1/48 F-4B Phantom II Dodatki i waloryzacje
do modelu Tamiya
Część 1
Zastaw Tamiya F-4B pojawił się na półkach sklepowych już jakiś czas temu i chyba każdy kto miał go w rękach, przyzna że to na chwilę obecną najlepszy model Phantoma, i to nie tylko w skali 1:48. Nie trzeba było więc długo czekać, aby producenci dodatków spróbowali na nim zarobić. Spodziewałem się na rynku tradycyjnych dodatków, szczególnie Eduarda, ale jednak ich ilość (ale i jakość) potrafi zaskoczyć największego optymistę. O samym modelu pisał już Kamil, mnie pozostało zrecenzowanie wspomnianych aftermarketów, których mnogość można określić jednym słowem: obfitość. Dlatego też tekst został podzielone na dwie części, w których przedstawimy to co warto do modelu dokupić bardziej, i trochę mniej bardziej.
Blaszki F-4B
Eduard – 491212
Z reguły większość modelarzy rozważająca zakup dodatków do modelu, odruchowo zerka w kierunku blaszek fototrawionych Eduarda. Czesi naturalnie nie czekali długo z wypuszczeniem swoich produktów do nowego Phantoma i na rynku szybko pojawiły się dwa zestawy. Zestawy dość przydatne w budowie modelu. Pierwszy z nich, czyli tradycyjny pakiet dwóch blaszek: barwionych i zwykłych. I tu od razu mała niespodzianka (ale niezbyt fajna) – blaszki są ubogie. To znaczy zestaw kolorowy to klasyka: panele boczne i tablice przyrządów, praktycznie nic więcej ponad to co Eduard zwykle wypuszcza w tym temacie. Rozczarowuje natomiast druga blaszka: mikroskopijna, z niewielką ilością pozycji. Tak naprawdę cały ten zestaw powinien nazywać się „F-4B Interior”, bo poza kilkoma elementami do uzbrojenia, wszystko tematycznie przynależy tutaj do kabiny.
Jakość fototrawionek jest taka jak to zwykle u Eduarda. Kolorowe blaszki z instrumentami są ładne, nadruki zegarów i wskaźników bardzo misterne, dodatkowo pokryte imitacją szkła. Warto by je użyć, gdyby nie zewnętrzne blachy imitujące same tablice. Widoczny raster oraz dziwny, jasny i nienaturalny kolor poddają w wątpliwość sensowność ich wykorzystania. Jeszcze gorzej jest z bocznymi panelami, które imitują wszelkie przełączniki i pokrętła dość słabo i mało realistycznie. One także skażone są wspomnianymi wadami barwy i rastra.
Nawiasem mówiąc, większa, kolorowana blaszka jest sprzedawana także samodzielnie, jako zestaw typu Zoom
F-4B Zoom
Eduard – FE1212
Wielka szkoda, że Eduard zatrzymał się w połowie, poprawiając jakość swoich blaszek w ostatnich latach. Gdyby wszystkie kolorowe PE prezentowały poziom tych z zegarami i wskaźnikami, można by mówić o jakościowej konkurencji z polskimi produktami firmy Yahu. Niestety, Czesi nie poszli tą drogą. Mimo tego, zestaw jest ważny i przydatny – dla każdego kto sam nie czuje się na siłach żeby dobrze pomalować panele i tablice w kabinie Phantoma. Może gotowiec nie będzie powalał na kolana (szczególnie przy zamkniętym kokpicie), ale pracę na pewno ułatwi.
F-4B Seatbells Steel
Eduard – FE1213
Kolejny zestaw blaszek, bardzo potrzebny i wygodny – pasy foteli wyrzucanych. Tamiya w swoim zestawie takowych w zasadzie nie daje, więc trzeba szukać albo właśnie blaszek, albo zrobić pasy na własną rękę. Nie każdy to potrafi, więc Eduard przychodzi tutaj z pomocą. Pasy (oraz elementy foteli wyrzucanych, bo takie też tu są) to znowu klasyka czeskiego producenta. Są dość szczegółowe, z ładnie odtworzonymi sprzączkami i klamerkami. Gorzej wygląda ich kolorowanie, bo barwy nie są zbyt naturalne no i ten raster… Szczerze mówiąc lepsze byłyby niepomalowane.
Na szczęście kolory można poprawić pędzelkiem, a jak ktoś bardzo chce, to przez namaczanie w acetonie warstwa barwiona blaszek może być łatwo usunięta i mamy gołe blachy bez nadruku.
