1/48 B-17G – Early Production
Test Shot
HK Models – 01F001
Zacznijmy może od kardynalnego pytania: CZEMU NIE ŁOŚ? Na następcę siedemnastki z Monogramu czekać trzeba było 45 lat. Tymczasem model Łosia w 1/48 trafił na rynek dwie dekady temu. Czyli że jeden rok czekania dłużej to jest 300% więcej czasu. A skoro na B-17 modelarze czekają 45 lat, to jeden rok więcej to będzie no jakby nie liczyć no… To dla nich jeden dzień jest niecałe 3, dokładnie 2 koma 702. No to na stratę 2 koma 7 no, to jeszcze można sobie pozwolić, ale, żeby stracić 300% czasu… ho, ho, co to to nie – na czas musimy patrzeć po gospodarsku!
No ale tak się stało, że tego gospodarskiego spojrzenia zabrakło, i mamy nowego nie Łosia, a nową Latająca Fortecę. A ja mam najnowsze próbne wtryski tego modelu. Z tego, co mi jednak wiadomo, to poza jednym szczegółem, jest to już ostateczna wersja tego modelu. Trafiła więc do mnie całkiem okazała sterta plastiku
..choć może wziąwszy pod uwagę gabaryty tej ‘miniatury’, to może nie taka wielka
..bo ten sam czteroósemkowy fryc postawiony przy kadłubie..
..wygląda jak siedemdwójka. Tu nawet stateczniki są większe niż płat tego myśliwca
No ale po kolei. Największe elementy w tym zestawie to oczywiście połówki kadłuba
..a mogłyby być jeszcze większe, bo dziób i dupa są osobnymi segmentami
Nie mniej okazałe są oczywiście skrzydła
Potem mamy w sumie 12 ramek z elementami, przy czym ledwie cztery z nich można uznać za duże. No dobra – pięć, bo niemała jest też jedna z elementami przeźroczystymi, ale pozostałe są stosunkowo niewielkie, czasem zawierające ledwie pojedyncze elementy
No więc niby dużo, ale jak na ogrom modelu w sumie wcale nie tak wiele. Nietrudno zatem skonstatować, że nie jest to bardzo skomplikowany model. I takie właśnie podejście daje się dostrzec w ogólnej koncepcji, w jakiej został on opracowany. Nic zaskakującego, a tym bardziej niespotykanego – wszak Tamiya również przedkłada prostotę konstrukcji nad fikuśne detale. I w modelu z HK widać bardzo podobne myślenie. Jeśli coś jest w gotowej miniaturze niewidoczne, to nie ma sensu sobie zawracać tym szczególnie głowy. A ważne jest, żeby wszystko dało się łatwo zbudować. I niewykluczone, że będzie się dało. Na przykład skrzydła schodzą się idealnie, nawet bez pomocy taśmy maskującej
Wewnętrzne bolce montażowe dodatkowo pozwalają zachować prawidłowy przekrój płata
Skoro przy konstrukcji skrzydeł jesteśmy, to jeszcze jeden fajny ficzer (choć z tego, co się orientuje, znany już z edycji 1/32) – otóż na kadłubie mamy specyficzne wypustki
..a w złożonym skrzydle pasujący do nich otwór
Skrzydła trzeba nałożyć i przesunąć w tył, by bez pomocy kleju idealnie siadły we właściwym miejscu
Świetne rozwiązanie – manewrowanie tak dużą miniaturą na etapie budowy czy malowania byłoby niespecjalnie wygodne. A tak można pracować niezależnie nad kadłubem i nad skrzydłami, i na sam koniec złożyć je cuzamen do kupy. Pomijam tu dodatkowe kwestie jak transport modelu na różne konkursy czy wystawy, wymagający zdecydowanie mniejszego pudła. Same plusy dodatnie. Na tym owych plusów jednak nie koniec. Przechodząc do bardziej szczegółowej inspekcji, rzut okiem na powierzchnie płatowca. Poszycie wygląda bardzo ładnie – cienkie, delikatne, ale wyraźne linie podziału blach. To samo tyczy się linii nitów, bo tak, model ma ich imitacje na poszyciu. Wybrane panele są wypukłe
