1/48 Bf 109E-3
Edycja 2017
Eduard – 8262
Reedycja klasyka. Bo edkowy Emil na miano klasyka w pełni zasługuje. Był jednym z pierwszych modeli, którym Eduard otworzył oczy niedowiarkom; patrzcie – mówił – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo. I istotnie ni było, bo potem pojawiły się kolejne pozycje z całej rodziny stodziewiątek. Z gustawami tak dobrymi, że Tamiya ze swoim zupełnie nowym modelem może z edkiem konkurować tylko dlatego, ze jest tamiyą. Bo już nie jakością. Ale z emilem konkurować jeszcze i jakością mogła. Wszak to model wydany pierwotnie już sześć lat temu. Wydana pod koniec ubiegłego roku reedycja różni się od pierwowzoru jedynie kolorem plastiku – pierwotnie był oliwkowo beżowy, teraz, jak to u Eduarda – szary. Niby drobiazg, ale ja osobiście na ten przykład wole jednak tworzywo szare. Ramki zatem prezentują się tak
No i jeśli ktoś nie miał styczności z tym modelem – w co nie bardzo wierzę – ale jednak, to tak pro forma, z bliska. Bardzo ładne linie podziału, obfite ale subtelne nitowanie. Detale na przyzwoitym poziomie, choć silnik nazbyt uproszczony, a przy tym schowanie go pod osłoną wymaga dodatkowych zabiegów – model zaprojektowany jest tak, by owy silnik eksponować. Jak by było co. Choć na przykład rury wydechowe wymyślone są zupełnie fajne, i owszem, nie są tak subtelne jak potrafi być żywica, ale są jednocześnie lepsze niż większość robionych z plastiku. A przy tym tu udało się to bez knucia z wielodzielnymi formami suwakowymi. Zupełnie udane są też imitacje lotek i sterów krytych szmatą
Jest też oczywiście ramka przeźroczysta, z oszkleniem. Klarownym, cienkim, dobrym po prostu
Ponieważ mamy do czynienia z zestawem profipack, w komplecie są też dwie blaszki. Jedna kolorowana (i niestety jest to typowa stara kolorowana blaszka edka, ze wszystkim co to oznacza)
Do wyboru mamy pięć malowań. Dość różnorodnych, co miłe. Miłe jest też to, że Eduard skorygował pewne błędy w numeracji sugerowanych farb. Nie skorygował jednak błędów merytorycznych – sugerując konsekwentnie malowanie rynienek karabinów na żółto, choć w rzeczywistości pomalowane były szarą farbą podkładową odporną na wysokie temperatury
Kalkomanie dołączona do zestawu jest zatem niemała. A ruk jak to czeski druk – szału nie ma. Miejscami jest nawet smuteczek, bo niektóre drobiazgi wyglądają tak sobie. Choć napisy eksploatacyjne zawarte na osobnym arkusiku są zupełnie udane.
Gdyby ktoś miał trudność z wyborem jednego jedynego malowania, zawsze może zaopatrzyć się overtreesa, czyli dokupić do posiadanych już kalkomanii sam plastik
1/48 Bf 109E-3
Overtrees
Eduard – 8273X
A jeśli komuś sam plastik to za mało, to oczywiście są też dostępne znane z zestawu profipack blaszki
1/48 Bf 109E-3 PE-set
8262-LEPT
KFS
Cześć Kamil,
Z przyjemnością czytam Twoje recenzje, ale co do Edka to mam mieszane uczucia. Fajnie wygląda w pudełku, fajne kalki i powierzchnia niczego sobie, ale zawsze jest jakieś “ale”. Jak nie spierdoli pasowania części to krawędzie spływu grube jak chuj z włoskiego pornola! Nie mówię już o wyjątkowo chujowym plastyku – ani go nie da się porządnie szlifować, ani sztywności. Muszę Ci powiedzieć, że dostałem ostatnio 190-ki A2, 3, 4 i byłem nimi zachwycony – do planów jako-tako – nie są tak rozczłonkowane jak A8-ki – dopóki nie zacząłem składać skrzydła z kadłubem – tragedia! Osłony działek (od razu miałem wątpliwości z powodu ich podziału) są inaczej wyprofilowane na lewym i prawym skrzydle – co wychodzi dopiero w trakcie ostatecznego montażu (mogę Ci wysłać foty). Dlatego myślę że, grzechem jest porównywanie Tamki z Edkiem, który musi się jeszcze dużo nauczyć.
Pozdrawiam serdecznie
Grzesiek
Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa. Co się zaś tyczy foki.. zapewne jak większość modeli nie jest idealna. Choć mimo wszystko chyba jednak jest to najlepsza miniatura tego samolotu dostępna na rynku. Zdaję sobie też sprawę, że nie jeden model, który zachwyca w pudełku, na stole warsztatowym potrafi mocno rozczarować. W sumie skoro zwracasz uwagę, ze edkowa foka nie jest taka idealna, jak by to obiecywało pierwsze wrażenie, to w któryś łikend siądę i przygotuję jej wiwisekcję. Co do porównania z tamką.. n cóż – edek niejednokrotnie wygrywa pierwszym wrażeniem jedynie. A jednocześnie tamiya bywa przereklamowana. Czasem nawet mocno. A w przypadku foki, to jednak tamiya nie ma startu do wypustu eduarda. choć trzeba wziąć pod uwagę, że tamiya jest stara jak węgiel.
Pozdrawiam
~kamil
Całkowicie się zgadzam z Twoimi uwagami dotyczącymi Foki – może z lekka się wkurwiłem poświęcając ładnych kilka godzin na wykonanie 3 szt. OOB i jak przyszło do prawie końcowego montażu to skucha. Teraz jedynie nie pozostaje mi nic innego jak je wypierdolić albo poświęcić znowu parę godzin na poprawę a i tak będzie nie tak. Gdybym robił pojedynczo pewnie po pierwszej bez problemu skorygował bym błąd Edka. Wracając do porównania Tamiya/Edek weźmy na warsztat G-6. Do Edkowej zabierałem się kilka razy (łącznie z ich pierwszą karykaturą) i za każdym razem zniechęcało mnie dopasowywanie jak nie pokryw km-ów to chłodnic nie mówiąc nic o połączeniu (nomen-omen) skrzydła z kadłubem (zresztą z żałosnym kształtem – już po poprawkach – osłony sworznia mocującego dźwigar skrzydła z kadłubem. Pewnie że można z niego zrobić super model, ale trzeba się zastanowić ile na to potrzeba czasu a jestem coraz starszy i tego mi brakuje najbardziej. Pewnie można też zastosować do mnie powiedzenie, że “złej baletnicy…..”. Doszedłem do takiego etapu, że wolę wziąć Tamkę, której poświęcę jakiś czas i mam gwarancję, że nie spotkam się z problemami takimi jak u Edka a otrzymam replikę na najwyższym poziomie. Tak się ma z G-6, której poświęciłem może z 10 godzin i w zasadzie mam model gotowy do malowania. W przypadku Edka myślę, że trzeba by było poświęcić z 10 razy tyle i nie miałbym gwarancji, że czegoś ja nie spierdolę, albo wcześniej tego nie zrobił Edek – jak to miało miejsce w 190-tkach.
Grzesiek