1/35 Soviet Ball Tank “Sharotank”
What If…? Series
Interior Kit
MiniArt – 40001
Pojawienie sie tej miniatury nie jest niespodzianką, bo MiniArt juz od paru miesięcy pompował temat. Z deklaracji wynika również, że to początek serii What-if, czyli łamanej przez ’46 tematyki ostatnio coraz bardziej popularnej. Co będzie następne na razie nie wiadomo, choć mnie osobiście bardziej ciekawi jak na bazie tego zestawu MiniArt puści kolejne , bo taką ma przecież polityk wydawniczą. Samymi malowaniami się nie opędzi, bo już w tym zestawie kwestia kamuflaży i przynależności państwowej została jednak wydrenowana. Jeszcze na boku pudełka znajdziemy bokorysy wszystkich sześciu propozycji
I trzeba przyznać, że w zasadzie wszystkie są dość ciekawe i różnorodne. nawet jeśli bazują na zielonym kolorze. No i jest jedno z PLUSEM ZA POLSKIE MALOWANIE!!
Do tego zatem jest niemały arkusz kalkomanii, choć ciężko im zarzucić wielkie wyrafinowanie we wzornictwie. No i kurica też jakaś dziwna
Nie wiem na czym oparli ten model jego projektanci, ale wątpię, by dysponowali czymkolwiek innym niż jakiś szkic koncepcyjny. O ile w ogóle czymkolwiek, choć w drugiej połowie lat dwudziestych sowieccy konstruktorzy kombinowali ze sferycznymi pojazdami pancernymi. Oznacza to zatem, że inżynierowie z MiniArtu zaprojektowali nie tylko sam model plastikowy, ale ogólnie całą maszynę. I muszę przyznać, że zrobili to całkiem szczegółowo, a przy tym dość wiarygodnie. W każdym razie konstrukcja na pierwszy rzut oka zdaje się mieć sens, a jednocześnie wnętrze jest naprawdę drobiazgowo rozpracowane
Nie dziwi zatem, że model to całkiem spora ilość ramek z szarego plastiku – w tym jak zwykle kilka z nich w paru egzemplarzach
Jest też niewielka ramka z przeźroczystego tworzywa, ale w niej aż dwa detale, dość oczywiste zresztą
MiniArt zdążył już przyzwyczaić modelarzy do wysokiej jakości zarówno projektu jak i wykonania swoich miniatur. Nie inaczej jest tutaj. Mamy ładne detale, mądrze zastosowane wielodzielne formy, ślady po wypychaczach w dość sensownych miejscach i skąpej ilości
Luf wiercić nie trzeba
Ciekawie rozwiązane są kółka boczne – choć nie jest to zupełne nowum – podobną konstrukcję widziałem już w jakichś samolotach Finemolds. W każdym razie nie mamy tu pełnych kół, a szczegółowo odtworzone są jedynie detale wystające poza głęboki błotnik. Gotową imitację kół wsuwa się zatem na swoje miejsce, po pomalowaniu nawet. A taka konstrukcja niewątpliwie malowanie powinna ułatwić
Dokładnie odtworzone są też choćby żaluzje w pokrywie chłodnicy – imitacje przetłoczeń mamy po obydwu stronach. Choć same otwory jednak nie mają właściwego prześwitu – tu niezastąpione być powinny płaskie pilniki z Hobby Elements
A, i jeszcze jedna rzecz warta podkreślenia. Bo czołg tej konstrukcji dość naturalnie kojarzy się z Kugelpanzerem stojącym na ekspozycji w muzeum w Kubince. Tylko że ten niemiecki to jednoosobowe maleństwo, a ten tutaj projektanci zaplanowali na załogantów sześciu. Kadłub zatem jest całkiem uczciwych gabarytów
Swoją droga, z tak szczegółowo odtworzonym wnętrzem miniatura naprawdę prosi się o wydanie “clear edition” z przeźroczystymi połówkami pancerza oraz zaślepkami do takich detali jak choćby zbiornik paliwa, przylegającymi od wewnatrz do ścian. Nie żebym lubił takie modele, bo nie lubię, i to nawet bardzo, ale trzeba dużo złej woli, żeby nie dostrzec, że wielu modelarzy takie bajeru jarają – a pomijając różne przedwieczne miniatury monogramu, to dość systematycznie bezbarwne połówki kadłubów do swoich modeli dodaje Tamiya.
Na koniec wreszcie – jeśli ktoś kojarzy ekspozycje z gotowymi modelami, jakie MiniArt przygotowuje na swoje stoisko na rożnych imprezach modelarskich, to być może pamięta, że prezentowane one są zazwyczaj na białych, zgrzebnych podstawkach. Teraz każdy może sobie sam zrobić podobna, dzięki podkładce wydrukowanej na okładce instrukcji montażu
KFS