Fotografia dla Panzerwrecks
1/35 Pz.Kpfw.IV Ausf. J
Border Model – BT-008
Budowa
Sam model został opisany tutaj. Trochę trwało, zanim zacząłem jego budowę. Ogólnie rzecz biorąc, lato słabo sprzyja modelarskiemu hobby. Ale w tak zwanym międzyczasie przemyślałem sobie, “jak” to zrobić. Po pierwsze odrzuciłem pomysł, by pójść na łatwiznę i zbudować go “prosto z pudła”. Wymyśliłem więc to, co zwykle, czyli wrak. Druga sprawa, to jaki wrak? Zacząłem studiowanie fotek rozbitych “czwórek” w internecie. Ale nie po to, by idealnie skopiować rozbity czołg, ale by zorientować się, jak zachowuje się dana konstrukcja poddana destrukcyjnemu działaniu pocisków lub wewnętrznych eksplozji. Nie mniej ważne jest też to, by nasz wrak na dioramie/podstawce wyglądał efektownie. W końcu znalazłem fotkę z rozbitym Panzer IV, na podstawie której zaplanowałem budowę mojego modelu.
Fotki rozbitej kolumny niemieckich czołgów zostały wykonane we Włoszech, przez węgierskiego reportera wojennego Roberta Capa z czasopisma “Life”. I choć na zdjęciach rozbite czwórki nie są w wersji “J”, to nie ma dla mnie to większego znaczenia. Tak, jak wspomniałem powyżej, chodzi o to, jak zachowuje się dany typ czołgu poddany destrukcyjnym czynnikom. W tym konkretnym przypadku wewnętrzna eksplozja spowodowała rozerwanie konstrukcji. Boczna ściana czołgu, wraz z przekładnią i hamulcami, została oderwana od kadłuba. Podobnemu uszkodzeniu uległa także górna nadbudówka wraz z wieżą. Jest oderwana i delikatnie “przekoszona”. Widać jak prawy narożnik od strony kierowcy zachodzi na otwór od włazu do regulacji przekładni bocznej. Jedna strona czołgu jest kompletnie zniszczona, gdy druga jest praktycznie nieuszkodzona. Wszystko to stwarza – z naszego modelarskiego punktu widzenia – bardzo ciekawy kontrast. A moim zdaniem, kontrast i asymetria są najważniejsze podczas budowy modeli. Główna idea rozbitego czołgu już była. Pozostałe uszkodzenia elementów typowych dla wersji J, jak na przykład siatkowych ekranów i wydechów, postanowiłem odtworzyć bazując na fotkach zniszczonych “czwórek” tej wersji. Mój model firmy Border nie ma wnętrza – niezbędne więc było kilka zakupów, by wrak wyglądał realistycznie. Zacząłem od wnętrza przedziału kierowania firmy CMK o nr kat. 3012, co prawda przeznaczonego do modelu Tamiya, ale dla mnie to akurat nie stanowiło większego problemu. Ponadto od firm Eureka XXL i Panzerart otrzymałem wsparcie w postaci dodatków do Panzer IV. Będzie o tym w trakcie budowy. No to zaczynamy.
Najtrudniejsze w budowie wraku jest pierwsze cięcie. Głęboki oddech, i odcinam czeską piłką i nożykiem modelarskim dwie części górnej nadbudowy oraz boczną ściankę.
Kolejny etap to wkomponowanie we wnętrze żywicznego przedziału kierowania firmy CMK. Montaż przebiegał nie do końca zgodnie z instrukcją. Starałem się, by wklejane części były zamocowane jako odchylone od osi, przesunięte i w różnym stopniu uszkodzone. Wewnętrzna eksplozja musiała przecież dokonać zniszczeń.
Zużycie bandaży gumowych kół od strony mniej zniszczonej odtworzyłem nożykiem modelarskim i grubym papierem ściernym. Jedno z kół pozostawiłem bez uszkodzeń. Pomaluję je później na kolor minii i będzie robiło za świeżo wymienione. Warto o takich “smaczkach” pomyśleć na etapie budowy.
Od razu założyłem też gąsienice. Użyłem hybrydy (modne słówko) różnych elementów zestawu Bordera, czyli bardzo ładnych plastikowych odcinków o różnej długości, oraz teoretycznie “ruchomych” ogniw z trzpieniami. Hybryda była konieczna ze względu na umieszczenie kół w wózkach na różnej wysokości. Montaż tych ruchomych gąsienic podarowałem sobie już po trzecim ogniwie. Tworzywo jest zbyt delikatne, trudno je dopasować i nawet użycie specjalnego przyrządu nie pomaga. Po prostu scaliłem je klejem i od zewnętrznej strony wcisnąłem delikatnie skrócone trzpienie.
