1/48 P-51D-5-NA Chattanooga Choo Choo
North American P-51D-5 Mustang with Dorsal Fillet
Limited Edition
Eduard – 11134
Stany Zjednoczone to taki śmieszny region, gdzie współmodelarze lepią tylko Revle/Monogramy, cisną po nich powłoki lakiernicze z Testorsa, a z zamorskich producentów plastikowych zabawek to znają wyłącznie Tamiyę. Edek postanowił zatem zawalczyć mocniej o ten rynek. Stąd nowy czeski Mustang premierowo dostał nie jak zwykle Profipacka, ale Profipacka w limitowanej edycji, z wyborem malowań i nazwą zestawu nawiązującą do nadchodzącej imprezy modelarskiej w Stanach – bo najbliższa edycja IPMS Nationals odbędzie się w mieścinie Chattanooga. W związku z tym również na rynek trafiły ramki inne niż te, którymi przez dłuższy czas chwalił się Eduard, a które obejrzeć możecie w osobnym materiale. No a co mamy zatem w niniejszej edycji? Najważniejsze, że jest licencja od Benka. Czyli są fakty w skali. Albo przynajmniej hajs się w czikago zgadza..
Jak wspomniałem, mamy tutaj limitowaną edycję, ale tak naprawdę jest to zwykły Profipack w klasycznym składzie – plastik, mała blaszka, maski, kalkomania. żadnych żywic, żadnych innych bajerów
A zatem wygląda to tak jak zwykle na dobrą sprawę. Mamy osobne ramki z kadłubem i z płatem
..kolejne dwie z wszelaką drobnicą, która dzięki palecie różnych wariantów detali znajdzie zapewne zastosowanie we wszystkich nadchodzących wydaniach Mustanga
Do większości trafi najpewniej również ramka z podwieszeniami
Jak również ta przezroczysta, głównie z oszkleniem, ale też z innymi drobiazgami
Więcej na temat szkiełek pisałem już przy okazji omówienia próbnych wtrysków, tutaj przypomnę zatem, że głównym atutem są trzy wersje limuzyn
Zestaw – jak to w profipacku – uzupełnia nieduża blaszka
Wydrukowana jak na Edka naprawdę nieźle. Wrażenie może psuć faktura nadruku, ale cyferblaty i inne detale są tutaj zaskakująco wręcz delikatne (co dobrze widać pod bezbarwnym lakierem imitującym szybki)
..oraz klasycznie, mała karteczka z maskami, przede wszystkim do szybek
Nim przejdę do omówienia plastiku rzut okiem jeszcze na wspomniany we wstępie wybór malowań. Nawet ciekawy i różnorodny. Choć jeśli chodzi o nose-arty, szału nie ma
Do tego mamy kalkomanię wydrukowana w Cartografie. Czyli rewelacyjną pod względem jakości. Choć moim zdaniem, właśnie ze względu na wspomniany brak atrakcyjnych malowanek jest to odrobinę przerost formy nad treścią. Z takimi tematami to Edek potrafiłby sobie poradzić samodzielnie
Z bliska jest ładnie. W sumie to nawet nalepki na tablicę nie górują przesadnie jakością nad drukowanymi blaszkami. A przy okazji mam bekę z Teutonów, którzy dostaną arkusz wykastrowany z nalepek z oznaczeniami zestrzeleń. Znaczy dostaną te oznaczenia pod postacią kwadracików i kropeczek
Również napisy eksploatacyjne imponują finezją
..oraz ilością. Schemat ich rozlokowania jest naprawdę gęsty
No więc właśnie – skoro o schematach mowa – w broszurce z instrukcją znajdziemy również schemat tego, które powierzchnie były wykończone w NMF (czyli gołym metalu), a które były malowane srebrolem. Przy okazji zwracam uwagę, że w profilach barwnych zaznaczone są dodatkowo różnice w odcieniach metalu na poszyciu. Naprawdę bardzo fajne wskazówki, jeśli komuś ambicje nie kończą się na machnięciu plastikowej zabawki po całości sreberkiem
Konsekwentnie zatem – co zresztą nie jest tajemnicą od dawna – Eduard oddał w projekcie fakty w skali. Właściwe powierzchnie na płacie są zatem gładkie – to znaczy pozbawione nitów, co imituje zaszpachlowanie tychże w prawdziwych maszynach
..choć tam, gdzie nity czy też śruby mają być, znajdziemy ich subtelne imitacje
Kadłub jest już całkowicie ponitowany. Zgodnie ze standardami Eduarda.
