1/35 “Wafer” type TRACKS for T-34, SU-85, Su-100, SU-122
QuickTracks – T-35011
Gąsienice drukowane w technologii 3d zdobywają sobie coraz więcej zwolenników. W ostatnich miesiącach widzę je coraz częściej na modelach i, po własnych doświadczeniach, nie jestem tym zupełnie zdziwiony. Niniejsza recenzja gąsienic do wozów na podwoziu T-34 to moja druga styczność z gąsienicami z drukarek 3D i zaryzykuję stwierdzenie, że jest to styczność jeszcze przyjemniejsza niż za pierwszym razem – ale omówmy wszystko po kolei.
Gąsienice QuickTracks to typowe “waflowe” ogniwka, jak informuje napis na pudełku, wykorzystywane nie tylko na T-34, ale również na działach SU-85, SU-100 i SU-122. Mamy więc całkiem szeroki przekrój pojazdów, do których możemy zastosować ten produkt. Pudełko typowe dla tej serii dodatków – niebrzydkie, z charakterystycznym wzorem, od razu wiadomo z jaką linią produktów mamy do czynienia. W czasie, gdy przygotowywałem tę recenzję, producent stworzył poprawioną wersję gąsienic, stąd na jednym z pudełeczek pojawia się dopisek “rev. 1”. Ten zestaw posiada nieco mniejsze “klikane” piny dzięki czemu łatwiej się je składa.
Na odwrocie krótka obrazkowa instrukcja jak składać ogniwka – i właściwie nic ponad te trzy obrazki nie potrzebujemy, bo sprawa jest naprawdę prosta.
Okładka okładką, ale przecież najważniejsze jest wnętrze. W pudełku znajdziemy dwa woreczki z ogniwkami – jeden pękaty z ogniwkami z pinami, drugi z czterema ogniwkami z przewierconą jedną stroną łączników – umożliwiającymi łatwe połączenie paska gąsienicy oraz krótki opis produktu w języku angielskim wraz z informacją o “regulaminowej” liczbie ogniw w prawdziwych pojazdach na podwoziu T-34. Dostajemy na nim także link do filmu ze składania gąsienic oraz kod QR, żebyśmy nie musieli ręcznie przepisywać adresu video na YouTube.
To co rzuca się na pierwszy rzut oka, to duża delikatność i subtelność wydruku – gąsienice nie sprawiają wrażenia przeskalowanych lub topornych, jak niektóre produkty w skali. Są wręcz filigranowe, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Ślady technologiczne po wydruku, widoczne na zębach łączących ogniwka nie były dla mnie dostrzegalne gołym okiem, ale aparat dość mocno je “wyciągnął”.
Ogniwka mają nie tylko ładnie odwzorowany grzebień w charakterystycznym kształcie wafla, ale także numery seryjne i inne niezbędne detale, choć są one bardzo delikatne.
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest umieszczenie pinów i wgłębień na nie na wszystkich łącznikach ogniwka – to znaczy, że gąsienica nie trzyma się tylko na dwóch skrajnych łącznikach, ale połączenie występuje na całej jej szerokości, tym samym jest mocne i pewne.
Również specjalne ogniwka do “zamknięcia” paska gąsienicy mają ładnie wydrukowane łączniki z otworami, z kolei z drugiej strony otrzymujemy standardowy pin, który umożliwia połączenie ogniwka z resztą paska.
Myślę, że warto w tym momencie umiejscowić produkt QuickTracks w jakimś kontekście – czyli porównać je do innych produktów, które mogą one zastąpić. Na samej górze gąsienice QuickTrack. Potem mamy gąsienice Miniartu (standardowe, nieruchome), stare Magic Tracki Dragona, ogniwka Friula i Rye Field Model.
Jak więc widać mamy tu i produkty nowe, odrobinę starsze jak i kilkunastoletnie, ale wciąż popularne i spotykane. Patrząc od strony wnętrza gąsienicy różnice nie są może aż tak widoczne, bo i nie ma tu wiele detali – choć prześwitujące przez gąsienice QuickTracks tło pokazuje, że są najdelikatniejsze ze wszystkich i tym samym najlepiej trzymają skalę.
