1/48 U-2/Po-2VS
with Soviet Pilots & Ground Personel
(1943-1945)
ICM – 48254
Kukuruźnik – zawsze na propsie – to chyba jeden z najliczniej produkowanych samolotów w historii lotnictwa. Nie jest zatem niczym szczególnym, że już kilku miniatur się doczekał. Mam do niego ogromny sentyment, bo obok Lima-2 był to pierwszy samolot, który miałem okazję oglądać z bliska. Nie był to co prawda ori Po-2 ale nasz licencyjny CSS-13, jedynie udający maszynę bojową w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Trudno zatem się dziwić, że jak tylko miałem okazję – zchwyciłem to pudełko jak naklejki na Słodziaki dla bombelków w Biedzie.
Recenzowany zestaw nie jest pierwszą edycją tego modelu. W stosunku do poprzedniego wydania, różnica polega na dodaniu ramki z figurantami z obsługi naziemnej i pilotami. Jak na nowsze wypusty ICM przystało, jest naprawdę więcej niż przyzwoicie ale po kolei…
Zestaw składa się z pięciu ramek wykonanych z szarego tworzywa, jednej z elementami przezroczystymi oraz jednej z figurkami oraz kalkomanii i instrukcji:
Zacznę może od tego, co dla mnie w szmatopłatach robi największą robotę, czyli faktury poszycia i ugięć płóciennego poszycia na elementach konstrukcji.
Uważam, że jest naprawdę dobrze – ICM zrobił to nie przeginając ani w jedną, ani drugą stronę. Żeberka są zaznaczone w taki sposób, że przy odrobinie zabawy podczas malowania, można osiągnąć naprawdę przekonywujący efekt.
Wszelkie detale konstrukcji zostały zaznaczone w bardzo wiarygodny sposób:
Krawędzie spływu natomiast są bardzo cienkie:
Mniej ciekawie wykonanym elementem, a jednak dość mocno wyeksponowanym jest silnik M-11. Tutaj detal zdecydowanie toporny – żeberka cylindrów są bardzo grube. Zdecydowanie moim zdaniem jest to najsłabszy element tego zestawu:
Na ten niedostatek zwrócili również uwagę producenci aftermarketów, a wart uwagi zamiennik z Northstar był nawet tutaj już omawiany. Całkiem przyjemnie natomiast prezentuje się przednia część kadłuba z delikatnie zaznaczonymi nitami. Oraz koła.
We wnętrzu kadłuba zaznaczono elementy konstrukcji oraz niektóre fragmenty wyposażenia. Te ostatnie trochę moim zdaniem niepotrzebnie. Na prawej połówce kadłuba umieszczono imitację tub głosowych – zbyt płaskie aby były akceptowalne – powoduje to konieczność zeszlifowania w dość irytującym miejscu. Mamy tam również ślad po wypychaczach – teoretycznie powinien być niewidoczny… Na niektórych elementach widoczne są również przesunięcia form, ale w stopniu umożliwiającym ich bezproblemowe usunięcie.
Zastrzały i golenie wyglądają całkiem dobrze, choć jednocześnie są tak delikatne, że zwiastuje to przygody na etapie montażu. A nawet podczas obróbki:
Jeśli już o kokpicie mowa to tablice przyrządów wyglądają nieźle, i nawet z kalkomaniami powinny zrobić wrażenie:
Podobnie jak wydechy, czy inne, mniejsze elementy:
Trochę szkoda, że producent nie dał wyboru w przypadku śmigieł – dostępne jest tylko jedno – które posiadały samoloty produkowane najczęściej jeszcze przed wojną. Te z wojennej produkcji miały nieco bardziej toporny, a co za tym idzie prostszy do wykonania kształt. Niestety większość, w tym również używane przez nasze siły powietrzne – jako nocne bombowce, oraz powojenne licencyjne CSS-13, miały śmigła, których ICM nie zapewnił. ZDRADA!!!
Kukuruźnik funkcjonował często jako nocny bombowiec więc dostajemy i bomby:
I tutaj widać również uzbrojenie strzeleckie czyli SzKAS – no nie jest to najlepsza miniatura tego karabinu jaką widziałem… Zdecydowanie przydałby się tu albo zamiennik albo choćby celownik z blaszki.
Kalki wydrukowane są naprawdę ładnie – czerwień na gwiazdach (i szachownicach) jest żywa jak Lenin.
Skoro serduszka zabiły wam szybciej widząc szachownice, spieszę donieść – tak, jest plus za polskie malowanie – 2 Pułk Nocnych Bombowców “Kraków”, oraz trzy inne – wybór zatem całkiem przyzwoity. Gdyby komuś jednak było mało to Begemot przygotował zestaw kalkomanii na bogato. Skoro o begemotach mowa, to subiektywnie przyznam, że wydaje mi się, że wrzucenie kolorowych obrazków z malowaniami na stronie internetowej – tak jak to robi czy też robił Edek przy okazji edycji łikendowych byłoby całkiem miłym ficzerem.
Instrukcja to typowa dla ICM drukowana na zwykłym papierze książeczka. Wszystko wygląda przejrzyście i precyzyjnie.
Jak pisałem na początku – w pudełku znajdziemy również figurki pilotów oraz obsługi. Wypada zatem nieco o nich napisać.
Jak widać na powyższym obrazku jest ich siedem. I są moim zdaniem naprawdę dobre.
Nie są one przesadnie pogniecione, co utrudnia ich późniejsze malowanie ale fałdek na ubraniach nie jest też za mało.
Twarze również wyglądają dobrze i proporcjonalnie:
Detale są ostre a pozy dość naturalne, ze sporym potencjałem.
Reasumując – Kukuruźnik z figurkami to zdecydowanie dobry zestaw. Nie jest pozbawiony wad – silnik i brak śmigła wojennej produkcji nieco jednak obniżają moją bardzo pozytywną ocenę tej miniatury. Nadal również uważam, że brak choćby pasów w tej czy innej formie jest trochę słaby – Tamiya też najczęściej nie daje, wiem wiem… Na szczęście z pomocą dla chcących zwaloryzować Kukuruźnika o choćby pasy, celowniki do karabinu, czy detale w kokpitach jest ZOOM od Eduarda i zestaw z pasami.
Filip “Xmald” Rząsa