1/35 Panzerkampfwagen IV Ausf.H Sd.Kfz.161/1
Rye Field Model – 5046
Wkroczyłem na kompletnie dla mnie nieznane wody modeli w dużym gabarycie. Skusił mnie do tego temat, czyli mój ulubiony czołg, wół roboczy Wehrmachtu – Pz.Kpfw.IV w wersji z długą lufą. No i nie ma co ukrywać, że box art bardzo przyciąga wzrok, bo urody jest nieprzeciętnej. Niemal jak kadr z filmu. Ostatnio zresztą “czwórkami” obrodziło, bo nie tak dawno wersję Ausf.J z Border Models opisywał Tomasz. Model z Pola Żyta wydał również późną wersję Ausf.J, a tymczasem za zakrętem czają się już kolejne miniatury ze stajni MiniArtu.
Dla kogoś, kto do tej pory pracował tylko w małej skali, pudło jest dość przytłaczające. Tak samo jak jego zawartość, bo karton jest wypełniony po same brzegi. Zanim jednak porozcinałem woreczki, postanowiłem zaznajomić się z modelem na podstawie instrukcji montażu. Po pierwsze, żeby sobie w głowie ustawić, jak ten tekst ma wyglądać, a po drugie, żeby otwierając i opisując ramki wiedzieć już mniej więcej, co jest czym.
Sama instrukcja to kolorowa broszura w formacie książeczki A4. Gdybym miał ją opisać jednym słowem, to byłoby to “klasyka”. Najpierw mamy dwie strony inwentaryzacji ramek i innych elementów (bo jest to zestaw “multimedialny”). Co ciekawe, nie ma tutaj zaznaczonych elementów, których nie wykorzystamy. Czyżby tak daleko posunięta optymalizacja w zagadnieniu projektowania ramek? Wszak można mieć pewność, że powstaną kolejne wersje “czwórki” w wariancie H.
Proces montażu jest naprawdę bardzo przejrzysty i jasny. Pomagają w tym dwa kolory. Czerwony wskazujący miejsca klejenia elementów oraz niebieski, który oznacza gotowe podzespoły i części, jakie należy dokleić do już zbudowanego fragmentu modelu. Bardzo to intuicyjne.
Po drodze znajdziemy także mniejsze ilustracje pokazujące detale konstrukcyjne lub montaż bardziej skomplikowanych elementów wraz z krótkim opisem czynności do wykonania.
Elementy fototrawione zaznaczono kolorem żółtym.
Modelem w modelu jest silnik Maybach. Można go złożyć i zamontować wewnątrz miniatury, ale w zestawie nie ma żadnego oporządzenia do niego, więc i tak nie można go wyeksponować w komorze w wariancie modelu “prosto z pudła”. Można natomiast go wykorzystać jako dodatek na dioramę i postawić obok pojazdu jako osobną miniaturę. Z tego powodu jego schemat montażu został przedstawiony osobno, nawet po planszy barwnej z malowaniem.
No właśnie… plansza z malowaniem. Po pierwsze dostajemy sugestię co do wykorzystanych farb wyłącznie w postaci akryli z Ammo. Trochę słabo, bo te farby nie są szczytem technologii, nawet w szufladzie z napisem: winyle. Poza tym dostajemy tylko jeden jedyny wariant malowania. Ja rozumiem, że jest to czołg z ciekawą modyfikacją polową w postaci blachy na wieży, ale przecież to element opcjonalny. No i jeżeli już wybrano ten konkretny egzemplarz, to dlaczego nie ma o nim nawet pół słowa opisu? Ba, brakuje nawet ogólnego datowania. Za to jest błąd w tytule, bo opis planszy mówi o późnym wariancie Ausf.J. Pod modelem umieszczono też listę chemii modelarskiej, którą można wykorzystać do weatheringu.
Przechodząc do zawartości modelu, otrzymujemy w sumie 15 ramek z tworzywa w piaskowym kolorze:
Ramka A z głównymi elementami kadłuba oraz drobnicą do niego.
Ramka B z przednią i bocznymi płytami pancerza.
Dwie ramki C z elementami kół i zawieszenia. Na jednej z tych ramek znajduje się również kopyto do składania gąsienic (ale tylko na jednej, więc źle byłoby je zgubić lub omyłkowo wyrzucić jako nadprogramowy element).
