1/48 Messerschmitt Bf 109C-3
Modelsvit – 4805
Przez dekady Czesi byli właściwie monopolistami w dziedzinie produkcji niskonakładowych modeli do sklejania. Francuskie czy wyspiarskie produkcje litościwie zmilczę. No ale czasy się zmieniają – pojawiają się nowe technologie, pojawiają się nowi gracze na rynku. Co ciekawe, ci nowi pojawiają się głównie na Ukrainie. I tak obecnie mamy rynek szortranów podzielony na dwie dywizje – czeską – w zdecydowanej większości pielęgnującą tradycje i przede wszystkim technologie (choć niektórzy próbują się modernizować), oraz ukraińską, która śmiało korzysta ze zdobyczy technicznych dwudziestego pierwszego wieku i drenuje ich możliwości. Naturalnie z różnym rezultatem. Ciekaw zatem byłem, jak na tle innych wypada ModelSvit. Jakoś nie było okazji, ale impulsem było wydanie przez Eduarda garści waloryzacji do Messerschmitta 109C. I na inspekcję pudełka z tym właśnie modelem zapraszam
Boxart trochę jak render z gry. Choć całość opakowania całkiem estetyczna. Po otwarciu pudełka ukazuje się typowa dla modeli plastikowych zawartość – worek z ramkami, instrukcja, sporo powietrza
Na dzień dobry, rzucające się w oczy liczne skurcze w ramkach napawają trwogą. Na szczęście wszystkie te zapadliska, choć wszechobecne, ograniczają swoją obecność wyłącznie do powierzchni na kanałach wyprasek – na elementach, nawet grubszych, takich ułomności już nie znajdziemy. W żadnej z czterech ramek z jasnoszarego plastiku (całkiem niemało, jak na miniaturę wcale niedużego samolotu w skali 1/48)…
…ani tym bardziej na ramce przeźroczystej, z dwoma wariantami oszklenia – podzielonym, gotowym do otwarcia, oraz monolitem
Na tym nie koniec – mamy bowiem do czynienia z zestawem klasy profipack:
W komplecie jest zatem blaszka fototrawiona – z elementami zaprojektowanymi głównie do ozdobienia wnętrza kabiny – ale, w sumie, wiele więcej nie bardzo potrzeba
Na koniec wreszcie maski – cięte w folii (szkoda, że jednak nie w papierze), do zabezpieczenia oszklenia oraz pomocne w kolorowaniu kół
Pomijając grozę jamek skurczowych (powtórzę – obecnych właściwie tylko na ramkach) oraz niezbyt fotogeniczny odcień polistyrenu, model sprawia zupełnie pozytywne pierwsze wrażenie. A jak wygląda z bliska? Jeśli chodzi o powierzchnie poszycia – jeszcze lepiej niż spodziewać się by można. Równe, może nie zawsze wystarczająco subtelne, ale jednak wyraźne linie podziału, inspekcje i inne drobne detale, w tym szczegółowe zapinki. Do pełni szczęścia brakuje w zasadzie tylko nitowania
Imitacje powierzchni krytych szmatą są wymodelowane jednak zachowawczo – wyraźniejsze ugięcia są bardziej przyjazne na etapie malowania. No i łatwiej takie wygładzić, gdy ktoś nie lubi przesadzonego efektu…
W kwestii detali jest nie gorzej. Jeśli w blaszce nie dostrzegliście imitacji siatek na wlot powietrza, to dlatego, że w plastiku są one zrobione zupełnie dobrze – na tyle, na ile są widoczne w gotowej miniaturze
Uwagę zwraca również przyzwoite podwozie, z naprawdę rewelacyjnymi kołami – cieszącymi oczy filigranowymi detalami czy napisami na oponach
Wymiana na żywice nie wydaje się być oczywistą koniecznością. Podobnie jak w temacie wydechów, które też po nawierceniu, a w zasadzie pogłębieniu otworów, powinny dawać radę bez zastrzeżeń
Już na powyższym zdjęciu widać, że wyposażenie kabiny również zostało opracowane z należytą atencją
Detale tablicy przyrządów są wyłącznie w formie blaszki fototrawionej. Do niej opracowane są dwa warianty kalkomanii – jedna z samymi zegarami do podłożenia pod otwory i druga gotowa do aplikacji na wierzch
Całe to wnętrze w gotowej miniaturze będzie można oglądać przez przyzwoitej jakości oszklenie – idealne nie jest, mogłoby być cieńsze, a i polerowanie należy wpisać na listę niezbędnej obróbki. Ważne jednak, że zniekształca w naprawdę minimalnym stopniu i jest zupełnie przejrzyste
Powyższe zdjęcia pokazują również, że kalkomania jakością druku nie odbiega od jakości wykonania samego modelu plastikowego
Nalepki z zestawu pozwalają na wykonanie jednego z ledwie dwóch malowań, czy będąc ścisłym – wariantów oznaczeń. Bo malowania, same w sobie, mało różnorodne
Jak widać, producent poleca farby z dwóch palet – Mr Hobby Color oraz AK Real Color
…czyli najlepszy wybór do aerografowania samolotów. Szkoda jedynie, że w zestawieniu nie ma również pomarańczowej Hataki, równie przecież dobrej. Tylko to samo się nie zrobi, a Hataka coś śpi od dawna.
Na koniec jeszcze rzut okiem na schemat montażu – czytelny, przejrzysty. Do ideału brakuje ‘pokolorowania’ wybranych elementów i powierzchni – jak w swoich schematach robi to Special Hobby
..no i śmigiełko się kręci!
KFS
P.S. Nie, to nie jest przepak AMG. AMG się wymienia wypraskami z Dora Wings.. Choć podobieństwa w opracowaniu wydają się nieprzypadkowe
Skad takie wariactwo odnosnie kalkomani? Chodzi mi glownie o swastyki, ktore w starszych modelach sa nie sa rozdzielone na N czesci. Czy to poprawnosc polityczna czy zabieg majacy nie zamknac sobie drzwi do pewnych rynkow zbytu?
To w tych mocno starszych modelach nie sa dzielone, bo od kilkunastu lat to już norma u każdego producenta, któremu zależy na szerokiej dystrybucji
Na niemieckim rynku wszystkie swastyki, runa SS czy flagi imperialnej Japonii w całości lądują i tak w koszu nim model trafi do sprzedaży. Importer będzie miał mniej roboty skrupulatnie wycinając wszelkie “zabronione” kalki. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.