1/48 Avro Lancaster B Mk.I
HK Models – 01F005
Jeśli ktoś zna ‘miniaturę’ Lancastera z HK Models w skali 1/32, to z grubsza zna i tę będącą przedmiotem poniższego opisu. Bo model ten jest bez mała pantografowym pomniejszeniem tego wcześniejszego, wielkiego zestawu. Bez mała, bo jednak pojawił się odrobinę inny podział technologiczny (tu już nie trzeba było szatkować kadłuba, bo choć duży, to mieści się w pudełku), a przy okazji jednak pewne uproszczenia. No ale jak widać – nawet obrazek na pudełku jest dość podobny do tego, który znalazł się na okładce zestawu w skali 1/32. Nawiasem mówiąc, samo opakowanie nie jest wcale tak wielkie, jak można by się spodziewać po gargantuicznym jednak bombowcu pomniejszonym 48 razy. Mimo to, jest jednak jednym z większych, jakie trafiło na stanowisko, gdzie robię zdjęcia, i prawdę mówiąc niezbyt się w nim mieściło
Anonsowane na pudełku 362 elementy to całkiem spora góra plastiku, co nie znaczy, że szczelnie wypełnia opakowanie – na pewno jednak pod sam brzeg
Wewnątrz opakowania jest jeszcze maleńka blaszka fototrawiona i sporo makulatury
Bo nie tylko dwudziestoczterostronicowa instrukcja, drukowana na kredowym papierze…
..wydrukowana zresztą w nietypowym formacie – na moje oko coś w okolicach B2. Oprócz niej, w tym samym rozmiarze, jest również plakat z obrazkiem z pudełka
Warto tutaj zwrócić uwagę, że autorem ilustracji jest Piotr Forkasiewicz – nawiasem mówiąc, odpowiedzialny również za te najbardziej widowiskowe boxarty Eduarda
Sam schemat montażu jest typowy dla HK-models. Ilustracje powstały na bazie renderów projektu modelu. To nie zawsze wygląda dobrze i nie zawsze jest czytelne, ale tutaj akurat zrobione jest zupełnie sprawnie (tak między nami – dobre, bo polskie). Instrukcja prowadzi zatem w przejrzysty sposób przez kolejne etapy prac, choć nie zawsze jest bardzo precyzyjna (o czym nieco dalej)
Na kolejnych stronach umieszczone są schematy malowania i oznakowania – dwa – co zresztą jest już zaanonsowane na boku pudełka
Osobne ilustracje pokazują rozmieszczenie napisów eksploatacyjnych. Moim zdaniem można było zrobić to w sposób bardziej czytelny, choćby pokazując jedynie wybrane fragmenty sylwetki, bo szczególnie na kadłubie wszelkie nalepki są skumulowane, a nie rozsiane po wszystkich powierzchniach
A kalkomanie? No cóż – prawdę mówiąc w moje ręce trafił model pozbawiony arkusza z nalepkami – te zdaje się jeszcze nie dotarły z Cartografu do Hongkongu. Pokazać jednak mogę ich projekt, z niezbyt dla mnie zrozumiałych powodów wydrukowany na jednej z kart instrukcji
Powiedzmy, że żal o tyle mniej, że Piotr – do którego model trafi niebawem – i tak chce go robić w malowaniu z plusem, a więc siłą rzeczy korzystać będzie musiał z aftermarketowych zestawów kalkomanii. Skoro przy malowaniu jesteśmy, to producent podpowiada niezbędne kolory na podstawie palet kilku głównych producentów farb do aerografu. Nie powstrzymam się tu od drobnego ponarzekania – na to, że litery, którym przyporządkowano poszczególne barwy, są nieco za słabo podkreślone i wizualnie zlewają się z kolorów nazwami.
Mamy zatem Tamiyę, ‘Gunziaki” (dość swobodnie dobierane z palet C i H), i wreszcie AK-Real Colors. Zresztą opracowanie malowań powstało we współpracy z tym ostatnim producentem chemii modelarskiej (a raczej we współpracy z zatrudnionymi tam specjalistami od kwerendy)
…a jednocześnie – o ile mi wiadomo – logo LSM trafiło tu przypadkowym kopipejstem z instrukcji większego brata, czyli zestawu opracowanego w skali 1/32.
