1/48 F-16 Jastrząb – Dodatkowe waloryzacje
Co jeszcze można dodać do budowanego modelu, prócz niezbędnych dodatków konwertujących zestaw w naszego F-16? Cóż, rynek aftermarketów do Vipera w skali 1:48 jest dziś wyjątkowo obfity we wszelkie zestawy, żywiczne i nie tylko, i podobnie jak w 1/72, tylko budżet może ograniczać naszą fantazję.
Zacznijmy od najbardziej efektownych elementów wzbogacających nasz model, czyli żywic Airesa. Czeski producent ma w ofercie między innymi takie aftermarkety dedykowane bezpośrednio do modeli Tamiya: kabinę do Block 50/52 (4400), wnęki podwozia (4370) czy też dyszę silnika (4387).
Co prawda są to produkty z dość starych i przez to trochę zużytych form (szczególnie widać to w przypadku kokpitu), ale mimo tego model z żywiczną kabiną, czy wnękami podwozia, wygląda o niebo bardziej efektownie, niż z zestawowymi, bo – umówmy się – Tamiya w tych akurat miejscach swoich modeli nie zdetalowała zbyt natrętnie. Warto dodać, że w przypadku budowy Jastrzębia w wersji dwumiejscowej, w sam raz nadaje się kabina czeskiego producenta do F-16 Sufa Hasegawy. Z którego modelu można zrobić całkiem łatwo naszego Jastrzębia. Piękne i ostre detale to cechy tego dodatku.
Aires, poza wspomnianymi wyżej gadżetami, robi też przepiękne koła do naszego eFa (aczkolwiek przednie koło nie do końca odpowiada naszemu – jest trochę zbyt wąskie) pod marką Wheelianta (148009) – to kolejny dodatek który warto wykorzystać.
Dodam od razu, że są to klasyczne dodatki upiększające i tak bardzo ładny zestaw. Warto też brać pod uwagę, że zarówno kabina, a szczególnie już wnęki podwozia, są bardzo trudne do zamontowania w modelu Tamki. Spasowanie, jak to u Airesa, jest kiepskie. Szczególnie w przypadku kokpitu, który zwyczajnie nie mieści się w kadłubie samolotu i wymaga znacznie zeszlifowania ścianek modelu. Mimo wszystko efekt wart jest takiej pracy. Za to dysza silnika dopasowana jest do modelu bardzo dobrze, i jest to ten rodzaj dodatku, który zawsze warto wybrać. Bo choć ta zestawowa jest bardzo ładna, to jednak zamiennik od Airesa bije ją choćby znacznie cieńszymi lamelkami, co w gotowym modelu znacząco poprawia jego wygląd.
Co jeszcze ciekawego możemy znaleźć na rynku dodatków? Raczej nie warto rozpisywać się zbyt szczegółowo o bogatej ofercie Eduarda związanej z blaszkami fototrawionymi, bo jest tego sporo i każdy powinien sam zdecydować, czy są to zestawy warte swojej ceny. Mnie od blach Eduarda odrzucają dość marnej jakości blaszki z kolorowymi nadrukami (głównie do kabiny), które często bardziej szpecą niż zdobią model. Z drugiej strony, tego typu zestawy mają też sporo innych i fajnych elementów wartych wykorzystania, jak np. elementy waloryzujące owiewkę myśliwca, czy też podwozia. Tutaj każdy sam musi zdecydować czy warto, biorąc pod uwagę coraz wyższe ceny produktów Eduarda.
Jeśli chodzi jeszcze o blaszki to czasami można spotkać w sprzedaży dedykowany zestaw Tamiya (dedykowany naturalnie ich modelom F-16). Skromny pakiet zawiera nie tylko blaszane płytki wzmacniające (większość nie nadaje się do budowy naszego Jastrzębia, poza płytami na nosie) i pasy fotela – dość prymitywne rzekłbym. Znajdziemy tam także toczonego pitota i czujniki AOA, choć odrobinę gorszej jakości niż analogiczny produkt polskiego Mastera. Tak więc jeśli chodzi o fototrawione elementy, to nie tylko Eduardem rynek stoi.