Linie podziału i detale, jak widać na powyższych zdjęciach, są wyraźne, ale subtelne. Mimo to moim zdaniem kadłub właśnie jest najsłabszą stroną tego modelu. mamy tu do czynienia po pierwsze z nie znajdującym uzasadnienia uproszczeniem konstrukcji. Chodzi o osłonę silnika. Pomijam, że w antycznej, ale jednak wybornej nadal Tamiyi, ale nawet w wybitnie nieudanym Airfixie górna jej część była osobnym elementem. Dzięki temu można było odtworzyć charakterystyczne nitowanie i śruby w rejonie łączenia blach. Edek wiedział lepiej, i osłonę silnika polał łącznie z połówką kadłuba, dzięki czemu wszelkie detale bliżej wspomnianego łączenia znikają. A imitacji śrub czy tam innych zapinek nie ma wcale
Jeszcze bardziej smuci, że projektanci nie wyciągnęli wniosków z dotychczasowych modeli i problemu w rejonie wlotu powietrza. Nie wchodząc w szczegóły, nawet Tamka miała tu problem, Meng znalazł rozwiązanie. A Edek je zignorował. Zatem ponownie mamy zanikające detale bliżej krańca poszycia, które znikną zupełnie po sklejeniu i pewnie niezbędnym, drobnym nawet, szpachlowaniu
Rzecz dziwi tym bardziej, że w modelu tym nie brakuje dość nowoczesnych rozwiązań technicznych. Bo choćby kadłub, który jak wspomniałem jest inny od tego, który omawiałem przedpremierowo. Tamten był bez płetwy grzbietowej, ten ją ma. I to nawet dwie – do wyboru. Zatem w kadłubie jest pustka u nasady statecznika
..w której montuje się wybraną płetwę. Ponieważ są one dość grubymi elementami, to podobnie jak ster kierunku są one – dzięki zastosowaniu form suwakowych – puste w środku
Takie rozwiązanie pozwala uniknąć jam skurczowych. Choć w sterze nie do końca się to udało
Stery wysokości, z kolei, są już odlane ryzykowanie jako monolity. Przy okazji ponownie dostajemy dwie wersje – kryte szmatą i z metalowym poszyciem
Do wyboru są również śmigła – różny kształt łopat, z nakładkami gumowymi i bez nich. Do tego dwa kołpaki do wyboru. Nie to jednak zwraca uwagę, a nietuzinkowy podział – z czego wynikający – nie mam bladego pojęcia
Alternatywne są również pokrywy wentylacji silnika
…jak i kolektory spalin. Nawiasem mówiąc, to miło, że ponownie są od razu nawiercone, i miło mniej, że zdarzają się niezbyt udanie odlane.
Dobra, tyle o powierzchniach. Teraz o bebechach. Bo o nich dotychczas na tej stronie nie było (i w sumie nigdzie; Eduard najwyraźniej walczył z nimi do ostatniej chwili). A wiec najpierw szoferka. Już sama instrukcja montażu pokazuje, że jest grubo
No bo grubo jest. Co nie znaczy, że detale są grube. Są delikatne, ostre i mnogie. Ale to już typowe dla modeli Edka. Ponownie też mamy cały multum alternatywnych elementów, od tablic przyrządów oraz ich osłon, przez fotele, po instalacje radiowe. Przy czym wiele z nich swoją finezją wskazuje na to, że ten zestaw to przede wszystkim platforma dla Brassinów i blach
Nie mniej bogato jest w temacie wnęk podwozia. Tak głównego, jak i kółka ogonowego.
