1/48 Mirage F.1B
KittyHawk – 80112
Bez mała dekadę temu, Kittyhawk każdą kolejną propozycją konsekwentnie zapełniał luki w ofercie miniatur współczesnych samolotów bojowych. Nie inaczej było w przypadku Mirage F.1B. Co prawda jego model był dostępny w pudełkach ESCI/Italeri, to jednak uczciwie przyznać trzeba, że daleko mu było do ówczesnych standardów. Jak zwykle KH podeszło do tematu dość niekonwencjonalnie, zaczynając od dwumiejscowej wersji szkolno bojowej
Sam zestaw budził słuszne uznanie, zarówno ilością, jak i jakością elementów. Pudełko było szczelnie wypełnione wypraskami. Co warto podkreślić, na dwóch z nich znaleźć można było bogaty pakiet podwieszeń, choć proponowane przez KittyHawk egzemplarze, pod tym względem były wyjątkowo skromne. Obecność ramki z podwieszeniami była jednak miłą odmianą, po niemal całkowicie pozbawionej uzbrojenia miniaturze F-35B.
Budowa
Finezyjnie odwzorowane powierzchnie, ładne detale, brak widocznych śladów po wypychaczach – to wszystko zdecydowanie zachęcało do rozpoczęcia budowy
Montaż rozpocząłem zgodnie z instrukcją, od sklejenia kabiny pilotów. To w tej sekcji znajdowało się zdecydowana większość elementów fototrawionych z zestawu
Metalowe pasy pilota to dość swobodna interpretacja oryginału. Co więcej, odniosłem wrażenie, ze w instrukcji mylnie przyporządkowano te elementy różnym typom foteli.
Gotową kabinę pomalowałem podkładem ze srebra Mr.Color C8
Jako koloru bazowego użyłem satynowej czerni. Powierzchnie i krawędzie rozjaśniłem ciemnoszarym Panzergey
Czarny NATO wash AK oraz biały akryl Vallejo nakładany suchym pędzlem pozwoliły na wyeksponowanie detali oprzyrządowania kabiny
Cała sekcja idealnie wpasowała się w połówki przedniej części kadłuba. Na tym etapie zrobiłem imitacje uszkodzeń farby. Drapiąc czarną powłokę na różnych krawędziach, odsłoniłem srebrny podkład
Podobnie jak we wcześniejszych miniaturach KH, w zestawie znalazła się imitację silnika. Ponownie też była ona tak uproszczona, że nie warta eksponowania. Zresztą producent nie przewidział takiej możliwości..
..całość chował się w tylnej części kadłuba
Dość ciekawie rozwiązane zostało połączenie przodu z tyłem. Mamy tu swego rodzaju zatrzask. Co prawda nie łączy on solidnie obydwu sekcji, ale dzięki niemu nie trzeba ściskać czy rozpierać elementów podczas klejenia obydwu fragmentów kadłuba
Kolejne etapy budowy nie przysporzyły żadnych kłopotów. Co warto też podkreślić, instrukcja montażu nie wprowadzała zamieszania w numeracji części (co przecież było niemal znakiem firmowym KH)
Również skrzydła, choć składają się z wielu elementów nie sprawiły żadnych niemiłych niespodzianek
Przed zamontowaniem skrzydeł postanowiłem skleić elementy podwozia oraz zamontować różne drobiazgi
Do gotowego kadłuba przymocowałem skrzydła (warto odnotować kolejne zatrzaski, pomocne w pozycjonowaniu i montażu). Ponownie obyło się bez konieczności szpachlowania czy piłowania
W interesujący sposób zaprojektowana została końcówka dyszy. Jej detale w całości otworzono z plastiku (nie jak w poprzednich modelach KT, gdzie posiłkować się trzeba było blaszką). Aby oddać detale, producent podzielił ją na trzy części.
