1/35 Pz.Kpfw.I Ausf.A
Takom – 2145
Panzerkampfwagen I był niemieckim czołgiem lekkim z okresu bezpośrednio poprzedzającego II wojnę światową. Mały, niepozorny, ze słabym uzbrojeniem w postaci zaledwie dwóch karabinów maszynowych, stał się zalążkiem niezwyciężonej (do czasu 😉 ) Panzerwaffe! To właśnie na nim szkoliły się przyszłe elity teutońskich pancerniaków. Wyprodukowano go w imponującej ilości ponad 1600 egzemplarzy. Panzer I swój szlak bojowy rozpoczął podczas Hiszpańskiej Wojny Domowej, wspierając siły generała Francisco Franco. Następnie wziął udział w kampaniach przeciw Polsce, Francji, na Bałkanach, w Afryce Północnej i wreszcie w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej – jak za miedzą mówi się o ataku na Związek Radziecki. Pz.Kpfw.I zawędrował nawet do Chin, bo 10 sztuk zostało tam sprzedanych!
Już na etapie wojny w Hiszpanii zdano sobie sprawę, że czołg nie ma szans w starciu z dużo lepszymi w tamtym czasie maszynami radzieckimi. Dla zwiększenia siły ognia powstała wersja przezbrojona w 20mm włoskie działko Breda, a już po kampanii wrześniowej ‘Jedynki’ zaczęto sukcesywnie przebudowywać na niszczyciele czołgów, samobieżne działa piechoty i zestawy przeciwlotnicze, transportery amunicyjne, pojazdy saperskie i wreszcie wozy szkoleniowe.
Wróćmy jednak do modelu. Kamil napisał recenzję zawartości zestawu, więc część związana z analizą spadła z moich ramion. To dobrze, bo mogłem zabrać się od razu za montaż! Mój wybór padł na wersję A ! Tylko które malowanie ?? Hmm…
Afryka to mój konik, ale już mam na warsztacie dwie inne miniatury z tego rejonu. Zatem Europa…W poszukiwaniu inspiracji poszedłem do swojego “Składu-Modeli-Zakupionych-A-Nie-Sklejonych (Jeszcze)”, gdzie natknąłem się na leciwy zestaw polskiego “wrześniowego” przeciwpancernego Boforsa 37mm z firmy Mirage Hobby. No i problem się rozwiązał! Wybór padł na Panzera z Fall Weiss, czyli absolutnego początku II wojny światowej! Dodatkowo postanowiłem wykorzystać znakomite figurki wczesnych niemieckich pancerniaków z Panzerarta, których recenzja znajduje się także na KFS-Miniatures. Jakie więc było ogólne założenie? Już wiedziałem:
“Załoga niemieckiego tanka zrobiła sobie chwilę przerwy po potyczce z Wojskiem Polskim. Przystanęli nieopodal rozbitego Boforsa, który z pewnością napsuł wiele krwi teutońskim pancernym zagonom! Helmut pali papierocha, a Hans raczy się jabłkiem, które zerwał na rosnącej nieopodal polskiej jabłoni. Nawet nie przypuszcza, że wrześniowe jabłuszko zrobi mu w bebechach taki Blitzkrieg, że zatęskni za lasami Schwarzwaldu!!”
Mając już wszystko, mogłem zaczynać budowę. Montaż miniatury rozpocząłem od wanny kadłuba. Tu natrafiłem na pierwszy, acz niezbyt skomplikowany problem. Mianowicie na styku osłon sprzęgieł bocznych i wanny kadłuba powstał dość spory schodek. Wypełniłem go HIPSem 0,25mm, wyszlifowałem i problem zniknął.
Reszta prac nad dolną częścią pojazdu przebiegła już bezproblemowo. Wózki podwozia są dobrze spasowane. Dość precyzyjnego szlifowania wymagały jedynie resory piórowe, gdyż był na nich dość widoczny szew. Na tym etapie przykleiłem też fototrawione obręcze kół. Cały układ jezdny przymocowałem na Maskolu. W ten sposób mogłem bez problemu założyć gąsienice.
