1/48 I-16 Type 10
Eduard – 8148
Pierwsze spojrzenie na ów samolot pozwala wysnuć tezę, że latał podobnie do tego, jak wyglądał. Czyli nie za dobrze. Jednak na pewno są na sali fani tej konstrukcji. Chrzest bojowy ten radziecki myśliwiec przeszedł na niebie Hiszpani, gdzie został przekazany jako pomoc rządowi republikańskiemu. Naturalnie latali na nich również sowieci, w czasie drugiej wojny światowej, a także kilkadziesiąt samolotów posiadali Chińczycy. Tyle tytułem wstępu; zaglądamy do pudełka.
A tam 4 szare wypraski…
…jedna malutka bezbarwna…
…maski…
… fototrawiona, kolorowa blaszka.
Oraz naturalnie kalkomanie…
…które oferują 4 malowania z czerwonymi gwiazdami.
Przyglądając się głębiej w wypraski, zobaczymy standardowego Eduarda, mimo że pierwszy raz model ten był wydany w 2006 roku.
Choć samo wnętrze kadłuba nie powala ilością detali
To jednak na zewnątrz jest już ciekawiej.
Nie żeby tam od razu jakieś wielkie szaleństwo, ale takie “podniesienie” daje fajną bazę do malowania i różnicowania miedzy blachą drewnem a płótnem.
Podobną sytuacje zastajemy na skrzydłach.
Fajnie odwzorowane ugięcie płótna, nity i inne pierdoły.
Na spodzie też nieźle i dzieje się sporo.
Następna wypraska zawiera detale wnętrza, osłony silnika, stateczniki, i wiele innych.
Silnik to trochę taka Arii, tylko z odrobine wyraźniejszym “detalem”
Wiele projektanci się nad nim nie trudnili, bo w sumie przez szczeliny w osłonie za wiele widać go nie będzie
Podłoga również zdetalowana skromnie, ale ten typ tak ma.
Dostajemy także opcje samodzielnego pomalowania tablicy przyrządów, wykorzystania kalkomanii lub wybrania płaskiej podstawy pod element fototrawiony.
Fikuśne siedzisko, na moje oko, jest trochę zbyt pancerne i trzeba będzie machnąć pilnikiem tu i ówdzie.
Kolejna wypraska to kolejne detale.
Całkiem dobrze prezentują się tutaj pokrywy podwozia
Na koniec, wybór między kółkiem a płozą na tył
Maski jak cały model – skromne, ale w sumie co tu więcej zasłaniać, poza oszkleniem i kołami?
Kalkomanie “Made in Czech Republic”. Czy Czesi mogą być z nich dumni? Na pewno nie mają się czego wstydzić. Druk jest ostry, kolory soczyste, film dość cienki.
Elementy fototrawione to już taki standard Eduarda. Kolorowanki są w porządku, choć nie ma tych części zbyt wiele.
Po raz kolejny podobają mi się cieniowane nadruki na pasach.
Na sam koniec słowo o tablicy, druk jak wyżej, czyli w porządku. Dużym plusem jest imitacja oszklenia zegarów.
Skoro mowa o tablicy, możemy płynnie przejść do zestawu z serii Space
Zestaw ten ma zwaloryzować nam tablice przyrządów. Na moje oko jest wydruk z drukarki UV, gdzie kolejne warstwy farby symulują strukturę 3D.
Podobny efekt, choć mniej złożony, udało mi się uzyskać poprzez dodanie kilku dodatkowych warstw farby w czasie przygotowania pliku do druku. Manipulując odpowiednio ilością warstw druku, jesteśmy wstanie uzyskać efekt, który przedstawia nam Eduard. Kiedyś pewnie głębiej zbadam temat, ale póki co inni robią to za mnie. Jeżeli seria Space to faktycznie druk UV, to trochę szkoda, że Eduard zrezygnował z drukowania imitacji oszklenia. Tak, jak to robi w przypadku elementów fototrawionych (które tez podejrzewam że dostają kolor w drukarce UV).
Ja tu pitu pitu o drukarkach za tysiące euro, ale każdy chce zobaczyć czy warto dołożyć kilka euro do Space.
Wydaje mi się że to jednak nie jest taki kosmos jakim chciałby być… Pasy dołączone do zestawu waloryzacyjnego są tożsame z tymi jakie oferuje Profipack.
Czy warto inwestować? W przypadku posiadania modelu z serii Profipack, lepiej chyba zainwestować w zapas czarnej Pactry.
Tomasz Modłasiak
Zestaw przekazany do recenzji przez firmę Eduard
Edek nie ma szans z nową Zvezdą – nawet jakby fotolepty zrobili ze złota a zegarki miały wskazówki!