Ramka E z błotnikami, mocowaniami ekranów i elementami wieży.
Ramka F z elementami wnętrza wieży.
Ramka H z elementami działa i wnętrza wieży.
Ramka J1 z elementami wieżyczki dowódcy.
Ramka J4 z zasobnikiem wieżowym.
Ramka K z detalami kadłuba i wieży.
Ramka L z elementami silnika (ramka ta nie występuje w inwentaryzacji wyprasek w instrukcji).
Dwie ramki P z elementami kół, podwozia i detalami kadłuba.
Ramka R z kolejnymi detalami kadłuba.
Ramka Y z narzędziami i drobnicą.
Ramka W z elementami przezroczystymi.
Korpus wieży jako osobny element z form wielodzielnych.
Tylna osłona wieży wykonana w tej samej technologii.
Drzewka z ogniwami gąsienic.
Ramki z pinami do powyższych.
Ramka z tulejkami winylowymi do montażu kół.
Blaszka S z detalami wieży i kadłuba.
Blaszka V z elementami ekranów.
Nylonowa linka.
Arkusz kalkomanii.
Szybki przegląd ramek nie dał możliwości do utyskiwania na jakość wtrysku. Brak wad tworzywa w postaci nadlewek lub, co gorsza, niedolewek, przesunięć form, zapadlisk czy zalanych detali. Wszystko jest ostre i wyraźne. Jak to mówią Anglosasi: chrupkie.
Przyglądać się bliżej plastikowi zacznijmy od wieży. Odlew jest bez zarzutu. Na plus na pewno możliwość otwarcia włazów bocznych i wymienny wentylator (zapewne przygotowanie pod inne wersje). Zaznaczono spawy na łączeniach płyt, ale także przy elementach mocowania wsporników bocznych ekranów. To już naprawdę duża dbałość o detale. No i dach wieży został upstrzony imitacjami śrub. Wnętrze wieży również nie jest pozbawione detali (oraz śladów po wypychaczach). Są też miejsca, gdzie wklejać się będzie detale nieobecne w pudełku, a więc można spodziewać się edycji tego modelu z wnętrzem.
Drugim elementem latającym po pudełku luzem jest tylny fragment ekranów wieży. Tutaj również zadbano o detale od strony zewnętrznej i wewnętrznej, ale od tej drugiej czeka nas także usunięcie śladów po wypychaczach. Patrząc na grubość tego elementu, naprawdę zaczynam się zastanawiać, czy aby nie jest on bardziej faktem w skali niż osłony blaszane na kadłubie.
Osłony boczne wieży również mają detale po obu stronach, a ich grubość wydaje mi się całkiem akceptowalna. Możemy zamontować ekrany w wersji zamkniętej lub otwartej.
Moim zdaniem bardzo “w skali” prezentują się też wieszaki ekranów, zarówno te na wieży jak i kadłubie. Kątowniki są odpowiednio cienkie i mają imitacje nitów i innych mocowań.
Kontynuując tematy wieżowe jasnym staje się, iż model został przygotowany pod wersję z pełnym wnętrzem, a także, że wiele z części przeznaczonych jest dla innych mutacji “czwórki”. Tak na przykład bardzo ładnie odlany hamulec wylotowy mamy w aż czterech wariantach. Każdy składa się z czterech elementów. Patrząc na kanały wtryskowe czeka nas trochę obróbki, ale nic strasznego. Mamy także dwie lufy do działa 75 mm – krótszą i dłuższą. Elementy plastikowe na pewno wymagają precyzyjnej i starannej obróbki, ale wygląda na to, że plastikowa lufa nie oszpeci modelu. Myślę jednak, że toczony w metalu zamiennik nie jest złym pomysłem. Trzeba tylko pamiętać o doborze właściwej wersji lufy i hamulca wylotowego.
Mamy też dwie osłony jarzma działa oraz dwa spodnie elementy wieży…
…oraz dwa typy mechanizmu działa.
Z ramki z wnętrznościami w tej wersji modelu możemy zbudować wyłącznie działo, chociaż dostajemy inne elementy jak np. dno kosza wieżowego czy siodełko celowniczego.
