1/35 M60A1 U.S. Army Main Battle Tank
Takom – 2132
M60 i pochodne to rodzina wozów, które nie mogą narzekać na brak miniatur we wszelkich możliwych skalach, nawet najbardziej odjechanych. I gdy wydawało się, że nie ma najmniejszego sensu w wydawaniu kolejnego modelu tego skądinąd zgrabnego czołgu, wpadł Takom i powiedział „Potrzymajcie mi piwo!”. M60A1 to drugi z kolei model tego wozu w katalogu Takoma, który niespełna dwa lata temu wydał też wersję z pancerzem reaktywnym. Jak prezentuje się nowy wypust tej firmy?
Model zapakowany jest w spore i przyjemne w odbiorze pudełko. Ładny, choć raczej typowy dla modeli pancerki boxart, a na bokach przykładowe schematy malowań i – ciekawa rzecz – skan zawartości pudełka. Bez otwierania go możemy rzucić okiem na ilość części i ewentualnych dodatków, i zmierzyć siły na zamiary.
Ale oczywiście najciekawiej robi się, gdy rzeczone pudełko otworzymy – każda ramka jest osobno zafoliowana, a przy woreczku z instrukcją mamy też arkusik kalkomanii, miedzianą linkę holowniczą i niewielką blaszkę fototrawioną.
Model mieści się na 11 ramkach. Oprócz tego dostajemy osobną wannę kadłuba, dwie wypraski przezroczyste, dwa paski gumowych gąsienic i wspomniane powyżej drobne dodatki.
Części nie jest dużo, nie jest też mało. Moim zdaniem, na pierwszy rzut oka, optymalnie. Coś pomiędzy skromnością Tamiya, a makabrycznym rozdrobnieniem nowych modeli Miniartu. Mamy już zatem ogólny ogląd, przejdźmy więc do tego, jak prezentują się poszczególne części.
Kadłub i układ jezdny
Wanna kadłuba odlana jest jako jedna część. Na całej powierzchni posiada bardzo ładną, choć delikatną fakturę odlewu. Producent nie zapomniał też o spawach, które ciągną się nawet na jej dnie. Do tego dochodzą napisy i numery seryjne, słowem – szczegółowo. Ogólny zachwyt psuje jednak szew, który ciągnie się przez całą długość wanny po obu jej stronach. Likwidując go staniemy przed koniecznością odtworzenia faktury odlewu – lub zawalenia tego miejsca błotem, dla mniej wymagających.
Górna część kadłuba robi nawet lepsze wrażenie. Brzydkich szwów nie odnotowałem, za to znów mamy do czynienia z piękną fakturą odlewu, wyrazistymi spawami i mikroskopijnymi numerami seryjnymi, o których producent nie zapomniał.
Mniejsze detale, które powinny znaleźć się na kadłubie, nie odstają od już omówionych części. Tu również mamy odlane numery seryjne, wyraźnie zaznaczone śrubki, nity, linie podziału. Kanały wlewowe, które łączą części z ramką, są albo płaskie, albo nachodzą na część od jej wewnętrznej, niewidocznej po sklejeniu strony. Tym samym wycinanie i oczyszczanie mniejszych detali powinno być łatwiejsze.
Koła to kolejny mocny element tego zestawu. Detale, i to na obu stronach, są ostre. Czeka nas jednak usunięcie szwów na gumowych bandażach.
Czas na element w moim odczuciu najsłabszy – gąsienice. Jestem alergicznie nastawiony do wszelkich gumiaków, a te wcale nie wyglądają idealnie. Przebywanie w pudełku sprawiło, że są nieco zwichrowane, choć ogólnie detale nie są najgorsze. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest za to sposób łączenia pasków w jeden ciąg. Służą do tego stalowe piny, które musimy włożyć w przygotowane na końcu każdej gąsienicy dziurki. Czy rozwiązanie rodem z metalowych gąsienic ogniwkowych sprawdzi się przy gumiakach? Nie mam co do tego pewności. Jeśli jednak są one odpowiedniej długości i dobrze ułożą się na kołach, to są szanse, że będą wyglądać dość naturalnie – tym bardziej, że M60 nie słyną z wielkich zwisów, a większość gąsienicy ukryte będzie pod błotnikami. Przy takim założeniu sprawią też mniej kłopotów mniej doświadczonym modelarzom.
WIEŻA
Wieża odlana jest w dwóch dużych częściach. Podział przebiega wzdłuż oryginalnego podziału technologicznego. Ma równie ładną fakturę odlewu jak kadłub, zaznaczone numery seryjne, choć i tutaj mamy drobny zgrzyt. Na bokach wieży są nieduże markery do pozycjonowania części, zapewne z M60A1 z pancerzem ERA. Musimy je usunąć, a tym samym i tutaj czeka nas drobna rekonstrukcja faktury odlewu.
