1/48 Charkowska Rapsodia
Pz. Kpfw. III Ausf.L
Podwozie Pz III jest moim ulubionym pośród wszystkich drugowojennych czołgów. Nie wnikając w kwestie techniczne – bo te mnie nie interesują – po prostu podoba mi sie on najbardziej. Jeszcze bardziej, gdy na układ jezdny nawleczone są szerokie gąsienice typu Ostketten lub Winterketten. Tak sie jednak składało, że dotychczas nie miałem okazji zbudować takiej miniatury – będąc zawodowym modelarzem nie zawsze mam wpływ na to, co będę sklejał. Gdy jednak znalazłem bardzo inspirujące zdjęcie przedstawiające Niemców zgromadzonych wokół pianina porzuconego na charkowskiej ulicy, wiedziałem, że to musi być jedna z moich kolejnych prac
Przy czym na drugim planie widać Kubelwagena, w którego miejsce postanowiłem ustawić w tle Pz III. W sumie mógł tam stać, skoro na zdjęciu widać także żołnierza w mundurze Panzerwaffe
Czołg
Modele pojazdów na podwoziu PzIII w skali 1/48 to jedne z pierwszych, które pojawiły się w katalogu Tamiya. W praktyce oznacza to, że jedną z ich charakterystycznych cech jest die-castowa wanna, przez producenta opisywana jako coś, co nadaje miniaturze realistyczną wagę. Pomijając generalny absurd takiego stwierdzenia, to nie wiem, na czym ten realizm ma polegać. Bo nie idzie niestety w parze z realizmem detali – wanna odlana w ten sposób jest mało finezyjna, a dodatkowo bywa, że nie do końca pasuje do plastikowych części. Na szczęście tutaj akurat pod tym względem było nienajgorzej. Do budowy zgromadziłem też nieco dodatkowych akcesoriów – wspomniane Winterketten – żywiczne z OKB Grigorow, blaszki Haulera i lufę RB
Po rytualnym pierwszym cięciu..
..podążając za instrukcją montażu, zbudowałem wannę kadłuba, oklejając metalowy element plastikowymi detalami
Następnie poskładałem wszystkie koła
Ich ostateczną obróbka zająłem sie dopiero po sklejeniu w pary, co ułatwia równe szlifowanie
Gotowy komplet spakowałem w worek strunowy, który do pewnego stopnia miał je chronić przed dywanowym potworem, i zająłem się gąsienicami
Obróbka żywicy zupełnie mi nie straszna, ale mimo wszystko delikatne gąsienice z żywicy mogły sprawić jakieś problemy. Na szczęście nie sprawiły. Aby oddzielić je od kostki wlewowej, wystarczyło je po prostu odłamać
..a następnie wygładzić krawędź
Tu i ówdzie w otworach były delikatne błonki, które łatwo usunąłem metalowym pędzlem Green Stuff World..
