1/48 Su-33 Flanker-D
Russian Navy Carrier-Borne Fighter
Minibase – 8001
A więc jest… bestia z kraju pieriestrojki i kwiatu kwitnącej wódki – Suchoj Su-33 w nomenklaturze NATO znany jako Flanker-D. Sam model i debiutującego nim producenta, firmę Minibase, Kamil przybliżył nam w artykule opisującym zawartość pudełka. Po wstępnym zapoznaniu się z instrukcją (a jest to całkiem obszerna broszura) mogłem stwierdzić z dużą dozą pewności, że model ten, klejony prosto z pudła, nie straci na swoim wyglądzie bez zastosowania żadnych waloryzacji. Z drżącymi z podekscytowania rękoma (i z kropelkami potu na czole) ruszyłem z budową.
Tak jak sugeruje instrukcja, rozpocząłem od montażu fotela pilota. Ilość części potrzebnych do jego złożenia pokazuje nam, że producent podszedł do tematu bardzo ambitnie.
Sklejenie go nie przysporzyło mi żadnych problemów. Prezentował się całkiem dobrze. Równocześnie przygotowywałem pasy pilota, które w całości są przygotowane w formie blaszek. Nie ukrywam, że chociaż lubię pracować z elementami fototrawionymi i nie mam z nimi większych problemów, tu się nagimnastykowałem… Pomijając fakt, iż są bardzo szczegółowe, to tu według mnie do takiej ilości “pasów” blacha jest za gruba i za twarda, co bardzo utrudnia ich naturalne ułożenie. Pomyślałem jednak, że po pomalowaniu będą się całkiem dobrze prezentować.
Postanowiłem, że fotel od razu zrobię na gotowo. Więc – jak to mam w zwyczaju – na pierwszy ogień poszedł podkład z koloru czarnego Mr. Color C33. Podkład podkładem, ale przy okazji jest to barwa dominująca na fotelu.
Następnie, po przyglądnięciu się oryginałowi, pędzelkiem i akrylami we właściwych kolorach pomalowałem wszelkie drobiazgi.
Miejsca obciągnięte skajem rozjaśniłem szarą farbą olejną za pomocą techniki “suchego pędzla”, nadając plastyczności tym powierzchniom.
Pasy zostały pomalowane farbą Lifecolor UA434 Light Khaki Equipment, a na to położyłem filtr z bardzo rozrzedzonej farby Ammo 056 Green Khaki.
Gdy farby wyschły, podkreśliłem detale emalią Ammo 1618 PLW Deep Brown.
Pozostało tylko zaakcentować klamry metalizerem, przykleić pasy do oparcia i i fotel był gotowy.
Fotel musiał być gdzieś osadzony, więc zająłem się składaniem kabiny. I tu producent nie zawiódł. Pod względem szczegółowości ta sekcja może śmiało konkurować z wieloma zestawami żywicznymi, a niektóre nawet bije na głowę.
Cały kokpit składa się z kilkunastu części, od najdrobniejszych do ciut większych.
Charakterystyczny kolor wnętrza kabiny odpowiada mniej więcej farbie Mr.Color C74. Zanim jednak pomalowałem nią całość, zrobiłem sobie podkład do cieniowania z farby Mr.Color C72. Chciałem, aby ciemniejszy kolor tworzył w pewnych miejscach imitację cienia.
Zegary i inne instrumenty pokładowe przewidziane są w formie kalkomanii. Producent bardzo słusznie podzielił je na małe obszary. Pozwoliło to na wygodne aplikowanie naklejek w odpowiednich miejscach. Dokładniejsze ułożenie i przyleganie zapewniło użycie płynów do kalek Microscale SET i SOL.
W dalszej kolejności postanowiłem nanieść trochę obić, aby dodać całości smaczku. Cieniutkim pędzelkiem, zanurzonym w czarnej farbie, zrobiłem kilka nieregularnych plamek i rysek, zaś tapując podłogę gąbką, nasączoną delikatnie srebrną farbą, wykonałem imitację zdrapanej farby.
W różne zakamarki zapuściłem specyfik Ammo 1617 PLW Blue Black, akcentując ten sposób drobne szczegóły.
Po tych wszystkich zabiegach zabezpieczyłem całość matowym lakierem bezbarwnym.