Kopułka dowódcy to w zasadzie model w modelu, bo wliczając części przezroczyste składa się z, bagatela, 32 elementów. Natomiast nie można jej odmówić szczegółowości. Mam nawet podejrzenie, że istnieje możliwość złożenia jej z ruchomymi pokrywami wizjerów, ale to pewnie okaże się podczas budowy.
Kosz wieżowy ma wszystkie niezbędne elementy jak mocujące go płaskowniki, nity i śruby, a przy tym można go wykonać w pozycji otwartej, bo jego klapa ma imitację wewnętrznych wzmocnień. Trzeba tylko usunąć ślady po wypychaczach.
Detalami nie wykorzystywanymi w tej wersji, ale bardzo cennymi w kontekście magazynku modelarza, są imitacje pustych i pełnych wyrzutni granatów dymnych.
Trochę rozczarowują boczne włazy wieży, bo choć możemy je od wewnątrz ozdobić elementami wizjerów, to samych wizjerów nie otworzymy. W sumie elementy wewnętrzne przydadzą się tylko w momencie chęci pozostawienia włazów otwartymi.
Poza działem, z bebechów możemy sobie zbudować jeszcze silnik, którego części znajdziemy na ramce L. Jednak jak pokazuje instrukcja, złożony silnik będzie wyglądał trochę kuriozalnie, bo jego niektóre części (jak np. koła, pasy i przewody) będą sobie radośnie wisiały w próżni. Na ramce znajdują się również inne rzeczy jak przekładnie, osłony do przedziału kierowania, części do przedziału silnikowego, ale nie jesteśmy z nich w stanie skompletować w sensowny sposób większych modułów wnętrza. Ci, którzy gustują w klejeniu bebechów, będą musieli poczekać na wersję “full interior”. Natomiast sam silnik prezentuje się bardzo ładnie i można go wykorzystać jako element jakiejś warsztatowej scenki.
Elementem wnętrza, który musimy wykorzystać, jest ściana ogniowa. Rozpiera ona boki wanny i jest częścią konstrukcyjną. W przypadku tego egzemplarza bez znaczenia są ślady po wypychaczach, ale jak ktoś będzie robił z wnętrzem, to czeka go trochę szpachlowania.
Przechodząc do kadłuba również można zauważyć, że model oferuje kilka wersji czołgu. Mamy dwa typy przedniej płyty, a dodatkowo elementy przykręcanego pancerza dodawanego w najwcześniejszych egzemplarzach Ausf.H. Na tym ostatnim uwagę zwracają pięknie odwzorowane łby śrub.
Taką dbałość o szczegóły można zauważyć także na płycie silnikowej. Spawy wokół żaluzji i różne rodzaje śrubunków robią bardzo dobre wrażenie.
Wrażenie nie psują, a wręcz przeciwnie, błotniki. Doskonałe detale znajdziemy nie tylko na ich zewnętrznej powierzchni, ale także od spodu. Tutaj niestety czeka nas także usunięcie śladów po wypychaczach. Przednie i tylne chlapacze doskonale uzupełniają ten element modelu – są cienkie i wyposażone we wszystkie szczególiki, które powinny się na nich znaleźć.
Narzędzia saperskie i naprawcze dostajemy odlane razem z mocowaniami i klamrami. Trochę szkoda. Myślę, że te elementy powinny się jednak znaleźć na blaszce, a w plastiku wykonane być samo wyposażenie. Niemniej jakość tych wszystkich części jest bardzo dobra. Świetne ostre detale i dbałość o szczegóły rzucają się w oczy np. na końcówkach lin holowniczych. Jedynym narzędziem do złożenia jest lewar, który dzięki temu jeszcze zyskuje. Lampy są podzielone na trzy części: podstawy, klosze i przysłony – tak jak to było w rzeczywistości. To pozwala na bardzo łatwe odwzorowanie ewentualnych uszkodzeń.
Klocek pod lewar ma minimalistyczną fakturę drewna – na tyle wyraźną, że widoczną gołym okiem, ale tak delikatną, że na pewno będzie ozdobą tej części. Na moje oko powierzchnia ta wygląda jak zużyte pracą drewno i tak powinno być.
Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na imitację spawów nawet na wspornikach wydechu. To już naprawdę sztos!