Zawsze staram się (o ile jest taka możliwość) zrobić układ jezdny jako całkowicie demontowalny. Ułatwia mi to zdecydowanie malowanie. Gąsienice w tym zestawie opracowano jako pojedyncze ogniwa i odcinki proste. W czasie montażu nie natrafiłem na żadne trudności.
W przypadku błotników w modelach Takoma, tradycją są duże i wypukłe ślady po wypychaczach. Potraktowałem je brutalną siłą w postaci frezu zamontowanego w mini wiertarce.
Narzędzia, które załoga wozi zamontowane na błotnikach swej maszyny, są bardzo dobrze widoczne. Aby uatrakcyjnić ich wygląd, zamieniłem oryginalne zapięcia na lepsze, wydrukowane w drukarce 3D. Zdecydowanie wyszło im to na dobre!
Surfacerem 1200 poprawiłem nieco fakturę na osłonach sprzęgieł bocznych (więcej o tej technice pisał Kamil Knapik)…
…oraz na wylotach powietrza w tylnej części czołgu. Dodałem także sznurki na świecach dymnych wykonane z cienkiej cyny.
I to w zasadzie był koniec prac nad Panzerem I. Wszystko poszło nad wyraz gładko, a gotowy model prezentował się tak:
A tu porównanie wielkościowe do zapalniczki benzynowej. Modelik naprawdę jest malutki, ale bardzo szczegółowy 🙂
Gdy główny bohater spokojnie sobie sechł, mogłem przystąpić do stworzenia bohaterów drugoplanowych i supportujących. Na pierwszy ogień poszedł Bofors ze stajni Mirage Hobby. Jaki stary Mirage jest – każdy widzi. Nie mogę powiedzieć, że prace nad nim były bezproblemowe, ale skleiłem wszystko do kupy. W pierwotnym założeniu armatka miała stać w całości, ale Bogowie Olimpijscy zdecydowali inaczej… Kończąc sklejać zawieszenie lewego koła, Hera połaskotała mój nos, co poskutkowało gromkim kichnięciem porównywalnym jedynie z piorunem rzuconym przez Zeusa Gromowładnego i zespół koła wraz z zawieszeniem spadł z Olimpu mojego warsztatu wprost w czeluści Hadesu… Czyli na podłogę. Nic by się wszak nie stało wielkiego, niestety psotny Hermes przesunął leżący kawałek plastiku wprost pod koła rydwanu mego (krzesła z kółkami, na którym siedzę)… Usłyszałem krrrrk, i już wiedziałem, że Bofors cały na podstawce nie zawita… Nic to. Okrągłym frezem szybko wykonałem szereg uszkodzeń i przestrzelin na masce działa i… w sumie to nawet fajnie wyglądało.
Ochłonąwszy po niespodziewanej przygodzie z armatką, zabrałem się za podstawkę. Standardowo wyciąłem ją z najzwyklejszego styropianu, a następnie obiłem go depronem 5mm.
Do zrobienia gruntu, czyli polnej drogi znajdującej się na niewielkim nasypie, użyłem jak zwykle kleju do płytek, na który sypałem ziemię z kretowiska, małe kamyki i piasek. Odcisnąłem też ślady gąsienic i koleiny. Wtopiłem też małą żywiczną skrzynkę, którą znalazłem w pudełku z elementami “które mogą się przydać”, i całość zalałem emulsją gruntującą UNIGRUNT, która solidnie wszystko scaliła.
W międzyczasie wyciąłem z balsy płotek, który miał stać przy drodze. Balsę przed wycięciem pomalowałem bejcą, dzięki czemu w późniejszym etapie nie chłonęła tak dużo farby.
Płotek to było dla mnie nieco za mało, więc dodałem też słup telegraficzny. Sam słup to sosnowa okrągła listewka, kupiona w markecie budowlanym, natomiast poprzeczkę z izolatorami wziąłem z zestawu z MiniArta. Dodałem też wspornik wykonany z HIPSu.
