1/35 Unimog S 404
Europe and Africa
AK Interactive – AK35505
Budowa cz. 2
Jeszcze farba na serbskim T-34-85 dobrze nie wyschła, a ja już w zaciszu warsztatu zacząłem maziać chorwackiego Unimoga 404S, którego budowałem niemalże równocześnie z T-34 – tu relacja z budowy ciężarówki. Znowu miałem do czynienia z dziwnym kamuflażem, ale swoboda, którą dawał mi ten nie-ze-zdjęcia-prawdziwego-wozu-projekt sprawiła, że było to zupełnie inne doświadczenie.
Swoboda swobodą, ale zawsze warto choć upodobnić do realiów naszą miniaturę. Stąd po pomalowaniu Unimoga czarnym Surfacerem 1500 wziąłem się za lekturę tej pozycji…
Powiem wprost – chorwackie kamuflaże mi nie leżą, dlatego do tej pory ich unikałem. Nie odnajduję się w tej kolorystyce, trudno mi to przenieść na model, a w miniaturze nie zawsze wygląda takie malowanie efektownie i ładnie. Mimo to, udało mi się znaleźć coś, na czym bardzo luźno się oparłem – głównie chodziło mi tu o żółtawo-brązowy kamuflaż uzupełniony cienkimi czarnymi liniami.
Na początek jednak trzeba było położyć kolor bazowy. Zanim do tego doszło, dno paki pomalowałem kolorem Buff – jako bazę pod zdrapki, i na to dałem trochę lakieru do włosów.
Unimogi, które do Chorwacji trafiały głównie z zapasów armii francuskiej, były pomalowane bardzo ciemną zielenią. Ja do tego celu użyłem XF-61 Dark Green.
Przy pomocy Pale Green AK RC nałożyłem drugą, nieco rozjaśnioną warstwę. I na tym koniec – ten kolor miał się tylko ledwie przebijać spod kamuflażu i musiał stanowić mocny kontrast dla jego jasnych barw. Clear posłużył mi do nadania mieszance odrobiny błysku.
W międzyczasie wydrapałem też dno paki, odsłaniając trochę “drewnianego” koloru.
Kolor bazowy też pokryłem lakierem do włosów.
Kamuflaż malowałem w kilku etapach. Chodziło mi o to, żeby ostatecznie uzyskać efekt kilku przenikających się i pomieszanych ze sobą warstw farb malowanych sprayami, ew. pistoletem lakierniczym. Taśmą malarską zamaskowałem sobie górę paki oraz boki szoferki – gdyż wcale nierzadko chorwackie ciężarówki malowano w kamuflaż razem z plandekami. Natknąłem się na to zarówno w instrukcji Unimoga oraz zdjęciach prawdziwego pojazdu, na którym producent się wzorował, jak i na zdjęciach ciężarówek kilku innych typów. Pierwszym kolorem kamuflażu był XF-88 German Yellow.
Druga to XF-66 Light Grey delikatnie rozjaśniony bielą.
Później uzupełniłem tę dziwną mieszankę plamkami jaśniejszej zieleni XF-71 Cockpit Green.
Przedostatnią warstwą był Red Brown mieszany 50:50 z Flat Earth. Kusiło mnie, żeby zostawić model w tej mieszance, kusiło…
Jednak się złamałem i domalowałem czarne wężyki.
Ostateczny efekt niemalże nijak się miał do tego, co pokazałem Wam powyżej jako “wzornik”, ale kolorystycznie bardzo mi podpasował i co równie ważne – w niczym nie odstawał od kolorystyki, którą można było spotkać wśród chorwackich pojazdów. Zwłaszcza tych używanych bliżej wybrzeża Adriatyku, czy szerzej – południa kraju.
Do pomalowania tego modelu po raz pierwszy używałem Procona 289, który zastąpił moją 10-letnią Ultrę. Malowałem na ciśnieniu w okolicach 0,7-1,1 bar, dość mocno rozcieńczoną farbą – proporcje “na oko”.