No dobrze, skoro papierologię mamy za sobą, przejdźmy do omówienia samego modelu. Jego elementy zebrano w siedemnaście różnej wielkości ramek. Połówki kadłuba i połówki skrzydeł, ramek z kolei są od razu pozbawione
Jak wspomniałem we wstępie, model jest bez mała pantografowym pomniejszeniem zestawu w 1/32. Ale dzięki temu, że właśnie pomniejszeniem, główne elementy konstrukcyjne mogły być monolitami. Bo w większym zestawie tak kadłub, jak i skrzydła składały się z mniejszych sekcji. Tu są jedynie podzielone na pół – jak zwykle w modelach to bywa
No i małe to nie jest. Kadłub śmiało mógłby posłużyć do unieruchomienia złamanej kończyny
Skrzydła też mają niebagatelną powierzchnię
Czteroósemkowy Fryc wygląda tu jak model w innej skali. Warto zwrócić uwagę na znane już z wcześniejszych modeli bezklejowe mocowanie skrzydeł, co wydatnie ułatwia prace z tak dużym modelem
Przy okazji warto podkreślić, że skrzydła zdają się być świetnie spasowane. Konkretnie ich połówki – trzymają się ze sobą nawet bez użycia kleju
Dzieje się tak za sprawą kołków stabilizujących, które nie tylko łączą ze sobą te dwa elementy, ale również usztywniają całą konstrukcję
Połówek kadłuba bez uprzedniej starannej obróbki złożyć się nie da, ponieważ wlewy plastiku były umieszczone na krawędziach styku tych części ze sobą.
Ponieważ coś tam już widać na powyższych fotogramach, to warto od razu rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie wykończenia powierzchni płatowca. A wykończenie to jest naprawdę bardzo udane. Cienkie, ale wyraźne linie podziału. Podobnie nity. Te ostatnie różnej wielkości i różnej gęstości, na wybranych fragmentach. Wyraźne są również wszelkie inne detale, inspekcje i temu podobne drobiazgi. Przy czym na niektórych inspekcjach są również artefakty jakichś kanałów wlewowych lub odpowietrzających, o usunięciu których trzeba pamiętać
Oczywiście nie zdziwią mnie marudzenia typu ‘szkoda, że nie na zakładkę’, ‘czemu nie wypukłe’ itd. Ale w sytuacji, gdy Spitfire z Eduarda zupełnie często wskazywany jest jako wzorcowy pod względem wykończenia powierzchni, to na taka samą opinię zasługuje ten model z HK Models. Bo zarówno linie, jak i nitowanie jest porównywalne, jeśli nie lepsze od tego, co znajdziemy w czeskim produkcie
Tym bardziej, że nie wiem jakim technologicznym cudem, ale ani linie, ani nity nie tracą na wyrazistości tuż przy krawędziach kadłuba, niemal prostopadłych do powierzchni podziału formy
Jeśli użyto tutaj wielodzielnych form, to miejsca styku poszczególnych ich fragmentów ukryto w sposób wręcz perfekcyjny. Tyle o poszyciu. Teraz słów kilka o konstrukcji modelu. Bo niestety w tym temacie jest kilka drobnych zdrad. Lub przynajmniej powodów do niezadowolenia dla części współmodelarzy. Zdjęcie kolejnej ramki zasygnalizuje rzeczony problem
Tak – powierzchnie sterowe nie są oddzielnymi elementami. Oczywiście zasadnicza większość modelarzy i tak montowałaby je w pozycji neutralnej, ale nie jest to jednak kanoniczne rozwiązanie, szczególnie w tak dużych modelach. Podobnie jak połączone z płatem lotki
Zagłębienia pomiędzy powierzchnią skrzydła czy statecznika i elementami ruchomymi są jednak wystarczająco wyraźne i ostre. Przy okazji – warto zwrócić uwagę na subtelną fakturę napiętej na konstrukcji szmaty. A uwagi lepiej nie zwracać na imitację popychacza, bo jest jakąś kpiną – chyba że to jakiś trend
Połączenie na stałe lotek ze skrzydłem dziwi dodatkowo o tyle, że klapy są elementami, które można zamontować w dowolnej pozycji. Choć prawdę mówiąc ich otwarcie wymaga uporania się ze śladami po wypychaczach na widocznych powierzchniach, a w dodatku z pomiędzy detali imitujących wewnętrzną konstrukcję
Skoro przy skrzydłach jesteśmy, to przenieśmy się do gondoli silnikowych i komór podwozia
W modelu w skali 1/32 wybrane panele osłon silnika można było zdemontować. Tutaj całe obudowy są monolitami, podzielonymi jedynie na połówki – ze względów czysto technologicznych
Dlatego nawet nie najgorsze makiety silników należy potraktować jako jedynie podstawę pod wydechy i śmigło. Trochę szkoda potencjału
Szczególnie, że jedyne widoczne w zamkniętej konstrukcji detale są jednocześnie najmniej fajne – bo wydechy trzeba nawiercać – szkoda, że nie zostały zrobione tak, jak robi to Eduard w Spitfajerach
Z kolei wypełniająca otwór wlotu powietrza chłodnica ma wyjątkowo słabo zarysowane detale
