1/48 Lockheed P-38H Lightning
Limited edition
Tamiya – 25199
Zupełnie nie ogarniam polityki wydawniczej Tamiyi – bo są modele, które choć wskazywał na to podział technologiczny i temu podobne sprawy, nigdy nie doczekały się kolejnych wariantów i wersji. Z drugiej strony, mamy takiego Lightninga, który jeszcze ciepły w wariancie podstawowym, już ma kolejne wydanie. Wydanie limitowane – zatem jak to w przypadku takich modeli w katalogu Tamki, zapakowane w białe pudełko z niewielką kolorową nalepką (u nas się kiedyś na coś takiego mówiło ‘opakowanie zastępcze’)
Pudełko to jest jednak skrupulatnie wypełnione elementami zestawu
Zestawu bez mała identycznego, co opisywana jakiś czas temu wersja P-38F/G. Bez mała, bo inny jest choćby kolor plastiku – w omawianej tu edycji P-38H ramki są odlane z bardzo jasnoszarego polistyrenu
Poza tym to jednak dokładnie takie same wypraski, a ponieważ taki jasny materiał jest umiarkowanie fotogeniczny, do zwyczajowego przeglądu posłużę się zdjęciami z poprzedniego wydania
Po szczegółowe omówienie tego modelu także zapraszam do opisu wydania z wersjami p-38F/G. Tutaj skupię się na tym, co nowego. A nowych parę rzeczy jednak jest. Przede wszystkim niewielka ramka z detalami charakterystycznymi dla wersji H.
Nowa jest zatem nie tylko tablica, jak tu i ówdzie domniemywano, ale również inne elementy – wloty powietrza, lufy karabinów innej długości. Te ostatnie nadal skandalicznie uproszczone (przypomnę – imitacje otworów w osłonie zrobiono w formie.. kalkomanii z czarnymi kropkami). W kontekście takich uproszczeń dość paradne jest, że Tamiya daje nowe golenie, od poprzednich różniące się detalami w gruncie rzeczy niewidocznymi w gotowej miniaturze
Są jednak bardziej eksponowane różnice – na przykład wewnętrzna powierzchnia klapy przedniej goleni…
…czy wreszcie wloty powietrza o jednak zupełnie innym kształcie
Kolejna niepozorna, ale jednak istotna zmiana względem wcześniejszego wydania kryje się w ramce z oszkleniem. Ramce na pierwszy rzut oka identycznej (i nawet okraszonej tą samą literą – H)
Zatem drobiazg – różnica sprowadza się do tylnej części owiewki kabiny, czyli mamy szybkę bez imitacji łączeń
Dlatego dołączone do zestawu maski do zabezpieczenia oszklenia to dokładnie ten sam arkusik, co poprzednio
Skoro pojawiło się porównanie kart instrukcji, to zatrzymajmy się przy niej na moment. Jeżeli chodzi o czytelność, nic się zmienia. Większość kroków montażu jest identyczna w obydwu wydaniach. W nowym opracowaniu pojawiają się jednak takie fragmenty:
Gdyby wszędzie wyglądało to tak, że po prostu zasłonięte są wybrane fragmenty ‘oryginalnej’ instrukcji…
…to sprawę by wyjaśniało zwykłe lenistwo. Ale nie – wiele stron jest złamanych na nowo; różnice nie sprowadzają się do podmiany fragmentów rysunków czy też numerów elementów
Domniemywać zatem można, że to kolejne japońskie dziwactwo. Z kolei z pragmatyzmem mamy do czynienia w przypadku kalkomanii. Ponieważ w wydaniu P-38F/G wszelkie napisy eksploatacyjne, jak również pasy czy nieszczęsne nalepki na lufy są wydrukowane na jednym arkuszu z oznaczeniami i noseartami, Tamiya nie cackała się, tylko dodała go do tego pudełka. Jedynie cyferblaty nowej tablicy przyrządów oraz same nowe oznaczenia umieszczone zostały na osobnym, nowym arkusiku
Jeżeli chodzi o jakość druku – tutaj zaskoczenia nie ma – #typowatamiya. No może o tyle typowa mniej, że bezbarwny film nie jest gruby jak plastry cheddara, ale kolorowy obrazek straszy paskudnym rastrem
Zresztą przyznać trzeba, że tak jakością, jak i ogólnie wyborem malowań Tamiya mocno dopinguje producentów aftermarketowych kalkomanii do pochylenia się nad tematem. W pudełku znajdziemy bowiem jedynie dwie propozycje: nudną i nudną bardziej
I to tyle, jeśli chodzi o nowinki. W tym zestawie oczywiście także znajdziemy słusznych rozmiarów metalowe kulki stanowiące balast…
…jak również winylowe tulejki, bez których chyba już żaden model tego japońskiego producenta obyć się nie może
Co prawda pakietu dodatków przygotowanego pod ten konkretnie zestaw jeszcze nie ma, ale z większością najpoważniejszych ułomności rozprawić się można waloryzacjami opracowanymi dla edycji P-38F/G
KFS
Model przekazany przez Hobby 2000 – dystrybutora Tamiya
Be aware that the decals are not correct for the WW2 version of this particular H model. Tamiya used a Modern Warbird as a model for them, and that warbird has a couple of “Whoops” – the rear fuselage yellow bands were a squadron Commander’s marking and the Pilot did not become a squadron Commander until 1944, by which time he flew a J model. The scoreboard shows his final tally as of 1945, not his 1943 tally. I did see that number, but have mislaid the reference – it should be available by google. Basically you just need to remove several small Japanese flags and leave the others.
I have markings for Richard Bong’s H model and will use those for this kit…which I hope to pick up next week! 😉