Żeby jednak nie było zbyt kolorowo, to na samym początku nie mogłem się porozumieć z nowym aerografem – nie wiem, czy to kwestia złych nawyków po dekadzie z H&S, pomroczność jasna, czy inne licho, ale pierwsza sesja malarska nad Unimogiem zakończyła się spektakularną klęską. A pokazuję to, bo też jestem zwolennikiem nieukrywania fakapów, z których kto inny może wyciągnąć lekcję – tu poniżej po prostu za nic nie zgrałem ciśnienia z rozcieńczeniem farby – porządne wyregulowanie reduktora oraz wykorzystanie blokady skoku iglicy, którą Procon posiada sprawiło, że drugie podejście było absolutnie bezbolesne, choć oczywiście też jeszcze dalekie od ideału – ale to tylko model “pancerki”, więc nie ma tu takiego niedostatku lakierniczego warsztatu, którego nie ukryją dalsze efekty… 😉 W każdym razie – tak to wyglądało za pierwszym razem…
Miałem pewne wątpliwości, czy przy tylu warstwach i warstewkach farb uda się aktywować lakier do włosów, na szczęście zamierzałem to zrobić w ograniczonym zakresie – i nawet się udało.
Poza pewnymi specyficznymi obszarami, głównie operowałem jednak igłą od aerografu, która pozwalała zrobić dużo cienkich zadrapań.
Model zabezpieczyłem lakierem półmatowym i farbkami Vallejo, pędzelkami, pomalowałem detale – lusterka, siedziska, rurę wydechową, detale kabiny oraz ładunek. Właściwie, to dopiero zacząłem malować – pierwszą warstwą był bowiem kolor German Camo Black Brown.
Pomalowałem też ZPU-1. Tu bazą kolorystyczną był kolor AK RC Spanish Green, rozjaśniony Yellow Green Tamiya. Poza kolorem bazowym, całą resztę detali pomalowałem z pomocą pędzelków.
Po pomalowaniu drewnianych podstaw i kilku innych pierdółek ZPU-1 zabezpieczyłem lakierem półmatowym. Celownik, który był bardzo delikatny i odpadł w trakcie prac, odłożyłem na bok i postanowiłem nie doklejać aż do samego końca – podobnie jak urwanego lusterka. Z mojego doświadczenia wynika, że jak coś się złamało raz, to będzie się łamało dopóki modelem trzeba więcej manipulować w rękach.
Metalowe części mocowań podstawy ZPU oraz śruby, do tej pory pomalowane tylko na szaro, pociągnąłem warstwą rdzawych emalii AMMO – jako swego rodzaju preludium do dalszych prac.
Na wukaemie wykonałem punktowy wash z pomocą farby Sepia Abteilung 502.
Teraz mogłem na modelu położyć kalkomanie. Poza dwoma zestawowymi godłami Chorwacji, postanowiłem dodać jeszcze dwie chorwackie szachownice – na przód i na tył wozu oraz tablice rejestracyjne chorwackiego wojska. Szachownice pochodzą z T-34-85 Yugoslav Wars Miniartu, a tablice to pozostałości z TAM 110 Triglav Model.
Do tablic trzeba było jeszcze dorobić pasujące… tablice – z polistyrenu 0,25 mm.
Mały psik lakierem po kalkomaniach i można było lecieć dalej – malowanie bambetli czas start!
Skrzynki potraktowałem dwoma kolorami jako bazą – żeby różniły się od siebie – Brown Sand i Light Mud. Malowałem małym pędzelkiem tak, żeby pozostawić coś na wzór faktury drewna i nie zamalowywać zakamarków.
Drugi etap, to było dodanie jaśniejszych kolorów – głównie Light Mud, Stone Gray i Beige. Dokładnie tak samo pomalowałem drewniane klocki-podstawy pod ZPU, o których było wyżej.
Broń osobistą załogi pomalowałem mieszanką ciemnoszarego, a kolby Red Leather i Brown. Następnie dodałem troszkę jaśniejszych kreseczek z Brown Sand.
Drewniane elementy broni są zwykle lakierowane, więc ja swoje też przeciągnąłem lakierem półmatowym i… trochę zjadłem sam sobie wymalowane uprzednio efekty. 😉
Tobołki także pomalowałem farbami Vallejo, wg. zasady kolor bazowy + odcień rozjaśniony na wypukłości.
Jeśli cienie wydawały mi się za ostre, to stosowałem laserunek z rozjaśnionej farby bazowej, lub nieco ciemniejszej niż bazowej, co wyrównywało kontrasty.