O ile Aires i Eduard to bodaj jedni z najpopularniejszych producentów dodatków lotniczych, to nie każdy zna lub osobiście miał do czynienia z twórcami bardziej egzotycznymi, ale często równie interesującymi. Jednym z nich jest koreańska firma KA-Models mająca w swojej ofercie m.in. niezwykłej urody dysze silników, produkowane metodą druku 3D wysokiej rozdzielczości. Do naszego Jastrzębia możemy znaleźć (dedykowane do zestawów Tamiya i Hasegawy) dysze P&W, w wersjach otwartej i zamkniętej (MA-48060 – dwie sztuki w jednym zestawie). O ile ich jakość nie budzi zastrzeżeń (prędzej już podziw, biorąc pod uwagę jak delikatne i niezwykle szczegółowe są to produkty), tak warto zwrócić uwagę że dysza otwarta sprawia wrażenie otwartej zbyt szeroko. Choć może to tylko złudzenie optyczne. Każdy musi sam zdecydować czy mu to odpowiada. Z drugiej strony dostajemy dyszę o niespotykanie cienkich lamelkach, co w modelu wygląda niezwykle efektownie.
Nie można pominąć dyszy ResKita (RSU48-82). Nie dość że bardzo ładna i subtelna, to jeszcze wewnętrzna część odlana jako oddzielny element, łatwy przez to do pomalowania. W zasadzie produkt ukraińskiego producenta chyba w niczym nie jest gorszy od odpowiednika Airesa.
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o innych producentach tych elementów silnika F-16. Prócz Airesa i KA Models, żywiczne dysze do P&W robi także wspomniany Eduard (648004), choć nie są to dodatki tak finezyjne jak wspomnianych wcześniej firm, aczkolwiek na pewno warte rozważenia.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Z co bardziej egzotycznych marek, można nadmienić o produktach firmy Metalic Design, ale to bardziej już jako ciekawostkę. W porównaniu do wspomnianych dyszy różnych producentów, te od Airesa mają nad nimi tę przewagę, że produkowane są z oddzielnymi zewnętrznymi i wewnętrznymi elementami, przez co dużo łatwiej jest je efektownie pomalować. Drobiazg ale dla mnie istotny bo znacznie to ułatwia efektowne wykończenie tego elementu modelu.
Jeśli chodzi o inne dodatki drukowane to warto nadmienić o bardzo delikatnych i ładnych drabinkach do kabin. Do naszego F-16C robi je czeska firma LP Models (robi też do F-16D). Produkt LP48019 to jednoczęściowy dodatek nie wymagający nie tylko sklejania, ale nawet jakiejkolwiek obróbki. Wystarczy drabinkę wyjąć z pudełka, pomalować i zamocować na rancie kabiny.
Z drobnych, ale istotnych aftermarketów warto wspomnieć o dwóch zestawach polskiego MASTERa, dla mnie zawsze obowiązkowych przy budowie każdego F-16. Pierwszy to rurka Pitota wraz z czujnikami AOA (zestaw AM-48-008), bardzo delikatnie wytoczone elementy z czystego mosiądzu, pięknie dekorujące nasz model. Drugi to malutkie metalowe odgromniki (AM-48-112) do zamontowania na skrzydłach, sterach wysokości i stateczniku pionowym. Oba zestawy dodają finezji naszej eFce.
Modele F-16 Tamiya (podobnie wygląda sprawa z Hasegawą), mają ten drobny feler, że zawierają tylko po 2 sztuki pylonów podskrzydłowych dla uzbrojenia powietrze-powierzchnia (części C5 i C6), podobnie jak to jest w zestawach w skali 1:72 – pisałem o tym wcześniej. Tak więc jeśli chcecie zrobić model naszego samolotu uzbrojonego po zęby w bomby lub pociski, pojawia się problem, bo nie ma na czym ich podwieszać (dwa dodatkowe pylony jakie są w pudełkach, są innego kształtu i służą do podczepiania zbiorników paliwa).Rozwiązania są w zasadzie trzy: szukać podobnych pylonów w złomie modelarskim lub u znajomych, skopiować je samodzielnie w żywicy lub blue stuffie, albo zakupić zestaw AWC Models A48-35 który bardzo niedawno pojawił się w sprzedaży. Żywice tej firmy nie tylko są dobre jakościowo (detale są nawet na spodach pylonów, więc można je zostawić nieuzbrojone) ale zawierają też cały komplet niezbędny dla polskiego F-16: prócz wspomnianych części mamy tu wyrzutnie pocisków LAU-129 (też przyzwoicie zdetalowane) a nawet mały pylonik dla Snipera. Pylony są naprawdę ładne, a do tego ozdobione metalowymi „szpilkami” stabilizującymi uzbrojenie w locie. Po szczegóły zapraszam do recenzji.
