1/35 JAGDTIGER Porsche Production Type Sd.Kfz.186
BLITZ SERIES
TAKOM – 8003
Jagdtiger był jedną z mrzonek Adolfa, który uważał, że im pojazd większy, tym lepszy. Niestety, użycie bojowe tego niszczyciela czołgów brutalnie zweryfikowało jego oczekiwania. Pojazd ten był najcięższym wozem, który brał udział w walkach w czasie całej II Wojny Światowej. Na papierze wyglądał imponująco! Potężny pancerz i niewątpliwie jedna z najlepszych armat ppanc, czyli Pak 44/2 L55, która była w stanie zniszczyć KAŻDY pojazd w arsenale strony przeciwnej, niezależnie od tego, czy była to konstrukcja spod znaku białej lub czerwonej gwiazdy, a tym bardziej herbacianej filiżanki 🙂 Niestety, ogromna masa połączona ze zbyt słabym silnikiem i skomplikowaną konstrukcją była bardzo mało ruchliwa i awaryjna. Większość tych potworów została zniszczona nie w trakcie pancernych dueli, a w wyniku ataków lotniczych i własnych awarii. Zadziwiające, że do kapitulacji III Rzeszy zdołano wyprodukować aż 88 Jagdtigerów w dwóch wersjach: Henschel i Porsche. Tych ostatnich – według kwitów – było tylko około 11 sztuk. I to właśnie ten nieliczny Porszak jest bohaterem niniejszej recenzji!
Firma TAKOM raczy nas coraz to nowymi plastikowymi zestawami w regularnych odstępach czasu. Ostatnio mają wyraźną fazę na wehikuły spod znaku połamanego krzyża. Dodatkową adnotacją jest podkategoria “BLITZ” – czym się to charakteryzuje, pisałem przy okazji recenzji Panzer III ausf. M tego samego producenta. Czy w takim razie Jagdtiger też zrobi nam Blitzkrieg na warsztacie? Sprawdźmy!
Pudełko jest dużo większe niż w przypadku Pz III, ale to dlatego, że pojazd też był bardziej okazały. Takom pakuje wszystkie ramki i instrukcje w osobne, zamknięte woreczki. Dobrze – nic się nie pogubi, a dzięki schematowi na boku pudełka widzimy czy wszystko jest. Choć akurat ja jestem z tych modelarzy, którzy w sklepie lubią sobie zajrzeć do instrukcji, a tu bez rozerwania folii i nieprzyjemności ze strony sprzedawcy, a dalej Prokuratury, Sądu Najwyższego i Sądu Ostatecznego ten numer nie przejdzie 🙂
A oto co znajdziemy w środku:
Ramek jest całkiem sporo, dodatkowo fototrawionki i kalkomanie:
Bx1
Cx1
Dx1
Fx1
Mx2
Jx4
Góra kadłuba
Wanna kadłuba
TP czyli fotolepty
Oraz kalkomanie
Na ostatnich stronach instrukcji znajdziemy trzy plansze barwne z malowaniami historycznych pojazdów. Trzy? Hmm, mało, ale zważywszy, że Porszaków było prawie tyle co palców u rąk, to i tak nieźle. A jakie malowania proponuje producent? Też feerii barw tu nie ma; wszystkie w standardowych niemieckich trzech kolorach. Wyróżnia się pojazd o numerze bocznym 301, gdyż na nim przejścia kolorów są miękkie, a w pozostałych ostre.
A skoro już jestem przy instrukcji, to rzut oka do środka. Tak jak w “Trójce eM” jest ona opracowana bardzo przyzwoicie. Tym razem jest jednak bardziej czytelna, bo większa (okularnicy-krótkowidze, w tym ja, aprobują! 🙂 ).
Ale jak zawsze najważniejszy jest plastik, czyli ramki. A co w nich znajdziemy? Moc elementów o bardzo wysokiej jakości! Tu nawet najwięksi malkontenci powinni być zadowoleni.
Wszelkie śrubki na na kołach cieszą oko…
…podobnie jak elementy “gumowe” wahaczy.
Rury wydechowe mają detale wnętrza. Osłony peryskopów także są wcale niezłe.
Nawet nakrętki motylkowe są wyraźnie widoczne.
Tak jak w poprzednim zestawie, liny holownicze są plastikowe i od razu uformowane. Zazwyczaj ten element wymieniam na pleciony, np. z Eureki XXL, ale tu jakość wykonania lin nie jest powodem do wstydu. Nawet takie będą na gotowej miniaturze cieszyć oko 🙂
Przeciwlotniczy MG 42 zasłużył na formę suwakową i także nie szpeci.
Takom nie zapomniał również o najmniejszych nitach i wkrętach na różnych elementach pojazdu.
Na szczególną uwagę zasługuje odwzorowanie faktury elementów, które były odlewane…
…ale także – co nie jest oczywiste – walcowane! Tu wielkie brawa dla producenta za dbałość o takie szczegóły. Faktura jest delikatna i po podkreśleniu washem będzie na pewno widoczna.