Na koniec zabaw z bambetlami, w najciemniejsze zakamarki zapuściłem wash ze wspomnianej już Sepii Abteilung 502. Ten punkt można pominąć, ale jakoś lepiej się czuję jak dołożę nieco farb olejnych na malowane przedmioty. 😉
Tak wyglądały największe bambetle po tym procesie:
Kolby karabinów pokryłem cienką warstwą nierozcieńczanej sepii, a następnie wytarłem ją suchym pędzlem – dodało to nieco głębi i wrażenia, że mamy do czynienia z prawie-że-słojami-drewna.
Po podklejeniu pasów Eduarda, pochodzących z zestawu AK47, broń była gotowa. P.S. makro wrogiem modelarza!
Ostatnim elementem-smaczkiem był hełm stylizowany na to, co widziałem w muzeum w Karlovacu.
Przyznaję, że trochę nie miałem pomysłu na pomalowanie siedzeń w kabinie, dlatego zdecydowałem się nadać im nieco wytarty/wypierdziany look, z pomocą różnych odcieni szarości ciapanych za pomocą gąbki.
Na koniec pociągnąłem oba fotele farbami olejnymi Abteilung 502 – czarną i białą. Tą pierwszą w zakamarki, tą drugą na krawędzie. Rozcierałem je i mieszałem ze sobą praktycznie suchym pędzlem, bez dodatku rozcieńczalnika. Z jednej strony zadziałało to jak cieniowanie, z drugiej stonowało i ujednoliciło efekty.
Klosze przednich lamp pomalowałem Chrome Silver Tamiya, podobnie jak wnętrza kierunkowskazów. Ich obramowania/uszczelki pomalowałem na czarno, zaś części przezroczyste Clear Orange od AK RC.
Tylne światła pomalowałem Clear Red i Orange – Tamiya i AK RC. Gdy farby przyschły, zabezpieczyłem je lakierem błyszczącym, bo niezbyt lubią się (przynajmniej te AK) z naftą i innymi specyfikami do weatheringu.
Podobnie potraktowałem zegary w kabinie, które po nałożeniu kalek dostały po kropelce błyszczącego lakieru Gunze. Pomalowałem też pozostałe pstryczki, guziczki itd. Dodałem również tabliczki znamionowe z kalek, które znalazłem w swoich szpargałach – w zestawie nie ma takowych.
Nadszedł czas na zabawę farbami olejnymi. W pierwszej kolejności wykonałem biedronkę. Na powierzchniach z kamuflażem zdecydowałem się głównie na jasne kolory – buff, biel, żółty, trochę brązów – żeby stonować ciapki kamo i nadać im wstępnie przykurzony wygląd.
Na powierzchniach bez kamuflażu pojawiło się też nieco więcej ciemnych kolorów – np. sepia, dark mud, ale także niebieski. Zakamarki pokryłem tymi ciemniejszymi odcieniami, traktując to jako wstęp do cieniowania i brudzenia zarazem.
Potem wystarczyło wszystko z wyczuciem rozetrzeć pędzelkiem moczonym w nafcie…
AKTUALIZACJA: Pojawiły się pytania dotyczące nafty, której używam do weatheringu – jest to najzwyklejsza nafta kosmetyczna z Warchemu, o taka:
Lubię ją, bo przypomina mi stary, dobry EKO-1 (który już nie jest dobry, bo zmienił skład…) i jest właściwie bezproblemowa. Nafta jest nieco tłusta, schnie dłużej niż inne specyfiki, np. white spirit, co może mieć swoje plusy i minusy – ja akurat to lubię. Raczej nie zostawia po wyschnięciu śladów, nie rusza żadnej z farb, których używam (AK RC, Tamiya, Gunze, Vallejo) – poza transparentnymi AK RC, o czym wspomniałem wyżej. Konkludując, polecam, bo ta wielka butla kosztuje mniej niż 40 zł, a starczy na parę lat.
Powierzchnie podwozia pokryłem dość obficie farbką buff Abteilung 502 – rozcieńczoną, kładzioną pędzelkiem jak i pstrykaną o wykałaczkę – jako zalążek kurzenia i brudzenia tych rejonów.
Następnie w niektóre miejsca dodałem nieco ciemniejszych odcieni… A potem wszystko zgrałem i zblendowałem z pomocą nafty kosmetycznej, tworząc płynne przejścia pomiędzy kolorami.
