1/35 Leyland Retriever
General Service (early production)
WWII British Truck
ICM – 35602
Pies najlepszym przyjacielem człowieka, a w moim subiektywnym przekonaniu najlepszy pies to labrador retriever (mój domowy pies, a nawet bardziej psica). Toteż moje zainteresowanie wzbudził iceemowski model labradora.
Ha, ha. Ekhem, hau hau. Model Retrievera znaczy się, czyli sporej brytyjskiej wojskowej ciężarówki produkowanej przez zakłady Leylanda. Rysę histeryczną wzmiankowanego auta można sobie bez problemu znaleźć w sieci, więc tu jej przytaczać nie będę, bo to portal o politechnicznych zabawkach, a nie historyczny.
Hau.
Ad rem – ICM lubi wypuszczać nietuzinkowe tematy samochodowo-ciężarowe. Czy to całą watahę Fordów T, czy zgraję różnych kołowych wynalazków. Jakiś czas temu zabrali się za pojazdy brytyjskie, mam tu na myśli rzecz jasna Fordsona W.O.T. 6 – model ciekawy nie tylko z powodu tematu, ale i faktu, że był debiutem producenta w dziedzinie blaszek fototrawionych.
Jeszcze raz ad rem – model przedstawia ciężarówkę wczesnego typu, z zabudową transportową i otwartą kabiną krytą brezentem. Co też jest uwiecznione na całkiem udanej ilustracji zdobiącej wierzch pudełka.
Pudełko owo – jak wszystkie tegoż producenta – to solidny karton z tektury przykryty jeno lakierowanym, kolorowym wiekiem.
W środku pudła znajduje się wór z częściami (ekologicznie wszystkie ramki wrzucono nomen omen do jednego wora).
Szczek szczek.
Ciężarówa jest sporsza niż mniejsza, więc części także jest niemało – całkiem pokaźny stos plastiku.
Znaczy się siedem szarych ramek, z czego jedna podwójna.
I wspomniana podwójna ramka.
Do tego trzy worki z resztą elementów. Aha – odszczekuję tym samym zdanie o wrzucaniu wszystkiego do jednego wora.
Hau, hau.
Na resztę elementów składają się zaś gumowe koła. Całkiem ładnie odlane, nie tak jak w W.O.T.-cie, gdzie były opatrzone paskudnym szwem i zaklęśnięciami. Fuj.
Szczek. Hau.
Prócz tego, niewielka ramka przezroczysta z szybami wiatrochronu oraz szkłami reflektorów. Może uboga w detale (szkła lamp nie mają żebrowania, co nie jest zgodne z rzeczywistością), ale za to bardzo przejrzysta, co jest raczej dość istotne.
Trzecim elementem reszty elementów jest dodatek multimedialny, to jest blaszka fototrawiona (to już będzie druga w karierze producenta, o ile się nie mylę!) zawierająca przede wszystkim osłonę chłodnicy i tabliczki z nazwą pojazdu.
Te ostatnie całkiem fajnie wytrawione – po umiejętnym pomalowaniu będą stanowić całkiem sympatyczny przyciągacz wzroku.
Zestawu dopełnia niewielki arkusik kalkomanii, zawierający głównie numery i zegary do tablicy przyrządów. Wydrukowany na cieniutkiej folii, bez przesunięć i innych wad.
Oczywiście nie brakuje także instrukcji montażu, bardzo typowej dla producenta. Zatem, na jej początku (prócz rysy historycznej i tabeli kolorów – Revell i Tamiya – wybór dość zaskakujący) mamy zinwentaryzowany cały model, a potem jesteśmy za rączkę prowadzeni przez jego budowę. Za pomocą bardzo przejrzystych diagramów. Się mi to podoba.
Ostatnia strona to tradycyjnie schematy malowania. Tutaj do wyboru dwa – zielony lub zielony. Różnią się tylko znakami, nie będzie zatem kłopotu z wyborem malowania…
Hau. Hał.
Wracając do części plastikowych – w tym zestawie trudno zauważyć jakiś technologiczny przeskok czy progres w stosunku do zestawów wcześniejszych, przywołanych na początku artykułu. W dalszym ciągu ICM oferuje nam to, co nam zawsze oferuje ICM. Znaczy się mieszankę Tamiyi z Italeri (po młodzieżowemu – wybuchowy kombos).