Naturalnie można zrezygnować z podwieszenia uzbrojenia na dwóch z czterech stacjach podskrzydłowych, ale jednak model z podwieszeniami wygląda z reguły lepiej niż bez podwieszeń – tak na mój gust.
UPDATE
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że także zestawy (nowe) Kinetica doczekały się pakietu pylonów, więc nie trzeba zastanawiać się czy żywice z powyższego zestawu pasują do modelu chińskiego producenta.
A skoro już przy AWC Models jesteśmy to nie sposób przeoczyć ich ciekawego dodatku jakim jest bezszwowy wlot powietrza dedykowany naturalnie zestawom Tamiya A48-37, omawiany jakiś czas temu na naszej stronie. Fajny to dodatek bo oszczędzający sporo pracy (montaż zestawowego wlotu powietrza połączonego konstrukcyjnie z wnękami podwozia głównego łatwy nie jest) przy budowie. Ten sam producent zapewnia także identyczny produkt dopasowany do zestawów Kinetica.
Na koniec warto wspomnieć o możliwości wykonania otwartych hamulców aerodynamicznych w naszym F-16. Takie żywiczne dodatki robi Eduard (648039), wymagają one jedynie bardzo prostego zabiegu chirurgicznego: odcięcia zestawowych hamulców i wklejenia w tym miejscu eduardowskich – i gotowe. Jeśli ktoś lubi aby jego model miał pootwierane co tylko się da, takie hamulce są wartym do rozważenia uzupełnieniem.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Jeszcze taka mała ciekawostka. Jeśli ktoś chce zbudować dioramę z lądującym Jastrzębiem, pewien tajwański producent drukuje czasze spadochronów odpowiednie dla polskich F-16. Ale to już naprawdę tylko ciekawostka.
I to w zasadzie wszystko jeśli chodzi o temat wartościowych dodatków i waloryzacji naszego modelu znacząco go upiększających. Rzecz jasna, jest mnóstwo innych, ale właśnie jednak zbyt dużo, żeby opisać wszystkie, zresztą ciągle pojawiają się nowe i tekst na pewno szybko straci na aktualności. To co przedstawiłem powyżej to najbardziej wartościowe elementy które warto wziąć pod uwagę przy budowie miniatury, jednak z reguły wymagają one sporo pracy w celu ich dopasowania, tutaj szczególnie kłania się Aires. Czy warto, każdy musi ocenić sam.
Czas na kilka słów o uzbrojeniu i podwieszeniach dla naszej maszyny. Jak wspominałem na początku tego tekstu, nasze F-16 przenoszą dość szeroki wachlarz uzbrojenia A2A i A2G. Oferta rynkowa dostępnego uzbrojenia żywicznego i plastikowego dla skali 48 jest bardzo bogata. Dlatego omówię ją w punktach. Także tutaj, jak w skali 1:72, królują dodatki Eduarda i ResKita, ale nie tylko.
AIM-120C AMRAAM – podstawowy pocisk przeciwlotniczy naszych F-16. W skali 1/48 najlepsze modele tej rakiety robi tradycyjnie Eduard (648087), przy czym – co warto podkreślić – zestaw zawiera dwa rodzaje głowic: bojową i ćwiczebną, różniące się nieco kształtem. Tak więc jeśli ktoś chce wzbogacić Jastrzębia w pociski ćwiczebne (pamiętajcie: niebieskie paski na kadłubie, nie żółte i brązowe, którymi oznakowane są te uzbrojone), to zestaw Eduarda jest do tego idealny.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Nie tak dawno temu, w polskich sklepach pojawiły się zestawy mało znanej z dodatków firmy Orange Hobby. Wśród których znajdziemy także zestawy 4 rakiet AIM-120C (A48-035-98). Dodatki są nietypowe, bo korpusy pocisków wydrukowano drukarką 3D, zaś głowice i dysze silników wytoczono z metalu. Pociski są bardzo dobrej jakości i mogą śmiało konkurować z eduardowskimi. Co ważne, jest je łatwiej zmontować w całość, bo nie trzeba kombinować z dopasowaniem przodu i tyłu rakiety do korpusu, jak to jest w czeskim zestawie.
