1/48 F4F-3 Wildcat
Budowa
Część 2
Eduard – 82201
W części pierwszej zamknąłem kokpit i charakterystyczną wnękę podwozia F4F oraz przygotowałem całą bryłę do podkładowania. W części drugiej pomalowałem, pobrudziłem i złożyłem wszystko w całość.
Samolot natrysnąłem czarnym podkładem od MRP.
Malowanie zacząłem od spodu. Nakładałem kolejne warstwy aerografem, korzystając z różnych jasno i ciemnoszarych farb tworząc w ten sposób marmurek na czarnym podkładzie. Lotki oraz ster wysokości pomalowałem najjaśniejszą z tego zestawu farbą Insignia White.
Powoli miksowałem kolory, choć uzyskany efekt wydawał mi się zbyt wpadający w zimne niebieskawe odcienie.
Dlatego użyłem ziemistych/brązowych kolorów żeby ocieplić nieco całość.
Nie byłem jakoś wybitnie zadowolony z uzyskanego efektu, ale postanowiłem dać odpocząć oczom i przeszedłem do malowania góry. Tam gdzie zaplanowałem obicia natrysnąłem z aerografu LP-11, zabezpieczyłem bezbarwnym lakierem i spryskałem chemią do chippingu.
Następnie przystąpiłem do właściwych malunków.
Lotki ponownie rozjaśniałem farbą Insignia White, do ciemniejszych miejsc mieszałem farbę MRP-141 Neutral Grey. Ster kierunku pomalowałem ciemniej. Pierwotnie F4F-3 miały stery w czerwono białe pasy. Przed bitwą o Midway zostały one zamalowane. W tym konkretnym egzemplarzu, potwierdzenie odnaleźć można w jedynym zachowanym zdjęciu. Ciemniejszy kolor nachodził na pionowy statecznik, co sugeruje, iż ster był przemalowany bez zdejmowania.
Z większości pokryw/włazów zacząłem usuwać wierzchnią farbę przy pomocy wody, starego pędzla i zaostrzonej wykałaczki. W niektórych miejscach dodrapałem się do podkładu, ale nie było to nic czego nie dałoby się zretuszować.
Jeżeli chodzi o największe oznaczenia to zdecydowałem się nie korzystać z dołączonych do zestawu kalkomanii. Zamiast tego, namalowałem je aerografem, korzystając z wyciętych na ploterze masek. W tym przypadku insygnia były stosunkowo proste, gdyż składały się tylko z białej gwiazdy i niebieskiego tła. Wildcaty na tym etapie wojny miały przemalowane na biało czerwoną kropkę wewnątrz gwiazdy.
Sposobów malowania od masek jest co najmniej kilka. Ja zdecydowałem się najpierw pokryć cały okrąg na biało, używając do tego farby MRP-135 Insignia White.
Starałem się sam środek pomalować najmocniej (imitując przemalowanie czerwonej kropy).
Przykleiłem maskę z gwiazdą, korzystając z lini podziału, żeby ułożyć ją równo.
Następnie natrysnąłem kolor MRP-300 Insignia Blue i zdjąłem maski.
Niestety, środek nie odznaczał się na tyle wyraźnie żeby był wystarczająco widoczny.
Efekt był zbyt subtelny. Postanowiłem temu zaradzić na etapie brudzenia. Resztę gwiazd wykonałem w ten sam sposób.
Najwięcej kłopotów miałem z kadłubem, z uwagi na nieregularne kształty. Ciężko było przykleić maski równo i tak, żeby nic nie odstawało.
Przy odstających elementach próbowałem naciąć maskę i miejsca te zalać płynem maskującym, żeby farba nie podciekła.
Jak już wspomniałem, w samym środku natryskiwałem więcej białej farby. Niestety miało to swoje negatywne reperkursje. W jednym miejscu biała farba nie zdążyła wystarczająco wyschnąć, a ja nie pomogłem sprawie, próbując spozycjonować gwiazdę, przyklejając i odklejając ją wielokrotnie. Skończyło się na oderwaniu maski z farbą aż do podkładu.
Najprawdopodobniej świeża biała farba zareagowała z tą pod spodem.
Z czarnymi “22” nie było już problemów.
Odwzorowałem jeszcze obicia powierzchni natarcia, przy pomocy gąbki nasączonej w LP-11.
i całość zabezpieczyłem satynowym lakierem.
Pozostało jeszcze domalować chodniki. Musiałem przyłożyć się do maskowania w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem, żeby nie musieć poświęcać drugie tyle czasu na poprawki.
Postanowiłem jeszcze odtworzyć drobne odrapania farby przy chodnikach.
Użyłem do tego szczotki drucianej oraz gąbki zamoczonej w srebrnej farbie, a podmalunki zrobiłem pędzlem przy pomocy farby akrylowej Vallejo Metal Color.