Prawdziwą różnicę widać, gdy spojrzymy na grzebień gąsienicy – tu pola QuickTracks dotrzymuje tylko Miniart, choć w moim odczuciu detale na tych gąsienicach są nieco przeskalowane. Z drugiej strony to może mieć plusy, bo łatwiej będzie je wyeksponować.
Detale na pozostałych gąsienicach są już wyraźnie toporniejsze, choć następuje to podobne zjawisko, co przy recenzowaniu gąsienic do M18 Hellcat – o ile pudełkowe gąsienice Tamiya nie wyglądały dla mnie źle, to znacząco straciły położone obok produktu Quick Tracks. Tu jest podobnie – osobno gąsienice np. Rye Field Model, Friula czy Miniartu robią bardzo przyjemne wrażenie, ale skonfrontowane z drukiem 3D… – człowiek po prostu zauważa, że można to zrobić jeszcze lepiej.
Samo składanie jest bajecznie proste – postępując zgodnie z instrukcją przykładałem ogniwko do ogniwka…
… a następnie dociskałem płaskim końcem pęsety.
W efekcie pierwszy pasek gąsienic złożyłem w 15 minut, a drugi w nieco ponad 10. W toku budowy uszkodziłem tylko jedno ogniwko, w zapasie zostało jeszcze sporo niewykorzystanych ogniwek, więc w żaden sposób nie wpłynęło to na składanie.
Drugi komplet gąsienic – ten z wersji poprawionej – składał się równie dobrze. Osobiście nie zauważyłem dużej różnicy, bo oba zestawy dobrze i łatwo mi się składało i nawet trudno mi odróżnić z perspektywy czasu, który jest który. Luźniejsze piny w drugim zestawie sprawiają, że gąsienice można składać w rękach – wszystko pracuje “elastyczniej”, nie słychać tak wyraźnego “klik”, gdy piny trafiają we wgłębienia, tym samym nie ma takiego ryzyka, że siłując się z ogniwkami w palcach coś połamiemy. Mimo wszystko nie polecam tego sposobu – składanie z użyciem pęsety jest znacznie przyjemniejsze.
Złożone gąsienice pracują bardzo dobrze, nie haczą, nie rozpadają się i wyglądają atrakcyjnie. Widoczne na poprzednich zdjęciach ślady po druku na łącznikach raz-dwa wyrobiły się i nie ograniczały ruchomości ogniw.
Na model RFM założyłem “regulaminowe” 72 ogniwka, ale żeby w ogóle myśleć o naciągnięciu ich na wszystkie koła musiałem dołożyć jeszcze 4. Do zrobienia luźniejszych gąsienic potrzeba by chyba 78 ogniw. Nie wiem, czy wynika to ze złego przeskalowania modelu RFM, czy wyjątkowo niefortunnego(ale zrobionego zgodnie z instrukcją!) ułożenia koła napinającego i jego mechanizmu. Producent gąsienic informuje, że jego produkt powstał na bazie oryginalnych ogniw i dokumentacji.
Osobiście nie liczę takich rzeczy, gdyby nie wpis w instrukcji/ulotce producenta być może nie zwróciłbym uwagi, że coś nie gra, choć liczba 72 ogniw już gdzieś obijała mi się o uszy. Niemniej jednak odnotowuję, żebyście i Wy w razie co uniknęli zdziwienia. Pomimo dołożenia +8 ogniw na oba paski gąsienic wciąż miałem zapas parunastu ogniwek, więc nie był to duży problem.
Podsumowując, otrzymujemy bardzo fajny, wyróżniający się detalem na tle konkurencji zestaw, który na dodatek składa się bardzo szybko. Dla mnie to dodatkowy, a być może nawet najważniejszy atut gąsienic 3D – nie wymagają obróbki, rozwiercania ogniw, mozolnego składania, doklejania zębów lub szpachlowania wypychaczy. Tym samym czas do tej pory potrzebny na zmagania z plastikowymi lub metalowymi gąsienicami możemy teraz poświęcić na inne, bardziej zajmujące czynności wokół naszej miniatury.