Warto też pamiętać o gotowych, wtryskowych zestawach uzbrojenia, jak te Hasegawy (której tutaj w całości nie omawiam ze względu na dość poślednią jakość) czy dość przyzwoite produkty z plastikowego zestawu A2A U.S. Long/Medium-Range Air-to-Air Missiles Menga (SPS44), jeśli ktoś niechętnie tyka się żywic. Tak na marginesie, te i inne zestawy obu producentów zawierają całą masę przydatnych podwieszeń (także w skali 1/72), więc jeśli ktoś nie chce sięgać po żywice, to ma niezłą alternatywę. Mengowskie uzbrojenie jest stosunkowo wysokiej jakości. Podwieszenia od Hasegawy, wyraźnie gorsze (w końcu mają już swoje lata) mają tę przewagę, że ich wachlarz jest naprawdę szeroki i nie dotyczy to tylko uzbrojenia, ale także pylonów oraz zasobników. Warto tam szukać tego, czego nie uda się znaleźć wśród żywic.
Zdjęcia: materiały promocyjne producenta
AIM-9X Super Sidewinder. Jeszcze 2-3 lata temu zdobycie modelu najnowszego Sidewindera w skali 1:48 nie było proste, jednak dzisiaj na rynku możemy kupić bardzo ładny produkt Eduarda (648435). Zestaw jest subtelny i delikatny, a do tego rakiety mają dorobione przezroczyste osłonki, co zawsze poprawia wygląd pocisku. Nieco problematyczne może być tylko doklejenie tyłu pocisku, z dyszami silników. Cóż, Eduard lubi sztukować swoje rakiety.
Można także poszukać nieprodukowanych już zestawów Attack Squadron, ale pociski Eduarda zdecydowanie przebijają jakością ofertę polskiego producenta. Choć te nasze też nie były takie ostatnie, jeśli pominąć ultra niewygodny sposób łączenia dwóch połówek korpusu rakiety. Są także na rynku Sidewindery ResKita RS48-0239, który dynamicznie rozwija swoją ofertę uzbrojenia w skali 1/48. Jako dodatkowy bonus, nieobecny w zestawie Eduarda, są w nim osłonki głowic, jakie często widać na zdjęciach maszyn uzbrojonych w te rakiety.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
No i skoro wspomniałem o zestawach Menga, to warto wspomnieć, że rzeczone Sidewindery w wersji X są do kupienia wraz z kompletem innych pocisków w zestawie SPS43 U.S. Short-range Air-to-air Missiles. Acha – zestawowe Xy z pudełka Tamki też są bardzo ładne. Tak więc tutaj wybór jest naprawdę duży.
AGM-88E HARM – pociski przeciwradiolokacyjne. Eduard (648180) robi piękne zestawy wraz z wyrzutniami. I świetnie pasują nanizane na te wyrzutnie, tak więc tutaj nie potrzeba kleju. Wyjątkowo ładne pociski, zresztą praktycznie jak każe uzbrojenie czeskiego producenta. Szkoda tylko, że to bardzo wczesne wersje pocisku HARM (konkretnie: B), mocno rozwijanego w ostatnich latach. Eduard mógłby już pomyśleć o najnowszych wariantach tego uzbrojenia.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Poza nieprodukowanymi już zestawami Attack Squadron (dziś wydaje je pod swoją marką Brengun – L48151), można także swój model zaopatrzyć w zestawy CMK (4314), także sprzedawane z wyrzutniami.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
AGM-65G Maverick. Te pociski przeciwko celom naziemnym raczej rzadko widuje się podwieszone pod współczesnymi F-16, jednak jeśli ktoś chce nimi udekorować nasze Jastrzębie, to wybór jest spory. Bardzo ładne miniatury robi Eduard (648151), także dość udane (ale wymagające niewielkiej obróbki) są żywiczne Mavericki firmy North Star Models (NS48042), podobnie sprawa wygląda z żywicami od ResKita (RS48-0192). Eduardowskie, o ile komuś to przeszkadza, mają wklęsłe nitowania, więc warto mieć to na uwadze. Za to pociski North Star nity mają wypukłe, dokładnie tak jak oryginały.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Warto dodać, że wszystkie wymienione zestawy zawierają także wyrzutnie LAU-117, z których odpalane są te pociski. Tak więc do wyboru, do koloru. Acha – eduardowskie Mavericki nie maja kalkomanii ani malowania do wersji „naszego” G, więc tutaj trzeba samemu sobie wszystko znaleźć lub pomalować.