..a gdzie potrzeba również wykałaczką
Następnie skleiłem paski długością zbliżone od ostatecznych
Aby móc zając się ukształtowaniem gąsienic musiałem tymczasowo zamontować koła. Jako spoiny użyłem fluidu maskującego
Odlewy żywiczne zazwyczaj są kruche i podatne na uszkodzenia. Gąsienice z OKB Grigiorow są jednak odlane z jakiegoś specyficznego materiału, który jest lekko elastyczny. Nie na tyle jednak, by dało się je nawinąć na układzie jezdnym. Tutaj musiałem wspomóc się suszarką do włosów i gorącym powietrzem
Zacząłem od nadania wstępnego kształtu gąsienicom
Finalne ułożenie nadałem paskom już na układzie jezdnym. Podgrzewając żywice w ten sposób trzeba być ostrożnym, ponieważ gorące powietrze może doprowadzić do trwałej deformacji elementów plastikowych
Na koniec uzupełniłem brakujący opasek gąsienicy – Produkt OKB nie ma bowiem idealnie dopasowanej długości – paski dają znacznie dłuższe gąsienice, niż potrzeba w modelu i wymagane jest ich przycięcie
Dalsze prace to tak naprawdę obróbka różnych detali. Dla przykładu montaż metalowej lufy. Nie jest on w żaden sposób kłopotliwy, należy jednak pamiętać, że zamiennik ma inną długość niż oryginalny element z plastiku. Trzeba więc uważnie osadzić i spozycjonować nowy element w jarzmie i dopiero wtedy łączenie wesprzeć niewielka ilością cyjanoakrylu
Karabinu nie wymieniałem, ponieważ nie jest to zbyt widoczny element. Wystarczyło nawiercić otwór w lufie. W zestawie Haulera nie było też zbyt wielu drobiazgów przeznaczonych do waloryzacji wieży, zatem ten segment miałem gotowy dość szybko
Znacznie więcej modyfikacji i waloryzacji było w górnej części kadłuba. Od tak prostych jak nawiercenie otworów w gniazdach szekli
Poprzez pogłębienie scriberem krawędzi różnych detali i narzędzi, dla nadania im bardziej naturalnego wyglądu – odlane wraz z kadłubem były płaskorzeźbą
..po usunięcie końcówek błotników, celem wymiany ich na metalowe. W tym przypadku wystarczało równe cięcie prostymi cążkami modelarskimi
Miniaturowe imitacje haków na pancerz zlutowałem przed wycięciem ich z płytki fototrawionej. Lutowanie daje solidniejszą spoinę niż klejenie – choć i to nie uchroniło mnie przed uszkodzeniem niektórych detali na dalszych etapach prac
Konsekwentnie dodawałem kolejne fototrawione detale, choć czasem zamiast korzystać ze wszystkich, wolałem zmodyfikować odpowiednio elementy plastikowe. Tak było na przykład z podporami płyty przedniego pancerza
Blachy Haulera zawierają nowe, delikatne mocowania i podstawy narzędzi. Dlatego musiałem zaślepić otwory montażowe przewidziane pod inna konstrukcję. Najłatwiej było je wypełnić okrągłymi cętkami plastiku wyciętymi z pomocą Puch-and-die z RP Tooz
Jak wspomniałem, detale wymagały mniejszych bądź większych modyfikacji. Na przykład rynna na antenę – niestety nie ma jej zamiennika z blachy, dlatego musiałem ją pogłębić płaskim pilnikiem
Samą antenę zrobiłem z kawałka rozciągniętej wypraski – w modelu mamy wyłącznie jej podstawę
Gdzie indziej z kolei detale fototrawione w istotny sposób poprawiały wygląd sprzętu
Dość pracochłonna okazała się waloryzacja lin na płycie nadsilnikowej. Obawiałem się, że ułożenie takiego kształtu z prawdziwej metalowej linki może okazać sie kłopotliwe (a poza tym nie miałem żadnej w odpowiednim rozmiarze pod ręka). Dlatego zdecydowałem sie zmodyfikować element plastikowy. Zacząłem od usunięcia imitacji mocowań oraz podcięcia różnych zakamarków (tak samo jak w przypadku narzędzi odlanych wraz z błotnikami)
Na kadłubie zaznaczyłem sobie przebieg liny oraz miejsca montażu wszystkich uchwytów i prowadnic