1/35 Middle of WWII T-34, SU-85, SU-100, SU-122, JS-1, JS-122, JS-2, JSU-122, JSU-152 Tool boxes
BitsKireg BK-066
Kolejny dodatek do szerokiej rodziny wozów na podwoziu T-34 (ale nie tylko!) to skrzynki narzędziowe, które pasuję również na wozy z serii IS… .
W niedużym, twardym tekturowym pudełku znajdziemy dwie skrzynki narzędziowe i krótką ulotkę informacyjną.
Z papieru dowiadujemy się, że skrzynki zostały odlane w technologii DLI (Double Layer Injection), która polega na wykorzystaniu miękkiej i plastycznej, łatwej do obróbki żywicy w podstawie odlewu i twardszego, wytrzymalszego materiału na właściwy odlew. Ma to ułatwić odcięcie części od podstaw, które faktycznie są masywne i również mnie początkowo wystraszyły i delikatnie zniechęciły.
Same skrzynki jednak posiadają wyśmienite detale, które bardzo osłodziły początkowe nienajlepsze wrażenie i obawy przed odcinaniem takich klocków żywicy. Obie skrzynki posiadają bardzo wyraźne detale zapięć, zawiasów, uchwytów, śrub mocujących etc.
Bogatsza w detale – z oczywistych względów – jest większa skrzynka.
Jednak mała też prezentuje się niczego sobie.
Duży atut obu skrzynek to to, że… są w jednym kawałku. Po odcięciu i obrobieniu przyklejamy je na błotnik i voila!
Bogactwo detali i to jak dużym ułatwieniem jest to, co napisałem powyżej widać tak naprawdę dopiero, gdy przyłożymy obok skrzynek BitsKireg skrzynki z modeli. Znalazłem u siebie skrzynki z RFM, Miniartu i starutką Tamiyę.
Skrzynki plastikowe wymagają obróbki, złożenia, czasem też dodania części fototrawionych. Jak też widać nie są idealnie spasowane.
Plastikowe skrzynki, które znalazłem są tylko co z grubsza sklejone i obrobione – żeby prezentowały się na poziomie odpowiednim do przyklejenia na modelu dobrze by było jeszcze nad nimi popracować. Tymczasem skrzyneczki BitsKrieg wystarczy odciąć od kostek wlewowych i na tym cała praca się skończy.
A co z samą obróbką i odcinaniem żywic od kostek wlewowych? Cóż, teksty o technologii DLI nie były czczym marketingiem i faktycznie poszło prosto. Mała skrzynka nie stanowiła żadnego problemu, bo kostka wlewowa była mniejsza i cieńsza. Odlew faktycznie bardzo dobrze się obrabiał i szybko trafił na model.
Przy dużej skrzynce najpierw delikatnie wytrasowałem sobie większy rowek do piłowania, a następnie zacząłem delikatnie pracować piłką JLC…
Tnąc jednostajnymi ruchami (bardziej jak nożykiem niż piłą) odcięcie klocka poszło równie sprawnie i bezproblemowo. Szlifowanie pozostałości po kostce było jedynie formalnością.
Tak obie skrzynki prezentują się na przeznaczonych dla siebie miejscach:
Czy warto? Na to już niech każdy modelarz odpowie sobie sam. Detalami obie skrzynki biją na głowę to, co dostajemy w zestawach plastikowych, przy tym ich cena (ok 25 PLN) nie jest specjalnie wygórowana. Obróbka, mimo początkowych obaw, przebiega szybko i bezproblemowo. Oczywiście są pewne mankamenty – taką skrzynkę trudniej zmasakrować, a wykonanie niektórych uszkodzeń może być wręcz niemożliwe – ale na takie okazje pozostają blaszki fototrawione, bo z plastikowymi skrzynkami też przecież nie poszalejemy. Myślę, jednak, że jeśli ktoś inwestuje w swój model i w dodatki do niego, to również na taki ciekawy zestaw warto się zdecydować.
No bo czemu nie?
Jeśli podobają Ci się moje artykuły i modele możesz wesprzeć mnie symboliczną kawą poprzez serwis buycoffee.to. Zapewne kawy za to nie kupię, ale nowe farby – jak najbardziej!
Kamil Knapik
Zestawy przekazane do recenzji przez producenta, firmę QuickTracks