Szybujące bomby AGM-154C JSOW (jeszcze raz przypominam: C ale nie A). Te dodatki tradycyjnie robi Eduard (648348) i podobnie jak we wspomnianym zestawie 1/72, ogromnym problemem jest sposób odlania żywicznych korpusów bomb, w których bardzo łatwo ukruszyć czubek nosa przechodzący w bardzo kruchą i fabrycznie nadłamaną kostkę wlewową – jak już ostrzegałem. Z obowiązku wspomnę jeszcze że ten rodzaj uzbrojenia robił kiedyś także Attack Squadron, więc jeśli ktoś spotka te żywice, może je kupić i użyć zamiast eduardowskich. Poza tym wspomnianym felerem, to wysokiej jakości podwieszenia, godne najlepszego modelu Jastrzębia.
Pociski AGM-158A JASSM. Czyli chyba najnowocześniejsze i najgroźniejsze uzbrojenie polskiego lotnictwa. Bo to pocisk o zasięgu blisko 400 km. Tradycyjnie: Eduard (648425), ale także robi je Armory Models (ACA4802), choć w ich wydaniu jest to wersja testowa, a nie bojowa, jak eduardowska. To jednak, zdaje się, ogranicza się tylko do innego zestawu kalkomanii. Warto dodać, że oba zestawy umożliwiają wykonie pocisku w konfiguracji ze złożonymi skrzydłami (podczepione pod pylonem), oraz z rozłożonymi, w locie. Acha, eduardowskie JASSM mają opcjonalne lotki złożone lub rozłożone, więc można zrobić je w wersji “w locie”, o ile ktoś ma ochotę. No i jakościowo to bardzo dobry produkt, jak i też kawał ciężkiej żywicy, co warto mieć na uwadze przyklejając je do pylonów.
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Bomby Mk.82 oraz Mk.84. Szczerze mówiąc nie widziałem zdjęcia naszego F-16 z „gołymi” ww. bombami. Można więc tylko założyć że nasze myśliwce przenoszą zwykłe Mk.82 ale też i produkowane w Polsce Mk.82 Snakeye – trudno zdobyć jednoznaczne informacje. Prawdopodobnie jednak używamy ich raczej wyłącznie jako nadzienia bomb naprowadzanych laserowo lub JDAM, ale nie jako zwykłych niekierowanych środków rażenia. Tak czy inaczej, Eduard robi obie wersje pod numerami 648093 i 648137. Z Mk.84 jest podobnie. Tak więc sygnalizuję tylko, że takie uzbrojenie na rynku jest, ale prawdopodobnie nie należy go podwieszać pod miniaturami Jastrzębia. Choć naturalnie wykluczyć nie można, że zdarzały się przypadki takich podwieszeń w przeszłości. Dla zasady dodam jeszcze, że “głupie” bomby Mk.82 i 84 robi także ResKit, widziałem też produkty firmy CMK.
Bomby naprowadzane laserowo GBU-12 i GBU-24. GBU-12 to laserowa wersja Mk.82, natomiast GBU-24 zawiera BLU-109 (lub też Mk.84) i te bomby nasze F-16 przenoszą jak najbardziej. Także w tym przypadku na rynku nie brakuje żywicznych zamienników: Eduard produkuje wspomniane „piguły” pod numerami 648155 oraz 648095. Podobnie jest z żywicami od CMK (CM4315) i ResKita (48-0052) – tego towaru na rynku nie brakuje. Eduardowska GBU-24 to wersja zawierająca korpus BLU-109, czyli są przeznaczone do burzenia umocnionych celów (dlatego w finale “Top Gun: Maverick widać je pod skrzydłami atakujących Super Hornetów, tak na marginesie).
Zdjęcie: materiały promocyjne producenta
Jedną z odmian bomb kierowanych są JDAM (naprowadzane na cel GPSem), które najczęściej widzi się podpięte pod współczesnymi samolotami. Podobnie jest z naszymi Jastrzębiami, dla których nasze Siły Zbrojne zakupiły zestawy modyfikujące “głupie” Mk.82 i Mk.84 w “inteligentne” bomby GBU-38 oraz GBU-31. Co do tych pierwszych, to robi je naturalnie Eduard (bardzo fajne zestawy z mikroskopijnymi maskami do malowania wielu drobnych szczegółów w okolicy nosa) pod numerem 648385. Zestaw zawiera aż 4 rodzaje zapalników, w zależności od tego jaki cel ma być porażony. Niestety nie wiem jakie zapalniki są na stanie naszego lotnictwa. W pudełku znajdziemy także 3 rodzaje specjalnego złącza, dzięki któremu samolot komunikuje się z bombą. Do naszego F-16 należy użyć część oznaczoną jako R72.
