1/35 T-80U Main Battle Tank – Malowanie
RPG-MODEL – 35001
Malowanie
Tak więc stało się – nasz wspaniały model został pomalowany i zbrzydzony. Jednym słowem jest to opowieść o ostatnim akcie przygody z tym zestawem. Gwoli przypomnienia, drogi czytelniku, tudzież oglądaczu obrazków, w tym miejscu znajdziesz recenzję, a tutaj budowę tej maszyny. Dlatego, żeby nie przedłużać, zaczynamy. W stosunku do moich poprzednich relacji z malowań modeli, z pewnością rzuci się w oczy jedna zasadnicza różnica – stała się zdrada, w tym warsztacie nie użyłem ani grama chemii Ammo. Hmm.. no to jakiej spytacie. A ja odpowiem – za chwil parę się dowiecie.
Jak na powyższym zdjęciu widać, model standardowo u mnie – i z pewnością nie tylko u mnie – został do malowania podzielony na, nazwijmy to, sekcje. Ogromnym plusem są tutaj osobne błotniki, które w dużym stopniu ułatwiły mi cały proces. Osobiście wyznaję zasadę, że model ma być pomalowany w całości, a nie obsikany farbą powierzchownie. Pierwszym krokiem było dokładne odtłuszczenie tanka, żeby później nie było przykrych niespodzianek w postaci odłażącej powłoki malarskiej. Jak już wszystko porządnie wyschło, można było przystąpić do malowania. Całość pokryłem podkładem Vallejo 74.603 German Panzer Grey. Tak, tak, wiem, że niektórzy wieszają na nim psy, a inni pod nosem się zaśmieją. Gwarantuję jednak, że ten produkt nigdy nie sprawił mi przykrej niespodzianki. Aplikuję go aerografem z dyszą 0.3 mm przy ciśnieniu około 2.2 bara.
Otrzymana powłoka jest delikatnie satynowa.
Czas na zdradę, moją oczywiście. Do pomalowania jak również zbrzydzenia T-80U postanowiłem tym razem wykorzystać chemię spod znaku kałasznikowa – AK Interactive. Jako kolory bazowe kamuflażu w ruch, a ściślej do zbiornika mojej psikawki, poszły lakiery z serii Real Colors. Może nie są tak popularne i masowo używane jak np. czarna Pakterka, to jednak można je bezproblemowo nabyć, przy czym paleta barw jest naprawdę szeroka. Dogłębną analizę tychże przeprowadził już Kamil w swojej recenzji, z którą polecam się zapoznać. Szczerze powiem, że mi osobiście pracowało się z nimi bardzo dobrze, po użyciu dedykowanego thinnera bardzo gładko przechodziły przez dyszę aerografu. Na plus zaliczę również błyskawiczny czas ich schnięcia. Są też minusy, a największy to niezbyt mocna powłoka, czyli trzeba uważać, żeby czegoś nie zadrapać. Z ciekawostek wspomnę jeszcze o bardzo głęboko matowym wykończeniu wyschniętej powierzchni. Gdy następnym razem użyję tych farb, dodam do nich błyszczącego bezbarwnego lakieru, bowiem wolę lekko satynową powłokę.
Kolory nakładałem aerografem Procon Boy PS274 z dyszą 0.3 mm przy ciśnieniu około 0.8 -1.0 bara. Co do samych kolorów, które zaserwowało nam AK w zestawie do współczesnej rosyjskiej pancerki, jestem w pełni zadowolony z tych odcieni – praca domowa została odrobiona na piątkę.
Po dodaniu do koloru bazowego odrobiny białego lakieru – tak na oko, jakby ktoś się pytał ile – zróżnicowałem odrobinę powierzchnie.
Gdy baza była gotowa, czas na naniesienie drugiej z trzech barw kamuflażu.
Do maskowania kształtów plam użyłem znanego i lubianego, bądź nie lubianego Patafixu. Nie jest on może tak elastyczny jak różne ‘sprytne plasteliny’ czy też dedykowane masy do tej czynności, ale ma nad nimi jedną zasadniczą przewagę – nie rozpływa się po jakimś czasie. Osobiście nie maskuję całego pojazdu, a jedynie malowany w danym momencie obszar.
Dwa kolory położone. Oczywiście ciśnienie robocze do malowania bez zmian, tak jak i dysza w aerografie.