Pozostało jeszcze zrobić lekkie zabrudzenia na podłodze. Użyłem do tego szminek Tamiya – Sand i Light Earth. Zaaplikowałem je za pomocą małego pędzla.
Następna w kolejności była wnęka podwozia przedniego wraz z golenią. Na tę sekcję producent przewidział prawie 40 części. Pozostało skleić w całość co się dało i póki co odłożyć na bok. Wszystko doskonale pasowało. Wystarczyło tylko postępować zgodnie z instrukcją montażu.
Przeszedłem płynnie do wlotów powierza. Wyciąłem i obrobiłem sobie wszystkie elementy, z których składa się ten segment modelu.
Pomyślałem sobie, że zanim połączę je w całość, pomaluję je od środka. Założyłem, że coś może być widoczne, a później z dostępem do tych powierzchni może być kiepsko. I tak na czarny podkład naniosłem aerografem na poszczególne elementy białą mgiełkę.
Wentylatory pozostawiłem czarne i przetarłem je tylko “suchym pędzlem” ze srebrną farbą.
Po sklejeniu wszystkich części stwierdziłem, że malowanie nie było jednak całkiem konieczne, bo poza wentylatorami można je było spokojnie pomalować na późniejszym etapie.
Golenie podwozia głównego to również majstersztyk. Mnóstwo drobnych detali. Trzeba być bardzo czujnym, aby przykleić je w odpowiednich miejscach i pozycjach.
Ja od siebie dodałem imitację przewodów hydraulicznych (również do przedniej goleni, którą wcześniej przy jakiejś okazji pomalowałem na czarno). Użyłem do tego różnej grubości drucików miedzianych, które doskonale dają się kształtować. Opaski wykonałem z taśmy Tamiya pomalowanej na biało.
Po pomalowaniu pozostałych dwóch goleni na czarno, całość natrysnąłem białą farbą na tyle delikatnie, aby czarny kolor prześwitujący od spodu sprawiał wrażenie cienia. Przewody pozostały czarne.
Aby nadać tym elementom wrażenie przestrzenności, znowu posłużyłem się Panelinerem Ammo, tym razem 1611 PLW Black Night, zapuszczając go w zagłębienia.
Ścianki komory podwozia głównego są wykonane jako pojedyncze elementy.
I znowu podobnie jak opisywałem wyżej, zanim skleiłem je w całość, najpierw je pomalowałem. Jako pierwszy kolor czarny…
…a w następnej kolejności C115 Light Blue z palety Mr. Color.
I tu popełniłem błąd, sugerując się pewnym modelem, ponieważ wnęki podwozia głównego powinny być czerwone – dla przedniej wnęki jasnoniebieski kolor jest właściwy. Błąd dość szybko wyłapało czujne oko Jarka Rydzyńskiego, który wspierał mnie przez cały czas budowy miniatury i prostował mój skrzywiony kręgosłup modelarski 🙂
Zanim jednak naprawiłem swoją pomyłkę, zdążyłem pomalować odpowiednimi kolorami przewody i mechanizmy wewnątrz komór (również podwozia przedniego)…
…i wkleić je w kadłub.
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło… nie myli się tylko ten, co nic nie robi, a każda porażka jest nawozem sukcesu 🙂
Przyszła kolej na klapy. Producent w całym modelu hojnie obdarzył nas możliwościami wykonania różnych elementów w pozycjach otwarte-zamknięte-wychylone. Samych klap mamy trzy warianty ustawienia. Nie jest tajemnicą, że wolę modele maszyn “gotowych do lotu”. Dlatego i w tym przypadku nie chciałem zakłócać pięknej sylwetki Su-33 żadnym otwieraniem sekcji samolotu. Z tej samej przyczyny klapy również postanowiłem zamocować w pozycji wyprostowanej. Decyzję tą należy podjąć właśnie na tym etapie budowy, ponieważ zachodzi konieczność zastosowania odpowiedniego zestawu części, które nie są wspólne dla poszczególnych wariantów.
Co do skrzydeł byłem konsekwentny – wybrałem rozłożone (można się łatwo domyślić, że możemy wybrać opcję złożonych).
Następnie instrukcja sugeruje nam powklejanie drobiazgów w górną część kadłuba. Dotyczy to również lufy działka, którą wymieniłem z plastikowej na kawałek miedzianej rurki o odpowiedniej średnicy.
