1/48 Spitfire Mk. VIII
WEEKEND EDITION
Eduard 84159
Edkowe Spity to klasa sama w sobie, nic więc dziwnego, że jest ich na rynku tyle, że połapać się w kolejnych wydaniach jest równie trudno, co w wersjach samego Spitfire’a. Tym razem na stół trafia nowy wariant wersji weekendowej z malowaniami skupionymi na maszynach australijskich pilotów. Ten model to wznowienie zestawu, którego Edek już nie pakuje, choć nadal funkcjonuje jako profitpack, w której to z kolei wersji był już na łamach portalu budowany i malowany.
Pudło to najbardziej typowe pudło zestawu weekendowego wśród typowych pudeł zestawów weekendowych: ładny, wyszparowany samolot, wielki napis informujący o wersji i tyle.
W środku znajdziemy pięć wyprasek z charakterystycznego szarego plastiku eduarda, w cienkich ramkach, które są nie do pomylenia i stały się wizytówką producenta. Trzy z nich, czyli ramki ze szkłem i drobiazgami są wspólne dla wszystkich maszyn z tej serii i były dokładnie omówione na portalu przez KFSa:
Natomiast nowe (a raczej stare, bo to przepak dawnej edycji weekendowej, ale nieomawiane dotąd) są ramki z płatem i kadłubem, charakterystyczne dla wersji VIII:
Zawierają one nie tylko odpowiednie płaty i kadłub dla tej wersji, ale również charakterystyczne, ostre zakończenia skrzydeł, które, o ironio, w modelu będą niepotrzebne. Jeśli chodzi o jakość, nijak nie odstają od reszty – są przepiękne, zdetalowane, z nieprzesadzonymi nitami, wyraźnymi, prostymi liniami podziału:
Nowe oczywiście są też malowania, oba pochodzące z frontów Dalekiego Wschodu, oba przedstawiające samoloty pilotowane przez australijskich pilotów. I tutaj miła niespodzianka, bo te schematy z Weekendów potrafią wiać nieziemską nudą, a w tym zestawie oba są całkiem interesujące. W obu mamy mieszane kamuflaże, podmalówki, ślady po starych rondlach – jest czym się bawić. Mimo że Edek nie zdecydował się na żadne polskie malowanie australijskiego pochodzenia, i tak jest plusik.
Arkusze kalkomanii są dwa – jeden z napisami eksploatacyjnymi, łudząco podobny do tego z IX-tki, choć opisany nieco inaczej, drugi – z rondlami i numerami kodowymi.
Druk jest bardzo dobry, oznaczenia ostre i wyraźne, co w wypadku rondli nie jest wielką sztuką, ale w wypadku ćwierćmilimetrowych obwódek wokół liter już owszem:
Całkiem znośna kalkomania na tablicę. Nawet pasy dają radę, jeśli ktoś ma małe wymagania:
Napisy eksploatacyjne perfekcyjnie czytelne:
Jeżeli ktoś ma ochotę na Spita, ten zestaw może być naprawdę dobrym wyborem. Atrakcyjne malowania i bardzo dobre kalkomanie łączą się tutaj ze świetnym wykonaniem i niewysoką ceną. A jakie cuda można z tym kitem zrobić, pokazywał już KFS w linkowanych na początku materiałach:
Na zachętę wyimek z galerii:
Recenzja – Marcin Świątkowski
Model autorstwa KFS