1/35 Mk.A Whippet – British medium tank
Budowa
W trwającym swego czasu wyścigu azjatyckich producentów, MENG ze swoim Mark A przybył na metę jako drugi. Nie da się jednak ocenić, czy dzięki temu zaoferował lepszą miniaturę niż Takom – to są dwa bardzo różne modele, choć tego samego pojazdu. Każdy ma swoje lepsze i gorsze strony. Skupmy się jednak na miniaturze z MENG, bo ta właśnie trafiła w moje ręce
Od samego początku modele tej firmy zarówno wypraskami jak i dizajnem instrukcji chcą być jak Tamiya. Tu jest nie inaczej. Eleganckie pudełko wypełnione wypraskami z beżowego plastiku
Schemat montażu jest czytelny. Jedyną jego wadą jest posługiwanie się wyłącznie numerami farb, a nie nazwami kolorów uzupełnionymi o numer
Niewielki arkusz kalkomanii zawiera oznaczenia do bodaj 7 różnych pojazdów. Tu nie mam pewności, ponieważ barwne schematy malowania opisują zaledwie dwa z nich. Resztę należy zweryfikować na podstawie posiadanej dokumentacji
Sam model wygląda na pierwszy rzut oka bardzo dobrze. Większa część kadłuba odlana jest jako jeden element, co na pewno ułatwia montaż
Pozostałe fragmenty kadłuba oraz układu jezdnego zebrane są już w typowych ramkach w kolorze budyniu. Oraz czarnych – w których znajdziemy pojedyncze ogniwa gąsienic
Detale są pozbawione nadlewek czy przesunięć. I co należy podkreślić, bardzo ładne i ostre
Nie obyło się jednak bez nadmiernych uproszczeń, ale widać za wzorem Tamijuni, MENG postawił w pierwszej kolejności na łatwość montażu
Repliki karabinów są bardzo ładne, Co ciekawe, w wyprasce znajdziemy też imitacje taśm z amunicją. Ciekawe, ponieważ model jest pozbawiony elementów wnętrza, a na zewnątrz wystają wyłącznie lufy
Dzięki zastosowaniu form suwakowych, każde ogniwo to jeden element, gotowy do montażu zaraz po usunięciu z ramki
Już od czasów dominacji Emhara dostępne są metalowe gąsienice produkowane przez Friulmodel. Postanowiłem zatem porównać je z tym, co znajdziemy w modelu MENG
W zestawie znajdujemy nie tylko ogniwa oraz drut do ich łączenia, ale również fragmenty układu jezdnego. Wszystko dopasowane do miniatury z Emhara
Montaż metalowych gąsienic do Whippeta jest bardziej pracochłonny niż w przypadku większości innych produktów Friulmodel. Do połączenia każdego z ogniw potrzebne są dwa uprzednio przycięte na 2mm kawałki drutu. Trzeba przyznać, że montowane na klik klak gąsienice MENGa są milsze w składaniu. Ich wadą jest z kolei podatność na rozrywanie się gotowych pasków
Metalowe koło napędowe jest odrobinę większe od plastikowego. Ma też minimalnie większy rozstaw zębatych pierścieni. Oraz, co najważniejsze, zupełnie inną konstrukcję
Niestety, te minimalne różnice w wymiarach sprawiają, że metalowe gąsienice nie bardzo pasują do kół napędowych z modelu MENG
Mając jasność w sprawie gąsienic, mogłem zabrać się za budowę modelu. Prace zacząłem od najbardziej pracochłonnych elementów, czyli właśnie gąsienic. I kół. Najpierw wyciąłem i oszlifowałem wszystkie ogniwa…
…a potem podobnie postąpiłem z licznymi kołami, dodatkowo sklejając je w całość
Następnie poskładałem układ jezdny. Zmieniłem przy tym nieco kolejność montażu w stosunku do tego, co sugeruje producent
Gąsienice okazały się idealnie spasowane oraz idealnej długości
W zestawie Znajdziemy również specjalne nakładki na gąsienice, pomagające w pokonywaniu grząskiego terenu. Aby nadać im większego realizmu, za pomocą rylca Trumpetera zrobiłem imitacje faktury zniszczonego drewna
Nakładki pasują do gąsienic idealnie. Ja jednak planowałem zamontować je na wieszakach na kadłubie
Montaż kadłuba przebiegł w zasadzie bez problemów. W przypadku niektórych ścian MENG zastosował nietypowe rozwiązanie – kilka z nich połączonych w jeden element, który trzeba odpowiednio zgiąć