Przy niektórych elementach spotkałem się ze śladami po wypychaczach. Przy którejś konfiguracji (z jakimś otwartym elementem) mogą być widoczne, dlatego lepiej je usunąć.
Na ten moment mogło wydawać się, że niewiele zostało dotychczas zrobione, ale trochę gratów było już przygotowanych 🙂 .
Teraz należało zakręcić się koło oszklenia kabiny. Niestety – na obydwu owiewkach mamy widoczny szew. Na szczęście okazał się na tyle delikatny, że nie było problemu z jego usunięciem.
Posłużyły mi do tego pasty polerskie firmy Tamiya o trzech gradacjach.
Nakładałem i wcierałem (polerowałem) kolejno na patyczek higieniczny pasty od “najgrubszej” do “najdrobniejszej”. Zabiegi te przyniosły oczekiwany rezultat.
Pozostając w okolicy kabiny, pomalowałem zewnętrzne powierzchnie, które miały znaleźć się pod osłoną, używając do tego tych samych farb, którymi malowałem cały kokpit, czyli Mr. Color C74 i C72.
Oczywiście tu również zachodziła konieczność pomalowania pędzelkiem drobnych elementów na odpowiednie barwy. Podpowiadały to zarówno instrukcja, jak i zdjęcia oryginalnej maszyny, w które warto się zaopatrzyć przed budową modelu. Dodatkowo zagłębienia zapuściłem emalią Ammo 1611 PLW Black Night. Przednią część osłony kokpitu i wyświetlacza HUD przetarłem metodą “suchego pędzla” olejną farbą AK-Interactive w kolorze ciemnoszarym.
“Rama” trafiła w odpowiednie miejsca w owiewce. Przednią część owiewki, która została już wcześniej obrobiona, zamaskowałem za pomocą taśmy Tamiya.
Mogłem zatem wkleić kokpit w kadłub, przykleić wiatrochron i odstawić całość do porządnego wyschnięcia spoin.
Czas ten wykorzystałem na przygotowanie części sterów kierunku i wysokości.
Stery wysokości i przednie “skrzydełka” przewidziane są jako ruchome. Z doświadczenia wiem, że przy takich “mechanizmach” plastikowe bolce nie mają zbyt długiej żywotności. Dlatego od razu je odciąłem, nawierciłem odpowiedniej średnicy otwory i osadziłem w nich miedziane rurki. Taka podmiana zagwarantuje nam dużo bardziej trwałe połączenie.
Miałem już wszystko przygotowane, aby móc zamknąć kadłub.
Po sklejeniu połówek okazało się, że niektóre łączenia wymagały dopracowania i lekkiego szpachlowania. Były one na tyle delikatne, że wystarczyło użyć do tego Mr. Surfacera 500 i stalowej waty ściernej/polerskiej.
Kadłub na chwilę odłożyłem. Zająłem się osłonami i dyszami silników. Tu również możemy dokonać wyboru, czy chcemy mieć klapy rozchylone czy ściągnięte. Ja wybrałem pełne rozwarcie.
Zabrałem się za malowanie. Zacząłem od preshadingu z koloru czarnego.
Na tak przygotowane powierzchnie naniosłem zwykłą farbę srebrną: Mr. Color C8.
Po zapodkładowaniu srebrzanką mogłem parę elementów połączyć w całość. Wcześniej jeszcze “cieniami” Tamiyi dodałem wewnątrz parę przebarwień, pomimo że nie miały być one zbytnio widoczne.
Na osłonach silników i dyszach “w naturze” zazwyczaj występuje swoista tęcza kolorów przegrzanego metalu. Chciałem je w miarę możliwości odtworzyć jak najwierniej. Zamaskowałem fluidem wszelkie klapki inspekcyjne. Zabieg ten spowoduje, że na dalszym etapie nakładania kolorów one pozostaną jaśniejsze. Tak więc do aerografu trafiła następna farba: Alclad II ALC104 Pale Burnt Metal. Natrysnąłem ją w formie nieregularnych plam na poszczególne elementy.
W ten sam sposób natrysnąłem kolor ALC403 Transparent Blue tej samej firmy
Następnie Mr. Color C47 Clear Red.