Metal (stal) z której wytrawiono elementy jest bardzo cienki, więc pasy – w przypadku ich wyginania i kształtowania na fotelach – powinny wyglądać dość naturalnie. W porównaniu z tym co oferuje Tamiya – czyli kalkomanie z pasami – zestaw bardzo przydatny i wygodny w użyciu.
Decydując się na montaż fototrawionych pasów można pójść o krok dalej i sięgnąć po całe fotele. Eduard przygotował dwa ich warianty
Różnią się od siebie pasami oraz szczegółami poduszek. Obydwa zestawy mają jednak bardzo podobną zawartość
F-4B ejection seat early – PRINT
Eduard – 648709
Mimo iż mamy do czynienia ze stosunkowo mało skomplikowaną konstrukcją, instrukcja montażu jest dość rozbudowana – głownie za sprawą opisu montażu fototrawionych pasów.
W ostatnim czasie Eduard coraz częściej oferuje swoje waloryzacje nie jako odlewy, a wydruki 3D. I żywiczne elementy foteli powstały w tej właśnie technologii. W praktyce różnica polega głównie na tym, że zamiast kostki wlewowej i różnych błonek do usunięcia mamy specyficzne, wąskie podpory. W kwestii jakości różnić właściwie nie ma, bo odlewy z żywicy były kopiami takich właśnie wydruków
Niepodważalna jest za to przewaga żywicznego zamiennika nad elementami plastikowymi.
Pasy oraz kilka pomniejszych detali znajdziemy tu już w formie klasycznych kolorowanych blaszek
Komplet uzupełnia maleńki arkusik kalkomanii z różnymi napisami eksploatacyjnymi i tabliczkami znamionowymi
Jak wspominałem, pod względem zawartości zestaw z fotelami późnymi jest bardzo podobny. Inne są oczywiście detale konstrukcji fotela, w tym przede wszystkim poduszki, oraz pasy
F-4B ejection seat lat PRINT
Eduard – 648710
Pasy są istotnym elementem kolejnego zestawu
F-4B Löök
Eduard – 644127
Skoro o blaszkach do kabiny była mowa, to można także rozważyć – zamiast nich – żywiczne zamienniki, czyli eduardowskie Löök. Co to jest ten cały Löök to chyba wie każdy, kto choć trochę interesuje się dodatkami lotniczymi. A gdyby ktoś nie wiedział: są to gotowe tablice i panele do kabin samolotów. Od razu pomalowane i gotowe do wklejenia, z wypukłymi elementami udającymi prawdziwe przyciski i wskaźniki.
Zestaw do F-4B zawiera dokładnie właśnie taki komplet tablic przyrządów, panele boczne oraz blaszkę z pasami, opisywaną wcześniej. I tak naprawdę tylko ta ostatnia ma uzasadnienie zakupu zestawu. Tablice i panele odlane z żywicy, sprawiają dość przygnębiające wrażenie. Co prawda zegary na tablicach są bardzo ładne i szczegółowe, to jednak wszystko poza nimi razi rastrem i niechlujnością. Równie słabo wypadają panele boczne. Co z tego że wszystkie przyciski i gałki są wypukłe, skoro kolorowy nadruk na nich jest rozmyty i zwyczajnie słabo to wygląda.
Nie będę owijać w bawełnę, Löök wypada słabo, nawet w porównaniu z blaszkami tego samego producenta. Jego jedyną zaletą jest to, że po odcięciu od kostki wlewowej otrzymujemy gotowe tablice i panele. Niczego nie trzeba malować ani przyklejać do zestawowych części, tylko od razu wklejamy to do modelu i gotowe. Jeśli ktoś nie przejmuje się wyglądem kabiny, to może to być produkt właśnie dla niego. I chyba tylko dla niego.
Pod względem detali do kabiny znacznie ciekawiej prezentują się zestawy z przestrzennymi kalkomaniami – te oferują między innymi: Eduard – w serii SPACE, ale i Quitna Studio
SPACE Eduarda to w zasadzie odpowiednik Zooma do waloryzacji kabiny
Jakość nadruku na blaszce jest typowa. Natomiast jakość kolorowych kalkomanii – no cóż – nie jest to istotna konkurencja dla elementów fototrawionych.