Przyszła pora na napisy eksploatacyjne. Do nałożenia kalkomanii użyłem standardowo płynu Tamiya Softener Type.
Następnie wykorzystałem opisaną już w części pierwszej właściwość kalkomanii Eduarda i ściągnąć film przy pomocy rozcieńczalnika Tamiya X-20.
Całość zabezpieczyłem lakierem bezbarwnym. Po czym postanowiłem poeksperymentować z wstępnym etapem brudzania.
Moim celem było dodatkowe zróżnicowanie malowania powierzchni górnych i imitacja efektu patyny, zużycia powierzchnii lakierniczej narażonej na efekty atmosferyczne na Pacyfiku: sól morską, pył piasku etc.
Najpierw całą górną powierzchnię pokryłem przy pomocy gąbki płynem maskującym. Kropki wewnątrz gwiazd pokryłem całkowicie, gdyż – przypominam – w założeniu miały być świeżo malowane na biało.
Następnie mocno rozcieńczonymi tuszami akrylowymi Liquitex pomalowałem całość przy pomocy aerografu. Po ściągnięciu efekt prezentował się interesująco, ale odrobinę zbyt intensywnie.
W celu częściowego zmycia użyłem zwilżonej w Mr Muscle (do kuchni) gąbki. Płyn ten potrafi łatwo zmyć tusze akrylowe, ale jednocześnie jest bezpieczny dla farby celulozowej.
Po wyschnięciu całość zabezpieczyłem bezbarwnym lakierem matowym MRP i byłem gotowy do właściwego brudzenia farbami olejnymi. W międzyczasie mogłem kontynuować pracę z drobnicą. Metalowe karabiny pokryłem czarnym podkładem, przypudrowałem metalicznym pigmentem w kolorze żelaza i podkreśliłem kredką szczegóły.
Żywiczne koła zapodkładowałem na czarno, felgi pomalowałem zaś LP-11 i zamaskowałem.
Następnie opony pomalowałem farbą MRP Tyre Rubber.
Do brudzenia użyłem różnej maści produktów. W zakamarki bieżnika wpuszczałem panel liner Black, a na sam bieżnik nakładałem farbę olejną Cream Brown.
Dla zróżnicowania użyłem też pudrów od Tamiya w kolorze piasku. Na felgi natomiast zapuściłem Engine Grime.
Pomalowane uprzednio golenie przybrudziłem olejną farbą Cream Brown. Na metaliczne elementy użyłem farb olejnych Engine Grime oraz Bitume.
Dopiero przy okazji robienia zdjęć stwierdziłem, że popychacze siłowników hydraulicznych są zbyt masywne. Cieńsze dorobiłem z płaskiego profilu polistyrenu.
Do brudzenia łopat śmigła użyłem ponownie Cream Brown. Na zwilżoną white spiritem powierzchnię nałożyłem kleksy farby…
… następnie wtarłem miękkim pędzlem, żeby uzyskać efekt przykurzenia pyłem/piaskiem.
Do brudzenia piasty użyłem farby Engine Grime, rozcierając ją cienkim pędzelkiem, tworząc w ten sposób nieregularne strugi.
Właściwe brudzenie powierzchni samolotu zacząłem od spodu. Starałem się pracować sekcjami, zaczynając od budowania kolorystyki od odcieni jasnych przechodząc do coraz ciemniejszych. Na zwilżonej white spiritem powierzchnię rozprowadzałem farbę olejną, następnie gąbką tworzyłem nieregularności.
…a większe wycieki malowałem pędzlem farbą Starship Grime oraz Smoke. Nadmiar usuwałem przy pomocy white spiritu.
Okopcenia postanowiłem namalować tuszami akrylowymi, które dają ten komfort psychiczny, że można je łatwo usunąć. Na patafiksie przykleiłem tymczasowo klapy podwozia i natrysnąłem aerografem czarny tusz Carbon Black.
Następnie Transparent Burnt Umber.
Po czym uderzałem delikatnie zwilżonym w Mr Muscle pędzlem z twardym włosiem, tworząc w ten sposób drobne pęcherzyki.
Całość zabezpieczyłem bezbarwnym lakierem i dodałem więcej kumulującego się brudu przy pomocy farb olejnych.
Brudząc spód Wildcata, pracowałem na podstawie kilku znalezionych zdjęć.
Udało mi się znaleźć jedno, na którym doskonale widać przemalowaną świeżą farbą kropę wewnątrz gwiazdy.
