1/48 McDonnell Douglas F-4B Phantom II
Tamiya – 61121
Nie mam zamiaru insynuować, że Tamiyowski Fantom to model roku, ale jednak to ważna premiera mijającego 2021. Byłoby zatem wstydem nie wspomnieć o niej, choćby w ostatnim dniu tegoż. Przechodząc od razu do rzeczy- przemknijmy szybko po niezwykle klasycznym opakowaniu, z niezwykle klasycznym wyglądem frontu pudełka
Pudełka gabarytów słusznych…
…i sumiennie wypełnionego zawartością…
Zawartością ekskluzywną, wziąwszy pod uwagę obecne ceny surowców kluczowych, czyli plastiku i papieru. A tego ostatniego jest tutaj niemało
Oprócz zwyczajowej ulotki z modelarskim ABC, jest również dodawana do większości zestawów w ostatnich latach broszurka opisująca konstrukcję
Zazwyczaj w tej właśnie broszurce umieszczane są schematy malowania. Tu jednak znajdziemy je na osobnych płachtach. Płachtach, bo sylwetki mają rozmiar modelu w skali 1/48
Napisom eksploatacyjnym poświęcono osobny rysunek
Instrukcja montażu jest w formie ‘książeczkowej’. I niczym nie zaskakuje
No dobrze – zaskakuje jednak trochę – sugerowaną sekwencją budowy, gdzie na przykład sporo uwagi trzeba poświęcić wnętrzu kabiny, mając już gotowy niemal cały płatowiec. Tym bardziej warto dokładnie przestudiować całość, bo może się okazać, że w oparciu o własne doświadczenie i przyzwyczajenia wygodniej będzie zmodyfikować kolejność budowy poszczególnych sekcji. Tak czy inaczej, całość jest przejrzysta i czytelna. Zupełnie inaczej niż zrobiła to Arma w Mustangu, wszelkie różnice w detalach charakterystyczne dla każdego z trzech malowań czy warianty konstrukcyjne są przedstawione czytelnie, często na osobnych schematach, i okraszone pomocnymi wskazówkami. Bardziej skomplikowanym fragmentom również poświęcone są osobne schematy
Osobny, dość szczegółowy fragment, poświęcony jest maskom oszklenia
Bo w komplecie jest arkusz masek. Trzeba je jednak wyciąć samodzielnie, bo kształt naklejek jest jedynie na nich nadrukowany
Zanim przejdę do plastiku, to dwa słowa jeszcze o kalkomaniach. Umieszczonych na dwóch niemałych arkuszach
Produkcja wcale typowa dla Tamiyi – bezbarwny film nie jest z tych najcieńszych. Warto jednak zwrócić uwagę, że w wybranych miejscach jego kształt jest dopasowany do elementów konstrukcyjnych. Nadruk w miarę porządny, choć na niektórych kolorowych elementach dostrzec można miejscami nazbyt wyraźny raster. W formie kalkomanii zrobione są całkiem spore powierzchnie, które lepiej jednak pomalować
Lepiej również zrezygnować ze zrobionych w tej właśnie formie imitacji pasów foteli pilotów
Oprócz nich do kabiny jest znacznie więcej nalepek…
…a jeszcze więcej jest napisów eksploatacyjnych. W zasadniczej większości całkiem czytelnych i wyraźnych
I jest ich naprawdę dużo. O czym niech świadczy choćby numeracja
Jeżeli to nie odstrasza, to sam model jest typową tamijunią. To staranne i całkiem szczegółowe opracowanie, choć nie pozbawione pewnych uproszczeń. Specyficzny jest również podział konstrukcji – powodowany zarówno jej gabarytami, jak i potencjalnymi wariantami. No i wreszcie komfortem budowy. Wszystkie elementy zmieszczone są w czternastu ramkach (wśród nich podwójne są te zawierające podwieszenia oraz parzyste elementy konstrukcji – takie jak silniki czy podwozie)
Poszycie wykończone w sposób, do jakiego Tamiya przyzwyczaiła przez lata – cienkie i wyraźne linie podziału i paneli. Filigranowe detale, imitacje śrub i zapinek, oraz brak nitowania
Nawiasem mówiąc, jeśli dobrze się przyjrzeć, to w niektórych miejscach dostrzec można mniej lub bardziej intensywne jamki skurczowe (wspominam o tym w kontekście kałszkwału wokół Armowego Kucyka). To rzecz dość naturalna dla każdego modelu, a w tym bywa całkiem intensywna
Wnęki podwozia są… nierówne. W opracowaniu zadbano o detale na wszystkich powierzchniach, jednak jedne są całkiem finezyjne, inne sprawiają wrażenie tandetnej płaskorzeźby
Podobnie prezentuje się wnętrze kabiny, które jest szczegółowe, jednak niektóre szczegóły mogą budzić pewne zastrzeżenia
Jak widać, fotele są niebrzydkie, ale brzydkie są kalkomanie imitujące pasy. Alternatywą są dość udane figurki pilotów
Podwozie, podobnie jak i jego wnęki, jest przyzwoite, choć wciąż w wielu miejscach oddaje pole producentom waloryzacji
Podobnie zresztą silniki – całkiem ładne i – dzięki specyficznemu podziałowi technologicznemu – dość szczegółowe. Ale jednak wciąż obarczone ograniczeniami technologii wtryskowej
Na powyższym tle mocno przeciętnie wypadają podwieszenia. Szczególnie miniatury pocisków. Bo same pylony są nawet niebrzydkie
Na koniec wreszcie – oszklenie. To śmiało i zupełnie nie na wyrost określić można doskonałym. Zarówno z perspektywy projektu – bo choćby połączony z fragmentem poszycia wiatrochron to dobry pomysł, pozwalający zminimalizować ryzyko pobrudzenia tego elementu klejem. Szybki są cienkie i klarowne. Nie zniekształcają. Choć znowu dają o sobie znać kwestie techniczne i wtrysk w wielodzielne formy – pamiętać trzeba o usunięciu szwu na grzbiecie oszklenia
W skrócie – Tamiya niczym tutaj nie zaskakuje. Czyli klasyka
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Model przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Tamiya
U mnie jakoś leży, dokończyć nie mogę. Przez dekalsy… W pierwszej chwili miałem wrażenie, że Tamiya uwsteczniła się z jakością. Nic bardziej mylnego, jakość jest ta sama, to inne firmy przyzwyczaiły nas do jej podniesienia, w kwestii nalepek. Tamiya zatrzymała się jakąś dekadę temu. Szkoda kupować aftermarketowe bo te “spudła” mają fajne “malowania”, cóż jednak począć. Co do plastiku podobno są jakieś kwasy przy wiatrochronie, nie taka linia opadania ramki czy coś takiego, gdzieś w necie jest recka i już nawet ktoś wydrukował zamiennik i powiela w celach zarobkowych. Poza tym model kosa! Z podziału kadłuba wynika, że chyba dostaniemy jeszcze wersję C/D/E… może za dwie dekady 😉