystano formy suwakowe – producenci żywicznych zamienników raczej tu nie zarobią…
Powierzchnie sterowe są oczywiście oddzielne, choć imitacja płóciennego poszycia mogłaby być bardziej naturalna. Ale źle też nie jest.
Tu również warto zwrócić uwagę na bardzo ładnie odtworzone koła.
Należy je skleić z połówek, ale bieżnik nie jest na tyle skomplikowany, aby jego odtworzenie było jakimkolwiek problemem.
Instrukcja podzielona jest na kilka części. Pierwsza z nich to jednostronicowa “mapa części”
Właściwa instrukcja montażu to trzy kartki A-4, rozkładane harmonijkowo. Rzut oka na pierwsze etapy budowy, czyli kokpit, silnik i uzbrojenie kadłubowe daje obraz złożoności zestawu.
Trzeci arkusz to podwójne A4 z schematem rozmieszczenia napisów eksploatacyjnych oraz z trzema schematami malowania. Ciekawymi schematami, warto nadmienić, bo choć wczesny etap wojny nie charakteryzował się tak dużym zróżnicowaniem malowań maszyn Luftwaffe, to mamy tu propozycje trzech odmiennych wzorów.
Podsumowując, model prezentuje się wciąż bardzo dobrze, oferując moim zdaniem wysoką jakość po bardzo konkurencyjnej cenie. Jedyną rynkową konkurencją dla Emila w skali 1/32 jest obecnie wyłącznie wspominany już przeze mnie model Eduarda. Nie jest łatwo bezpośrednio porównać te dwa modele, choćby ze względu na odmienne podziały technologiczne oraz to, ze Eduard oferuje zestaw znacznie bardziej “multimedialny” (obecność żywic, barwionej blaszki, masek do malowania oszklenia, wreszcie figurka A. Gallanda). Przewagą Eduarda jest również liczba malowań (aż 12, w porównaniu do trzech w pudełku Hobby 2000), dwa warianty skrzydeł (z km-ami lub działkami), no i również wspominane przeze mnie nitowanie powierzchni, obecne u czeskiego producenta a wymagające własnoręcznego wykonania w opisywanym tu modelu (lub użycia nitów HGW). Z drugiej strony, model Hobby 2000 to znacznie więcej elementów, bardziej szczegółową kabinę, przedziały uzbrojenia i silnik, stanowiąc moim zdaniem lepszy materiał dla bardziej “ambitnego” modelu prosto z pudła.
Rzućmy okiem na kilka porównań – model Hobby 2000 to ten z jaśniejszego tworzywa.
Kadłub:
Skrzydła :
Imitacja płóciennego pokrycia powierzchni sterowych:
Fotele mocno różnią się wyglądem, i o ile Eduardowy wydaje się bardziej toporny, to jego kształt wygląda mi na znacznie bliższy rzeczywistemu niż Hobby 2000 (kwestia kształtu i szerokości oparcia).
Wewnętrzne powierzchnie pokryw podwozia ładniejsze u Hobby 2000…
…ale zewnętrzne już lepiej u Eduarda, oczywiście dzięki nitowaniu.
Blok silnika – lepiej zdetalowany w Hobby 2000.
Śmigło – u Eduarda gotowe do montażu, w Hobby 2000 niezbędne będzie pozycjonowanie łopat.
Koła – tu pojedynek jest pozornie nierówny, bo Eduard w jedynej dostępnej edycji oferuje żywiczne zamienniki. Jednak porównanie żywic z plastikiem Hobby 2000 pokazuje, jak dobre są te ostatnie – różnica jest minimalna.
Kwestię różnicy w liczbie malowań już poruszyłem, natomiast porównajmy kalkomanie. Dla przypomnienia, w zestawie Hobby 2000 mamy nalepki produkcji Cartograf, natomiast Eduard już swoje “własne”, wzbudzające wśród modelarzy, delikatnie mówiąc, mieszane odczucia.
Na porównaniach – kalkomanie z zestawu Hobby 2000 to te z numerkami w kółkach. I tak, patrząc na myszki (pomijając kwestie różnic merytorycznych, tym nie będę się zajmował), wyraźnie widać że wydruk Cartografu jest ostrzejszy i bardziej jednolity. Nie jest to żadnym zaskoczeniem, bo to firma o ugruntowanej reputacji, a “nowe” kalkomanie Eduarda najwięcej krytyki zbierają właśnie za kiepskie nasycenie kolorów i niezbyt ostry druk. Oczywiście, nie są to kalkomanie złe – wspomniane różnice są wyraźnie widoczne przy powiększeniu – i porównaniu z najlepszymi, jak tutaj.