W ten sam sposób pomalowałem trzeci z kolorów i miałem gotową bazę pod dalsze prace, a tych było jeszcze co nie miara.
Wiem, że ludzie lubią oglądać zdjęcia, nie wyłączając mnie – to jeszcze parę (skoro mamy już nowy, większy serwer, bo dotychczasowy się zapełnił).
Jak wspominałem powłoka z RC nie była najmocniejsza, więc czym prędzej zabezpieczyłem ja satynowym lakierem AK191, który równocześnie stał się podkładem pod dalsze zabiegi malarskie. W tym momencie zakończył się również etap pracy z naszymi lakierami, a na plac boju wkroczyły farby olejne.
Na pierwszy ogień poszedł wash – zwykły gotowiec, co to można kupić w każdym sklepie dla fascynatów plastikowych zabawek – w tym przypadku AK045 Dark Brown. W moim warsztacie stosuję tylko i wyłącznie metodę pinwash, nie zalewając całej bryły wspomnianą substancją. Natomiast do zbierania nadmiaru używałem patyczków higienicznych zwilżonych również akowskim white spiritem.
I tym oto sposobem przechodzimy do farb olejnych. Postanowiłem zastosować – fenomenalne moim skromnym zdaniem – farby Abteilung 502, kolejnej marki hiszpańskiego producenta z La Rioja. Przedstawię teraz mój sposób ich stosowania. Nazwę go suche w suche – a dlaczego by nie, skoro jest mokre w mokre. Przy aplikacji tychże farb nie używam praktycznie żadnego rozcieńczalnika, gdyż dzięki satynowej powłoce modelu mam nad nimi idealną kontrolę. Farby po prostu nie wgryzają się w powierzchnię, jakby to miało miejsce w przypadku matu. Nakładam więc na wybrane miejsca odrobinę farby, którą następnie delikatnie rozcieram po danym elemencie.
Przy rozcieraniu trzeba naprawdę uważać, bo satynowy podkład ma też tę wadę, że całą olejną farbę łatwo w całości usunąć. Technika ta wymaga odrobinę praktyki i cierpliwości, jak i delikatności. W zależności od zastosowanych kolorów dzięki tej metodzie możemy osiągnąć różne ciekawe efekty jak na przykład imitację płowienia farby.
Do rozjaśnień zielonych powierzchni znakomicie sprawdza się mieszanka kolorów ABT035 Buff i ABT050 Olive Green, bądź sam Buff.
Natomiast do różnych cieniowań i zabrudzeń świetnie sprawdzą się takie kolory, jak ABT002 Sepia, ABT015 Shadow Brown, ABT080 Brown Wash czy też ABT170 Light Grey. Stosowałem je dokładnie tak samo jak opisałem w poprzednich krokach.
Po osiągnięciu zadowalających mnie efektów, złożyłem na sucho podwozie, by przez chwilę nacieszyć oko miniaturą tego ślicznego pojazdu przed przejściem do kolejnego etapu zwanego dalej brzydzeniem. Czy też bardziej fachowo i prestiżowo – weatheringiem.
Długo biłem się z myślami, czy może jednak nie zostawić modelu w takiej ładnej wystawowej postaci. Po rozważeniu wielu za i przeciw, stwierdziłem jednak, że przecież to czołg, a jego miejsce jest w terenie. Umęczony będzie zatem wyglądał ciekawiej niż wypucowany paradny pojazd, co w przypadku modelu redukcyjnego przełożyłoby się na wręcz zabawkowy charakter naszej miniatury. Po przestudiowaniu dziesiątek, jak nie setek zdjęć oryginalnego T-80U, przystąpiłem do działania, zaczynając od uszkodzeń powłoki malarskiej. Do tego zadania użyłem dwóch kolorów – AK711 Chipping Color i nieśmiertelnego w tych przypadkach Vallejo 70.822 German Camo Black Brown. Same otarcia zasymulowałem przy pomocy gąbeczki i pędzelka. Delikatne, ale jednak są.
Po tzw. chippingu przygotowałem komponenty układu jezdnego do końcowego montażu. Brud na modelu buduję w ten sam sposób, jak buduje się dom, czyli od dołu – dom od fundamentów, czołg od gąsienic, kół i podwozia. Jako szablonu do malowania kółek użyłem opisywanej przeze mnie chociażby tutaj już linijki z okręgami.