Żywiczne GBU-31 w wykonaniu Eduarda także są dostępne na rynku (648562 oraz 648563). Warto tutaj podkreślić, że nasze lotnictwo używa GBU-31 w wersji (V)1/B, jak również kupiliśmy wersje GBU-31(V)3B, które różnią się nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim zastosowaniem (te ostatnie rozwalają bunkry i umocnienia). Bomby GBU-31(V)3B zawierają korpus bomby BLU-109, zaś GBU-31(V)1/B to zwykłe bomby burzące z korpusem Mk.84. Wspominam o tym, bo Eduard w swojej ofercie ma obie „31” więc łatwo się pomylić, choć tylko w oznaczeniu, bo kształtem obie bomby się wyraźnie różnią. Eduardowskie przeciwbunkrowe piguły mają tylko jeden rodzaj zapalnika (ostrokątny, przeznaczony do przebijania się przez metry żelbetonu), natomiast te zwykłe, burzące, mają tychże zapalników 3 rodzaje, do wyboru.
Obie JDAM (-38 i -31) sprzedaje także firma ResKit i to bardzo wysokiej jakości. GBU-31 w wersji burzącej to zestaw RS48-0119, natomiast GBU-38 to RS38-0120, bez trudu do kupienia w naszych sklepach (na zdjęciu GBU-38 z “panierką”, bo tylko taką mam w domu). Muszę też trochę pokręcić nosem na kształt niektórych elementów wspomnianych GBU-38, a konkretnie kształt usterzenia na nosie, które ma zbyt ostrokątne krawędzie. Zdecydowanie Eduard tutaj lepiej się przyłożył do merytoryki swojej miniatury, która takich błędów nie zawiera.
Wspominany tutaj często Attack Squadron także miał w swojej ofercie obie bomby, więc jeśli ktoś na nie trafi może się skusić, choć pod względem jakości daleko im do Eduarda czy ResKita. Aczkolwiek nie jest to też jakaś przepaść jakościowa, warto to podkreślić.
Z bardziej egzotycznych marek warto wspomnieć o żywicznych GBU-38 amerykańskiego producenta Flying Leathernecks Decals, który wbrew nazwie produkuje także żywiczne uzbrojenie. Te dodatki (FL48-8011) sprzedawane są z oddzielnymi nakładkami na nosy, co bardzo ułatwia ich malowanie. Niestety producent nie pofatygował się, żeby zapewnić kalkomanii do swoich produktów.
Na koniec tematyki podwieszeń trzeba wspomnieć o zasobnikach: celowniczym Sniper XR oraz rozpoznawczym DB-110, jedynych tego rodzaju urządzeniach używanym przez nasze maszyny. Model Snipera robi tradycyjnie Eduard (648252), jak również swego czasu robił je Attack Squadron. Czeska wersja zasobnika ma całkiem szczegółowo odtworzone instrumenty celownicze, co istotne, bo znaczna część obudowy Snipera to przecież przeszklone okienka i wszystko co w środku jest wyraźnie widoczne.
W ofercie Snipery (dostosowane do podwieszenia pod F-16) wciąż ma Wolfpack Design, choć kupić je można w zasadzie tylko za granicą. Jakościowo są zdecydowanie gorsze, do tego – co widać na zdjęciu – żywiczne szybki z czasem lubią pożółknąć. Co widać na zdjęciu.
W przypadku produktu czeskiego producenta warto zauważyć że zestaw zawiera specjalną belkę adaptera umożliwiającego podpięcie go pod pylon. Co istotne, zestawy F-16 Tamiya posiadają pylon (część J22) odpowiedni do podwieszenia tego zasobnika. Co prawda intencjonalnie został on dołączony do zestawów Tamiya w celu podpięcia AN/AAQ-28 Litening, jednak w rzeczywistości jest to dokładnie taki sam pylon, tak więc śmiało można go użyć do Snipera.