Różnice w nasyceniu kolorów widać również na innych jednolitych kolorystycznie powierzchniach.
Napisy eksploatacyjne w modelu Hobby 2000 również są nieco “ostrzejsze”.
1/32 Me 109E RLM 66
(Cyber Hobby/Dragon/Hobby 2000)
Yahu Models – YMA3254
Jak już wiemy, kwestia tablicy przyrządów nie jest najlepiej rozwiązana w modelu Cyber Hobby/Dragon/Hobby 2000. Z pomocą przychodzi nam Yahu, oferując gotową tablicę, przeznaczoną do tego właśnie modelu.
Zestaw składa się z kilku elementów, wymaga też samodzielnego wykonania drobiazgów z pręcika lub drutu.
Jakość jest typowa dla Yahu, czyli wszystko wygląda po prostu pięknie.
Jak widać, tablica pomalowana jest na kolor RLM 66. Gdyby ktoś potrzebował tablicy w wcześniej stosowanym RLM 02 nei zostanie na lodzie, ponieważ również taką posiada w swojej ofercie Yahu.
1/32 Me 109E RLM 02
(Eduard/Cyber Hobby)
Yahu Models – YMA3245
Jedyne moje zastrzeżenie (drobne) dotyczy odcienia koloru bazowego – wydaje mi się on ciut za bardziej zielonkawy w porównaniu z farbami RLM 02 z mojego składziku. Ale nie sądzę, aby to rzucało się w oczy w modelu, ostatecznie zresztą zawsze można skorygować ten kolor farbą. Za to zegary wyglądają jak zwykle u Yahu ślicznie.
Z instrukcji wynika, że tablica ta jest bezpośrednio dopasowana do modelu Eduarda, jednak bez problemu powinna również znaleźć zastosowanie w opisywanym tu modelu Hobby 2000/Dragon/Cyber Hobby.
Artur “Arcturus” Osikowski
Model został przekazany do recenzji przez firmę Hobby 2000, natomiast akcesoria przez firmę Yahu Models.
Czy szanowny recenzent nie wie czy nie zauważył, że w modelu Eduarda kształt tylnej części kadłuba jest całkowicie nieprawidłowy?
Czy szanowny czytelnik nie wie czy nie zauważył, że publikowane tutaj materiały – za wyjątkiem paru szczególnych przypadków – nie podnoszą kwestii poprawności merytorycznej prezentowanych tu opracowań?
Jeśli są wyjątki to przy takim porównaniu wypadałoby wspomnieć, że kadłub modelu Eduarda chociaż jest ponitowany to jednak ma poważną wadę, a w modelu Dragona nitów brak ale kształt jest o.k. Tylko (lub aż) tyle.
Najwyraźniej to akurat nie był ten wyjątkowy przypadek.
A to dziwne i niekonsekwentne bo jak już napisano, że: ” Fotele mocno różnią się wyglądem, i o ile Eduardowy wydaje się bardziej toporny, to jego kształt wygląda mi na znacznie bliższy rzeczywistemu niż Hobby 2000 (kwestia kształtu i szerokości oparcia).” to na temat tak widocznego błędu w kształcie kadłuba w modelu Eduarda autor powyższego stwierdzenia milczy (?)
KADŁUBOWY MA RACJE JAK TAK MOSZNAAAAA?????
W dzisiejszych czasach, merytoryka nie spotyka się już z odpowiednim szacunkiem. Liczy się tylko efekt i oklaski, jakieś łosze, brud i kurz obicia. Samoloty były myte i w jednostkach dbano o ich higienę i czystość, także ogon czy fotele. Jak gdzieś odpadła farba to z pędzelkiem były malowane (stąd czasem nierówne granice lub odcienie, ktorych i tak na zabwace nie widać). Te modele zupełnie nie przypominają wiarygodnych miniatur z odpustów w latach 80tych i 90tych.
Dodatkowo widziałem raz jak ktoś położył, święte szachownice, na NIEPOMALOWANY model. Zupełny brak szacunku.
Tak Kolego z BYTOWA swieta racja. Inna sprawa ze czystośc i dbanie o higiene bardziej dotyczy niemców w okresie 1938-44 niż dajmy na top brytyjczyków. W koncu kazdy mechanik kierował się rozkazem dziennym z 1 września 1939 ktory konczył się sentencją ” Dein Vogel soll sauber sein, wie die Nonne denkt”