1/35 Model W.O.T. 6 – WWII British Truck
Wiwisekcja
ICM – 35507
Ględziłem już chyba o tym, że zaczęły mi się podobać ciężarówki. Toteż, będąc na fali niosącego mnie szaleństwa, czy też zauroczenia, sukcesywnie kleję te, co mam już w domu. Dużą Lancię już polepiłem (niech czeka na nakładanie powłok lakierniczych), to kolej na przepięknego brytyjskiego brzydala którego pozwoliłem sobie już wcześniej opisać. Model postanowiłem znowu zbudować w konwencji prostozpudlanej, aczkolwiek nie obyło się bez własnych dodatków…
Budowę modelu zaczynamy klasycznie i nudnie, czyli od ramy z silnikiem i osprzętem. W znakomitej większości części pasują do siebie dobrze i w parędziesiąt minut samą ramę możemy sobie poskładać. Jest dość skomplikowana, więc dobrze jest zostawić ją po zmontowaniu do wyschnięcia. Rzecz jasna pod obciążeniem.
Schody zaczynają się później. O ile części ramy były odlane ładnie (takie tam proste ceowniki i inne kształtki), o tyle części zawieszenia już bardzo ładne nie są. W mostach straszą monstrualne szwy po łączeniu form w dodatku z lekkim przesunięciem. Trzeba się liczyć z porządnym modelarskim szlifowaniem (kwadrans, dwa dziennie jak mawiają klasycy).
Jak uporamy się z mostami, przy montażu resorów znowu natrafimy na problem – wpusty w ramie, w które mamy wcisnąć resory, są ździebko za małe. Znowu szlifowanie… (całe szczęście wystarczy zaledwie jeden kwadrans i po tej operacji włażą bardzo ładnie!).
Makieta widlastego diesla składa się bez przeszkód, i bez przeszkód da się ją zamocować we właściwym miejscu.
Reszta wyposażenia ramy też nie sprawia żadnych problemów. Paskudnie wyglądają opaski mocujące zbiorniki paliwa – nie mają jednakowej szerokości. Wygląda to jak w modelach Italeri ze środkowego triasu, a nie w nowości z 2019 roku…
Według instrukcji możemy już naszą ramę postawić na kołach. Muszę przyznać, że na tym etapie zaczęło wyglądać to już całkiem sensownie.
Niestety są kolejne zonki czy inne pięty Achillesa. Na ten przykład malownicza korba rozruchowa kończy się ciekawie przed chłodnicą.
A gumowe opony mogą mieć brzydkie wklęśnięcia (w moim zestawie się taka trafiła – z malowaniem mus będzie poczekać na aftermarkety, PanzerArt może?). Dodatkowo wszystko się do tej gumy dość obleśnie przylepia. Co doskonale widać na zdjęciach. Zdecydowanie najsłabszy punkt zestawu!
Ramę żeśmy poskładaliśmy, czas na szoferkę. Niby prosta, ale po przemyśleniu odszedłem od kolejności sugerowanej instrukcją (głównie po to, żeby po tej relacji być w stanie model wymalować, co wymusza jakiś tam stopień modularności budowy).
Pierwej przygotowałem sobie elementy składowe kabiny. Widoczny po prawej stronie kanał nadsilnikowy to sklejone dwa elementy.
Niektóre części są mocno powichrowane. Całe szczęście potem da się toto ponaciągać i wyprostować.
Tyle dygresji. Lecimy dalej. Podłogę kabiny doprowadziłem do stanu jak na zdjęciu. I teraz uwaga – musimy wkleić w toto taką dziwaczną wajchę (bladego pojęcia nie mam do czego to w rzeczywistości mogło służyć) zanim zaczniemy doklejać resztę. Co gorsza, jeden z jej końców musi trafić w odpowiedni otworek w silniku. A więc, podłoga na ramę, nerwowo manipulujemy nader łamliwym elementem, usiłując trafić tam gdzie trzeba, kleimy i gotowe!
Potem już konsekwentnie sklejamy resztę drobiazgów…
…co finalnie da nam gotową budę kierownika.