Hau.
Mam na myśli zauważalnie nierówny poziom opracowania modelu. Znaczy mieszankę rozwiązań fajnych i finezyjnych, z kojarzącymi się właśnie z włoskim producentem rozwiązaniami zdecydowanie topornymi i prymitywnymi.
Bardzo ładna jest chłodnica, z mocno zarysowanymi żeberkami, które powinny być widoczne nawet pod osłaniającym ją grillem.
Ściany kabiny też są niczego sobie.
A rozpięta nad nią plandeka ma zaznaczone delikatne fałdy na zewnątrz i, co ciekawe, także w środku.
No wewnętrzna strona wymaga trochę pracy, przede wszystkim zniknięcia śladów po wypychaczach.
Ładne są także resory…
…oraz inne drobniejsze detale.
Niektóre na skutek pakowania wszystkiego do jednego wora (hau hau) uległy lekkiej dewastacji.
Szczek.
Część części (ha!) jest zarazem fajna i niefajna. Tu chodzi mi o skrzynię ładunkową, która to jest elementem najbardziej rzucającym się oczy w przypadku tej miniatury. Jej ściany mają sympatyczne deskowanie i od groma detali…
Podłoga skrzyni ma wypychacze umieszczone w miejscach łatwych do szlifowania lub zgoła niewidocznych…
…to czemu w takim razie, do cholery, deski nie mają faktury drzewianej? Hę? Mamy XXI wiek do licha! Wciórności.
Wrrr. Szczek. Szczek.
Italerowy jest także silnik, który po sklejeniu będzie raczej klocowatą bryłą.
A można lepiej, tak jak nasze polskie rodzime IBG w Lancii.
No niby ten silnik schowany jest we wnętrzu budy, ale niesmak pozostaje. Felgi kół też są jakieś takie nie z naszego czasu. Wydaje mi się, że można by było upchać na nich jeszcze trochę brakujących rzeczy i zadbać o to, by nakrętki będące sześciokątami foremnymi faktycznie wpisywały się w okrąg.
O zwiniętych brezentowych drzwiach na szoferkę nie chce mi się pisać, bo użyłbym słów nieparlamentarnych. Sami popatrzcie. Ble i Fuj!
Szczek. Szczek. Wrrrr.
No i jeszcze na dobitkę rama pojazdu – całkiem fajnie opracowana, bogata w szczegóły i detale – a na ramce wygięta w banan, co z pewnością uprzykrzy montaż. Szkoda.
W ramach skrótowego podsumowania – jeśli znamy ICM-owskie pojazdy, to ten zestaw niczym nie zaskakuje, jest boleśnie typowy dla producenta. Na pewno po sklejeniu zawartości pudła do kupy, otrzymamy spory model pokracznej, acz potężnie wyglądającej wojskowej ciężarówy. Jeśli ktoś lubi wojskowe ciężarówy, w dodatku brytyjskie wojskowe ciężarówy, to bagaż wad raczej mu nie przeszkodzi w kupnie i budowie. Za to jeśli ktoś szuka po prostu przyjemności pobudowania sobie zestawu a’la Tamiya – to raczej się zawiedzie. Chociaż moim zdaniem, już wynikowo i końcowo – model wart uwagi.
P.S. Za to jeszcze w pudełku firma zamieszcza ulotkę z wiadomością, że w razie katastrofy chętnie służą serwisem.
Na zdjęciu co prawda nie labrador, ale przynajmniej retriever. Hau hau! (dla czytelników ze zagranicy: Woof, woof!)
Michał Błachuta
Model przekazany przez firmę ICM dzięki uprzejmości dystrybutora Hobby 2000
PS. Jeśli czytanie moich wypocin sprawia Ci choćby połowę tej przyjemności co mi ich pisanie i odczuwasz nieodpartą chęć wsparcia ich powstawania – rozważ zrzutkę na wiadro kawy z Extra Thinem w serwisie buycoffe.to
ICM dodaje blachy do samochodu Benz’a w skali 1/24, wiec ta do Retrievera to juz trzecia w ich historii 🙂