Co warto zauważyć, nie mają tendencji do zanikania bliżej krawędzi
Kolejną zwracającą uwagę sprawą jest brak typowych ramek przy skrzydłach. Otóż nie jest tak, że zostały one odcięte – po prostu miejsca wtrysku plastiku zostały dość specyficznie uplasowane – w panelach na powierzchni skrzydeł
Podobnie kadłub, choć tutaj dodatkowe wlewy były jeszcze na krawędziach. Uwagę za to zwracają dość dziwnie z pozoru wyglądające liczne dodatkowe ni to ramki, ni to wlewy
..to na nich opierały się wypychacze, dzięki czemu we wnętrzu kadłuba śladów po wypychaczach nie ma. To ważne o tyle, że owo wnętrze ma odtworzoną imitację – uproszczoną, bo uproszczoną, ale jednak ma – żeber konstrukcji
Podobnie wygląda to w części nosowej
..a jak mogłoby wyglądać przy zastosowaniu klasycznej technologii pokazuje choćby stanowisko strzelca ogonowego
..nadbudówka kadłuba
..pokrywy komory bombowej
..czy wreszcie klapy
I tu generalnie jest rzecz dziwaczna, bo klapy zrobione są osobno, więc można je zamontować w dowolnej pozycji (choć zważywszy na uproszczenia oraz wspomniane wypychacze, to jednak raczej w pozycji zamkniętej). Tymczasem lotki i stery są odlane w jednym kawałku. Nie żeby mi przeszkadzało, ja wolę takie rozwiązanie niż konieczność prawidłowego pozycjonowania osobnych elementów. Dziwi jednak brak konsekwencji w tej kwestii
Ładnie zrobione są wszelakie otwory w poszyciu – zadbano o to, by miały naprawdę cienkie krawędzie, nieujawniające realnej grubości ścianek plastikowych elementów
Krążąc w tym rejonie warto spojrzeć na silniki. Szału nie ma. Takie proste monolity. Tamka czy Hasegawa pewnie nie zrobiłyby tego bardziej szczegółowo, ale pozostaje niedosyt. Choć zapewne cieszą się tak sklejacze, jak i producenci aftermarketów
Na takim bezwzględnym minimum szczegółowości zaprojektowane też zostały wnęki podwozia
Nawiasem mówiąc, producent przewidział możliwość zamontowania podwozia w pozycji otwartej i złożonej – dzięki dwóm różnym goleniom
Jeśli zaś chodzi o koła, to szału nie ma. Wstydu również – bo są szczegółowe, jest zasygnalizowany bieżnik, jest ugięcie. Ale dobre zamienniki z żywicy zapewne znajdą wielu chętnych
Bardziej zgrzebnie robi się, gdy zajrzeć do wnętrza. Tutaj już bardziej daje o sobie znać polityka ‘czego oczy nie widzą, tego projektantowi nie żal’. Mniej eksponowane ściany niby pokryte są detalami, ale bez względu na to, co one imitują, są bardzo płaskorzeźbami
Szczytem wszystkiego są butle z tlenem przygotowane w ten właśnie sposób
Ja rozumiem, że w kabinie one są dość dobrze skryte za fotelami pilotów
..ale choćby dla wygody malowania wypadało zrobić je jako osobny element (nawet połączone ze sobą. Ale nie z burtą!). Ogólnie rzecz ujmując kabina jest zgrzebna
..i tutaj chciałoby się zamontować manetki. Ale nie. Manetek nie ma. Ani plastikowych, ani blaszanych. Bo w modelu blaszka jest więcej niż skromna. Zawiera siatki na wloty powietrza i pasy foteli pilotów. Tylko foteli pilotów. I to pasy, powiedzmy, dość mocno uproszczone
Zatem detale we wnętrzu niby są, ale tak bardziej zasygnalizowane. Przypomina mi to modele ICM. Na marginesie – zwracam uwagę, że dość uproszczona deska rozdzielcza to wspomniany we wstępie ostatni element, który zostanie dopieszczony przed rozpoczęciem produkcji seryjnej modelu – stąd odpowiednia adnotacja na fotogramie.