Do której radośnie przyklejamy z zewnątrz jeszcze kilkanaście elementów, w tym pierwsze dla ICM-u blaszki. Siatki pasują całkiem nieźle, nawet jeśli niespecjalnie grzeszą finezją. Całość ma wadę – blaszkę porządnie można przykleić tylko z jednej strony (tam gdzie rowek), z drugiej tylko na styk. Troszkę zbyt delikatne.
Jeśli o delikatesach mowa – pałąki lusterek połamały mi się na kawałki już przy wycinaniu z ramek. Zrobiłem więc sobie nowe z kłębka druta.
Rama z kołami jest. Szoferka jest. Zostaje skrzynia. Prosty element z niewielu w sumie części. Ot, do pewnego momentu wycinamy, obrabiamy, kleimy na luzaczku.
A potem dochodzimy do koszy na kanistry. Kanistry z ICM są szkaradne; bez namysłu wymieniłem je na Tamiyę. Same kosze są dość paskudne i paskudnie pokrzywione. Da się je skleić, ale chyba lepiej będzie odtworzyć je z blachy.
Tym samym dobrnąłem prawie do końca. Został tylko stelaż plandeki. W poprzednio montowanej Lancii z IBG pominąłem ten element. Tutaj się zaparłem że skleję. Oczywiście w ferworze walki zapomniałem o zdjęciach. Ale postaram się nadrobić opisem.
Zacząłem od wyciachania i oczyszczenia części. Wredna robota – pręciki cienkie, szlifowania dużo, plastik kruchy. Trzeba bardzo uważać (dwa pałąki musiałem kleić…). Następnie umocowałem sobie na pałąki na skrzyni za pomocą humbrolowskiego maskolu (tego śmierdzącego amoniakiem). A potem doklejałem podłużne pręty, poczynając od środka, posuwając się symetrycznie na zewnątrz. Ot i tyle. Okazało się, że więcej strachu niż to warte. Aczkolwiek powstała w ten sposób konstrukcja jest dość wiotka i bardzo delikatna, z racji kruchego plastiku. Lepiej będzie spróbować odtworzyć toto z drutu lub poczekać na żywiczną plandekę.
Można teraz poskładać wszystko razem cuzammen do kupy. Model gotowy. Teraz poczeka na tą trudniejszą część czyli malowanie (no i na wspomniane dodatki).
W ramach podsumowania – finalnie dostajemy całkiem atrakcyjny model ładnej, dużej brytyjskiej ciężarówy. Atrakcyjny dlatego, że bryła ciekawa, detali dużo, zatem po pomalowaniu będzie się to prezentować naprawdę fajnie.
Należy pamiętać że jest to model nie bez wad. Posiada sporo uproszczeń (pokrywa włazu w kabinie jako zwykły płaski kapsel zamiast brezentowego pokrowca, za krótka korba i pewnie sporo innych). Znajdziemy tu też wady technologiczne – elementy mające mieć okrągły przekrój są mniej lub bardziej jajowate. Na niektórych częściach są monstrualne szwy po łączeniach form (czasem z przesunięciem). Z drugiej strony – jest to, póki co, jedyny model tego samochodu, i mimo wad po sklejeniu wygląda atrakcyjnie. Czyli moim zdaniem raczej warto, aczkolwiek ze świadomością, że bezproblemowo, bezstresowo i różowiutko nie będzie. Tymczasem ciskam na ekran jeszcze parę fotek swojego ulepka (oczywiście dopiero na zdjęciach zauważyłem że mi wycieraczkę zeżarł carpet monster; całe szczęście po gorączkowych poszukiwaniach odnalazłem gadzinę!). Współmodelarzom od ciężarówek życzę miłego przekonywania samych siebie, że nie chcą kolejnej.
Michał Błachuta
A ja mam reedycje Revela z 2019r. Plastik mięciutki na tyle, że przy usuwaniu wszechobecnych śladów łączenia form następuje ,,mechacenie” plastiku. Inne uwagi ( brak okrągłości, przesunięcia formy itp.) jak wyżej. Rzadki klej firmy Tamiya potrafi mocno narozrabiać w kształcie detali.