Aby ułatwić sobie proces gięcia, najpierw pogłębiłem kliny dzielące poszczególne ściany. Użyłem scribera Olfy o dość szerokim ostrzu
Następnie zmiękczyłem plastik, malując go delikatnie Tamiya extra thin
Bryła kadłuba była gotowa dość szybko. Mogłem zabrać się za detale
Metalowe listwy do wieszania nakładek na gąsienice w oryginale minimalnie odstawały od pancerza. By zasymulować ten efekt, delikatnie wyskrobałem ich krawędzie narzędziem Trumpetera
Nawet w skali 1/35 uchwyty odlane wraz z narzędziami potrafią być wystarczająco delikatne. Tu jednak mocowanie klucza było zbyt uproszczone
Oryginalne detale z zestawu zastąpiłem paskami polistyrenu 0.25mm
Więcej uwagi wymagały również tłumiki. W pierwszej kolejności nawierciłem ich końcówki. Usunąłem też imitacje mocowań do kadłuba
Następnie zrobiłem imitację izolacji termicznej. Grubą nić nawijałem na element plastikowy, którego powierzchnię zmiękczyłem Tamiya extra thin
Na koniec nić zabezpieczyłem w kilku punktach kroplą cyjanoakrylu, żeby zapobiec jej ewentualnemu odwinięciu się
Musiałem też odtworzyć mocowania. Zacząłem od nawiercenia gniazd w kadłubie wiertłem 0.5mm
Po wklejeniu tłumików na miejsce, w otworach umocowałem drut cynowy 0.5mm
Zdecydowałem się też wydrążyć wizjer kierowcy. Najpierw nawierciłem kilka otworów obok siebie
Następnie krawędzie otworu wyszlifowałem mikro pilnikiem z Hobby Elements
Kontynuując prace na detalami, zabrałem się za mocowania błotników. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie ich w formie elementów fototrawionych. Skoro producent zrobił je z plastiku, musiałem pocienić ich krawędzie, by wyglądały bardziej realistycznie
Po przyklejeniu kątowników na miejsce musiałem przykleić śruby, które pominął producent. Skorzystałem z elementów z zestawu MENG SPS-007 Nuts and Bolt set B
Co prawda model jest pozbawiony wnętrza, to jednak karabiny maszynowe w modelu są całe (a nie tylko lufy, jak jest to na przykład w miniaturze Emhara)
Pierścienie mocujące jarzmo kaemów są bardzo delikatne. Aby uniknąć uszkodzenia elementów, wycinałem je z ramek ostrzem żyletki
Wszystkie elementy uzbrojenia pasują do siebie doskonale
Model MENG to bardzo wierna miniatura pojazdu z Bovington. Oznacza to, że odwzorowano w niej również dzieło muzealników, którym nieobce są nieautoryzowane przeróbki. W modelu brakuje zatem wlewu płynu chłodzącego na opancerzeniu silnika. Jego odtwarzanie zacząłem od wyfrezowania płytkiego otworu
Następnie z pręcika polistyrenowego zrobiłem imitację zatyczki wlewu
Dodałem też brakujące nity (ponownie wykorzystałem zestaw MENG Nuts & Bolts)
Ponieważ planowałem budowę konkretnego egzemplarza w oparciu o zdjęcie archiwalne, musiałem odrobinę zmodyfikować model. Niezbędne było zaślepienie otworów montażowych haków do wieszania liny. Wkleiłem w nie pręcik polistyrenowy 0.5mm
Użyty do tego klej cyjanoakrylowy dodatkowo służy jako szpachlówka. Po odcięciu wystającego pręcika, wystarczy delikatnie przeszlifować powierzchnię papierem ściernym
Musiałem też zrezygnować z uzbrojenia i wkleić puste jarzma karabinów
Podstawową ułomnością modelu MENGa jest moim zdaniem brak tylnych skrzynek ładunkowych. Konkurencja z Takom o nich nie zapomniała. Tymczasem ja musiałem zbudować je od podstaw. Zacząłem od sklejenia ram z polistyrenowych kątowników szerokości 2mm
W płytce polistyrenowej 0.75mm wydrapałem imitacje słojów drewna, a następnie wyciąłem odpowiedniej wielkości ścianki skrzynek
Gotowe skrzynki przykleiłem do kadłuba czołgu
Z pręcika polistyrenowego 0.5mm zrobiłem hmm.. nie mam pomysłu jak to nazwać – wzmocnienia? Bo jednak nie naciągi..
Ostatnim detalem, o który musiałem zadbać, było mocowanie zapasowego ogniwa gąsienicy.