Następnie oczyściłem i posklejałem wspomniane już figurki z PanzerArt. Jakościowo – fantastyczne. Dodatkowo producent zaopatrzył każdą z figurek w dwie głowy, jedną z beretem i bez. Zdecydowałem, że ciekawiej i naturalniej będzie wyglądało, gdy jeden z pancerniaków nie będzie miał nakrycia głowy.
Przymierzyłem i dopasowałem działko do podstawki. Zdecydowałem też, że fajnie będą wyglądać porozrzucane łuski i skrzynki amunicyjne. Te ostatnie to także wyroby z PanzerArt, natomiast łuski to RB Model. Nie są to oczywiście łuski do przeciwpancernego Boforsa, ale w miarę pasujące rozmiarem łuski 40mm od Boforsa plot. Wiem, że są nieco inne, ale rozmiarowo nie kłują w oczy 😉 Cóż – miałem je pod ręką, a szkoda, by w szufladzie leżały odłogiem!
I to w zasadzie był koniec “brudnych” prac nad winietką. A etap ten wyglądał tak:
A teraz to, co tygryski (a właściwe zodiakalne lewki) lubią najbardziej, czyli.. malowanie!!!
Pierwszym krokiem było nałożenie podkładu. Hurtowo – szkoda czasu na rozdrabnianie się. Wybrałem czarny Surfacer 1500. Doskonale przylgnął do wszelkich zagłębień i stworzył doskonałą bazę do koloru Dunkelgrau.
Do stworzenia odpowiedniego (dla mnie) odcienia słynnego szarego-turbo-teutońskiego kamuflażu posłużyłem się w pierwszej kolejności farbką RC057 z palety AK Interactive Real Colors. Od pewnego czasu maluję wyłącznie tymi farbami, i w mojej ocenie są doskonałe!
Do zbudowania reszty odcienia rozjaśniłem Dunkelgrau farbką szaroniebieską RC316 i odrobiną White Grey. Mocno rozcieńczoną mieszankę nakładałem techniką “cloudingu” na model, starając się koncentrować na środkach płyt, zostawiając swoisty “preshading” na obrzeżach. Dodatkowe spłowienia koloru uzyskałem dodając kolejne krople White Grey. Kamuflaż zyskał nieco niebieskawy i dość atrakcyjny odcień.
Wybrałem wóz o numerze 235. Według instrukcji miał nie tylko dodane brązowe plamy kamuflażu, ale także biały pas identyfikacyjny na tylnej płycie pancerza. Na początek pomalowałem brąz. Niestety, nie miałem pod ręką dedykowanego RC056, więc musiałem coś zsyntetyzować. Do farbki Red Brown, dodałem nieco RAF Dark Earth, aby nieco tą czerwień przygasić, a następnie nieco rozjaśniłem gotowe plamy, dodając do mieszanki Pale Sand. Wszystko oczywiście z palety AK RC.
W dalszej kolejności zamaskowałem model taśmą Tamiyi i sprytną plasteliną, po czym natrysnąłem śnieżnobiały pas identyfikacyjny.
Model pokryłem lakierem bezbarwnym i zabrałem się za kalkomanie. I tu przypomniałem sobie wiele, ale to wiele przekleństw, których dawno już nie używałem. Otóż kalkomanie to zdecydowanie najsłabszy element zestawu. Są zupełnie nie przemyślane. Okraszający wieżę numer 234 został wydrukowany w całości na wspólnej kliszy. Nie ma żadnej możliwości, żeby w ten sposób go nałożyć. Ze względu na obłość i niewielką cięciwę wieży, skutkowałoby to karykaturalnym wręcz efektem. Bezwzględnie producent powinien każdy z numerów wydrukować osobno. Oczywiście na niewiele by się to zdało, bo część cyfr musimy nakleić na mocno wypukłe wizjery. Stąd moje rzucane na prawo i lewo przekleństwa, gdy ostrym skalpelem robiłem z cyfr origami, by jako-tako siadły we właściwych miejscach. Wszelkie ubytki musiałem wyretuszować cienkim pędzelkiem, białą farbą. Zdecydowanie w takich przypadkach dużo lepsze byłyby maski do naklejenia i malowania poszczególnych oznaczeń. Niestety, raczej Takom nam ich nie da… Na plus dodam, że mimo mankamentów, kalkomanie dobrze reagowały z płynami zmiękczającymi.