Gdy wszystko wyschło kolory fajnie się wyrównały.
Pochlapane niechcący górne powierzchnie delikatnie wyczyściłem małym pędzelkiem z dodatkiem nafty.
Tak wyglądał model, gdy nafta odparowała, a oleje przeschły. Już ta jedna warstwa fajnie stonowała kolorystykę modelu.
Gdy farby olejne nieco przeschły – czyli u mnie po prostu kolejnego wieczora – wykonałem wash z pomocą koloru Sepia. I tu mały “zgrzyt” bo… w zasadzie nie ma tu zbyt wiele zakamarków do cieniowania…
No ale cóż, gdzie się dało, tam zapuściłem nieco ciemnych kolorów, a nadmiar starłem czystym pędzelkiem.
Trochę plastyczności i trójwymiarowości to dało, ale niezbyt wiele.
Postanowiłem więc jeszcze chwilę pojawić się farbami olejnymi i nieco zróżnicowałem powierzchnię paki, oraz kilka innych obszarów. Położyłem trochę kolorów Abteilung 502…
… i roztarłem je praktycznie suchym pędzlem z odrobinką nafty.
I już było trochę bardziej kolorowo.
Mogłem przejść do kolejnego punktu – odprysków. Wykorzystałem dwa kolory: Old Rust i Russian Tank Crew Highlights II. Wiadomo – to nie czołg i prędzej blacha by się powyginała niż obiła, więc potraktowałem Unimoga bardzo ulgowo. Na szoferce oba kolory posłużyły mi raczej jako baza pod delikatną rdzę w zakamarkach, nieco brutalniej potraktowałem pakę.
Głównie posługiwałem się gąbką, bardzo delikatnie i oszczędnie “tykając” powierzchnię.
Na więcej pozwoliłem sobie w miejscach, które miały szansę być mocniej doświadczone przez los – czyli np. na tyle paki.
Odpryski z gąbki uzupełniłem mniejszymi ryskami i pojedynczymi zadrapaniami malowanymi pędzelkiem.
Sumarycznie, patrząc na model całościowo uznałem, że jest okej i nie przesadziłem z młotkowaniem.
Mogłem uzupełnić namalowane zadrapania rdzą. Do tego celu użyłem doskonale znany już specyfik Ammo:
Specyfika pojazdu nakazywała nakładać go bardzo oszczędnie, traktując raczej jako symulację ewentualnych wżerów rudej kurtyzany w miejscach, które na karoserii rzeczywistego Unimoga mogłoby wystąpić.
Na nieco więcej pozwoliłem sobie w pewnych specyficznych rejonach paki.
I znów – patrząc całościowo uznałem, że rdzy mam w sam raz.
Postanowiłem jednak nieco zróżnicować namalowane efekty i po wyschnięciu tej warstwy – kilka godzin później – dodałem punktowo nieco jaśniejszego odcienia rdzy – Light Rust Wash Ammo.
Po tych zabiegach model pokryłem lakierem matowym VMS. Światełka oczywiście zasłoniłem wcześniej blu-tackiem, żeby nie stracić błysku i przejrzystości.
Lakieru matowego nie użyłem we wnętrzu szoferki.
Przed przyklejeniem kół pobrudziłem podwozie. Pierwszą wersję stanowił specyfik Light Dust Ammo.
Ten krok powtórzyłem, ale nie dlatego, że było to konieczne – po prostu nie zdążyłem w trakcie poprzedniej sesji zrobić całego brudzenia, a więc: położyłem warstwę Light Dust i gdy ta była cały czas mokra, zacząłem nakładać drugi specyfik – Summer Kursk Earth.
Czyniłem to zarówno poprzez pstrykanie płynu na model…
… jak i nakładanie małym pędzelkiem, w bardziej kontrolowany sposób. Potem wystarczyło nieco rozetrzeć oba kolory “na łączeniach”, żeby ładniej się mieszały i efekt końcowy był bardziej stonowany.
Oba kolory fajnie się uzupełniały.
W ten sam sposób potraktowałem koła.
Tak oto Unimog mógł stanąć o własnych siłach na swoich gumach.
Na pace przykleiłem przygotowane uprzednio rekwizyty.
