1/48 Yak-28P Firebar Interceptor
Bobcat – 48001
Jak 28P to zimnowojenny relikt rodem ze Związku Radzieckiego, służący do przechwytywania wrażych samolotów. Dla mnie jest tak brzydki, że aż piękny, więc jak tylko pokazał się w sklepach jego model w 1/48, od razu trafił do mojego magazynku, gdzie w końcu doczekał się budowy. Zestaw Bobcat nie jest powalającym modelem pod względem jakości, ale nie jest też zły. Warto uzupełnić pewne szczegóły i detale z wykorzystaniem “blaszek” Eduarda, a koła wymienić na produkt z żywicy firmy BarracudaCast.
Tym samym posiadałem już wszystko co było potrzebne do budowy – więc start!
Podążając wg wskazówek instrukcji rozpocząłem od przygotowania części kokpitu. Tam, gdzie miały przyjść zamienniki z blaszek, musiałem wyszlifować powierzchnię z niepotrzebnych już szczegółów. Kolorowe imitacje zegarów i paneli przyrządów planowałem wkleić dopiero po pomalowaniu części plastikowych. Wszystkie inne drobiazgi , które wymagały malowania, zamontowałem od razu.
Aby móc pomalować więcej części za jednym podejściem, w kolejnym etapie przygotowałem sobie wnęki podwozia…
… i elementy silników…
…oraz same koła, które jak już wspomniałem wcześniej, wymieniłem na żywiczne zamienniki firmy BarracudaCast. Choć te, które znajdziemy w modelu nie takie złe, to jednak te z żywicy według mnie wypadają dużo lepiej.
Tu kilka słów o samym zestawie BarracudaCast. Części są zapakowane w woreczek z kartonikiem usztywniającym. Całość wygląda bardzo estetycznie.
W środku, oprócz części żywicznych, znajdziemy też instrukcję ich montażu. Co ciekawe jest to zestaw uniwersalny dla modeli Bobcat i HobbyBoss. Instrukcja jasno pokazuje sposób montażu dla każdego z producentów. Golenie kół podskrzydłowych występują osobno dla obydwu modeli, natomiast reszta elementów jest wspólna.
Same części są odlane bardzo czysto i dokładnie. Nie zauważyłem nigdzie bąbli powietrza.
Po oczyszczeniu otrzymałem zgrabne kółeczka 🙂
Malowanie “środka” zwyczajowo zacząłem od zagruntowania sobie wszystkiego na czarno.
Gdy czarny kolor przesechł, zacząłem kolejno nanosić na elementy kolory właściwy. W przypadku kokpitu pomalowałem odpowiednie części kolorem szarym Light Gull Grey Mr.Color C11.
W komorach podwozia dominująca barwa to szary Mr.Color C308.
Natomiast do wstępnego pomalowania wnętrz silników użyłem kombinacji farb ALCLAD II – Burnt Iron, Pale Burnt Metal, Jet Exhaust.
Kiedy wszystkie podstawowe kolory miałem naniesione na odpowiednie części, mogłem rozpocząć dalsze prace. I tak kolejno: w kokpicie dokleiłem kolorowe blaszki, fotele uzupełniłem o pasy i inne szczegóły. A dla nadania plastyczności napuściłem w zakamarki specyfik AK – Interior Wash.
Końcowy efekt w kokpicie w pełni mnie satysfakcjonował.
Części silników przed zamknięciem również pomalowałem odpowiednim kolorem – czyli srebrnym, ale tak, aby w niektórych miejscach prześwitywał kolor czarny.
Obydwa silniki złożyłem w całość.
Kolejnym krokiem były skrzydła. Obrobiłem potrzebne części…
…po czym połączyłem je ze sobą.
Skrzydła i silniki były gotowe,
więc zabrałem się za kadłub.
Wkleiłem w jedną z połówek kokpit i wnęki podwozia.
Wszystko pasowało bardzo dobrze, mogłem dokleić drugą połówkę.
Po obrobieniu “nosa” i sterów miałem gotowe wszystkie główne elementy.
Gdy wszystkie trafiły na swoje miejsce, oczom ukazał się widok tej nietypowej konstrukcji… Na tym etapie muszę wspomnieć, że zestaw nie przyniósł żadnych specjalnych niespodzianek, wybiegających poza standardowe czynności modelarskie. Części pasowały bardzo dobrze. Łączenie połówek kadłuba dla pewności napuściłem jeszcze w niektórych miejscach płynną szpachlówką, którą później przeszlifowałem, i tyle.
W międzyczasie, gdy odstawiłem model do porządnego utwardzenia się spoin, pomalowałem felgi kół, zamaskowawszy wcześniej uprzednio naniesiony kolor czarny.