Po wstępnym złożeniu kadłuba wraku okazało się, że będzie widoczne puste wnętrze. Trzeba było coś z tym zrobić. Tym razem nie kupowałem gotowca. Zbudowałem zniszczony przedział luźno wzorując się na dostępnych planach i fotografiach. Użyłem HIPSu, blaszki po napojach, złomu modelarskiego i trocin. Tak, trocin – rozsypane i nasączone klejem CA tworzą strukturę zniszczonego wnętrza oraz łączą ze sobą rozrzucone elementy. Jeszcze ważna uwaga: blaszkę o wiele łatwiej kształtować, gdy wyżarzy się ją nad płomieniem – na przykład palnika kuchenki gazowej.
Spalone koła z drugiej strony to wyrób firmy Panzerart o numerze katalogowym RE35-241. Pierwsze koło pozostawiłem z bandażem gumowym nieuszkodzonym. To wynik przestudiowania fotek wraków spalonych Panzer IV. Bardzo rzadko spaleniu ulegały wszystkie koła. Najczęściej pierwsze koło lub dwa pozostawały nienaruszone.
Błotniki od spodu zeszlifowałem szlifierką modelarską i dopracowałem pilnikiem oraz papierem ściernym. Takie błotniki łatwiej jest pogiąć i nadać im realistyczne ślady eksploatacji.
Faktura walcowanej stali to wypróbowany sposób Martina Kovaca z szarą szpachlówką Tamiya. Rozcieńczam ją klejem klejem Mr. Cement S, ale często używam także acetonu lub nitro. Też działają. Rozcieńczoną szpachlówkę tapuję starym pędzlem. Można nakładać kilka warstw o różnej gęstości i intensywności. Po wyschnięciu całość szlifuję delikatnie drobnym papierem ściernym.
Plastikowe ekrany wieży są bardzo ładne. Wymagały jedynie potraktowania szlifierką modelarską z kamieniem w kształcie stożka. Po przeszlifowaniu delikatnie poprawiłem efekt pilnikiem i papierem ściernym. Na koniec “pomalowałem” je klejem, który wyrównał powierzchnię.
Wstępna koncepcja wraku to kolejna rzecz, której trzeba poświęcić uwagę. Wbrew pozorom ułożenie modelu we wrak wymaga kilku (a czasem nawet kilkunastu) prób, tak by nam pasowało i jeszcze było atrakcyjne z modelarskiego punktu widzenia. Bardzo w tym pomaga studiowanie fotek wraków dostępnych w sieci i specjalistycznej literaturze (choćby tytułowej). Całości nie sklejam, by nie utrudnić sobie malowania. Staram się przy tym spojrzeć na swój model krytycznie, szukając jego słabych miejsc, które będą wymagały poprawek.
Wersja J posiadała charakterystyczne siatkowe ekrany – tak zwane Thoma Schurzen. Zawieszone były na rurze przymocowanej do kadłuba. Tutaj pojawił się pewien problem. Oryginalna część nie mogła być wykorzystana, ponieważ posiadała podcięcia do mocowania plastikowych zawieszeń ekranów. Poza tym plastik ma swoje ograniczenia. Rozwiązaniem okazała się rurka mosiężna o zbliżonej średnicy, wyszperana w jednym z marketów budowlanych. Przyciąłem ją szlifierką modelarską, wykorzystując oryginalną część jako wzór. Następnie wyżarzyłem ją nad palnikiem kuchenki gazowej. Teraz mogłem ją wygiąć w palcach, dopasowując do wcześniej przyklejonych uchwytów. Następnie przykleiłem ją klejem CA, maskując fragmentami blaszek miejsce montażu.
Pozostało zamontować pogięte i nieco zdewastowane ekrany. Część z tych niewykorzystanych podzespołów posłuży jako złom przydrożny na podstawce.
Ostatnim akcentem była niedbale zawieszona lina holownicza z Eureka XXL Produktów tej firmy nie trzeba specjalnie reklamować. Ja standardowo wymieniam liny w każdym modelu na te z Eureki właśnie.