Pomysł, który miałem na model był z gatunku tych biesiadno-cepelianych, więc nie mogło braknąć odrobiny tego typu rekwizytów. Butelki z napojami i kufle pomalowałem farbą Clear Orange AK. Piana to biała błyszcząca + warstwa lakieru gloss. Oprócz tego pojawiły się jugosłowiańskie racje żywnościowe, puszki z konserwami, itd.
Żeby uzupełnić kilka zakamarków, przygotowałem sobie garść narzędzi z druku 3d. Pomalowałem je głównie w kolory ciemnoszare i brązowe, a następnie potraktowałem czymś w rodzaju rdzawego washa z emalii Ammo/AK oraz”kropeczkami” pstrykanymi z pędzla o wykałaczkę z jasnych rdzawych kolorów z zestawu Lifecolor.
Narzędzia trafiły m.in. do otwartego zasobnika pod paką i do skrzynki na samej pace.
Model był w jednym kawałku, mogłem więc przejść do prac końcowych. Na początek – mgiełka z koloru Dust Lifecolor. Warstwa była bardzo transparentna i efekt na żywo jest/był słabszy niż na zdjęciu. W ten sposób zakurzyłem głównie tył burt paki, błotniki i przedni zderzak oraz wszystko to, co pod paką.
Ostatnie prace wykończeniowe przy Unimogu przebiegały podobnie jak w anielskim T-33-85 – czyli przygotowałem sobie garść różnej modelarskiej chemii i oglądając model dodawałem/poprawiałem to, czego mi brakowało/co mi się nie podobało.
Na pace dodałem więcej kurzu i brudu z jasnych emalii oraz specyfiku Decay Deposits.
Dla większej różnorodności napstrykałem też trochę plam z ciemnych kolorów.
Na burtach, kołach i w innych zakamarkach, które pokrywał kurz poprawiłem nieco wash, wykorzystując ciemnobrązowe kolory. Chodziło tu o przywrócenie trójwymiarowości, którą zabrał płaski, jasny kurz i brud uprzednio dość mocno w tych rejonach aplikowany.
Mosty napędowe, ale także korek baku paliwa potraktowałem specyfikiem Engine Grease.
Na koniec punkt, który właściwie powinienem zrobić przed dodatkowym kolorowaniem paki – czyli dodanie “brudu 3d”. Wykorzystałem ziemię z pola, trawę morską, pocięty sznurek jutowy i mój (chyba) autorski wyrób – posypkę z… włosków kiwi. Serio. Mieszanka była aplikowana pęsetą.
I “zamiatana” w zakamarki pędzelkiem.
Całość zabezpieczyłem w miejscu Sand&Gravel Glue.
Potem tylko musiałem jeszcze raz podkolorować ten brud (dlatego napisałem, że trzeba było to zrobić wcześniej – żeby uniknąć 2x tej samej roboty) i… właściwie to by było wszystko. A, jeszcze przykleiłem wreszcie tę całą drobnicę, którą wcześniej zdążyłem połamać/urwać – lusterka i celownik ZPU.
Unimog 404S to model, który sprawił mi sporo frajdy – luźniejsze podejście do tematu pozwoliło na dość nieskrępowaną zabawę podczas budowy i malowania. Jak sami mogliście się przekonać – nie było też większych kłopotów ze spasowaniem czegokolwiek.
Oczywiście, goły model nie wygląda jakoś szczególnie spektakularnie, wręcz jakby czegoś tu brakowało, lub jakbym zatrzymał się w połowie, ale jak już się rzekło – pomysł na podstawkę (winietkę? dioramkę?) jakiś tam w głowie jest…
Są też potencjalni główni aktorzy…
Ale z racji na objętość tego tekstu oraz moje moce przerobowe – lepiej będzie opowiedzieć o tym w trzeciej części artykułu – o ile nie polegnę w trakcie, bo nie ukrywam, ze malowanie figurek to dla mnie wciąż temat bardziej loterii niż solidnego rzemiosła, a budynek mam na swoim koncie jeden i to mikroskopijny. Dlatego wróćmy do samego Unimoga, a Wam dziękuję za uwagę i zapraszam do kolejnej odsłony za zapewne kilka miesięcy.
Kamil Knapik
Jeśli podobają Ci się moje artykuły i modele możesz wesprzeć mnie symboliczną kawą poprzez serwis buycoffee.to. Zapewne kawy za to nie kupię, ale nowe farby – jak najbardziej!