1/48 P-51D-5 Mustang
Eduard – 82101
Budowa – cz. 2
Wszyscy ci, którzy widzieli część pierwszą moich zmagań z Mustangami, wiedzą, że w ramach tego projektu powstają dwa modele. Tym, którzy nie czytali, w skrócie napiszę, że oba modele, które buduję, pochodzą z firmy Eduard. A czemu dwa? Chciałem zobaczyć, czy tak dobrze zdetalowany model wymaga waloryzacji. I tak jeden Mustang wzbogacony jest dodatkami, a drugi – nie licząc tablicy przyrządów – zbudowany praktycznie prosto z pudła.
Część pierwszą zakończyłem na pomalowaniu obu miniatur szarym podkładem.
Aby móc przejść do etapu malowania całego modelu, najpierw zamaskowałem oszklenie. Oprócz masek z zestawu Profipack miałem do dyspozycji oddzielny produkt Eduard Tface. W zasadzie niczym wielkim obie karteczki się nie różnią, no chyba, że ktoś chce malować owiewki od środka.
Ja kolor wnętrza oszklenia zawsze maluję od zewnętrznej strony.
Główną część owiewki podkleiłem, na razie tymczasowo. Docelowo raczej będzie możliwość jej otworzenia.
Wnętrze podwozia zabezpieczyłem przy użyciu delikatnie zwilżonej chusteczki higienicznej. Łatwo się ją formuje i podczas demontażu niczego nie uszkodzimy
Przed położeniem sreberek i metalizerów oba modele pomalowałem czarną błyszczącą Tamiyą.
W ramach oszczędności metalików miejsca, gdzie na modelu będzie szedł docelowo jakiś inny kolor, pomalowałem najpierw srebrną Gunze C8. Tą samą farbą pomalowałem również skrzydła w obu modelach, zresztą Eduard w swojej instrukcji w prosty i przyjemny sposób pokazuje, które miejsca wykończyć srebrną, a które metaliczną farbą.
Teraz czas na metalizer, a właściwie na przygotowanie się do malowania.
Jako podstawowy kolor użyłem Gunze Super Metallic SM01.
Farba na obu modelach schnie na stojakach mojego pomysłu. Kto ma w domu małą dziewczynkę, ten wie o co chodzi. Kto nie ma – podpowiem, że takie stojaki dostaniemy razem z niektórymi lalkami.
Znowu maskowanie, zmiana koloru i znów maskowanie…
…maskowanie i maskowanie.
Generalnie sporo tego maskowania, czekania aż wyschnie i ponownego malowania, choć efekt końcowy wydaje się być przyjemny dla oka. Dla zróżnicowania paneli użyłem kilku farb z palety Gunze Super Metallic 2.
W międzyczasie, po długim zastanawianiu się, wybrałem malowania dla moich rumaków. Wybór wcale nie był taki prosty, ponieważ jest sporo fajnych maszyn, które można zrobić. Sam zestaw Eduarda dostarcza naprawdę kilka ciekawych propozycji. Ja podczas wyboru kierowałem się zasadą, aby oba malowanka zdecydowanie odróżniały się od siebie. I tak w mojej głowie zrodził się pomysł na wykonanie dwóch maszyn: wersja pro to CRIPES A’MIGHTY, zaś podstawowa to LOU IV.
Ponieważ oba samoloty miały pasy inwazyjne, kolejnym krokiem było ich odtworzenie. Nie wiem czy to dobrze, ale w mojej głowie zrodził się pomysł, aby najpierw pomalować pasy umieszczone na kadłubie. I znowu trzeba było kleić taśmę, białe wypełnienie…
…i nowe paski oaz zmiana farby na ”jasno-czarną”.
Jak widać. delikatnie oszukałem system i tam. gdzie miał iść kamuflaż maskujący. oszczędziłem sobie pracy.
Już pisałem coś o maskowaniu? Dużo tego, ale innej rady nie ma, kiedy trzeba odciąć jeden kolor od drugiego.
Na całe szczęście efekty mojej pracy wypadły całkiem zadowalająco.
O ile jeden model praktycznie był już pomalowany, tak z drugim zabawa stała dopiero na półmetku. Czas więc było pomalować kolorowe skrzydełka.
I kiedy kadłub został zabezpieczony, przyszła pora na delikatny preshading – kolorami brązu i czerni.
Jest wiele koncepcji na temat malowania Lou IV. Ja postanowiłem, że użyję kolorów Olive Drab Gunze C012…
…oraz Green C361.