Każda miniatura wygląda bardziej efektownie na jakiejś podstawce. A wraki w szczególności. Nie przepadam za dużymi podstawkami. Po pierwsze, te małe zawsze łatwiej dopracować w każdym szczególe. Po drugie zaś, nie mam tyle czasu, by budować duże dioramy. Teraz trzeba dobrać figurki, tak by powstała jakaś sensowna scenka. Taka, by widz patrząc na dioramę od razu wiedział, “co poeta miał na myśli”. Rozmierzyłem model, wstępne ustawienie figurek i dodatków, i wyszło, że podstawka powinna mieć wymiar 25 x 21 cm. Na taki też wymiar wyciąłem piłą tarczową dwie płyty ze styroduru zakupionego w markecie budowlanym. Skleiłem je razem ze sobą uniwersalnym klejem polimerowym.
W moim poprzednim warsztacie z wraku T-60 pokazałem, jak wykonać podstawkę wykorzystując balsę. Od jakiegoś czasu zamiast balsy używam HIPS-u, czyli polistyrenu. Płytę o grubości 1 mm przykładam do boku płyt styroduru i zaznaczałem mały margines ołówkiem. Następnie nacinałem plastik ostrym nożem do tapet i łamię go. Tak przygotowany arkusz przyklejałem tym samym klejem uniwersalnym do boku płyty. Uwaga – jeśli damy zbyt dużo kleju, wysączy się nam spodem.
Połączenie w narożnikach można wzmocnić używając kleju CA. Zostawiam całość do wyschnięcia spoin na około 24 godziny. Potem odcinam nadmiar materiału w narożnikach i szpachluję szpachlówką. Po wyschnięciu szlifuję boki podstawki kostką szlifierską.
Tak wygląda gotowa podstawka.
Podczas komponowania dioramy warto uwzględnić tak zwany ‘element pionowy’. Taki detal podkreśla przestrzenność dioramy i wzmacnia efekt trójwymiarowości. Może to być znak drogowy, drzewo, jakiś słup najróżniejszego przeznaczenia. Ja akurat użyłem w tej roli drewnianego słupa telefonicznego od Miniartu z zestawu Telegraph Poles o numerze kat. 35541a. Drewniane słupy po sklejeniu i szpachlowaniu połączeń potraktowałem czeską piłką, by ostrzem z drobnymi ząbkami nadać im fakturę drewna. Gwoździe zostały wytłoczone z folii do kwiatów, tępą stroną wiertła, na gumce kreślarskiej. To sposób podpatrzony od Martina Kovaca, choć on używa folii cynkowej (nigdzie nie idzie tego kupić). Kawałki drutu w podstawie ułatwiają montaż na podstawce i zapewniają stabilność słupa.
Czas na wstępną kompozycję. Na podstawkę nakładam model, figurki i dodatki znalezione w magazynku modelarskim, próbując je ułożyć w jakiś sensowny sposób. Brytyjski fotograf pochodzi z zestawu Bronco CB 35140, a żołnierz z Brenem to żywiczny odlew z firmy Djiti Production o numerze kat. DJI 35076. Dodatki to w większości wyroby firm Miniart i Eureka XXL, jak również wyszperane w magazynku modelarskim “przydasie”. Wzajemne ustawienie elementów prawdopodobnie ulegnie jeszcze pewnym zmianom. O kompozycji dioram napisano kilka poradników modelarskich. Są modelarze, którzy dokładnie wyznaczają punkty ustawienia na podstawce, wykorzystując złotą proporcję. Ja tego nie stosuję. Staram się podpatrywać lepszych od siebie i ustawiam elementy tak długo, aż mi się podoba. Czasami jest to całkiem fajna łamigłówka. Warto przy tym spojrzeć na całość także przez obiektyw aparatu, bo często scena prezentuje się inaczej w ten sposób, a inaczej ‘na żywo’.
I to by było na tyle z budową. Przede mną była najciekawsza część, czyli malowanie. Ale o tym przeczytać możecie w kolejnym odcinku:
Tomasz Janiszewski
Super. Może wreszcie odważę się zdewastować jakiś pojazd, bo dotąd nie miałem odwagi.
Drobna uwaga – jeśli to ma być wypalony wrak po eksplozji wewnętrznej, to raczej małe szanse, żeby przetrwały w nim pociski widoczne na jednym ze zdjęć wnętrza 😉
Nie ma na co czekać. Bierz model i buduj wrak. Każdy wrak jest inny. Pociski były w różnych miejscach czołgu składowane. Eksplozja w jednym miejscu i późniejszy pożar nie zawsze powodowała zdetonowanie wszystkich pocisków. Tak wywnioskowałem oglądając fotki wraków.