1/48 Pfalz D.IIIa
Weekend Edition
Eduard – 8414
To nie jest ani trochę nowy model, bo samo opracowanie ma już dwie dekady na karku. I w tym czasie pojawiło się już w wielu różnych edycjach. Jest to zatem dobra okazja, by zwrócić uwagę, jak ewoluowały wydania Weekendowe u Eduarda. Wydania zawierające sam model do sklejania, bez żadnych dodatków. No i oczywiście kalkomanie. Sedno było i nadal jest takie samo – plastikowe ramki. I te wciąż pozostają bez zmian, w tym konkretnym przypadku uzupełnione o kawałek kliszy z imitacją wiatrochronu
Zmiany, o których wspominałem, tyczą się zatem pozostałych elementów – malowań, a zatem i kalkomanii, czy wreszcie pudełka. Te ostatnie zupełnie niedawno przeszły istotną metamorfozę – zarówno Profipacki, jak i weekendy zmieniły się znacząco. Choć większą różnicę dostrzec można właśnie w przypadku weekendów, które od zawsze zdobiły dość zgrzebne ilustracje. Tak wyglądało – o ile się nie mylę – pierwsze uproszczone wydanie Pfalza D.IIIa, z okolic 2005 roku
Wydany pięć lat później model miał wciąż podobne wzornictwo opakowania
W 2017 roku miniatura Pfalza ponownie trafiła na rynek – jej omówienie można zresztą tu znaleźć. Stało się to w erze ‘niebieskich pudełek’ wyróżniających weekendy
Tegoroczna edycja weekendowa to już zupełnie nowa jakość
Nowe wzornictwo, lakierowany karton i przede wszystkim pełna ilustracja, bardzo atrakcyjna (dostępna zresztą również w formie plakatu z serii EduArt). To oczywiście zmiany tyleż atrakcyjne wizualnie, co jednak mające drugoplanowe znaczenie dla jakości zestawu. Bardziej istotną jest kwestia malowań i kalkomanii. Przede wszystkim ich ilości. Obecnie w komplecie jest ich całkiem niemało – w tym konkretnym wydaniu cztery do wyboru
Tymczasem obydwa wiekowe wydania wspomniane wyżej miały tylko po JEDNYM. Edycja z 2017 roku, zgodnie z ówczesnymi standardami, dawała już dwie opcje do wyboru. To jednak nie wszystko, na czym drzewiej Eduard oszczędzał, a obecnie przestał to robić. Jest bowiem jeszcze kwestia instrukcji. Pomijam to, że w najstarszych weekendach była ona w formie ulotki powielanej na ksero (lub przynajmniej o takiej właśnie aparycji). W pierwszym takim wydaniu Pfalza D.III, pod numerem 8415 nie zawierała ona nawet schematu malowania. Jedyne wskazówki w tej kwestii stanowiły rzuty widoczne na froncie opakowania – czyli te obrazki
Kolejna edycja – #8416, miała już schemat umieszczony w broszurce – nadal jednak wydrukowany jedynie w czerni i odcieniach szarości. Po kolorowe obrazki sięgnąć trzeba było do wersji elektronicznej umieszczonej na stronie producenta. Malowanie jednak nadal w komplecie było tylko jedno. Wraz z rozmnożeniem schematów kolorystycznych pojawił się również progres w jakości instrukcji montażu i malowania – kompletny, kolorowy schemat został już dołączony do zestawu
Choć malowania były dwa, to wybrane tak sprytnie, że arkusz kalkomanii nadal pozostawał niezbyt wielki. I tu wreszcie dochodzimy do w sumie największej rewolucji związanej z najnowszym wydaniem. Bo mamy tutaj do czynienia nie tylko ze skokiem ilościowym, ale i jakościowym. Innymi słowy, kalkomanii w omawianym tutaj modelu jest naprawdę dużo
Mamy zatem cztery warianty…
…i do nich całkiem niemały arkusz nalepek z oznaczeniami, napisami eksploatacyjnymi i godłami
Ponieważ jednak dwa z wariantów mają na skrzydłach lozengę, w komplecie dostajemy kolejne arkusze z jej właśnie imitacją. Uzupełnioną o charakterystyczne paski do oklejenia żeber
Kalkomanie są w jakości typowej dla obecnych produkcji Eduarda. Wysokiej jakości druk, przykryty wyraźną i mięsistą bezbarwną kliszą. W tej właśnie kolejności – bo dzięki temu po aplikacji bezbarwny film można usunąć. A niejednokrotnie wręcz jest to wskazane, bo tak gruba warstwa bezbarwnego nośnika potrafi zniekształcać w pewnym stopniu druk drobniejszych szczegółów
Nawiasem mówiąc – właśnie ze względu na specyfikę tych kalkomanii warto zachować ostrożność przy zdejmowaniu zabezpieczającej je bibuły