Drobne detale wieży są również zaprojektowane z wielką pieczołowitością. Części, które w oryginale były odlewane, posiadają fakturę odlewu i, tak dla odmiany i niespodziewanie – numery seryjne, a jakże… 😉 Niezłe wrażenie robią też pokrowce osłaniające jarzmo armaty i wieżowego karabinu maszynowego. W wypadku KM-u możemy też wybrać opcję bez pokrowca. Fałdy są wyraziste i wiarygodnie poprowadzone.
Lufa armaty to kolejny z elementów, który wywołuje u mnie drobny zgrzyt. Na całej długości ma dwa szwy, a przedmuchiwacz składa się z dwóch połówek naklejanych na przygotowane pod niego zwężenie. Czeka nas więc nie tylko szlifowanie, ale i szpachlowanie.
Pozostałe detale są fajnie odlane. Kanistry do powieszenia na wieży posiadają zgrabne paski z klamrami i napisy pod spodem, będzie więc można fajnie podkreślić to w przyszłości washem.
Podobnie rzecz się ma z wielkim reflektorem do zamontowania nad jarzmem armaty. Fajna maleńka siatka i inne szczegóły, tylko ten szew do usunięcia trochę gryzie się z resztą.
Detale takie jak wieżowy KM, rury wydechowe i wyrzutniki świec dymnych posiadają stosowne otwory, odpadnie więc konieczność ich nawiercania.
Części przezroczyste mieszczą się na dwóch ramkach. Są przejrzyste, a kanały wlewowe rozsądnie umieszczone.
Na arkuszu kalkomanii mamy oznaczenia dla pięciu pojazdów. Kalki są dobrze wydrukowane, bez przesunięć, choć film na pierwszy rzut oka wydaje się nieco grubawy.
Zestaw uzupełniają skromna blaszka fototrawiona, miedziana linka holownicza i metalowe piny do gąsienic. Linka po wyżarzeniu powinna nieźle się ułożyć, a blaszki fototrawione dają nam absolutne minimum w postaci siatek na wieżowy kosz i kilku pomniejszych detali.
Instrukcja wydrukowana w typowym dla Takoma formacie i stylu, na błyszczącym papierze. Kolejne kroki budowy przedstawione są czytelnie na renderach 3D modelu. Wszystko wygląda przejrzyście i czytelnie.
Schematy malowania powstały we współpracy z AMMO Mig. Są bardzo ładne, ale siłą rzeczy mamy podane numery kolorków tylko tej firmy. Do tego fajnym smaczkiem marketingowym, ale też pomocnym dla początkujących, może być wypiska niezbędnych chemicznych siuwaksów od AMMO, które powinniśmy wykorzystać przy weatheringu danego pojazdu: od washa, przez filtry, zacieki, błota, oleje i inne brzydzenia.
Podsumowanie
Myślę, że model Takoma to bardzo rozsądna propozycja dla szerokiego spektrum Kolegów Modelarzy. Odnajdą się przy nim zarówno mniej zaawansowani, dla których pewne rozwiązania, jak np. mała liczba elementów fototrawionych i gumowe gąsienice będą ułatwieniem w budowie, jak i ci bardziej zaprawieni w bojach z plastikową materią. Dla nich model ten może być solidną bazą do dalszej waloryzacji i poprawek. A ma on, jak każda inna miniatura, swoje drobne wady, jednak sumarycznie są to niewielkie mankamenty.
Jeśli podobają Ci się moje artykuły i modele możesz wesprzeć mnie symboliczną kawą poprzez serwis buycoffee.to. Zapewne kawy za to nie kupię, ale nowe farby – jak najbardziej!
Kamil Knapik
Kilka uwag
Gąsienice trzymają się na stalowych pinach stabilnie – sprawdziłem na “jeżdżącym” modelu tamiya 🙂 i dobrze pasują do podwozia.
Do zaawansowanego modelarstwa polecam jednak model AFV – ma zdecydowanie więcej szczegółów ale i (niestety) więcej części.
Warto też dodać, że Takom zmienił cześć elementów z wcześniejszego modelu (tego z ERA) np. błotniki, koła etc. więc mógł też wymienić wieżę na takę bez “markerów”.
Dużym plusem zestawu są trzy malowania w kamuflażu MASSTER – bardzo ciekawym kolorystycznie a dużo łatwiejszym do wykonania od typowego dla czasów w których czołg był używany MERDC.