I na koniec ALC113 Jet Exhaust.
Aby wyrównać wszystkie efekty i lekko je przygasić, naniosłem mgiełkę farby AK480 Dark Aluminium z palety Xtreme Metal.
Efekty dotychczasowych prac malarskich zabezpieczyłem warstwą matowego lakieru bezbarwnego.
Klapy dysz również są zróżnicowane kolorystycznie. Aby uzyskać ten efekt, co drugą zamaskowałem taśmą…
…a na odsłonięte elementy natrysnąłem farbę ALC121 Burnt Iron.
Dalsze przebarwienia (posiłkując się oczywiście zdjęciami oryginału) nanosiłem za pomocą kredek akwarelowych. Odpowiednim kolorem w wybranych miejscach robiłem kreski, które później rozcierałem pędzelkiem nasączonym wodą. Zacząłem od niebieskiego.
Dodałem trochę akcentów z koloru pomarańczowego…
…odrobinę fioletu…
…i jeszcze ciemnobrązowy i czarny. Moim zdaniem używanie kredek akwarelowych jest trudne do jednoznacznego przedstawienia. Jest to technika bardzo intuicyjna. Rozcieranie i przenikanie kolorów można oceniać jedynie wizualnie. Często zdarza mi się ścierać je do zera i zaczynać pracę od nowa, aż do satysfakcjonującego rezultatu.
Efekt uzyskany kredkami zabezpieczyłem kolejną warstwą lakieru bezbarwnego.
Kolejnym zabiegiem było nanoszenie śladów eksploatacji. Metodą suchego pędzla w powierzchnie metaliczne wtarłem z różną intensywnością emalię AK082 Engine Grime z AK-interactive. Dało to fajny efekt patyny. Widać różnicę między lewą osłoną, na której jest już emalia, a prawą jeszcze nią nie potraktowaną.
Czynność ta ładnie spięła wszystkie wcześniejsze zabiegi. Złagodziła przejścia kolorów, równocześnie je tonując. Później dojść miał jeszcze ciemny paneliner.
Wróciłem do budowy. Dokleiłem “nos”. Połączenie nie było idealne, jednak lekkie podszlifowanie i wygładzenie łączenia pozwoliło wyeliminować wszelkie niedoskonałości. Suma summarum, kinol siadł na swoje miejsce.
W następnej kolejności dokleiłem skrzydła i stery.
Hak do lądowania przed przyklejeniem postanowiłem pomalować.
Bryła modelu była gotowa, ale pozostało jeszcze sporo drobiazgów, które prędzej czy później będzie należało do niej dokleić. Ot, chociażby klapy podwozia. Najpierw wyciąłem je z ramek i obrobiłem.
Następnie pokryłem delikatną siatką czarnego preshadingu…
…i wykończyłem na czerwono. Przy okazji siłowniki dostały również właściwe kolory. Na całość zaaplikowałem delikatnego washa.
Jak wcześniej wspomniałem, nie robiłem wersji pootwieranej, więc doszedłem do momentu, w którym musiałem dokleić drugą część osłony kabiny. Zanim to zrobiłem, zamaskowałem ją.
Wcześniej też wkleiłem fotel.
Osłonę osadziłem na kleju Ammo 2031 Ultra Glue. Przekonałem się do tego spoiwa właśnie podczas przyklejania przeźroczystych elementów. Trzeba jedynie pamiętać, żeby element lekko docisnąć i unieruchomić, bo klej ten chwilę wiąże. Po wyschnięciu tworzy twardą, przeźroczystą spoinę.
A teraz to, co “tygryski lubią najbardziej” – uzbrojenie. Składa się ono ze sporej ilości elementów. Nie ma tu żadnej filozofii. Trzeba części obrobić i posklejać według instrukcji. Jedyna pozaramowa czynność to zapożyczenie dwóch pocisków rakietowych z innego zestawu, bowiem w dostarczonym zestawie Minibase nie zapewnił ich w ilości wystarczającej, aby wszystkie belki podwieszeń zostały wykorzystane.
Ponieważ belki z rakietami będą przyklejane praktycznie do gotowego modelu, mogłem je spokojnie w całości wykończyć. Oczywiście klasyka rocka – pierwszy czarny.
To, co miało pozostać czarne, zamaskowałem taśmą Tamiya.