W zamyśle model miał pozostać w kolorze metalu, bez żadnego kamuflażu, więc do malowania użyłem farb metalicznych. Żeby uniknąć niespodzianek w postaci jakichkolwiek rys czy niedoróbek, pokryłem cały model SURFACEREM 1000 Mr.Hobby.
Model znowu pozostawiłem do wyschnięcia. W tym czasie obrobiłem elementy uzbrojenia, które od razu pomalowałem.
Po drobnych poprawkach na łączeniach spoin, model był gotowy do przyjęcia czarnego błyszczącego podkładu. Wykorzystałem do tego produkt ALCLAD II.
W założeniu na gotowym modelu chciałem uzyskać efekt różnicy kolorystycznej miedzy panelami. I właśnie w ten sposób zacząłem malowanie. W pierwszej kolejności na wybrane miejsca natrysnąłem kolor Magnesium. Gdy wysechł zamaskowałem te miejsca, a kolejne “blachy” pomalowałem kolorem Dark Aluminium.
Żmudne maskowanie paneli, ale…
…po tym mogłem nanieść ostatni już kolor metaliczny – Aluminium
Gdy ściągnąłem taśmę maskującą, zobaczyłem efekt, który chciałem uzyskać.
Aby różnice nie były tak kontrastowe przygasiłem wszystko, nanosząc mgiełkę Dark Akluminium na całość. I o to chodziło!
Niestety pod numerami nie było poddruku koloru białego i po nałożeniu na model prześwitywały namalowane kolory.
Po wyschnięciu kalkomanii zabezpieczyłem cały model lakierem błyszczącym Mr.Color C46.
Po wyschnięciu werniksu zacząłem aplikować na linie podziału i nity wash z serii Panel Line Wash firmy MIG w kolorze Blue Black.
Po wyschnięciu nadmiar washa zebrałem patyczkami higienicznymi. Ale tym razem oprócz tego, że wypełnił on zagłębienia, w niektórych miejscach rozcierałem go tak aby powstał efekt nalotu, jaki często możemy zobaczyć na starszych, nie malowanych maszynach .
Idąc konsekwentnie powyższym przykładem, wcale nie chciałem żeby “ameliniowy” 🙂 model mi się świecił, dlatego całość pokryłem lakierem matowym.
Teraz trochę zabrudzeń. Użyłem do tego produktu AK – Engine Grime. Naniosłem go punktowo za pomocą pędzelka.
Następnie patyczkami higienicznymi, lekko namoczonymi w White Spirit, rolowałem i tapowałem rozprowadzając specyfik po modelu, aż uzyskałem pożądany efekt.
Kolejny efekt, jaki przyszedł mi do głowy, aby umieścić go na modelu, to delikatne przyciemnienie linii podziału kadłuba czarnym pigmentem. Zrobiłem to za pomocą pędzelka.
Jeszcze kilka obić na czarnych powierzchniach wykonanych srebrną kredką…
…delikatne przykurzenie opon i okolic podwozia ziemistym pigmentem…
…doklejenie uzbrojenia, kół podskrzydłowych, kilka inny drobiazgów i…
…model GOTOWY!
Podsumowując… sama maszyna w sobie… no dość nieklasyczny wygląd… Żeby wykonać tę miniaturę trzeba lubić ten temat lub po prostu zauroczyć się nią (tak było w moim przypadku). Co do samego modelu. Sklejalność wg mnie bardzo przyjemna. Szczegółowość i finezja – jak na dzisiejsze czasy – trochę słabsza. Z dodatkami i zamiennikami do tego modelu też słabo. Poza ogólnie dostępnym BIGED i kołami z BARRACUDA CAST nic innego nie wpadło mi w oko. Oczywiście, istnieje tu szerokie pole do własnych przeróbek. Niemniej jednak sklejony nawet “prosto z pudła” będzie ładnym modelem. Myślę, że nawet poczatkujący modelarze spokojnie sobie z nim poradzą. Na początku trzeba dobrze przeglądnąć instrukcję (szczególnie przy wyborze wersji), bo ta mogłaby być bardziej czytelna. Poza tym… nic w modelu nie jest tak skopane, żeby wymagało przeróbki. Oczywiście nie mówię tu o przykładaniu do planów, bo tego nie robiłem, tylko o samym modelu jako takim. . Można pokusić się jeszcze o dorobienie nitowania kadłuba, to na pewno wizualnie będzie uatrakcyjniać model. Ja ogólnie jestem zadowolony z tego, co mi wyszło.
Pozdrawiam
Piotr “Słoma” Słomiński
Po prostu piękny!!!
Świetnie wygląda. Dzięki za ten artykuł, zainspirował mnie. Pozdrawiam i wgl ten. 🙂
jak coś to proszę pisać – coś podpowiem ew. sloma1973@hotmail.com