Dalej przyszła kolej na obicia. No to jedziemy! Na początek te jasne. Szara farbka, gąbka i mały pędzelek, chwila rozkminy, gdzie mają się znaleźć i.. już!
Następnie – te ciemne. Farbką Grime Brown i cienkim pędzelkiem wypełniłem jasne ślady. Dla wygody polecam użyć mokrej palety. Obić zawsze jest sporo, a co za tym idzie chwilę nad tym spędzimy, a dzięki palecie farba dłużej nam posłuży.
Wszelkie elementy i szczegóły miniatury, które tego wymagały, pokolorowałem gamą farb AK 3G.
Przyszedł czas na kurz. Zdecydowałem się na popularną technikę “na lakier do włosów”, z tym że użyłem dedykowanego specyfiku od Modellers World, czyli Easy Chipping Medium. Produkt ma własny aplikator (atomizer), ja jednak zlałem go do aerografu i naniosłem na model. A tak na marginesie, całkiem ładnie on pachnie. Po krótkiej chwili natrysnąłem na model mgiełkę z rozcieńczonej wodą farbki Tamiya XF-57 Buff.
Teraz wystarczyło aktywować warstwę fluidu wodą i pędzelkiem pościerać nadmiar farby, tworząc realistyczne zacieki i złogi brudu.
I wreszcie wash punktowy. Od dłuższego czasu przedkładam gotowe produkty na te wykonane samodzielnie z farb olejnych – tu z Sepii z palety 502 Abteilung. Miksturę aplikowałem we wszelkie zakamarki czołgu, a nadmiar ścierałem pędzelkiem zwilżonym w rozcieńczalniku.
Oglądając ostatnio kanał YT Nightshifta zauważyłem jak “zardzewia” obicia na swoich pracach. Bardzo mi się to spodobało i postąpiłem podobnie. Użyłem emalii Rust Streaks od AK. Efekt ponownie zmiękczałem pędzelkiem zwilżonym w rozcieńczalniku.
Podczas przemierzania z rzadka utwardzonych dróg II Rzeczpospolitej, czołg musiał się ubabrać. Zimitowałem ten efekt za pomocą przesianej ziemi i trawy elektrostatycznej w kolorze suchej słomy. Utrwaliłem wszystko klejem Gravel&Sand Fixer z AK.
Gąsienice także wymagały weatheringu. Rdzę i kurz stworzyłem malując gąsienice pokazanymi na zdjęciu specyfikami, aplikowanymi metodą “mokre w mokre”. Dzięki temu wysychając i przegryzając się wzajemnie utworzyły miłe dla oka wykwity.
Pozostały brud to także emalie od AK, które nanosiłem w zagłębienia, w których naturalnie by się znalazły. Po wyschnięciu przetarłem krawędzie metalizerem w tubce, tworząc efekt wypolerowanego metalu.
Tych samych emalii, co na układzie jezdnym, użyłem do pokolorowania ciężkiego brudu na błotnikach. Ponownie efekt zmiękczałem zwilżonym w rozcieńczalniku pędzelkiem. Dzięki temu powstały realistyczne, rozmyte złogi brudu. I oto chodziło!
Znów sięgnąłem po metalizer i przetarłem wszelakie krawędzie i kąty pancerza.
Pozostały już tylko niuanse. Ślady wokół wlewów paliwa to niezawodna emalia Engine Oil…
…a okopcenia rur wydechowych to suchy pigment Carbon Black od Vallejo.
Jak już kiedyś wspominałem, lubię, gdy czołg na pancerzu coś przewozi. I mimo iż na “Jedynce” miejsca mało, to jednak zdołałem wcisnąć Panzerartowy trójkątny kanister, linę, szmatę wykonaną z chusteczki i trofiejne godło, które wydrukowałem na drukarce, a następnie nakleiłem na cienki HIPS.
