US Navy Chilling on Deck – U700-001
Imperial Japanese Navy Chilling on Deck – J700-001
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że figurki dodają modelom uroku. Zawsze to jakiś dodatkowy element przyciągający wzrok .
Trudniej jest o figurki w małych skalach okrętowych, bo tam maja one po kilka milimetrów.
Dawno, dawno temu… w skali 1/350 były figurki zarówno w plastiku, jak i z żywicy. Delikatnie mówiąc nie powalały szczegółami. W najlepszym wypadku rozróżniana była głowa tułów i odnóża. Te w plastiku najczęściej w pozycji na baczność, tak by nie trzeba było nóg rozdzielać, bo wykonać tak cienkie elementy osobno było już kłopotliwe. A w skali 1/700 nie kojarzę by w ogóle było coś na rynku. Dopiero wejście drukarek 3D pod strzechy zmieniło sytuację. Specjalnie nie wspomniałem o figurkach fototrawionych, bo moim zdaniem bardziej szpecą niż dodają wartości miniaturze.
Chyba pierwszymi okrętowymi figurkami w tej technologii pochwaliło się Northstarmodels. I nawet nie były złe. Najlepsze na tamte czasy.
Był jednak z nimi bardzo poważny problem. Figurki były mocowane do podstawki nogami. A żywica była tak krucha, że odciąć je nie łamiąc przynajmniej jednej nogi graniczyło z cudem. Skalpel, żyletka, delikatnie, powoli – nic nie pomagało. Sam wstrząs spowodowany końcowym odcięciem elementu powodował ukruszenie kończyny. Pół biedy jeśli odleciała tylko jedna stopa, to się dawało jeszcze ukryć. Ale jak gościowy nogi urwało w kolanach, to już był problem, bo to co się urwało to pół milimetra długości miało i nie szło tego dokleić. Taka figurka lądowała za jakąś barierką, skąd nóg jej nie było widać 🙂
I ten problem – kruchości elementu – cały czas jest aktualny. Wynika ze skali. W 1/700 ta noga czy ręka musi być naprawdę cienka. Technologia jest taka, że jeśli chcesz mieć szczegóły w 1/700, to skład żywicy musi być taki, że wydruk jest kruchy. Tylko po co komu taki wydruk, który fajnie wygląda po wyciągnięciu z pudełka, a przy odcinaniu czy malowaniu/przyklejaniu, większość drobnych, wiotkich elementów odpada. Dlatego producenci dodatków w tej skali dużo czasu poświęcili na takim dobraniu proporcji różnych żywic, by zachowując możliwość odwzorowania jak największej ilości szczegółów, sam element nie był zbyt kruchy. I to podkreślają wszyscy, z którymi rozmawiałem. Kluczowe jest dobranie właściwego miksu żywic.
Od ponad roku do grona producentów figurek dołączyła polska firma – ION MODEL
Pierwsze ich figurki w skali 1/350 były już recenzowane przez Kamila, a w moje ręce wpadła skala 1/700
Tak jak w opisywanej wcześniej skali 1/350, figurki są w relaksacyjnych pozach – chilling out. Choć może bardziej pasowałoby określenie – w użytecznych.
Część figurek owszem, wygląda na leserów opartych o miotłę, ale sporo póz to figurki w trakcie wykonywania jakichś czynności. I takie podejście bardzo mi się podoba. Zbyt dużo widziałem zestawów, gdzie połowa figurek stała na baczność, a druga salutowała. Nie za bardzo jest później co z takimi zrobić, a porozrzucane po modelu w różnych miejscach wyglądają komicznie. Bardziej naturalne pozy figurek z ION MODEL pozwalają na dużo większą kreatywność w zastosowaniu.
Co i jak mamy przed oczami, bo producent rendery figurek daje na opakowaniu. Łatwo zorientować się czy pozy będą dla nas użyteczne.
Na pudełku znajdziemy również informację o ilości postaci i adres internetowy producenta. Zachęcam do odwiedzenia, bo oprócz prezentacji produktów mają tam również galerie i tutoriale, a w zakładce ‘pose guides’ wszystkie figurki są opisane.