W ramce dostajemy również anteny oraz peryskop, który jest przeznaczony do wersji pojazdu obserwacyjnego artylerii. Według mnie elementy te są jak najbardziej adekwatne pod względem szczegółów i skali, ale po drodze do fajnego wyglądu na modelu stoi jeszcze ich obróbka. Obawiam się, że jednak anteny warto zastąpić metalowymi zamiennikami. Może nawet nie ze względu na jakość tych plastikowych, ale po prostu oszczędność czasu.
Przeciwlotnicza emgieta składa się z aż trzech elementów (nie licząc magazynka) i wygląda fenomenalnie! Obok niej widać też elementy tłumika.
Włazy kierowcy i radiotelegrafisty można wykonać w pozycji otwartej, a detale mamy po obu stronach elementów – to cieszy, bo nawet w modelu bez wnętrza można do otworu wmontować jakąś figurkę, która urozmaici efekt finalny.
Zestaw proponuje aż trzy typy mechanizmu koła napinającego. Sam jestem zdziwiony, że było aż tyle. Nigdy nie zwracałem uwagi na ten detal. A producent już jak najbardziej.
Zapasowe ogniwa mają pełne zęby – inaczej niż zestawowe gąsienice. Tutaj mamy mały dysonans.
Układ jezdny znajduje się na czterech ramkach, choć pewne drobiazgi rozsiano po kolejnych kilku. Po raz kolejny dostajemy całą gamę części do wykorzystania w innych wersjach Panzer IV. Mamy trzy rodzaje rolek podtrzymujących, po dwa rodzaje kół napędowych i napinających, oraz dwa rodzaje kołpaków na koła jezdne. Do tego smaczki w postaci napisów na gumowych bandażach. Miód z boczkiem! Same wózki rozbite są na kilka elementów, które według instrukcji mają zapewnić nam ruchomy podzespół w gotowym modelu. Czy tak będzie, to się okaże. Same elementy wózków wyglądają bardzo ładnie – mamy fajnie odwzorowane detale resorów piórowych, śruby, spawy. Dostajemy również fakturę odlewu w kilku miejscach, a na osłonach wózków nawet znaki z odlewni. Wszystko tak jak trzeba. Tylko pracy przy tym będzie co nie miara.
Wczesna i późna osłona przekładni również są obecne, a co za tym idzie, mamy także różne elementy do zakończenia bocznych płyt wanny. I ponownie – części okraszone są detalami w postaci różnego typu śrubunków i spawów.
Model wykorzystuje klasyczny podział nadwozia: dno wanny, boki i dach są wykonane jako osobne elementy. Może w erze form suwakowych dla niektórych będzie to rozczarowanie, ale takie rozwiązanie nie dziwi w kontekście tworzenia całej rodziny pojazdów i żonglowania ramkami w zależności od wersji. Tak czy siak, wszystkie elementy są wykonane be zarzutu. Mamy więc mnóstwo detali i linie spawów na brzegach płyt. Mam nadzieję, że po obróbce i klejeniu ostaną się bez strat. Ponieważ wszystkie włazy, inspekcje i inne duperele są oddzielne, po złożeniu wanna z nadbudówką będą wyglądały jak ser szwajcarski.
Wloty powietrza do silnika to jeden element, a pomimo tego spawy i śruby odtworzono nawet wewnątrz tej konstrukcji.
Elementy przezroczyste to w większości szkła pancerne wizjerów oraz systemu celowniczego działa. Ich jakość jest bez zarzutu – nawet tak małe części są przejrzyste i bez skaz. Mam też wrażenie, że na tej ramce wiele elementów zostanie niewykorzystanych.
Mała blaszka zawiera przede wszystkim płytę na dach wieży z mocowaniami, ale znalazły się też tam pokrywy wlotów powietrza do silnika oraz mocowania niektórych narzędzi na błotnikach. Duża blacha to oczywiście wielkie płyty ekranów bocznych. Czy trzeba było robić je w blaszce, skoro te na wieży wykonane są naprawdę całkiem dobrze w plastiku? Mam pewne wątpliwości, bo może to powodować dysonans pomiędzy ekranami na wieży i na kadłubie. Znalazło się też miejsce na celownik do przeciwlotniczej emgiety. To akurat bardzo potrzebny detal.