Następnie krok po kroku przyklejałem wszystkie blaszane mocowania, za każdym razem upewniając sie, czy lina układa sie w nich we właściwy sposób
Tym samym zakończyłem prace nad budową miniatury
Choć wciąż była podzielona na segmenty – dla łatwiejszego malowania
Malowanie
Nim przystąpiłem do malowania, rozmontowałem układ jezdny (przypomnę – koła były zamocowane z pomocą fluidu maskującego). Wszystkie detale zamocowałem w specjalnych klamerkach albo nadziałem na wykałaczki czy igły iniekcyjne
Niewielką ilością maskolu zabezpieczyłem tez osie kół na wahaczach oraz gniazda rolek podtrzymujących
Tak przygotowane elementy pokryłem czarnym podkładem AK Interactive 757 Primer and Microfiller
Jako koloru bazowego użyłem Hataka Orange line CC164 Panzer dunkelgrau
Na to nałożyłem rozjaśnienia detali i wybranych powierzchni z natryśniętej transparentnie Hataki C037 Light ghost grey
W zestawie Tamiya nie było oznaczeń, które pasowałyby do mojego przedsięwzięcia. Odpowiednie cyfry wygrzebałem z zapasu kalkomanii pozostałych po innych modelach
W dalszej kolejności pomalowałem detale o bandaże kół – jak zwykle użyłem do tego celi winylowych wodorozcieńczalnych farb akrylowych
Podobnie zresztą i do pokolorowania wszelkich detali
Do podkreślenia detali użyłem farby olejnej ABT002 Sepia z 502 Abteilung. Nie mieszałem jej jednak solidnie z Fast dry thinnerem ABT113, a niewielką ilość farby oblałem nim w koło, w zagłębionym naczyniu
Dzięki temu, aplikując miksturę na model mogłem łatwo zmieniać proporcje farby i rozcieńczalnika, a tym samym intensywność efektu – od mocnego, co zaciemnienia okolic detali, po niemal transparentny filtr na całej powierzchni
Całą miniaturę zabezpieczyłem lakierem bezbarwnym. Przy okazji natrysnąłem tez mgiełkę bardzo rozcieńczonego koloru bazowego na kalkomanie, żeby zmniejszyć intensywność kontrastu cyfr
Pojazd był gotowy do aplikacji zimowego kamuflażu. Nie wywarzając otwartych drzwi – postanowiłem zastosować technikę z wykorzystaniem lakieru do włosów. Na marginesie – osobiście wolę właśnie lakier do włosów od markowych specyfików – nie dlatego, że jest tańszy, ale lepiej mi sie z nim pracuje
To, co jest wadą farby, czasem może być również jej zaletą. Jak powszechnie wiadomo, pierwsza seria Real Colorów z AK miała niezbyt dobra trwałość. W normalnych okolicznościach trudno uznać to za zaletę, ale w przypadku malowania zimowego, mocno zużytego kamuflażu niewątpliwie cecha ta ułatwia zadanie. Szczególnie, jeśli nakłada sie kilka odcieni. Zacząłem bowiem od natryśnięcia na model z różną intensywnością RC046 Ivory
Więcej mocy zimowego kamuflażu nadałem z pomocą mocno rozcieńczonej RC004 Flat white
Gdy tylko farba była sucha zabrałem sie za uszkodzenia. Wybrane powierzchnie drapałem starym pędzlem z twardym krótkim włosiem, oczywiście zwilżonym w wodzie
Na kołach, gdzie prócz odprysków chciałem mieć także różne rysy użyłem Scratch brush pen z GSW z winylowym włosiem
Żeby stonować wszystkie uszkodzenia na model natrysnąłem super delikatny filtr z rozcieńczonej białej farby
Aplikacja zimowego kamuflażu sprawiła, że niektóre detale musiałem ponownie podkreślić. Tym jednak razem użyłem już gotowego specyfiku – AK677 Neutral grey wash
Na koniec tu i ówdzie mocno rozcieńczoną wodorozcieńczalną farba poprawiłem biały kamuflaż
Na gąsienice i linę natrysnąłem mieszankę Tamiya XF-63 German grey i XF64 Red brown