Musze przyznać, że etap montażu tego modelu (budowanego prosto z pudła) był czystą przyjemnością. Skromny arsenał podwieszeń, typowy dla okolicznościowego malowania sprawił, że miniatura była dość szybko gotowa do prac lakierniczych
Oczywiście aby ułatwić sobie malowanie znaczną cześć elementów pozostawiłem niesklejoną
Malowanie
Zaproponowany przez producenta schemat z pasami inwazyjnymi wydał mi się szczególnie atrakcyjny. Co prawda w zestawie obecne były czarnobiałe kalkomanie, jednak ich ułożenie uznałem za bardziej kłopotliwe niż namalowanie pasów. Kolorowanie miniatur lotniczych zazwyczaj zaczynam od pokrycia całego modelu srebrnym podkładem. Rutyna zadziałała także tutaj. Musiałem jednak pozostawić niemalowane przestrzenie pod pasy inwazyjne, mając na uwadze wielokrotne maskowanie. Farba na srebrnym podkładzie słabiej się trzyma, zatem przyklejanie i odklejanie taśmy maskującej niosło by ryzyko niekontrolowanego zerwania lakieru. Tu przyznać muszę, że dopiero pod koniec malowania odnalazłem zdjęcie pokazujące spód samolotu. Okazało się, że także na dolnych powierzchniach skrzydeł namalowane są pasy. Najprawdopodobniej projektantowi KT nie udało się dotrzeć do tego fotogramu, gdyż zarówno w kolorowym profilu jak i w kalkomaniach znajdziemy pasy wyłącznie na górę płata. Na moje szczescie, odkrycie to nastąpiło kiedy model był jeszcze na etapie aerografowania kolorów. Na szczęście były to jedyne przygody jakie spotkały mnie na tym etapie prac.
Po zamaskowaniu oszklenia, ramki kabiny pomalowałem czarnym kolorem wnętrza
Następnie, jak wspominałem, zacząłem malowanie srebrnym podkładem
Powierzchnie, na których miały się znaleźć pasy inwazyjne wymagały namalowania preszejdingu
Na to naniosłem kilka transparentnych warstw białej błyszczącej farby. Przed dalszymi pracami dałem jej dobrze wyschnąć
Powierzchnie pasów dokładnie zamaskowałem na docelową szerokość taśmą Tamiya, a następnie cały model pokryłem srebrem Mr.Color C8
Transparentne warstwy, smugi i linie z farb srebrnej i stalowej pozwoliły na uzyskanie imitacji spracowanej powierzchni malowanej srebrną farbą
Używając taśmy Tamiya oraz fluidu maskującego zabezpieczyłem srebrne powierzchnie spodu samolotu oraz zbiornika paliwa
Kolejnym krokiem był preszejding. Linie paneli oraz różne elementy konstrukcji podkreśliłem kolorem czarnym. Dodatkowo niektóre detale powierzchni oraz linie nitów pokryłem białą farbą
Na tak przygotowane powierzchnie naniosłem kilka transparentnych warstw Intermediate blue z palety Mr.Color
Po wymalowaniu kamuflażu (a przy okazji nosa i pasa antyodblaskowy przed wiatrochronem) mogłem zdjąć maskowanie z białych powierzchni. Domalowałem też brakujące pasy na spodzie skrzydeł
Do wymalowania czarnych pasów niezbędne było żmudne maskowanie
..a już po pięciu minutach malowania aerografem pasy inwazyjne w pełnej krasie były gotowe
Po zabezpieczeniu modelu warstwą satynowego werniksu nałożyłem kalkomanie. Układały się całkiem nieźle, choć wymagały użycia sporej ilości Microscale’s SET oraz paru godzin na wnikniecie w detale powierzchni
Ponieważ kalkomanie miały wyraźnie matową powierzchnie, ponownie musiałem pokryć model lakierem bezbarwnym. Gdy wysechł zabrałem się za łosz. Do srebrnych powierzchni użyłem czarnego NATO wash z AK-interactive. Naniosłem go na cały spód. Gdy lekko wysechł nadmiar starłem patyczkami higienicznymi.
W ten sam sposób potraktowałem górne powierzchnie. Tym jednak razem użyłem brązowo niebieskiej mikstury AK do pojazdów Panzergrau
Na tym etapie mogłem poskładać w całość wszystkie elementy, które podczas malowania pozostawały osobno. Ten etap zakończyłem warstwą matowego werniksu
Na pomalowanej stalową farbą końcówce dyszy silnika namalowałem imitacje przebarwień, będących wynikiem wysokich temperatur. Jak zwykle, niezawodny okazał się zestaw cieni Tamiya do weatheringu
Uznałem, ze do tego typu malowania bardziej pasować będą dość subtelne ślady eksploatacji. Charakterystyczny brud na burtach w rejonie kabiny zrobiłem za pomocą specyfiku AK Engine grime. Najpierw naniosłem mgiełkę aerografem, a następnie rolowałem po powierzchni patyczkiem higienicznym zwilżonym white spiritem
Imitacje tłustych zacieków i plam na płacie oraz kadłubie także uzyskałem za pomocą olejnych płynów. Na powierzchnię zwilżoną White spiritem naniosłem pędzlem mieszane w różnych proporcjach Engine oil i NATO wash. Czasami zabiegi powtarzałem na tych samych powierzchniach, ale z różną intensywnością
Więcej zdjęć gotowego modelu znaleźć można w jego galerii
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to