Jeśli zaś chodzi o DB-110 Raptor (jest on przenoszony na centralnym, podkadłubowym pylonie), to od niedawna na rynku można nabyć zestaw Kasl Hobby K48129 zawierający żywiczny model zasobnika. Ten dodatek jest wykonany bardzo starannie z ładnymi, finezyjnymi detalami, jednak do jego wad należy zaliczyć całkowity brak oszklenia które trzeba imitować odpowiednim malowaniem. Warto dodać że AWC Models ma w planach wykonanie tego zasobnika w najbliższej przyszłości.
Kalkomanie
Na koniec, podobnie jak to było w przypadku skali 1/72, kilka słów o kalkomaniach do naszych eFów.
Tak jak w skali 1:72, w 1:48 mamy tych samych producentów (Model Maker oraz Techmod) którzy w zasadzie sprzedają analogiczne do 1:72 zestawy, tak więc wystarczy napisać tylko to, że także w tej skali jakość kalkomanii i masek jest również bardzo wysoka. Mamy więc kalkomanie z gotowymi stencilsami, okazjonalnymi malowaniami Tiger Meet od 2011 do 2018, czy też najnowsze malowanie z Krukiem.
Zdjęcia: materiały promocyjne producentów
Kalkomanie polskich producentów to jednak nie wszystko, choć szukając wśród marek światowych trudniej jest znaleźć takie, które zawierałyby malowania do naszych maszyn. Osobiście trafiłem swego czasu na piękny zestaw Export Vipers producenta Speed Hunter Graphics, który wśród kilku międzynarodowych kamuflaży zawiera też malowanie naszej maszyny F-16C z Tiger Meet 2013. Za druk kalkomanii odpowiada Cartograf, więc jakość nie podlega dyskusji. Więcej podobnych zestawów nie stwierdziłem, choć nie mogę rzecz jasna wykluczyć że istnieją. Rynek lotniczych kalkomanii w tej, i innych skalach, ma to do siebie, że zestawy nie goszczą zbyt długo w sklepach po premierze, więc jeśli nie kupi się tego od razu, po kilku latach może nie być szans żeby taki zestaw nabyć.
I to wszystko w temacie polskich F-16. Naturalnie zdaję sobie sprawę że temat jest znacznie bardziej obszerny, niż go poruszyłem. Jest wiele specyficznych dodatków o których tu nie napisałem, nie poruszyłem też tematu przerabiania zestawu F-16C Tamiya 1/48 na F-16D (z niewielkim przeszczepem części z Hasegawy nie jest to zbyt trudne), jak również typowych konfiguracji podwieszeń, jakie przenoszą nasze myśliwce. Mam jednak nadzieję, że to co znaleźliście w tym tekście pomoże, przynajmniej początkującym modelarzom, w wyborze zestawu i ewentualnych dodatków do budowy wymarzonego modelu polskiego F-16C/D Jastrząb.
Powodzenia.
Dariusz Żak
Prawdziwy almanach o polskich F-16. Wszystko w jednym miejscu – aż głowa boli od ilości informacji tu zebranych 😉
Kawał solidnej roboty – dziękuję w imieniu własnym i zapewne jeszcze wielu innych modelarzy.
Pozdrawiam,
Woit
Fajnie że komuś się spodobało. Dziękuję.
Są jeszcze dwa zestawy blach Part-a do F-16D Kinetica: S48-156 (kokpit i el. zewnętrzne) oraz S48-157 (uzbrojenie).
Bardzo fajne kompendium o Jastrzębiach i zdaje sobie sprawę, że nie wszystko można tutaj przekazać ze względu na ilość dodatków i konwersji.
pzdr Grzegorz
Zestawów i dodatków których nie opisałem jest mnóstwo. W tym te od Parta. Nie wszystkie opisałem z wielu powodów: bo jest ich za dużo żeby wszystkie opisać, bo nie wszystkie są istotne przy budowie Jastrzębia, bo nie wszystkie są warte takiego opisu. Omawiając poszczególne żywice czy inne dodatki kierowałem się w zasadzie dwoma przesłankami: czy dany aftermarket jest w jakiś sposób istotny przy budowie naszego F-16, a drugie to czy jest on wart żeby sobie nim głowę zawracać. Blaszki parta raczej nie należą do tych dwóch grup.
Jak zwykle świetna robota. Thx! Napaliłem sie na Jastrzebia. A czy nie robił ktoś lifehacka…. myślalem by kupić zestaw 1:48 MisterCraft po kalki pytanie czy podstawa statecznika jest i Takmę. Co Wy na to?