Ta blacha na dachu wieży to element, który z pewnością był modyfikacją polową, więc przyda nam się chyba wyłącznie do wozu z bokorysu w instrukcji, chyba że był charakterystyczny dla innych pojazdów w tej jednostce (no właśnie, tylko jakiej?).
Moją wątpliwość wzbudziło jednak sugerowane mocowanie schürzen, bo takie jak pokazuje instrukcja owszem istniało, ale spotykane było raczej rzadko w początkowych egzemplarzach modeli H. Nie wiem, czy takie rozwiązanie nie ogranicza nam mocno możliwości wyboru innych wersji malowania.
Nie wiem, o co chodzi producentom z tymi nylonowymi sznureczkami. Spotykam się też z tym patentem w skali 1/72, ale ani w niej, ani w 1/35 nie ma opcji, żeby taki sznureczek dobrze imitował stalową linę holowniczą. Tym bardziej mnie to zastanawia, że patrząc na ceny miedzianych linek np. z Eureka XXL nie wierzę, że ten sznureczek jest dużo tańszy niż metalowa linka.
Skromna kalkomania zawiera więcej oznaczeń niż wynika to z instrukcji, ale materiałów ikonograficznych do nich musimy już sobie poszukać sami. Wydruk wydaje się jednak porządnej jakości, a film nie za gruby, więc nie przewiduję problemów z nakładaniem oznaczeń.
Ogniwa zostały odlane w taki sposób, że nie ma na nich śladów po wypychaczach, a więc do szlifowania pozostaje nam miejsce po odcięciu elementów “drzewek”. Jak dla mnie same ogniwa wyglądają prima sort. Są puste zęby oraz otwory ulgowe na bocznych łącznikach. Żadnych nadlewek ani niedolewek. Piny do łączenia gąsienic znajdują się w małych ramkach po sześć sztuk z każdej strony.
Jak podpowiada instrukcja, gąsienice powinny mieć możliwość wykonania jako ruchome. Co więcej, po odcięciu części wypraski piny powinny wejść w otwory “hurtem” po sześć sztuk na raz, czyli dokładnie w odcinek taśmy, który możemy zmontować w kopycie. To teoretycznie sprytne rozwiązanie, ale czy zadziała? Sprawdźmy to!
Najpierw wyciąłem 7 sztuk ogniw, oszlifowałem miejsca po wycięciu z “drzewka” i umieściłem w kopycie. Uwaga pierwsza: ogniwa trzeba oszlifować bardzo dokładnie, inaczej nie wejdą nam jedno w drugie.
Po wycięciu fragmentu ramki z pinami włożyłem je w otwory w ogniwach po obu stronach. Uwaga druga: pasek powinien leżeć na kopycie na płasko i nie odstawać ani o ułamek milimetra, bo inaczej piny nie wskoczą.
Zgodnie z sugestią w instrukcji cienki klej dodałem jedynie w minimalnej ilości na łączenie pinu i ogniwa. Uwaga trzecia: kleju powinna być naprawdę minimalna ilość. Poczekałem jakieś pół godziny i żyletką odciąłem resztę ramki, a piny lekko przeszlifowałem.
Po zdjęciu odcinka gąsienicy z kopyta okazało się, że system działa. Dostałem ruchomy odcinek gąsienicy, który nie zwiastował rozpadnięcia się przy dalszych czynnościach. Wszystko fajnie, pięknie, tylko dlaczego dostajemy tylko jedno kopyto albo dlaczego jest ono tak krótkie? Przy tej ilości ogniw i konieczności czekania na wyschnięcie kleju składanie obu taśm zajmie długie godziny…
Podsumowując: dla kogoś, kto całe życie spędził w skali 1/72, taki model jest i oszałamiający, i przytłaczający. Ilość detali, podział technologiczny, możliwość wyboru wariantów czy otwarcia niemal wszystkich włazów jest czymś zupełnie nowym. Jedynym modelem, który przypomina to monstrum, są czołgi Panzer IV Ausf. F/G z Dragona w małej skali, które według producenta zostały po prostu pomniejszone ze skali 1/35. Za jakością detali i możliwości konfiguracji pojazdu stoi też doskonała jakość wtrysku. Szwy po łączeniu form i resztki kanałów wtryskowych to chyba jedyne rzeczy do obróbki. Fakt, że obróbki niezwykle pracochłonnej. Jedni takie rozdrobnienie lubią, inni wręcz przeciwnie. Ja jeszcze nie wiem, ale się dowiem, bo #bedesklejal
Radek “Panzer” Rzeszotarski
Model Pojazdu przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora RFM
Rzeczywiście przyjemny model, ładne detale i dobre spasowanie, ale trochę “przekombinowany”.