Na jednej ze ścianek pudełka jest naklejka – new release.
Co to oznacza?
ION MODEL wydał już te zestawy jakiś czas temu. Wtedy były one drukowane na drukarce 50µ. Nowe wydruki to już drukarka z dokładnością 20µ. I te właśnie zestawy są oznaczane jako – new release.
Lepsza rozdzielczość druku jest oczywiście widoczna, ale chyba tylko na zdjęciach. Gołym okiem, to w tej skali, ledwo widać figurkę…
Porównanie starych wydruków i nowych:
Na górze stary wydruk, na dole new release. Choćby po napisie na kostce widać, że nowy wydruk jest mniej rozmyty.
Ale nie to nie wszystko.
Producent zmienił również proporcje żywic. Nowy miks żywic powinien być bardziej przyjazny dla użytkownika. Powinny być bardziej miękkie, łatwiejsze w obróbce i rzadziej pękać.
No i może po tym wstępie pokażę co znajdziemy w pudełkach.
Podoba mi się pomysł na zabezpieczenie wydruków. Zresztą podoba mi się całe opakowanie. Jest do bólu pragmatyczne. Zamiast jakiejś obesranej grafiki mamy rendery tego co znajdziemy w środku, numer katalogowy, ilość elementów i adres strony producenta. Czyli to co istotne. Pudełko jest bardzo sztywne i gwarantuje ochronę zawartości. A zawartość dodatkowo umieszczona w grubej gąbce.
No to ją zobaczmy
Japończycy
Gdyby ktoś nie łapał skali to zdjęcie z zapałką
Amerykanie
Oprócz szczegółów dobrze by figurki nie raziły swoją wielkością. Te od ION MODEL mają ok:
Po przeliczeniu ok. 1.80 w czapce. Może być.
I porównanie ze wspomnianymi wyżej NorthStarModels
ta z NSM jest niższa, no ale ona części nóg nóg nie ma…
Jakość wydruku też bez porównania.
Odcinać od zaczepów najlepiej ostrym skalpelem. Można też czeską żyletką, ale ta jest tutaj jest troszkę nieporęczna. Figurki są dość blisko siebie, dlatego lepsze jest mniejsze spiczaste ostrze. Figurki mocowane są na dwóch przyczepiaczach. Jeden na plecach, a drugi na czapce. Sugeruję najpierw odcinać ten na czapce. Zdarzyło mi się zdekapitować figurkę odcinając odwrotnie.
Ale zanim je odetniemy to lepiej je pomalować. Jest przynajmniej za co chwycić. Najlepiej bez żadnego podkładu. Zależy nam przecież by jakieś szczegóły tych figurek były widoczne. Japończyków na biało (off white), a amerykanów na jasno niebiesko.
Później buty na czarno, ewentualnie paski u amerykanów. Jakiś cielisty na twarze, dłonie. I tyle. Ci z dużymi Wackami mogą malować oczy.
Ponieważ figurki są ustawione na wydruku dość blisko siebie, to nie wszystkie uda nam się pomalować od razu. Nie wszędzie dojdziemy z pędzlem. Malujemy kolor podstawowy, a resztę tam gdzie damy radę. Inne pomalujemy gdy część odetniemy.
Daję duże powiększenia, żebyście mogli zobaczyć szczegóły, ale zdajecie sobie sprawę, że to figurka o rzeczywistej wielkości 2.5mm. która wyświetla się Wam na ekranie w wielkości 5cm.
Weźcie więc pod uwagę wszelkie niedokładności malowania…
No to teraz mordercze makro!
Co podkreślałem wyżej, oprócz samego wyglądu figurek istotne jest by ich wielkość była jak najlepiej dopasowana do skali. Najlepiej porównać stawiając je przy drzwiach czy relingach. Te od ION MODEL pasują idealnie
I tu wychodzi dylemat: czy warto wstawiac takie wysublimowane detale ktore potem glupio komus pod lupa pokazywac ze wzgledu na rozmaite niedokladnosci wykonczenia modelu? Z zaniepokojeniem zauwazam jako poczatkujacy modelarz, ze to jednak wciaga…