Tu wtrącę, iż mimo, że jestem gorącym zwolennikiem farb Mr. Color, to tu (zresztą nie po raz pierwszy) sięgnąłem po zestaw farb Hataki z serii pomarańczowej, dedykowany właśnie Su-33. Głównym powodem było to, że zawiera on gotowe do użycia kolory, zaś farby Mr.Color należałoby mieszać ze sobą w celu uzyskania specyficznych barw rosyjskiego myśliwca.
Do kolorowania belek użyłem zatem dedykowanej farbki Hataki, którą miał być pokryty również cały spód maszyny. Oprócz tego potrzebne było kilka innych kolorów do malowania różnych detali uzbrojenia.
Jeżeli powiedziało się A, trzeba powiedzieć B – czyli nakleić kalkomanie z napisami i znakami eksploatacyjnymi na wyżej wymienione elementy. Było ich multum. Cały proces zajął mi około 15 godzin.
Gdy tą żmudną czynność miałem za sobą, zabezpieczyłem całość lakierem…
… aby móc nanieść washa…
…który po wytarciu został tylko w odpowiednich miejscach. Na koniec oczywiście poszedł lakier matowy i uzbrojenie mogłem odłożyć na bok, by oczekiwało na doklejenie do modelu.
W zasadzie mogłem zacząć myśleć o malowaniu całości. Musiałem zamaskować wszystko to, co zostało pomalowane wcześniej, a co mogłoby się uszkodzić.
Malowanie zacząłem od zagruntowania wszystkich powierzchni płatowca srebrną farbą Mr.Color C8.
Po jej wyschnięciu nałożyłem na model siatkę preshadingu w kolorze czarnym i podkreśliłem panele inspekcyjne na biało.
Baza pod kolory kamuflażu była gotowa. Zacząłem od koloru najjaśniejszego, czyli C285 Faded Blue-Gray z Hataki. Naniosłem cienką warstwę na spód i we właściwe miejsca na górze.
Aby zróżnicować kolor dolnych powierzchni, natrysnąłem w nieregularny sposób mocno rozcieńczone farby Mr.Color C321 i C62, przy tym ostatnia trafiła jedynie na górne powierzchnie.
Następnie troszkę bardziej rozcieńczonym kolorem bazowym stonowałem efekt uprzednich czynności.
Dół był gotowy, należało więc zająć się górą. Zamaskowałem najjaśniejsze plamy. Użyłem do tego, znakomitego według mnie, specyfiku Panzer Putty, czyli inaczej – “sprytnej plasteliny” :-). Należy jedynie pamiętać, że gdy używamy jej do maskowania, musimy to robić sprawnie. Pozostawianie tego preparatu np. na drugi dzień odpada. Wszystko nam spłynie.
Jako drugiego odcienia niebieskiego użyłem C284 UN Blue z Hataki. Gdy wymalowałem już wszystkie potrzebne plamy, do resztki farby w aerografie dodałem kropelkę białego i po wymieszaniu rozjaśniłem leciuteńko niektóre miejsca…
W identyczny sposób, jak opisałem wyżej, zamaskowałem drugi kolor…
…co pozwoliło mi nałożyć trzeci i ostatni odcień kamuflażu: C283 Dark Gray Blue. W tym przypadku rozjaśnienia zrobiłem dokładnie tak samo jak przy poprzednim kolorze.
Po ściągnięciu maskowań efekt malowania okazał się satysfakcjonujący. Tym samym miałem pomalowany cały model w podstawowym zakresie.
Teraz rozpoczęły się “niuanse malarskie”. Pierwszy to pomalowanie niektórych elementów mechanizmów i krawędzi natarć – w tym przypadku należało uzyskać kolor utlenionego aluminium. Następny etap to różne białe akcenty jak dziób i elementy na sterach kierunku. Ale wcześniej oczywiście misterne maskowanie.
Imitację utlenionego aluminium wykonałem natryskując jako pierwszy kolor ACL119 Airframe Aluminium, a jako drugi – w formie przypadkowych plam – ALC115 Stainless Steel. Do białych elementów użyłem Mr.Color C62.
Po ściągnięciu wszystkich zabezpieczeń pokryłem cały model błyszczącym lakierem bezbarwnym Mr.Color C46.