Potrafi być ona dość mocno ‘wtopiona’ we wspomnianą grubą warstwę bezbarwnego filmu. Mnie co prawda nie zdarzyło się jeszcze uszkodzić takich nalepek, ale wierzę, że zbyt gwałtowne odrywanie bibuły niesie ze sobą takie ryzyko. Nawiasem mówiąc, bibuła ‘wpasowana’ w bezbarwną warstwę pozostawia na jej powierzchni zróżnicowania faktury, które wizualnie wpływają na odcień barw użytych w druku. Rzecz znika w trakcie aplikacji, ale może budzić słuszny niepokój, o czym całkiem niedawno wspominał Radek. Do kwestii zdejmowanej kliszy wrócę jednak w osobnym materiale, bo na takowy ona zasługuje. Kończąc zatem temat kalkomanii zwrócę jeszcze uwagę, że to za ich pomocą oferowana jest imitacja pasów fotela pilota – wszak wydanie weekendowe blaszek fototrawionych jest pozbawione
Z pasami w takiej formie można próbować sobie radzić – co podpowiadałem przy okazji budowy małego Emila. Niemniej jednak lepszym rozwiązaniem jest chyba sięgnięcie po zestawy dodatkowe. Choćby Zooma opracowanego do tego modelu
1/48 Pfalz D. IIIa – Zoom
Do edycji Weekend
Eduard – FE1171
Jak widać, jest to zestaw wyglądem przypominający opracowania dokładane do wydań Profipack. I wielu przypadkach tak właśnie jest, że Zoom do Weekenda niczym nie różni się od blaszki wkładanej do standardowego wydania modelu. Zbójecka praktyka, ale co poradzisz, jak nic nie poradzisz. Szczególnie, że blaszka ta zawiera całkiem sporo zupełnie przydatnych detali
Mniej przydatna, szczególnie w przypadku wyboru malowań obecnych w omawianym wyżej zestawie, jest oferta masek do tego modelu
1/48 Pfalz D. IIIa – Maski
Eduard – EX769
Jak widać, oprócz standardowych naklejek na koła (o kontrowersyjnej przydatności) zawarte są w niej maski pomocne w wymalowaniu charakterystycznych brzegów stateczników. Sęk jednak w tym, że taki właśnie szczegół znajdziemy w zaledwie jednym wariancie dołączonym do modelu
Niewątpliwie jednak, gdy wybór padnie na ten właśnie czerwony samolot, powyższe maski należy uznać za dalece pomocne.
KFS
P.S. Jeśli podobają się Ci się moje artykuły i chciałbyś wesprzeć ich powstawanie, możesz kupić mi czarną paktrę, albo lepiej czarną kawę, w serwisie buycofee.to
Zestawy przekazane do recenzji przez firmę Eduard
Fajna recenzja jak zwykle zresztą 🙂 Czekam na materiał dotyczący zdejmowania filmu z tych nowych kalek od Edka, bo z tego co wiem to edek umywa ręce od tego, mówiąc, że nie zaleca zdejmowania tego filmu. Ciekawi mnie czy nowa kalka nałożona po staremu (bez zdejmowania kliszy), ma szansę jeszcze wtopić się w model jak robiły to zazwyczaj kalki edka, czy ten film finalnie będzie nadto widoczny.
Edek pochwalił się przecież w którymś z newsletterów, publikując spory artykuł o obsłudze tych kalkomanii. Sęk w tym, że zdejmowanie tej kliszy jest jednak obarczone ryzykiem zerwania druku kalkomanii. Jakoś szczególnie nieodporny jest kolor biały. Innymi słowy, Edek najpewniej nie rozpowszechnia tej informacji bardziej, bo technologię wciąż jeszcze można uznać za nie do końca dopracowaną. Natomiast film po nałożeniu nie jest bardziej widoczny, niż ten znany z nalepek Tamiyi. A nawet może trochę mniej, bo zwracam uwagę, ze edkowa klisza ma dośc duży zapas i mocno rozmyte krawędzie, a grube tamkowe kalkomanie z kolei kończą się dośc ostrym cięciem
Jeśli chodzi o stanowisko Edka w sprawie zdejmowania filmu, to powołuję się ten filmik. Nie wiem na ile jest zgodne z prawdą to co mówi ten facet, ale oprócz tego filmiku to nie zagłębiałem się w temat jakoś mocno
https://youtu.be/Qbs7W7ZAxeA?t=71
Na ile by nie było zgodne z prawdą, film był opublikowany w ubiegłym roku.
Mam jeszcze taką rozkminę laika w sumie, czy stosując na modelu srebrny podkład z C08 Gunze, to czy po próbie zerwania filmu za pomocą taśmy może zejść film wraz z kalkomanią do gołego srebra, bo wiadomo, że przy stosowaniu C08 trzeba uważać z taśmą 🙂
Klisza z kalkomanii farby nie zerwie. taśma, owszem, może