Aby zbudować pojazd z numerem A290, musiałem zdobyć kalkomanie. Producenci akcesoriów – tak wtedy, gdy budowałem ten model, jak w sumie i do dzisiaj – nie rozpieszczają modelarzy szeroką oferta do czołgów z Wielkiej Wojny. Dlatego skorzystałem z usług firmy Meliusmanu wykonującej wówczas maski i kalkomanie na indywidualne zamówienia. Numery boczne powstały na podstawie zdjęcia, trzeba było jednak sprawdzić ich dopasowanie
Według literatury pojazd miał nazwę własną Cherubim II. Poprosiłem więc o zaprojektowanie takiego napisu, z liternictwem zbliżonym do znanego Whippeta o nazwie Caesar II. Ponownie przed wydrukowaniem kalkomanii konieczne było sprawdzenie, czy wszystko pasuje do modelu
Tym samym miniatura była gotowa do dalszych prac. Przede wszystkim, dopasowania ekwipunku. Budując miniaturę zazwyczaj staram się wzorować na konkretnym oryginalnym egzemplarzu lub zdjęciu. Tak było i tutaj. Oparłem się na dość znanej fotografii, przedstawiającej czołg obładowany dużą ilością ekwipunku, puszek z paliwem itd. Charakterystyczne są też na nim pionowe zacieki na mocno zabrudzonym układzie jezdnym.
Zacząłem od zgromadzenia skrzynek, worków itd. Wykorzystałem elementy z zestawów Armo, Reality in Scale (Postal Bags & Accessories WWII – 35202), jak również pozostałości z różnych modeli. Dokupiłem też zestaw Panzer Art RE35-109 2 Gal British “POW” Canisters
Zacząłem od ułożenia kanistrów na przodzie pojazdu. Powiesiłem je na drucie, a następnie skleiłem ze sobą klejem cyjanoakrylem
Podobnie zmontowałem kolejny rząd kanistrów. Je także ułożyłem tak, by były finalnie przytroczone do pojazdu. Trzeba pamiętać by zapobiec efektowi magnetycznego ładunku
Analizując zdjęcie archiwalne odkryłem w końcu, że instalacja na dachu kabiny to kolejne mocowanie zapasowego ogniwa
Aby dopasować ogniwo, musiałem je mocno zeszlifować, a także ściąć delikatnie jedną z jego krawędzi
W dalszej kolejności zabrałem się za rozplanowanie ekwipunku
Poszczególne elementy skleiłem ze sobą, a następnie owinąłem kawałkiem chusteczki higienicznej nasączonej klejem PVA
Pomiędzy skrzynie a drzwi planowałem wcisnąć jeden z worków z Reality in Scale. W tym celu musiałem usunąć niektóre detale z powierzchni modelu
Spód worka okleiłem dwuskładnikową masą modelarską Mr. Hobby
Następnie dopasowałem worek do modelu. Aby uniknąć przyklejenia do plastiku, powierzchnię masy epoksydowej posmarowałem delikatnie olejem
Kolejny worek zrobiłem samodzielnie. Niewielką ilość dwuskładnikowej masy owinąłem kawałkiem chusteczki higienicznej
Dla wygodnego uformowania worka papier nasączyłem klejem PVA zmieszanym z wodą.
Na koniec wystarczyło wymodelować kształt worka, aby pasował do miejsca, w którym został umieszczony
Zaplanowałem też ułożenie sprzętu w drugiej skrzynce. Nie sklejałem go jednak ze sobą
Wszystkie elementy ekwipunku były gotowe
Oczywiście większość z nich na czas malowania pozostawiłem osobno
Elementy zamocowałem na igłach iniekcyjnych i wykałaczkach, a następnie pokryłem czarnym podkładem (nawiasem mówiąc – dość mizernej jakości)
Na metalowe okucia nakładek na gąsienice natrysnąłem mieszankę proszku UvdR Metal Polishing Powder Steel Type i rozcieńczalnika Mr. Color Thinner
Aby nadać im naturalny wygląd, powierzchnie musiałem przepolerować plastikową szczotką
Drewniane powierzchnie pomalowałem z pomocą zestawu Lifecolor CS20 Weathered Wood
Do pokolorowania worków użyłem zestawu LifeColor CS28 Hemp Ropes and Tarps
Różne odcienie zieleni z zestawu CS011 US Olive Drab tego samego producenta okazały się przydatne do pomalowania plandek i szmat
Puszki na paliwo pokryłem płynem AK088 Worn effect, a następnie natrysnąłem farbę Tamiya XF-62 Olive Drab
Kiedy już zrobiłem uszkodzenia farby, podkreśliłem detale puszek emalią AK045 Dark Brown Wash. Wokół korków dodałem też nieco Oil and Grease Stain Mixture z MiG Productions
Na czajnik pomalowany AK478 White Aluminium z palety Xtreme Metal naniosłem czarny wash. Imitacje opaleń i okopceń namalowałem fabrami Vallejo – czarną i smoke
Tym samym mogłem śmiało zająć się malowaniem samego pojazdu. O tym jednak w kolejnym odcinku.
Przy okazji uwadze polecam galerię gotowego modelu
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to