Rozpocząłem drugi etap nakładania kalkomanii, tym razem już na całą maszynę, posiłkując się płynami Microscale SET i SOL. To pochłonęło około 20 godzin. Czynność nudna, ale konieczna.
Skończone. Naklejki siadły bardzo dobrze. Gdy dobrze wyschły i się ułożyły, ponownie zabezpieczyłem je lakierem błyszczącym.
Kolejną czynnością było zaakcentowanie linii podziału i nitów. Model jest bardzo szczegółowy i ma tego sporo na swoich powierzchniach, dlatego pokryłem cały płatowiec specyfikiem Ammo 1617 PLW Blue Black.
Gdy wysechł, zebrałem jego nadmiar patyczkami higienicznymi i niepylącymi płatkami kosmetycznymi…
…tak, aby pozostał tylko w zagłębieniach. Całość zabezpieczyłem matowym lakierem bezbarwnym Mr.Color GX114.
Aby nie zniszczyć efektów dotychczasowych prac, oczywistym było przyklejenie goleni podwozia, aby model mógł na nich stanąć.
Czas potrzebny na porządne utwardzenie się spoin wykorzystałem na zrobienie kół. Choć te, które znajdziemy w pudełku, są doskonałej jakości (możemy wybrać opcję z ugięciem lub bez)…
…zdecydowałem się na zastosowanie żywicznych zamienników z firmy Armory.
Są to doskonałej jakości odlewy z wyraźnie zaznaczonym bieżnikiem i szczegółowymi felgami, no i nie trzeba składać ich z połówek. 🙂
Przyglądając się zdjęciom porównawczym, ciężko jednoznacznie stwierdzić, że żywica jest faktyczne lepsza. Ja (może z dawnego przyzwyczajenia, że po prostu żywica musi być lepsza…) wybrałem koła od Armory.
Po obrobieniu elementów pomalowałem je na czarno.
Felgom nadałem charakterystyczny zielony kolor, w tym przypadku stosując C221 Willow Green z Hataki.
Jaśniejszym odcieniem zieleni zaakcentowałem krawędzie metodą suchego pędzla.
Końcowym dosmaczeniem było napuszczenie w zakamarki emalii Ammo 1612 PLW Green Brown.
Opony rozjaśniłem na bieżniku i po bokach farbą Mr.Color C137 Tire Black…
…a następnie wzmocniłem ten efekt farbą olejną AK501 Dark Gray Fading, ponownie korzystając z techniki suchego pędzla.
Co do zabrudzeń, byłem bardzo ostrożny – to maszyna operująca głównie z pokładu lotniskowca, więc raczej z ograniczonym dostępem do pól ornych… 😉 Naniosłem na opony emalię AK015 Dust Effects.
Po wyschnięciu nadmiar zebrałem patyczkami higienicznymi.
Skleiłem w całość opony z felgami i chyba było w miarę ok.
Mogłem koła połączyć z goleniami. Przy okazji dołączyłem do kadłuba również klapy podwozia. W ferworze podekscytowania, na myśl o zbliżającym się ukończeniu miniatury, przednie koło znalazło się w odwrotnej pozycji. Błąd ten został oczywiście naprawiony.
“Wydechy” też trafiły na swoje miejsce.
Teraz odrobina śladów eksploatacyjnych. W wybrane miejsca naniosłem kropeczki emalii AK082 Engine Grime.
Pędzelkiem namoczonym w White Spirit roztarłem je zgodnie z opływem powietrza, tak aby tworzyły smugi.
Niebieską kredką pastelową zrobiłem delikatne kreski wzdłuż linii podziału i nitów, białą rozjaśniłem panele.
Starym płaskim pędzelkiem, zamoczonym w zwykłej wodzie, rozmyłem je tak, aby przejścia były płynne i robiły wrażenie cieni.
Na osłonach wlotów powietrza (bo są najbliżej powierzchni), za pomocą krótko przyciętego pędzelka, wtarłem pigment Dark Earth. Nieprzesadnie, bo przecież samolot operował głównie z lotniskowca 🙂 .
Uznałem, że tyle wystarczy. Mogłem przymocować uzbrojenie. Zacząłem od belek…
…do których dokleiłem wcześniej przygotowane pociski rakietowe. Ilość uzbrojenia przenoszonego przez tą maszynę jest naprawdę imponująca.