To wszystko nie oszałamia, tylko znowuż – po pierwsze japońscy liderzy rynku nie robią tego wcale bardziej szczegółowo. A po drugie, w zamkniętym kadłubie i tak będzie to wszystko zupełnie niedostrzegalne
I będzie niedostrzegalne, mimo że oszklenie w tym modelu jest na naprawdę wysokim poziomie
W przypadku wieżyczek mamy zgrabne połączenie szkiełek i elementów z szarego plastiku
..choć i tutaj projektanci nie zaprzątali sobie swoich ślicznych główek rzeczami niewidocznymi w gotowym modelu
Skoro wieżyczki, to przechodzimy do uzbrojenia. Karabiny są nie najgorsze, choć każdy z nich okraszony jest wypychaczem. W miejscu niespecjalnie wygodnym do jego usunięcia
Jak widać, mają one od razu przygotowane otwory do wygodnego montażu luf. Przydadzą się, bo choć te plastikowe są niezłe nawet, mają też otwory na końcach
..to jednak metalowe wygrywają jakością. Oraz trwałością. Skoro przy uzbrojeniu jesteśmy, to są jeszcze bomby. O bombach tyle można powiedzieć, że są
Ich jakość o tyle nie smuci, że upstrzone wypychaczami pokrywy komory bombowej i tak zachęcają do jej zamknięcia w tym modelu.
Na koniec zostały malowania. Tutaj producent nie rozpieszcza ilością, bo dostajemy aż dwa
Na pociechę – każde z nich ma fajnego pinupa na nosku. A że druk kalkomanii zlecono Cartografowi, to spodziewać się można ładnych nalepek
Podsumowując – nie jest to szczytowe osiągnięcie inżynierii – nie ma wodotrysków, miliona detali i różnych często zbędnych pierdół. Jest całkiem nieźle przemyślany model, miły dla lubiących łatwosklejalne miniatury, ale też z olbrzymim potencjałem dla dłubaczy. Trudno mi oceniać kwestie merytoryczne – jak ktoś chce, może liczyć nity – jest ich dużo. Ale wygląda raczej jak B-17. Apropos – HK we wcześniejszej, trzydwójkowej edycji, niezbyt akuratnie odtworzyło przekrój nosowej części kadłuba. Niby drobiazg, ale jednak widoczny na pierwszy rzut oka – tam był bliski okręgu. W tym modelu jednak nadano tej sekcji charakterystyczne spłaszczenie pod wiatrochronem szoferki
..to teraz czekamy na Łosia.
KFS
P.S.’ Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Model przekazany do recenzji przez HK Models
P.S.’ Model trafił w ręce Piotra, a ten przygotował cykl artykułów opisujących prace nad nim:
“(…) butle z tlenem” – o zgrozo! nic mnie tak nie mierzi, jak mówienie/pisanie o zbiornikach oddechowych wypełnionych tlenem (płetwonurek here). tak się składa, że ludzie oddychają mieszanką gazów, a czysty tlen wbrew pozorom nie jest bezpieczny (istnieje coś takiego jak zatrucie tlenowe). wyjątkiem jest podawanie czystego O2 w przypadku zatrucia tlenkiem węgla – ale to ekstremalny przypadek.
***
a odchodząc od meteorytyki i skupiając się na samym samolocie – gdyby cena była tak do okolic 250zł, uproszczony detal niektórych elementów byłby znośny. zas, przy ponad 400 (tak mniej więcej szacuja sklepy) to trochę takie wielkopańskie machnięcie niedomytą dłonią z dezaprobatą w strone klienta. no szanujmy się. detal zewnętrzny miło, składalność miło (choć uważam, że akurat TO powinno byc standardem obecnie), ale krycie się własnie za stereotypem “że widać nie będzie” to jednak pójście na łatwiznę. wiadomo, edek lub inne firmy będa mogły zarobić na blachach czy żywicach ale błagam, nie w modelu w takiej półce cenowej… silniki też smutek. co ciekawe, Tamkowy Thuderbolt (1/48) ma silnik, który pomimo wrażenia prostoty, po pomalowaniu i “olejowaniu” wygląda naprawdę zacnie. a tutaj? już reliefy naścienne ze starożytnego babilonu prezentowały się bardziej gustownie.
w każdym razie- plus za chęci wypełnienia luki, ale minus niestety za nazbyt duze oczekiwania wobec rynku. sprzedac się pewnie sprzeda, szczególnie w usa, gdzie modelarzy jest ogrom, i na tamtym ryku ceny zestawów sa niewspółmiernie niższe niż u nas (chodzi mi o siłę nabywcza pieniądza itp).
mam oprócz tego jednak nadzieję, że się doczekam w tej skali dobrze zaprojektowanego Do-217K, He 177 i Ju 388. a z nie-bombowców koniecznie Hs-129 z 75mm.