Gdy kolory na skrzydłach były już gotowe, zabrałem się za pomalowanie grzbietu kadłuba. Pierwszy krok to narysowanie sobie jakiegoś szablonu.
Później delikatne wyrównanie koloru i srebrny podkład.
No i trzeci krok najważniejszy, czyli wypełnienie. Na sam koniec delikatnie pocieniowałem zarówno zielony, jak i brązowy kolor kamuflażu (na zdjęciu po lewej farby podstawowe, po prawej kolory, którymi cieniowałem)…
…tak by mocniej je zróżnicować.
Czas na swoistą wisienkę z tortu, czyli kolor przed wiatrochronem. Co ciekawe, były one malowane w bardzo różny sposób. Aby poprawnie położyć maski, troszeczkę postudiowałem zdjęcia budowanych egzemplarzy.
Cienkimi warstwami budowałem kolor, stopniowo go przyciemniając. Baza niebieskiego to Gunze C065, żółty to C329.
Niby mała rzecz, a całkowicie odmieniła oblicza modeli.
Lou IV wymagał jeszcze maźnięcia odrobiną czerni i etap malowania można było uznać za zakończony. Długo to trwało, ale co zrobić, gdy większość nakładanych kolorów wymagała wcześniejszego maskowania.
W czasie gdy malowałem modele, osobno powstawały ”wiatraczki”. Żółte końcówki łopat najpierw pomalowałem na biało. Żółty kolor jest specyficzny w nakładaniu, a dzięki temu trikowi nie trzeba malować nie wiadomo ilu warstw żółtej farby.
Całość była już złożona. Dla informacji – zestaw niebieski to żywica, żółty to plastikowe części ‘prosto z pudła’. Ja dużej różnicy nie widzę, na żywo również. Niestety jak się okazało na późniejszym etapie budowy, to żywiczne cacko nie dało się wmontować w kadłub tak, aby nie odstawało od reszty samolotu. Próbowałem na wiele sposobów i zawsze powstawała choćby niewielka szpara. Dlatego też po kilku próbach złożyłem broń i wkleiłem żywiczne śmigiełko na stałe.
Teraz tylko kilka kalkomanii i delikatne drapanie imitujące odpryski farby.
A na koniec troszeczkę posmarowałem łopaty jasnym brudzingiem, tak by wyglądały na ukurzone.
Ostrym skalpelem oraz kawałkiem igły podrapałem również powierzchnie modeli. Zwłaszcza te znajdujące się blisko kadłuba.
Teraz śmiało można było zabezpieczyć Mustangi warstwą błyszczącego lakieru.
Ach te dodatki. Nie zawsze coś, co nie jest w pudełku, wyjdzie nam na dobre. Prosty przykład poniżej. Na modelu “pro” położyłem kaleczki Eduard D48033 i owszem, granatowy kolorek jest fajniejszy od tego, jaki zaproponował Eduard w pudełkowej wersji, ale…pudełkowe kalki nie mają białej obramówki, przesunięcia czy czego tam innego, co widać na zdjęciu poniżej.
Miałem dwa wyjścia: albo siąść i płakać, albo poprawić błędy czeskiego producenta, wybrałem opcję drugą.
Końcowy efekt i wszystko wraca do normy.
Druga warstwa błyszczącego lakieru bezbarwnego i można kłaść wash. W obu przypadkach zastosowałem paneliner AK2071.
Tym razem nie chciałem za bardzo szaleć z brudzeniem. Swoje prace w tej materii skupiłem na połączeniach kadłub-skrzydło oraz przedniej masce. Nie ukrywam, że więcej brudu zostawiłem na modelu z kamuflażem. Tutaj faktycznie dodatkowo troszeczkę popracowałem, aby stworzyć efekt bardziej zniszczonej powierzchni. Oprócz wyżej wymienionego Panelinera użyłem specyfiku AK083 Track Wash oraz kilku ciemnobrązowych kredek również od AK.
Na metaliku zdecydowanie ograniczyłem brudzenie. Wersja bardziej subtelna w tej materii.
Zieloną kredką troszeczkę rozjaśniłem ciemne wnęki podwozia…
…oraz pozostawiłem zdecydowanie więcej brudu i kurzu.
Ponieważ pojawiły się już na fotce podwieszane zbiorniki paliwa – chwila o nich. Podorabiałem do nich kilka przewodów, pobrudziłem ciemnobrązowym washem, no i oczywiście gdzieniegdzie pozostawiłem zacieki paliwa.