Jak to w takich konstrukcjach bywa, nie mogło zabraknąć spawów. A te są oddane bardzo dobrze:
Co ciekawe, spawy znalazły się także na wnękach nad gąsienicami. Zazwyczaj ten element jest skrzętnie pomijany, gdyż nie dość, że modelarze zapaprują go błotem, to jest on skryty za osłonami układu gąsienicowego. A tu proszę – jest!
Czy w takim razie ten zestaw nie ma wad? Tak dobrze nie jest, ale są one nienachalne, poza jedną, która…w pewnym kontekście nie jest wadą. Ale zacznijmy od rzeczy oczywistych – ślady po wypychaczach pojawiają się w miejscach, gdzie albo nie przeszkadzają, albo są niewidoczne, jak np. wnętrza kół jezdnych czy osłon.
Dodatkowo w moim egzemplarzu była krzywa łopata 🙁
A teraz lufy działa (o jaka wielka!!), którą otrzymujemy w postaci dwóch połówek. Zapewne przysporzy to trochę problemów przy montażu. Niemniej to pole do popisu dla producentów luf toczonych z metalu.
A teraz wspomniana wcześniej nieoczywista wada: gąsienice
Są bardzo szczegółowe i dobrze odlane. Każdy element jest oddany z właściwą pieczołowitością. Jedynie na elementach z zębem prowadzącym możemy znaleźć ślad po wypychaczu. Dlaczego więc rozważam je w kategorii nieoczywistej wady? Bo każde ogniwo składa się z trzech elementów, których składanie z pewnością pochłonie masę czasu. Jak widać na załączonym schemacie z instrukcji, gąski możemy wykonać jako ruchome, ale będzie to wymagało sporo precyzji w posługiwaniu się klejem. Zapewne w trakcie przypomnimy sobie wiele zapomnianych do tej pory przekleństw 🙂 Jeśli przebrniemy przez ten proces, efekt na pewno da nam powody do radości.
Ale ale…czemu to wada? Bo w moim odczuciu zestaw ten to jednak już nie jest BLITZ! W Panzer III gąsienice były opracowane jako pojedyncze ogniwa i paski, więc ich montaż przebiega szybko, a tu raczej aż takiego Blitzu na warsztacie nie będzie. Oczywiście jeśli ktoś nie przykłada wagi do czasu, jaki trzeba poświęcić zanim model trafi na półkę, powinien sobie darować lekturę ostatniego akapitu i cieszyć się z kolejnej zalety, jaką są dokładne gąsienice 🙂
I na koniec kalkomania. Co można o niej powiedzieć? Że jest. I że jest na niej wszystko co trzeba. A że niewiele? Więcej nie potrzeba i dobrze! Istotne, że jest ładnie wydrukowana, bez przesunięć i temu podobnych niedoskonałości.
Podsumowując, to kolejny bardzo dobrze opracowany model przedstawiciela teutońskiej myśli technicznej. I mimo że zestaw ten jest już mniej “Blitzowy” niż Panzer III, to już nie mogę się doczekać zmierzenia się z nim w moim warsztacie 🙂
Witold Socha
Bedzie relacja z budowy?
Oczywiście że będzie 🙂
Super, tez mam go na warsztacie. Wprawdzie model z 2019 – 2 in 1, ale szczerze mowiac nie wiem jakie sa miedzy nimi roznice.
Właśnie zabieram się za malowanie. Od siebie dodam tylko tyle, że gąski całkiem sprawnie poszły i wcale tylu wulgaryzmów nie używałem. Co do lufy to jest na tyle duża i masywna, że po złożeniu wygląda całkiem dobrze. Do mankamentów zestawu dodałbym tylko tyle, że o ile rysunki w instrukcji montażu są duże i czytelne to jeżeli chodzi o schematy malowania juz tak dobrze nie jest. Jak dla mnie są stanowczo za małe.
Ja zauwazylem tylko dwa mankamenty ->
1. Przedni panel pancerny, gdzie wchodzi dzialo miedzy innymi jest cos slabo spasowana I potrzeba bylo troche szlifowania I szpachlowki zeby to osadzic na swoim miejscu(to raczej mankament zestawu bo na youtube widzialem ze ktos mial ten sam problem)
2. Przednia czesc blotnikow I boczna niezbyt sa dopasowane I musialem troche pokombinowac/poszlifowac by byly dobrze ustawione wzgledem siebie(ale mozliwe ze cos tutaj spsulem)
Odnosnie gasienic:
Gasienice sie sklada bardzo szybko. Na szczescie sa przemyslane i tak osadzone w ramkach ze wycinanie, obrobka to praktycznie sama przyjemnosc. Jedyne do czego moglbym sie doczepic to czesc gasienic zwrocona na zewnatrz ma sruby montazowe wystajace oraz miejsce styku z ramka, ktore potem jest upierdliwe w szlifowaniu. Na szczescie wystepuje to tylko w dluzszych, gotowych fragmentach gasienic.
Ogolnie cale sklejanie udalo mi sie skonczyc w 3 dni. Teraz zostalo malowanie, montaz gasienic do wanny kadluba. Zobaczymy jak to wyjdzie.