1/350 Italian Horizon Class Destroyer
D553 Andrea Doria / D554 Caio Duilio
Takom – 6007
Marka Takom jakoś niespecjalnie kojarzy się modelami szkutniczymi. Bo nawet jeśli ma w katalogu cała kolekcję dział okrętowych, to jednak skala 1/35, i specyficzna forma, mają z modelarstwem marynistycznym wciąż niewiele wspólnego. Z tym większym zdumieniem odkryłem, że jakieśtam okręty Takom jednak wyprodukował. A odkryłem zupełnym przypadkiem, gdy w moje ręce trafiła miniatura jednego z nich – włoskiej fregaty rakietowej typu Horizon
Nie kryję, że ten wybór (czyli włosko francuska jednostka) jest dla mnie nie mniejszym zaskoczeniem, niż okręt w katalogu procenta modeli lądowych. Jak zatem odnalazł się on w nietypowej dla siebie tematyce? Już informacje na pudełku pozwalają stwierdzić, że części nie ma tu przesadnie wiele
Są za to, dodatkowo, elementy fototrawione
Jak widać, egzemplarz, który trafił w moje ręce przeszedł gdzieś w transporcie dość solidne stress-testy. Niemniej jednak, bez szkód dla zawartości. Mimo, że pudełko jest wcale solidnie wypełnione plastikiem
Zacznijmy jednak od papieru, czyli od instrukcji – bardzo typowej dla miniatur z Takom – całkiem czytelnej, choć pozbawionej wskazań kolorów poszczególnych detali
Jedyne informacje na temat malowania, to kolorowe rzuty, przygotowane we wspólpracy z Ammo
Pokazują one również rozmieszczenie nielicznych kalkomanii. Nie znaczy to jednak, że zawierający je arkusz jest niewielki – wręcz przeciwnie
To jednak głównie za sprawą całkiem okazałych nalepek z imitacjami oznaczeń na lądowisku helikoptera – nie jestem jednak przekonany, czy taka ilość bezbarwnego filmu ułatwi ich prawidłowe ułożenie na podziurkowanej powierzchni okraszonej różnymi szczegółami
Być może lepiej byłoby to wszystko namalować. Tym bardziej, ze jakość druku nie oszałamia
Przy okazji warto zwrócić uwagę na chorągiewki międzynarodowego kodu sygnałowego, które zdaje się są częściowo fikcyjne. Więcej na ten temat znaleźć w sąsiednim materiale. Wracając zaś do Włoskiego Horyzontu, pora zerknąć na plastik. Model nie jest mały, choć jak na miniaturę okrętu w 1/350 nie imponuje gabarytami
Jak już było to zasygnalizowane na boku pudełka, model składa się z ośmiu ramek z drobniejszymi elementami, oraz spakowanych osobno największych elementów kadłuba
Do tego jest – anonsowana na froncie opakowania – fototrawiona płytka, całkiem sporych rozmiarów, zresztą
To w niej znajdziemy, między innymi, wirniki pokładowego śmigłowca
Miniatura tej aerodyny jest mocno multimedialna – mamy tutaj zarówno elementy metalowe, jak i odlane z szarego plastiku, z przeźroczystym kadłubem wreszcie. Przy czym, mimo iż takie rozwiązanie pozwala na zachowanie przejrzystych szybek, to detali wnętrza jest on pozbawiony
Nie inaczej jest zresztą z pozostałymi elementami przeźroczystymi, czyli oknami mostku kapitańskiego, przez które dostrzec będzie można jedynie pustkę
Za to na zewnątrz detale już są – choćby imitacje wycieraczek
Skoro przy blaszce jeszcze jesteśmy, to pozostałą jej część, w zasadniczej większości wypełniają różne relingi, barierki, czy schody
Kadłub ma specyficzną konstrukcję – podzielony jest mniej więcej do linii wodnej. I pewnie w takim wariancie będzie dało się ten model zbudować, choć nie będzie to łatwe. Część denna stabilizuje bowiem całą konstrukcję
Gdyby ktoś jednak chciał budować model w konfiguracji zalecanej przez instrukcję, to spód kadłuba ma wszystkie niezbędne detale
W komplecie są nawet specyficzne elementy stanowiące podstawkę – choć po odpowiednim spreparowaniu bardziej nadawać się będą do przyozdobienia choinki
A jak powyżej linii wody? Zupełnie przyzwoicie, choć finezja niektórych detali kojarzy się raczej ze skalą 1/700. Nie nazwałbym tego rozczarowaniem, ale miejscami powstaje pewien niedosyt
Z drugiej strony warto pamiętać, że konstrukcja nowoczesnych okrętów jest zazwyczaj bardzo zgrzebna – pokłady kryte tworzywami sztucznymi, proste, kanciaste, modułowe nadbudówki, i tak dalej..
Nie znaczy to jednak, że model jest pozbawiony drobniejszych szczegółów – w tym różnych anten, radarów czy uzbrojenia pokładowego
Szkoda, że w instrukcji całkowicie pominięta jest jednak kwestia wiszących anten linowych – jedyne miejsce, gdzie można odnotować ich istnienie to obrazek na pudełku
Nie kryję, że recenzowanie modeli Flyhawka ustawiło mi perspektywę, czy raczej oczekiwania wobec miniatur szkutniczych cokolwiek wysoko. Dostrzegam zatem w Takomowskim modelu pewne uproszczenia. Nie są one jednak nachalne. Zapewne szkutniczy wyjadacze, jak Słoma czy Rhayader doposażyli by się w kilogramy blaszek, luf i innego szpeja. Ale z drugiej strony, taka miniatura to w sumie całkiem dobry materiał na pierwsze spotkanie z modelarstwem szkutniczym. Choć raczej dla modelarzy posiadających już jakieś doświadczenie.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
P.S.’ Jak zauważył jeden z czytelników na FB – jeden z tych okrętów jest prawie z plusem!! :
Model przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Takom