Kolejny dodatek do omówienia to podwozie. Tu też niestety jakichś wielkich różnic pomiędzy żywicą a plastikiem nie ma. Owszem, metalowe golenie wraz z imitacją przewodu hydraulicznego robią robotę…
…ale po pomalowaniu aż tak bardzo się nie rzucają w oczy. Również pozostałe elementy żywicznego zestawu stanowią niemalże kopie tego, co znajdziemy w pudełku z modelem. Taka moja mała dygresja: niestety, ale model Eduarda nie przewiduje wersji schowanych środkowych klap podwozia, szkoda. A przecież w sprawnie działającym systemie hydraulicznym Mustanga po wylądowaniu powinny być złożone.
Teraz przejdziemy do kół. Tutaj faktycznie trzeba pochwalić Eduarda, bo po pierwsze dorobił z żywicy chyba wszystkie możliwe warianty ogumienia. Po drugie, żywica zdecydowanie lepiej prezentuje się od kółek plastikowych, więc w końcu widzę sens żywicznych dodatków. W plastikowych oponach musiałem nieco spiłować bieżnik, tak aby nie było widać miejsca łączenia obu połówek.
Sugerując się zdjęciami z epoki do swojej ”niebieskiej strzały” włożyłem żywiczne opony, których zamiennika próżno szukać na plastikowych wypraskach.
Opony potraktowałem specyfikiem AK-Interactive AK2031 Landing Gear Dust Effect
Na sam koniec, gdy oba modele poskładałem już w całość, zdjąłem maskowanie z części przezroczystych. Niestety okazało się, że na oszkleniu miejscami pojawiły się drobne ‘pajączki’. Nie wiem, jaka była przyczyna ich powstania, i szkoda, bo na większym zoomie niestety je widać. Aby je choć w jakimś stopniu wyeliminować, no i oczywiście nadać kropelkowej osłonie jeszcze większej ilości blasku, obie osłonki wymoczyłem w nabłyszczaczu. Pająki niestety nie zniknęły tak jak bym tego oczekiwał, ale obie osłony po takiej kąpieli wyglądają zdecydowanie lepiej.
Czas, aby podsumować oba koniki. Na pewno pomimo wystąpienia kłopotów ze złożeniem brył (opisanych w pierwszej części mojej budowy) model Eduarda broni się jakością detali. Te naprawdę są godne wyróżnienia. Jako dowód wystarczy porównać sobie oba moje modele. I choć jeden dostał potężny zastrzyk wszechobecnych na rynku modelarskim dodatków, to porównując go z drugim, zbudowanym praktycznie prosto z pudła, przeciętny odbiorca nie zobaczy różnicy. No dobra – różnica jest, ale nie aż tak duża, jak myślałem na początku mojej przygody z Eduardowskimi P-51. Oczywiście pewnie każdy wyrobi sobie swoje zdanie na ten temat. Ja do kolejnego modelu Mustanga dokupię tylko kilka wybranych waloryzacji.
GALERIA
P-51D-5 Model ”PRO” zbudowany z dodatkami
P-51D-5 Model prosto z pudła
Czas na występy w parach.
Albert Grzywa
Super wyszły te Mustangi 🙂 Mam pytanie, na jakim lakierze brudziłeś je, oraz jaki werniks kładłeś na koniec?
Dzięki, samo brudzenie stosuję na lakier półmatowy, rzadziej na mat ( w tym, wypadku był ten pierwszy). Wiadomo tam gdzie aluminium, czy srebro raczej trzeba kombinować na błyszczącym lakierze. Na koniec dałem półmat, a tylko miejscami łamałem go głębokim matem. Aby delikatnie zróżnicować powierzchnię. Oczywiście tak jak masz wyżej powierzchnie ”alu” zabezpieczałem lakierem błyszczącym miejscami tylko używając półmatu. To tak w skrócie.
Ok, właśnie zastanawiałem się jak robiłem swojego Mustanga w wersji “alu” jak końcowy lakier dać, aby totalnie nie zabić połysku alu, ale też aby się nie świecił, jak psu wiadomo co, więc zdecydowałem się na satynę. Wyszło w miarę ok, tylko co zorientowałem się po czasie, to zapomniałem psiknąć matem na pasek olive draba przed kabiną, i troszkę wyglądało to nie naturalnie. Jeszcze mam pytanie, jakich lakierów urzywałeś jeśli chodzi i gloss, satyne i mat?
Ja w większości używam Gunziaków zwykłych i serii GX.
Do czego były używane te czerwono-zielono-żółte światła na skrajach skrzydeł?
To światła rozpoznawcze (taki optyczny IFF) używane w nocy.