Następnie zabrałem się za gąsienice, które pokryłem tym samym podkładem, co resztę modelu. Następnie pomalowałem je farbką Tamiya XF-10 Flat Brown. Po wyschnięciu farby naniosłem na traki mieszankę pigmentów AK042 European Earth i AK041 North Africa Dust, które w losowo wybranych miejscach zalałem emalią AK083 Track Wash. Następnie white spiritem zalałem całość traków. Po dokładnym odparowaniu medium, pędzelkiem zebrałem nadmiar pigmentów i przetarłem całość pigmentem AK086 Dark Steel. I tutaj uwaga – żeby komuś do głowy nie przyszło przecierać metalicznym pigmentem wewnętrznych części gąsienicy, po których toczą się koła – w oryginale tam są gumowe wkładki. Jeśli zaś chodzi o miniaturę i jej malowanie, to po raz kolejny odsyłam do wyczerpującego temat gąsienic artykułu szefa tegoż portalu.
Jak już miałem gotowe gąsienice, odwróciłem model do góry kołami – można by rzec – i zgodnie z moją doktryną, że malujemy wszystko z dołu w górę, zabrałem się za spód kadłuba.Wykorzystując pigmenty AK041 North Africa Dust i AK042 European Earth, płyny AK022 Africa Dust Effects i AK023 Dark Mud, a także pastę AK8018 Dark Earth Terrains, odtworzyłem ślady użytkowania tej części pojazdu. Rdzawe wytarcia to farby AK709 Old Rust i AK707 Medium Rust, zaaplikowane gąbką.
Dokładnie tymi samymi środkami dokonałem brzydzenia kół. Tym samym wszystkie elementy potrzebne do zamknięcia tej części modelu były gotowe.
Po dokładnym wyschnięciu siuwaksów, mogłem wszystko zmontować do kupy. I tak oto prezentował się układ jezdny przed montażem bocznych osłon i błotników.
Po zamontowaniu wspomnianych błotników zacząłem z brudzeniem posuwać się ku górze. Pierwszą czynnością było wykonanie zacieków – przy użyciu dedykowanego do tego celu płynu pod nazwą Streaking Grime z palety AK Interactive. Czynność ta polegała na naniesieniu pionowych linii, odczekaniu około dziesięciu minut, a następnie rozprowadzeniu tychże pionowymi ruchami zwilżonym w np. white spirit płaskim pędzelkiem. Intensywność samych zacieków kontrolujemy siłą, z jaką dociskamy pędzelek, oraz tym jak bardzo jest zwilżony w medium. Ze swojej strony proponuję za każdym razem odsączać go w papierowy ręcznik.
Żeby nie tracić czasu na schnięcie zacieków, wskoczyłem na moment na poziome płyty pancerza celem ich przykurzenia. Do tego celu użyłem pigmentu AK041 North Africa Dust i white spiritu. Nakładałem niewielkie ilości proszku, które zalewałem rozcieńczalnikiem i przy pomocy okrągłego pędzelka rozprowadzałem do uzyskania efektu, który cieszył moje oko. Nadmiar można zbierać chociażby gąbkami do demakijażu, których używają nasze piękne Panie. Sam proces odparowywania white spiritu można przyspieszać suszarką do włosów, a w upalne dni wystawieniem miniatury za okno… Nie żartuję, sam czasami tak postępuję.
Sam efekt wymagał jeszcze korekty, której w końcowej fazie weatheringu dokonałem przy pomocy olei z Abteilung 502.
Tak na wszelki wypadek, żeby nikt nie miał wątpliwości, jakie buteleczki ma nabyć…hehehe…
Jak już skończyłem z kurzem, ponownie skupiłem się na burtach miniatury w celu nadania im ostatecznego wyglądu. Następnym krokiem było natryśnięcie na dolne partie gumowych osłon emalii AK080 Summer Kursk Earth. Dałem jej odsapnąć jakieś dziesięć minut i za pomocą pędzelka lekko zwilżonego medium nadałem odpowiednie kształty poprzez tapowanie i rozcieranie siuwaksu. Warto zabezpieczyć podczas tego procesu koła i gąsienice choćby widocznym na zdjęciu kawałeczkiem karteluszki.