Swój egzemplarz zacząłem budować jakoś w święta i dotarłem do etapu nr 27 wg instrukcji.
W instrukcji – troszkę błędów i braków: w kilku miejscach zamieniona numeracja części i brak oznaczeń w kilku innych (np. właz na spodzie wanny – rys.2 czy uchwyt na pokrywie silnika – rys. 12 (to, jak przypuszczam, jest C31, ale pewności nie mam)
Sporo bardzo drobnych elementów, z których należy zbudować drobne elementy, a te dopiero można umieścić na średnich elementach, lub wprost na wozie: nakrętki o śr. ok. 1mm w podwoziu, haki zmontować z 2 elementów, “notka” z 4. części… aż dziwne że styliska do siekiery i trzonka do łopaty nie trzeba było własnoręcznie obsadzać).
Gąsienice ogniwkowe, to słabość tego modelu. Raz, to to co zauważyłeś – montaż ciągnie się jak brazylijska telenowela. Trzpienie są bardzo delikatne i klejenie powoduje, że połączenie jest bardzo nietrwałe i podatne na uszkodzenia. Problem zaczyna się przy montażu gąski w całość, bo ona potrafi się rozpaść pod własnym ciężarem (a żeby nie było po zdjęciu z “kopyta” leżakowały ponad dobę).
Niech więc nikomu te plusy, piękny boxart, ładne części i jakość odwzorowania elementów – ogólnie model jest piękny, nie przesłonią minusów, które mogą wyprowadzić człowieka z nerw tak, że wyjdzie z siebie, stanie obok i będzie tupał ze złości.
Dzięki za tipy. Co do rozdrobnienia to sam to zauważyłem. W przypadku noteka to dla mnie akurat plus, ale np. te śrubu w mocowaniach wózków do podłogi wanny to jest przegięcie. 32 części w kopułce dowódcy to też imo trochę za dużo jak na taki element. Tak jak pisałem – ja jeszcze nie wiem czy mi się to podoba, czy nie, bo to moja pierwsza 35-tka, którą będę sklejał. Na razie wracam do minenraumerów z Takoma w dobrze mi znanej skali 🙂
Radziu wziął się za 35-kę, no świat się kończy! 😉
Z przyjemnością poobserwuję Twoje poczynania, choć o efekt końcowy jestem raczej spokojny.
P.s. Z tą małą ilością cienkiego kleju przy montażu pinów do ogniw gąsienic różnie bywa i trza to naprawdę dobrze wyczuć. Może się bowiem zdarzyć, że z powodu zbyt małej ilości kleju piny trzymać nie będą i gąsienice mimo wszystko zaczną się później rozpadać. Z kolei zbyt duża ilość kleju spowoduje, że ogniwa się ze sobą skleją, a wówczas próbując je rozruszać łatwo je wyłamać. Mnie się to przydarzyło, więc po osadzeniu wszystkiego na kołach, dla pewności lepiej jednak wszystko zalać na stałe. …no ale to ja, a ja modelować nie potrafię.
Też mi to przyszło przez myśl. W sensie złożenie taśm w całość osadzenie na kołach i sklejenie tak by zostawić jedno miejsce łączenia. Zdjąć podlać jeszcze dla pewności i dopiero malować. Dzięki za uwagę, która mnie utwierdziła w tym przekonaniu.
Rafał, no właśnie – ty budujesz modele od podstaw, wiec co sie wypowiadasdz o sklejaniu plastikowych zabawek. Choć prawdą jest, że lepiej gąsienice skleić na stałe
Jednostka to oczywiście 20 Pz.Div. ze słonikiem jako godłem Pz.Abt. 21. Ze zdjęć wynika że dodatkowe opancerzenie na górze wieży miał tylko czołg nr 325, posiadający malowanie zimowe.