..a to trzeba do Boeinga pisać, ze głupot nawypisywał na tych zbiornikach, opisując ich zawartość jako tlen do oddychania.
To popacz kolego Smok na półkę cenową eFa 14’ego od Tamki w 1/48 (podpowiem, okolice 370 zł) i detal jaki miniatura sobą reprezentuje i juz farmazonów nie opowiadaj 😉 że ten model byłby do przełknięcia w okolicach 250 zł. Przy okazji cena będzie bliższa 500 zł.
Bardzo fajna recenzja Kamil.
a słyszał waść o czymś takim jak narzut cenowy za markę? no własnie. dla porównania powiem, że kosztu produkcji wielu zabawek elektronicznych (np ajfonów) to śmieszny koszt, zaś ubrane w odpowiednie naklejki i pudełka zyskują dodatkowe zero lub dwa w cenie 😉
Mam dokładnie te same wrażenia – 250 PLN za nowy model tej wielkości ? Chyba w alternatywnej rzeczywistości. 🙂 Też sądzę, że będzie kosztował w okolicach 500 PLN. Co i tak jest do przełknięcia porównując z ceną B-17 w 1/32.
Dzięki za recenzję.
MSRP: US $118
Fajny opis. Idea “ficzer’a” ze skrzydłami łączonymi “na sucho” z kadłubem została podpatrzona w B-17 Monogramu, choć tu zapewne jest lepsze spasowanie.
Wbrew pozorom – w lotnictwie używa się tlenu, nie mieszanki powietrznej. OK, może nie najczystszego (w sensie że może nie 100% a 90-kilka) – ale tlenu. Jest zasadnicza różnica pomiędzy oddychaniem pod wodą a w powietrzu a jest nią otaczające ciśnienie! Na wysokości 4000m czyli takiej, powyżej której należy używać tlenu (przebywając powyżej 30 minut w spoczynku) jest to zaledwie 60% ciśnienia z powierzchni Ziemi, a na 8000m już tylko 1/3. W związku z tym tlen podawany jest pod pewnym, ale wcale nie tak dużym ciśnieniem – w efekcie organizm odbiera ten tlen w podobnych proporcjach jak na powierzchni Ziemi. Co innego kabina ciśnieniowa samolotu – tutaj jest powietrze. No ale takowej w B-17 nie było…
..zatem zgroza przy butlach z tlenem jest tak jakby słabo uzasadniona.. kończąc temat merytoryki
A jak się ma ten model to relatywnie młodej konstrukcji B-24 od Hobby Bossa ? Jeśli chodzi o wykonanie, składalność ? Konstrukcje jednak podobne, skleciłbym jakiegoś takiego gigancika i co lepiej wybrać ?
Nie mam bladego pojęcia, nie miałem w rękach modelu z HB
ok, szkoda. Jakby wpadł w ręce to proszę o porównanie, chociaż krótkie
WOW!
Dzięki Kamilu, za dobry “in box”. Cieszę się, że amerykańscy modelarze dostaną coś, na co dawno czekali.
Teraz mamy (małą?) szansę, żeby przekonać HK do Łosia :-))
Prawdę mówiąc, to widać trochę “dziwne” podejście – jakieś detale , których nie będzie widać po złożeniu i (jednak) nieco zdechłe silniki, które są “na wystawie”.
Taka ich chińska mentalność.
Panie Smoku, wszyscy piloci twierdzili, że głębokie wdechy samolotowego tlenu były potrzebne do oczyszczenia kaca z poprzedniej nocy. To były wspomnienia pilotów z różnych narodowości.
Pozdrowienia!
Zig
When do you plan on the F model release date ?
I have no information about HK’s future releases and its schedule