Ten sam specyfik naniosłem również delikatnie na przód, tył i niektóre poziome powierzchnie. W tym czasie stonowałem również samo przykurzenie pojazdu przy pomocy, jak powyżej wspomniałem, farb olejnych. W głównej mierze chodziło o obrysowanie kantów płyt i paneli, żeby model nie był płaski.
Przyszedł czas na ostatni krok, którym było nałożenie w wybranych miejscach pasty AK8018 Dark Earth. Specyfikiem tym zasymulowałem bardziej świeże, ciemniejsze błoto, a następnie strzepując z pędzelka preparaty AK023 Dark Mud i AK022 Africa Dust Effects odtworzyłem drobne kropki powstające podczas jazdy w błotnistym terenie. Przypatrując się zdjęciom oryginalnych wozów, sam momentami byłem zdziwiony, w jaki sposób czołg może się ubrudzić. Reasumując, nie ma na to żadnych szablonów czy też schematów, są za to naprawdę liczne zdjęcia, którym warto się przyjrzeć. Oczywiście wiarygodne odtworzenie tego w skali nie jest wcale łatwe i wymaga pewnej ilości zepsutych modeli, żebyśmy po jakimś czasie mogli stwierdzić – nie jest źle.
Tym o to sposobem docieram do końca tej opowieści, a na naszym bohaterze pozostało zamontować tylko wieżowy KM i optykę.
Czas zatem na ostatnie słowo. Model – jak to się mówi – zamknąłem lakierem AK183 Ultra Matte Varnish, a krawędzie wystawione na uszkodzenia wynikające z eksploatacji pojazdu potraktowałem najzwyklejszym ołówkiem. Przedstawiony tutaj sposób malowania i proces postarzania, nadawania śladów eksploatacji jest – można by rzec – moją techniką i nie każdy musi robić to wedle tego schematu – ilu modelarzy, tyle warsztatów. Cały artykuł ma raczej na celu udzielenie pewnych wskazówek początkującym adeptom sztuki modelarskiej, co i w jakiej kolejności robić, bo tak też powstawał ten model. Można nawet powiedzieć, że dosyć klasycznie, jeżeli chodzi o utarte standardy. Sam produkt to naprawdę rewelacyjna miniatura tego pięknego rosyjskiego czołgu, którego korzenie sięgają początku lat 70-tych ubiegłego wieku. Zatem zapraszam do poniższej galerii.
Rafał Buber Kubić
Kawał dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty z jednym zastrzeżeniem.
Mianowicie uchwyty do mocowania dodatkowych beczek z paliwem nie mają prawa się obić, czy zardzewieć, bo zwyczajnie w tym miejscu, na całej powierzchni do której przylegają ściągnięte obejmami beczki, mają gumowe nakładki.
…ale poza tym prima sort.
Wiem,że tam są gumy,które jednak tak trwałe nie są i widziałem na paru fotkach ich brak.A dlaczego robota niepotrzebna?A nóż komuś się przyda 🙂 no i dziękuję za prima sort.
Owszem, zużywają się, choć może nie aż tak drastycznie od razu do gołej blachy i jednocześnie na wszystkich uchwytach. To dość twardy kawałek gumy, który prędzej ładnie popęka i się wykruszy, niż odpadnie w całości, co widać dość dobrze nawet na muzealnych egzemplarzach, gdzie gumy często zachowały się w całości. Rozumiem jednak, że to wartość dodana, dla podniesienia efektu, tylko imo lepiej by to wyglądało zróżnicowane, czyli np. na jednych uchwytach są, na innych brakuje.
Co do “dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty”, to tak przekornie trochę 😉 bo praca oczywiście na wysokim poziomie i niewątpliwie cenny poradnik.
Na koniec jeszcze tylko dodam, że warto byłoby wydech nieco poprawić, skoro cały pojazd taki zmęczony, bo zazwyczaj jeśli nie jest usmolony, to przynajmniej dość często lekko podrdzewiały, co fajnie np. tu widać:
https://militarymachine.com/wp-content/uploads/2017/02/T-80-battle-tank-in-the-mud.jpg
http://data3.primeportal.net/tanks/yuri_pasholok/t-80u/images/t-80u_103_of_342.jpg
…no ale to Twój model 😉
Pzdr