I tu prace nad małym czołgutkiem dobiegły końca. A model solo prezentuje się tak:
No to robimy armatkę! Prace przebiegały podobnie jak w przypadku czołgu. Jedyną różnicą były farby użyte do głównego koloru – skorzystałem tu z HTK-C085 Polish AFV Khaki Green, pochodzącego z dedykowanego wrześniowym pojazdom zestawu Hataki. Kolor porozjaśniałem dodając do mieszanki Desert Tan i Insignia White tego samego producenta.
Potem pokolorowałem detale farbami AK 3. generacji.
Armatkę postarzyłem emaliami AK i olejami 502 Abteilung.
Figurki również pomalowałem akrylami AK 3. generacji. Ten etap prac zajął mi około 2,5 dnia. Zdecydowanie muszę ten proces usprawnić 🙂
No i wreszcie podstawka. Na start poszły dwa kolory Tamiyi: Flat Earth i Buff. Więcej nie potrzeba 😉
Ziemia jest, to teraz pasuje, żeby coś rosło na tej naszej pięknej panlechickiej krainie! Trawkę elektrostatyczną NOCH 12mm sadziłem ręcznie kępkami. Mam co prawda elektrosadzarkę, ale według mnie tworzy ona zbyt jednolity “dywan” trawy, stąd preferuję proces manualny. Do przyklejania trawy do podstawki zawsze używam świetnego kleju Pattex.
Sama trawa to zdecydowanie za mało! Zagęściłem więc roślinność, dodając wszelkie naturalne ingrediencje w postaci suchych liści, gałązek czy przypraw. Dodałem też nieco piasku i małe kamyczki. Wszystko utrwaliłem rozcieńczonym wikolem. To dobry i solidny sposób na umocowanie wszystkiego co chcemy na naszych winietkach.
W międzyczasie pomalowałem płotek oraz słup telegraficzny. Sam słup postarzyłem emalią Wash for Wood. Dała naprawdę realistyczny efekt wystawionego na działania atmosferycznego drewnianego słupa!
Zamontowałem płot i słup. Powiesiłem dwa plakaty propagandowe wydrukowane na domowej drukarce, dodałem nieco większy krzak z oferty Bears’ Scale Modelling, a następnie oprószyłem wszystko pigmentami w ziemistych odcieniach. Proszki blendowałem na powierzchni szerokim pędzlem do makijażu, a następnie utrwaliłem Pigment Fixerem.
W zagłębieniach kolein, na ich obrzeżach i przy płocie zasygnalizowałem wilgoć za pomocą mocno błyszczącego werniksu Talensa.
Wreszcie mogłem zainstalować armatkę i zgrać ją z podłożem. “Siadła” bez problemu 🙂 Dodatkowo w miejscu odstrzelenia koła dodałem nieco pigmentu Carbon Black.
I na koniec skrzynki i łuski. Przymocowałem je klejem cyjanoakrylowym, a następnie lekko zmatowiłem lakierem naniesionym aerografem. Doszła kartka z tabelą, jakieś szmaty, montaż Panzera wraz z załogą i…koniec!!!!
Moją kolekcję zasiliła kolejna efektowna i minimalistyczna winietka, tym razem w rodzimych wrześniowych klimatach!
A jak prezentuje się całość? Oceńcie sami !
Witold Socha
Bardzo mi się podoba, fajnie wykonana kompozycyjne, i temat bardzo dobrze zrealizowany. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad sklejeniem tego małego potworka, nie wiem czy tego producenta, bo myślami zastanawiam się nad wrakiem z wnętrzem.
Podstawka naprawdę piękna, ale odniosę się do innej kwestii: te miragehobby, rpmy i inne mistercrafty chyba tylko w taki sposób jak tutaj mogą dostać drugie życie – jako akuratny wypełniacz dioramy, najlepiej zniszczony/stojący w krzakach/wynurzający się z kałuży 🙂
Świetna praca panie Witoldzie, gratuluję.
Mam pytanie – czym pan rozcieńcza akryle AK 3 Gen do malowania pędzlem? Zwykła woda wystarcza czy potrzebny firmowy rozcieńczalnik?
Pozdrawiam
Bardzo fajna konecpcja i doskonale wykonanie.