Całe mnóstwo często naprawdę drobnych elementów. I chwilami nazbyt nawet subtelnych, bo na przykład jedna ze ścian wnęki głównej jest już w ramce pogięta w chińskie osiem. Niewątpliwie wszystko to będzie wymagało niemało uwagi i wielkiej staranności przy montażu. Niebrzydkie jest również podwozie, w tym jego pokrywy z ładnie odtworzonymi detalami. Koła również nie krzyczą o natychmiastową wymianę na żywice, choć niewątpliwie taka podmiana nie będzie fanaberią
Nawet dość szczegółowo skonstruowany jest układ wlotu powietrza. Choć jak wspomniałem, nie rozwiązuje to znanych problemów z tą sekcją
Interesująco zapowiada się sposób montowania podwójnych anten – bolec montażowy pod kątem determinuje ich prawidłowe nachylenie. A przynajmniej powinien. W każdym razie anten również mamy wybór
Wybór jest oczywiście także w kwestii podwieszeń. Są standardy – bazooki, rakiety, bomby, różne typy zbiorników paliwa. Ogólnie rzecz ujmując – niezłe. Choć brzechwy rakiet i bomb niezbyt subtelne. A w bazookach majaczą drobne zniekształcenia spowodowane skurczem plastiku. Ponownie – ewidentna zachęta do inwestycji w Brassiny. Zresztą Eduard ma je już gotowe – opracowane dla ratowania modelu Airfixa
Podsumowując – jaki jest koń, każdy widzi. A przynajmniej może tutaj zobaczyć. Na setce zdjęć, bo tyle jest ich w powyższym omówieniu.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestaw przekazany do recenzji przez firmę Eduard
Ładnie odlany, ale ten bezmyślnie zrobiony dół jak i osłona silnika rażą. Wystarczyło zrobić to co Meng i byłoby super. Tak to sama skorupa jest mniej przyjazna w budowie jak stara Tamiya… No cóż. Ja lubię proste i szybkie zabawki.
Z tym, czy skorupa jest mniej przyjazna w budowie, to można polemizować. Powiedziałbym, że jest raczej na odwrót- edek składa się lepiej, przy czym nie są to znamienite różnice
Ok – źle to ująłem, bo na pewno żadnych jop czy innych dziur tam nie będzie. Chodzi mi o przemyślane podziały. O ile rozumiem, że w 1995 tak się robiło, tak dzisiaj możnaby oczekiwać jednak więcej polotu od inżyniera a nie pierdo..ęcia połowek na pół i tyle. Tym bardziej, że patrząc na wiele modeli odtworzyć później fakturę i linie na tyle przyzwoicie, aby wyglądało to dobrze pod NMFem to nie jest taka banalna sprawa. (oczywiście wiele osób mówi, że sobie poprawi i to za problem… a potem widać, że jednak problem był ). Wzorcowo zrobiła to Tamka w 1:32.
Kiedy Kamil będziesz to sklejał?
No tak, jak wspomniałem w opisie – Eduard zupełnie zignorował wiedze na temat tego, jakie rozwiązania w miniaturach konia się sprawdzają, a jakie nie.
A sklejać nie będę. Może jak zrobią siedemdwójkę kiedyś, jeśli zrobią
Firma z piwnicy to może nie wystarczyło na Tamkę w 32. Trzeba było wymyślać koło na nowo.
Nie wiem na jaki kolor Edek każe malować wnęki, ostatnio po rozmowie na LSP dostałem info, że na początku był to srebrny plus Zinc Chromate, później w całości Zinc, bo ruda wskakiwała na darmowe przeloty. Nie wiem natomiast od której wersji to nastąpiło.
Fajna recenzja!
No jest w instrukcji – na srebrno i na zcy każe malować..