Samym gąsienicom więcej uwagi poświęciłem dopiero później, na etapie weatheringu. Tutaj natomiast zająłem się liną. Tu i ówdzie nałożyłem nieco wodnego specyfiku Liquid pigment Lifecolor – LPW07 Eroding dark rust
Następnie powierzchnie przetarłem ołówkiem 8B, nadając detalom metaliczny wygląd
Na koniec miejscami zaaplikowałem delikatnie białą farbę – tapowałem po powierzchni starym pędzlem – imitując w ten sposób pozostałości białego kamuflażu
Wathering
Skoro wspomniałem wyżej gąsienice, to pokrótce o nich. Zacząłem od nałożenia tu i ówdzie specyfików Lifecolor Liquid pigment w rdzawych odcieniach
Następnie wziąłem różne odcienie ziemistych pigmentów, w tym dość kontrastujących i obsypałem nimi nieregularnie paski gąsienic
Pigmenty na powierzchni utrwaliłem spryskując je emaliami – A.MIG1400 Kursk soil i AK017 Eaerth effect. Użyłem do tego celu starej szczoteczki do zębów. Spryskując aerografem zdmuchnąłbym pigmenty, nawet przy bardzo niskim ciśnieniu
W rejonie zębów w podobny sposób zaaplikowałem dodatkowo emalię AK046 Light rust wash
Na koniec zrobiłem imitacja przetarć do gołego metalu- w tym celu zewnętrzne krawędzie, oraz powierzchnie które ocierają sie o koła przetarłem ołówkiem 8B
Gąsienice odłożyłem na bok, i zabrałem się za pojazd. Najpierw namalowałem uszkodzenia farby. Cienkim pędzelkiem zaaplikowałem mieszankę 70.86Vallejo Glossy black i AK711 Chipping color. Następnie efekt wzbogaciłem z pomocą miękkiego ołówka 8B
Brudzenie dolnych partii pojazdu zaplanowałem wielowarstwowo. Zdaję sobie sprawę, że niektóre z etapów wydają sie być bezcelowe, bo znikają pod kolejnymi warstwami nakładanych specyfików. Wierzę jednak, że mimo wszystko wpływają one na końcowy efekt. W dolne partie wtarłem, zatem na sucho ciemny pigment. no-name – testowałem przy tej okazji przedprodukcyjny proszek jednego z producentów (który zdaje się po dziś dzień, czyli mimo upływu czterech lat, nie trafił na rynek)
Następnie pędzlem zwilżonym w White spirycie wymyłem w przypudrowanej powierzchni pionowe smugi
Imitację większych skupisk błota zrobiłem z pomocą emalii AMMO Heavy mud – A.MIG1703 Moist ground i A.MIG1704 Heavy earth, które zaaplikowałem starym pędzlem w różne zakamarki
Do rozprysków użyłem emalii z serii rozpryski- AMIG-1753 Turned Dirt i AMIG-1754 Damp Earth. Spryskiwałem nimi powierzchnie, używając szczoteczki do zębów. Aplikowałem je na przemian z White spiritem, który również spryskiwałem, w niewielkich ilościach
W wilgotnej jeszcze emalii pędzelkiem zwilżonym w White spirycie zrobiłem nieco wertykalnych smug, oraz gdzie było to konieczne, rozprowadziłem lub skumulowałem błoto
Na koniec tu i ówdzie zapuściłem rozcieńczany w różnych proporcjach A.MIG1408 Fresh engine oil
Koła brudziłem przy okazji prac nad wanna i gąsienicami, użyłem więc tych samych specyfików i podobnie były one aplikowane. Tak samo również do wykończenia – tam gdzie było to niezbędne, zastosowałem miękki ołówek
Gdy wszystkie specyfiki wyschły mogłem zdjąć maskowanie z mocowań kół
Montaż układu jezdnego był prosty. Najpierw w gąsienice włożyłem koła napędowe i cały segment zamocowałem na wannie. Potem włożyłem koła napinające..
później rolki podtrzymujące, a na koniec koniec koła jezdne – zaczynając od skrajnych, a potem wklejając pozostałe
Gdy układ jezdny był gotowy wystarczyło zamontować pozostałe detale. A w zasadzie jeden – antenę. No i umieścić na kadłubie wieżę
Tym samym model pojazdu był gotowy. Pracom nad figurkami i podstawką poświęcony jest osobny wpis
Przy okazji, uwadze polecam galerię gotowego czołgu
..jak również gotowej winietki
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to