1/48 Eagle’s Call – Spitfire Mk.V
Dual Combo
Limited edition
Eduard – 11149
Być może pamiętacie, ale oficjalna rynkowa premiera Mustanga z Eduarda miała miejsce na krajowych mistrzostwach modelarskich w… Stanach Zjednoczonych. Było więc tak, że delegacja z Obrnic zawiozła do Chattanoogi (tak, nazwa tego limitowanego zestawu kucyków nie była przypadkowa) całą górę pudełek, a wróciła z całą górą szekli, bo modele zeszły na pniu. Wygląda na to, że teraz wykluł się plan powtórzenia tego sukcesu komercyjnego i upchnięcia modeli Jankesom. Co prawda Spitfire Mk.V nie jest już tak bardzo amerykańskim samolotem jak wspomniany Mustang, ale wybór motywu przewodniego dla niniejszego zestawu jest zupełnie nieprzypadkowy
Już boxart niemałego pudełka atakuje gwiazdami na kadłubach i skrzydłach samolotów. I tak też jest w większości zaproponowanych tutaj malowań – nawet jeśli płatowiec zdobią rondle, to wciąż latał na nim pilot amerykański
Mamy zatem tych malowań dwanaście – całkiem nawet różnorodnych, czy to za sprawą wariantów kamuflażu, czy samych godeł i oznaczeń
Jest więc bogato – nie dziwi zatem, że arkusz kalkomanii ze wszystkimi oznaczeniami jest naprawdę okazałych rozmiarów
Naturalnie wydrukowany został przez Eduarda, z jakością wcale przyzwoitą, choć nie perfekcyjną
Na tym arkuszu znalazły się również nalepki z imitacjami wskaźników tablicy przyrządów…
…natomiast wszystkie napisy eksploatacyjne to już osobny kartonik – a ściślej po jednym kartoniku dla każdej z dwóch miniatur
Przy okazji, w komplecie jest od razu errata do instrukcji ich rozmieszczenia
Jak wspominałem, i jak głosi już napis na pudełku, w komplecie są dwa modele. Dwa różne. Bo pierwszy z nich to Spitfire Mk.Vb
Komplet ramek plastikowych to trochę podzespołów dobrze już znanych oraz nieco rzeczy nowych, w tym przede wszystkim płat. Ale nie tylko
Co więcej, w tym zestawie mamy dwa kadłuby do wyboru
Potem całkowicie nowe skrzydła
Nowa jest również ramka z całą baterią wlotów powietrza z filtrami typowych dla różnych odmian Mk.V [EDIT: i pokrywami do skrzydła C]
Kolejna wypraska z drobnicą zdążyła się już pojawić w Spicie Mk.II…
…a zarówno z jedynek, jak i dwójek znane są ramki zawierające takie podzespoły jak wnętrze szoferki, podwozie…
…czy wreszcie ramka z elementami przeźroczystymi
Drugi model to bardzo podobne zestawienie, przy czym już inna wersja, bo Vc Trop
Poza jednym jedynie kadłubem w komplecie, wyróżnia go nowe skrzydło z uzbrojeniem adekwatnym dla Mk.Vc
Do każdego z obydwu modeli dołączona jest identyczna blaszka fototrawiona
Trzeba przyznać, że całkiem udana, szczególnie jeśli chodzi o jakość kolorowego nadruku, gdzie cyferblaty budzików są niemal tak wyraźne jak te z kalkomanii
Z kolei maski dla obydwu modeli upchnięto już na jednym, wspólnym arkusiku papieru samoprzylepnego
Żadnych dodatkowych atrakcji w komplecie nie ma, choć przecież Eduard przywykł do dodawania jakichś żywicznych drobiazgów do wydań limitowanych. Ale nie tutaj. Nawet broszura z instrukcją montażu i malowania, choć zawiera artykuł na temat Spitów użytkowanych w Europie i Afryce przez Amerykanów – czy to w RAF, czy już w swojskim USAAF – to materiał pozbawiony jakichkolwiek ilustracji czy zdjęć archiwalnych (które jednak zazwyczaj zdobią takie opracowania)
Jeżeli chodzi o to, co jest tu najbardziej istotne, czyli nowe skrzydła – nie znajduję legitymacji by wypowiadać się o ich walorach merytorycznych. Dla miłośników konstrukcji czy liczenia nitów pozostawię jedynie kilka zdjęć, które mam nadzieje pozwolą im dociec, dlaczego nie chcą kupować tego modelu i dlaczego Eduard po raz kolejny ich zdradził
Otwory w górnych powierzchniach skrzydeł to nie przygotowanie do montażu komór uzbrojenia (choć zapewne raczej to ułatwi, niż utrudni), a po prostu miejsce na montaż jednego z dwóch typów pokryw. Warto zaznaczyć, że owe pokrywy pozbawione są przy tym jakichkolwiek detali na wewnętrznych powierzchniach
Zawartość ramek to doskonała pożywka dla choroby złomowej. Mamy w nich bowiem różne warianty śmigieł czy wydechów – te ostatnie odmienne nie tylko z powodu różnic oryginału, ale również innego podejścia do ich konstrukcji w miniaturze. Kolektory z trzema wydechami dostajemy bowiem w dwóch wariantach – uproszczonym i podzielonym na mniejsze sekcje. Niestety nadal na tych nieco masywnych częściach obecne są mniej lub bardziej intensywne jamki skurczowe
Więcej podobnych ułomności nie dostrzegłem. Nawet w imitacjach wlotów powietrza, które również mają dość masywne fragmenty
Podsumowując, pudło pełne bogactwa…
…choć oczywiście jest zdradą i ciosem w plecy panlechickiego współmodelarza brak malowań z plusem za polskie malowanie. Choć kto wie, może i takiego zestawu kiedyś się doczekamy.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez firmę Eduard
Mała uwaga, na ramce z filtrami są trzy typy pokryw do skrzydła C
Dzięki!
Pudełko nacelowane na rynek w US, reszta przyjdzie później.
Trzeba będzie samemu “wydłubać” te “trójkąty” przy wnękach kól.
No i jak poprzednio, przód płata “podziurkowany”.
Warto też zauważyć, że w zestawie nie ma śmigła, w które wyposażone były Spitfire’y Mk.Vb i Mk.Vc b
w Afryce Północnej, na Malcie i Australii. Chodzi o śmigło DeHavilland Hydromatic. Zestaw oferuje jeden typ śmigła DeHavilland – ten, w który wyposażone były Spitfire’y Mk.I i część Mk.Vb, ale tylko te, które bazowały w Wielkiej Brytanii (choć zapewne tak wyposażone samoloty trafiły także do Afryki i na Maltę). Mamy też szeroką gamę śmigieł Rotol, w tym te używane na Mk.II jak i finalne z dużym kołpakiem i szerokimi łopotami.