Efekt odwzorowałem na każdej z gwiazd w następujacy sposób. Najpierw przy pomocy specyfiku Engine Grime ubrudziłem ramiona gwiazdy…
kawałek gąbki posłużył do szybkiego rozprowadzenia brudu…
Pędzelkiem nasączonym w white spirit wycierałem nadmiar brudu tak, żeby kropa wewnątrz pozostawała czysta.
Tło gwiazdy ubrudziłem przy pomocy farby Transparent White, stosując tę samą technikę co w przypadku ramion.
Proces ten powtarzałem kilkukrotnie, do momentu, aż byłem zadowolony z efektu.
Na górnych powierzchniach najwięcej uwagi poświęciłem chodnikom, starając się odwzorować przybrudzenie piaskiem/pyłem wysp Pacyfiku. Do tego celu użyłem farb olejnych Cream Brown oraz Buff.
Drobne zacieki wychodzące z różnych włazów/paneli, rozprowadzałem patyczkiem do uszu.
Tam, gdzie wydawało mi się to stosowne, rozbryzgałem też małe krople, wykorzystując do tego pędzel i wykałaczkę. Potem ich nadmiar usuwałem white spiritem.
Do najciemniejszych zabrudzeń użyłem farby Smoke. Przy pomocy cienkiego pędzla odwzorowałem wycieki wydobywające się spod nitów.
Gromadzący się w liniach podziału brud rozcierałem przy pomocy miękkiego pędzla do makijażu.
Do zasymulowania świeżych plan po oleju posłużył mi specyfik Engine fuel & oil, który się wyraźnie błyszczy na matowej powierzchni.
Bryłę samolotu zabezpieczyłem w większości lakierem matowym MRP. W kilku mniej ubrudzonych miejscach użyłem lakieru półmatowego. Jedynie w przypadku krop gwiazd wykorzystałem lakier satynowy, co miało wzmocnić efekt świeżo położonej farby. Wszystkie elementy poza żywicznym silnikiem były na tym etapie gotowe do złożenia w całość.
Tu nastąpiła kilkumiesięczna przerwa w oczekiwaniu na silnik żywiczny.
Gdy w końcu dotarł okazało się, że muszę wyfrezować miejsce pod żywiczną tylną ścianę komory silnika.
Po wycięciu wszystkich elementów oczyściłem je z widocznych linii druku.
Niektóre trudne dostępne miejsca szlifowałem przy pomocy gąbki i pęsety samozaciskowej.
Fototrawione kable przykleiłem klejem cyjanoakrylowym.
Następnie pomalowałem wszystko czarnym podkładem.
Niektóre miejsca wymagały dodatkowego szlifowania.
Wydechy pomalowałem aerografem najpierw na czarno, a następnie zrobiłem rozjaśnienia metalicznymi farbami Alclad Burn Iron i Exhaust Manifold.
Silnik otrzymała warstwę metaliczną farby Mr Color Super Fine Silver 2.
Drobne elementy malowanie już przy pomocy farb akrylowych i pędzla.
Przed położeniem kalkomanii zabezpieczyłem farbę warstwą lakieru bezbarwnego.
Napis eksploatacyjny położyłem jak poprzednio – przy pomocy chemii od Tamiya.
Wszystkie elementy wnętrza pomalowałem tak jak do tej pory szarą farbą,
a na zewnątrz kolorami kamuflarzu.
Osłonę silnika z pokrywami i klapkami dodatkowo pomalowałem transparentną warstwą tuszy, żeby uzyskać ten sam rezultat co na reszcie bryły samolotu.
Dodatkowo, przy wlocie osłony wykonałem drobne obicia gąbką nasączoną farbą metaliczną.
Wydechy dokleiłem do tylnej ściany silnika, co oznaczało, że byłem gotowy do właściwego brudzenia.
Ponownie korzystałem w większości farby olejne, zmywając ich nadmiar gąbką nasączoną w rozpuszczalniku.
Użyłem również gotowych specyfików imitujących różnego rodzaju brud wewnątrz komory.
Całość była gotowa do złożenia i przyklejenia do reszty samolotu.
Postawiłem na otwartą osłonę, z wklejoną jedynie dolną pokrywą i klapkami. A i tak, niestety, większość szczegółów zniknęła w cieniu zewnętrznej konstrukcji.
Pozostało dodać więcej różnego rodzaju “płynów ustrojowych”
…i mogłem ostatecznie postawić samolot na kołach.
Dokleiłem pozostałe drobiazgi, takie jak np. hak i wykonałem tylne światło nawigacyjne z żywicy utwardzanej światłem UV.
Dorobiłem też anteny z linki Uschi i rurki od Albion Alloy.
Gotowy model prezentował się następująco:
Paweł Malinowski aka Malina
PS. Ten i inne modele oraz prace nad nimi możecie śledzić na MalinaModels Facebook oraz Instagram.
Fantastic job………….your very Inspirational.
Amazing