1/48 U.S.Navy F-14A”Tomcat” Pilot Team
(1980s)
Sabre – 4801
A więc Sabre. Czy jak kto woli Sabre Model. A woleć powinien, żeby się zaraz jakieś złe amerykańskie korpo o nazwę nie przyczepiło (co by mnie nie zdziwiło o tyle, że producent ten już na wstępie miał jakieś spięcie z jedną z manufaktur modelarskich – kto się załapał na dramę, ten pewnie pamięta, kto nie – trudno – tutaj plotek nie będzie; tym bardziej, że o ile mi wiadomo sprawa została załatwiona bardzo pozytywnie w rezultacie). No w każdym razie Sabre wystartowało w ubiegłym roku z ofertą dość specyficzną – wagonami kolejowymi 1/35 z połowy dwudziestego wieku. I o wagonie napisze niebawem. Tym razem bowiem chcę zająć się czymś mocno nietypowym w katalogu tego producenta. Co już wiadomo z obrazka na górze – figurkami. A jak by samo to było niewystarczająco odległe od głównego nurtu produkcji Sabre, to figurkami pilotów. Do tego w 1/48. Mało tego – współczesnych. No prawie współczesnych, bo z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, co myślę dla niejednego czytelnika jest już jednak prehistorią. O zawartości zestawu dość sumiennie informują grafiki i napisy na opakowaniu
Nie żeby turbowało estetykę, ale jest to niewątpliwie triumf pragmatyzmu nad fajnością. Mamy zatem zdjęcia gotowych figurek. Na odwrocie pudełka znajdziemy natomiast informacje odnośnie malowania. Tylko takie nie wprost
Jak widać mamy tu do czynienia z wyliczanką elementów uniformu i wyposażenia. Czyli wiadomo co guglać w poszukiwaniu kwitów. W sumie to nawet lepsze niż kolorowa reprodukcja zdjęć, niewiadomej jakości, przedstawiająca równie niewiadomą pod kątem merytorycznym pomalowaną figurkę. Pochwalam to rozwiązanie jako zupełnie sprytne i użyteczne.
Opisane wyżej opakowanie jest zaledwie obwolutą dla solidnego kartonowego pudełka, które to z kolei kryje worki strunowe, w których mamy żywiczne odlewy obydwu figurek
Mamy zatem trzy elementy z szarej żywicy. Jedna z postaci odlana jest w całości, druga ma jedno z ramion wykonane jako osobny element
Początkowo śmiało założyłem, że omawiane tutaj figurki to cyfrowy projekt. I nawet finezja oraz delikatność detali w sumie na to wskazywały. Jednak bliższa inspekcja pozwoliła szybko stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z klasyczną rzeźbą. Najwyższej jednak jakości. Jedynie drobiazgi, takie jak głowa czy niektóre najdrobniejsze detale zdradzają użycie narzędzi, których operatorem był człowiek, a nie głowica drukarki 3D. Same odlewy z kolei są również najwyższej jakości – bez bąbli, bez wyraźnych przesunięć czy innych śladów dzielenia gumowej formy.
Ustawione w docelowej pozycji prezentują się bardzo ładnie. W sumie to aż żałuję, że nie będę miał sposobności użycia ich w żadnym przedsięwzięciu, bo znajduję je bardzo udanymi, jako miły dodatek do podstawki pod model
KFS