Dwie z gondoli silnikowych kryją jednocześnie podwozie. Odtworzone dość przyzwoicie, ale nadal pozbawione wielu detali. Przy czym o ile nie będzie się modelu stawiać na lusterku, to brak wielu instalacji w oczy nie powinien się rzucać. A skrócie – dość solidne opracowanie, ale jednak tylko baza. No i zastanawiam się, na ile solidne są same golenie, bo przy swoim rozmiarze mają jednak niezbyt imponujące przekroje
Mamy tu jednak do czynienia z dużo bardziej istotnym uproszczeniem, czy też zaniechaniem. O ile pokrywy podwozia – tak jak reszta konstrukcji – są usiane szczegółową siatką nitów…
…to jednak tylko na zewnątrz – we wnętrzu są zupełnie gładkie
Dziwi to tym bardziej, że pokrywy komory bombowej – umieszczone na osobnej ramce…
…mają solidnie opracowane faktury tak na zewnątrz…
…jak i w środku. Choć tutaj dodatkowo umajone jest wszystko śladami po wypychaczach, radośnie uplasowanymi na liniach nitów
Jest to wszystko dla mnie zupełnie niezrozumiałe, bo o ile w standardowej konfiguracji klapy podwozia muszą być otwarte, to komorę bombową nie każdy otwierać będzie. Tym bardziej, że i ona wymaga drobnych dodatkowych nakładów pracy i uzupełnienia o detale…
…nawet jeśli w dużym stopniu jej ściany zasłonią dostępne w zestawie bomby – urody mocno przeciętnej…
…ale w sumie w komplecie zaanonsowanym na boxarcie
…ale na tym z boxartem podobieństwa się kończą, bo śmigiełka w modelu nie kręcą się
Jeszcze pro forma rzut okiem na kółko ogonowe – nieszczególnie wyrafinowane…
…i przenosimy się do wnętrza. Ściany kadłuba zdobi gęsta imitacja wręg i wzmocnień, oraz kilka pomniejszych detali
Nieco mniej finezyjna wydaje się podłoga…
…ale ten element okleja się już zdecydowanie bardziej efektowną drobnicą, którą znajdziemy w kolejnej ramce
Tutaj także trafi większość detali fototrawionych, z naprawdę niewielkiej blaszki
Bo jak widać, zdecydowana jej większość to pasy – mocno uproszczone zresztą
Choć nie tak bardzo, jak uproszczony (i poniekąd błędny) jest rysunek przedstawiający ich montaż
Pozostałe blaszki to detale potrzebne do wieżyczek strzeleckich. I elementy głównie do nich potrzebne kryje kolejna ramka z szarego plastiku
Pod względem detali jest zupełnie przyzwoicie, choć pewnym rozczarowaniem mogą być karabiny, w tym szczególnie ich lufy
Wieżyczki są mocno oszklone, zatem gros ich konstrukcji znajdziemy w ramce z elementami przeźroczystymi
Warto poświęcić jej nieco uwagi. Na zauważenie zasługuje fakt zabezpieczenia najbardziej eksponowanych elementów kawałkiem samoprzylepnej folii (pozbawionej jednak kleju) – przed zgnieceniem to nie uchroni, ale przed porysowaniem i owszem
Bliższą analizę zacznę może od tego, co niespecjalnie mi się podoba. Nie chodzi tu jednak o jakość oszklenia, a o to, jak zostały zaprojektowane imitacje małych bocznych okienek w kadłubie. Część z nich połączona jest ze sobą przeźroczystą listwą
Listwy wkleja się w kadłub od wewnątrz
I może ułatwia to montaż, ale nie ujmuje pracy. Bo po wklejeniu trzeba szkiełka zamaskować przed malowaniem. Gdyby były osobnymi detalami – jak kilka innych, wtedy można by je swobodnie zamontować w pomalowanych już burtach. Pomimo to, szybki są zdecydowanie mocną stroną tego modelu – dość cienkie, krystaliczne, przejrzyste i pozbawione efektu falowania czy soczewkowania
Oczywiście przy takich kształtach, z oddali pojawiają się pewne zniekształcenia…
…ale z bliska – a przecież w takiej odległości będą detale pod oszkleniem się kryjące – jest bez mała perfekcyjnie
Podsumowując – nawet gdyby powierzchnie były pozbawione nitów i nawet mimo pewnych mniejszych lub większych uproszczeń, model zdecydowanie deklasuje starą jak węgiel Tamiyę. Pomijając problemy wynikające z rozmiarów, nie wydaje się przy tym zestawem skomplikowanym, co czyni go pod względem technicznym zestawem przystępnym dla modelarzy również mniej zaawansowanych. Ci z dużym doświadczeniem będę zapewne ubolewali nad niektórymi rozwiązaniami, ale oni również bez problemu poradzą sobie z niezbędnymi waloryzacjami – czy to samodzielnymi, czy też z montażem gotowych zestawów, które bez wątpienia pojawią się w niebagatelnej ilości – bo i pod tym względem omawiany tu zestaw ma niemały potencjał. W związku z powyższym, kluczową kwestią staje się to, na ile jest ‘sklejalny’. Weryfikacji tej kwestii podjął się zatem Piotr Słomiński. Bez mała tradycyjnie, bo poprzedni model HK Models w skali 1/48 również on rozpoznawał bojem.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
P.S.” Obiecana relacja z budowy modelu autorstwa Piotra
Model przekazany do recenzji przez HK Models