Przewaga tych przestrzennych kalkomanii nad blaszkami sprowadza się do tego, że detale na nich nie są bardziej trójwymiarowe i wyraźne
Pod względem jakości druku wyraźnie lepiej wypada produkt Quinta Studio
F-4B 3D-Printed and coloured Interior on decal
Quinta Studio – QD48175
Produkty Quinty od Eduardowego SPACE różnią się tym, że wszystko jest tutaj w formie przestrzennej kalkomanii
Zgo0dnie z nazwą, jest to zestaw detali wyłącznie do wnętrza kabiny
Jakość szczegółów jest naprawde dobra. Quinta też nie radzi sobie do końca dobrze z większymi, jednobarwnymi powierzchniami, ale jednak nie da się ukryć, że i tak wypada znacznie lepiej od produktu z Czech
Będąc w rejonie kabiny warto wspomnieć o opracowanych przez Eduarda maskach do oszklenia
Pierwszy to typowy komplet. Zawartością w zasadzie tożsamy z maskami dołączonymi do modelu przez Tamiyę
F-4B- Maski
Eduard – EX802
Tamiya jednak choć drukuje obrys kształtów na papierze maskującym, to jednak trzeba je wyciąć samodzielnie. Eduard robi to za nas. Nie jest to jednak kopia opracowania japońskiego – Czesi zaprojektowali wszystkie kształty po swojemu
Jak widać, dostajemy tutaj maski wyłącznie na zewnętrzne powierzchnie. jeśli komuś jednak zalezy na malowaniu także wewnętrznych powierzchni ram oszklenia, wybrać powinien raczej zestaw TFace
F-4B- Maski TFace
Eduard – EX803
Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednym komplecie:
F-4B airbrakes
Eduard – 648728
Może kogoś zaskoczyć wybór takiego dodatku jako niezbędnego do budowy modelu. I faktycznie, może on taki bardzo niezbędny nie jest, za to może być bardzo przydatny. Wszystko dlatego, że ponoć w niektórych egzemplarzach F-4B Tamiya na zestawowych hamulcach widoczne są jamki skurczowe. W moim egzemplarzu tego nie udało mi się dopatrzeć (choć coś tam pod światło się majaczy, trudno powiedzieć), ale skoro to się zdarza, to żywiczne, drukowane zamienniki są dobrym rozwiązaniem.
Bo nie trzeba niczego szpachlować i szlifować, a potem odtwarzać nitowania, które na tych hamulcach jest dość obfite. Eduard wykonał te dodatki jako proste kopie 1:1 hamulców tamkowych. Może nawet nie 1:1, bo detale czeskiego producenta są zdecydowanie bardziej wyraziste, sam nie wiem czy nie przesadnie. Z drugiej strony mamy jednak bardzo ładną głębię we wnętrzu żywic, sprawiającą wrażenie że to nie jest prosty wydruk, tylko wielowarstwowa konstrukcja z blachy i wsporników w środku. Hamulce wydrukowane są jako jedna cześć, nie ma więc mowy o żadnym klejeniu, trzeba tylko usunąć kołki wspierające i można je montować w modelu. Części są gładkie w dotyku, choć wizualnie sprawiają bardzo matowe, niemal szorstkie wrażenie. Ale tylko wrażenie. Szczerze mówiąc to nowa linia drukowanych dodatków 3D Eduarda podoba mi się coraz bardziej. Wysoki poziom jakości idzie tu w parze z pewną taką subtelnością wykonania i misternością detali. I w zasadzie dotyczy to każdego dodatku drukowanego przez Czechów, ale o tym będę jeszcze pisać.
Acha, do hamulców producent dołączył mały arkusik kalkomanii z imitacjami tabliczek znamionowych, czy tez ostrzegawczych. Miły drobiazg zwiększający realizm.
F-4 Phantom III rurka pitota, sonda AOA, wlot RAM
Master – AM-48-049
Na koniec dodatek może nie tyle konieczny, co jednak bardzo wskazany. Mówiąc krótko: Master. Szczerze mówiąc zawsze gdy zaczynam prace nad jakimś modelem, to szukam do niego dwóch rzeczy: żywicznych dyszy i pitotów Mastera. A to dlatego, że te ostatnie zawsze biją na głowę najlepsze nawet odpowiedniki zestawowe. Toczone w mosiądzu z zegarmistrzowską precyzją i szwajcarską jakością. W zestawie do Phanrtoma, choć nie dedykowanego zestawowi Tamiya (i wydany znacznie wcześniej niż omawiane tutaj pozostałe dodatki), znajdziemy trzy małe elementy. Rurkę pitota, czujnik AOA (krawędzi natarcia) oraz tzw. ram air inlet.
Wszystko pięknie i starannie wytoczone, z ostrymi krawędziami, zdecydowanie ładniejsze niż to co odlali z plastiku Japończycy. Zresztą to zwyczajny poziom polskiego producenta, bo Master w tej niewielkiej niszy modelarskiej nie ma sobie równych w świecie. Biżuteria warta nawet najlepszego jakościowo modelu. Bardzo warto.
Dariusz Żak