Na górnych powierzchniach zdrapałem farbę ostrym skalpelem, odsłoniając wcześniej natryśnięty srebrny podkład, aby zrobić imitację obić i zadrapań. Nie wykonywałem ich zbyt dużo, ponieważ gdy oglądałem zdjęcia oryginałów, nie sprawiały one wrażenia mocno styranych.
Klejem Ultra Glue z Ammo przytwierdziłem osłonę systemów kontroli uzbrojenia.
Podoklejałem i pomalowałem brakujące drobiazgi. Gdy będziecie mieć możliwość, doradzałbym wymienić rurkę pitota na toczoną w metalu, np. z firmy Master, bo ta w zestawie jest słaba. Ja jej niestety nie miałem, ale gdy tylko dostanę zamiennik, podmienię go w swoim modelu.
Czarnym pigmentem wycieniowałem okolice działka.
Transparentnymi farbami Mr.Color C47 Clear Red i C138 Clear Green pomalowałem światła na końcach skrzydeł.
Pozostało ściągnąć maski z owiewki kabiny…
…i model był gotowy!
Co można powiedzieć o tym modelu, gdy przeszło się już przez jego budowę… Pomijając piękno samo w sobie (przynajmniej dla mnie) tej maszyny, to debiutancki produkt Minibase jest naprawdę imponujący. Bez problemu i bez istotniejszych waloryzacji można wykonać bardzo szczegółową miniaturę. Możliwość wyboru wielu opcji eksponowania modelu zadowoli chyba praktycznie każdego. Tych, co lubią modele gotowe do lotu, jak i tych, którzy wolą mieć pootwierane i poskładane co się da. Ale coś za coś… Mnogość opcji powoduje, że model jest, jak to się mówi – poszatkowany, co wraz z wysokim poziomem szczegółowości generuje bardzo dużą ilość części. Trzeba uważać, żeby wszystko odpowiednio do wybranego wariantu przykleić we właściwy sposób, a później jeszcze sobie tego nie uszkodzić. Model jest dość duży, więc operowanie nim w czasie prac jest urazogenne. Spasowanie elementów jest bardzo dobre. Parę niedogodności, które miałem podczas budowy, mogło być spowodowane tym, że wypraski pochodziły jeszcze z produkcji przedseryjnej. Nie jest to na pewno zestaw, który można zbudować szybko. Decydując się na jego wykonanie (co szczerze polecam), należy zarezerwować sobie sporo czasu – nie tylko na nakładanie kalkomanii. Mimo generalnej słuszności zasady “jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”, nie polecałbym go modelarzom z mniejszym doświadczeniem, bo po prostu jest to model trudny. Lepiej poćwiczyć na czymś mniej skomplikowanym. Niemniej jednak tych z Was, którzy zdecydują się na jego budowę mogę zapewnić, że choć po drodze nie będzie łatwo, to efekt otrzymają murowany!
Piotr “Słoma” Słomiński
Witaj Piotrze,
Gratuluję perfekcyjnie wykonanego Suchoja – Model i opis budowy udał Ci się bombastycznie 🙂
Widząc twoje zmagania z blaszkami na fotelu pilota sam bym “uciekł” w aftermarketową żywicę 😉
Czy mógłbyś dodać parę słów na temat pasowania wiatrochronu i owiewki do bryły kadłuba?
Porównując oferty Kitty Hawk, Kinetic czy Hobby Boss ten (mimo wszystko dość drogi) zestaw jest chyba bezkonkurencyjny… Jest już może gdzieś dostępny na rynku?
Pozdrawiam!
Na razie Su-33 jest jeszcze z Kinetica. Ale inne Flankery mamy z: Academy, Great Wall Hobby, HobbyBossa i KittyHawka 🙂 Normalnie klęska urodzaju! A biedny Academy był samotny przez jakieś 20 lat…
Dziękuję bardzo, cieszę się, że się podoba :-). Przepraszam za opieszałość w odpowiedzi, ale gdzieś mi to umknęło. Pasowanie w całym modelu jest bardzo dobre, wiatrochronu i owiewki też. A co dostępności… no jeszcze raz przepraszam za brak szybkiej odpowiedzi – teraz jest już ogólnie dostępny 🙂