1/700 German Light Cruiser Konigsberg 1940
Deluxe Edition
FlyHawk Model – FH1125S
Budowa cz. 3
Recenzja – tutaj
Budowa cześć 1 – tutaj
Budowa cześć 2 – tutaj
Przymierzać, przymierzać, przymierzać…
Ramki pozycjonujące na pokładzie pod mocowane na nim większe elementy (nadbudówki, kominy itp.) dają około pół milimetrowy luz, pozwalający na przesunięcie elementu w przód/tył. Zaś ciąg – przednia nadbudówka – komin – katapulta – drugi komin, wchodzi na styk i te pół milimetra może mieć znaczenie, jeśli gdzieś dopchniemy element nie w tę stronę. Aby zrobić jak najwięcej miejsca na katapultę pomiędzy kominami, dobrze jest przedni dopchnąć maksymalnie do przodu, a drugi do tyłu. Pozycjonowanie przedniego trzeba skonsultować z główną nadbudówką, aby ona znowu później nie krzyczała, że ma za mało miejsca…
Mówiłem, że tam jest ciasno…
Zaczynam od środka, od katapulty i samolotu. Jak dojdą maszty po obu stronach kominów, to trudniej będzie włożyć tam rękę. Uzupełniamy elementy wzdłuż osi okrętu, pamiętając by boki zostawić jeszcze puste.
Dokładam drobne wyposażenie wokół przedniej nadbudówki; jakieś schody, bębny.
A propos – bębny. Na blaszkach fototrawionych dostajemy stelaż. Środek musimy skombinować sobie sami. Rozwiązań jest kilka, ja polecam skorzystanie z gotowego zestawu Shelf Oddity zawierającego różne rozmiary bębnów
W tym momencie dobrze jest rozplanować jak będzie przebiegać olinowanie, gdzie i w jaki sposób będziemy je mocować do pokładu czy nadbudówek. Jeśli będziemy wykorzystywać dodatkowe uchwyty, to już teraz należy pomyśleć nad ich zamocowaniem.
Kończę przód przyklejając stelaże na łódki, same łódki i żurawiki do nich. P-lotki trzeba pozycjonować razem z szalupami, bo miejsca mało. Nie da się ich (p-lotek) ustawić w rożnych położeniach, bo albo wystają poza burty (reling nie wejdzie), albo zahaczają o szalupy. Tył zostawiam nadal pusty by mieć możliwość podejścia z tej strony.
I to właściwie koniec przodu. Zostały tylko relingi.
Po zamocowaniu tylnej nadbudówki można rozpiąć olinowanie
Najpierw to trudniejsze – anteny z poprzeczkami i okrągła antena fal krótkich.
Finalnie olinowanie prezentuje się tak:
Z boków kolejne szalupy i dźwigi. Na sporej części zdjęć Konigsberg ma obrezentowane relingi pomostów reflektorów. Uznałem, że dla urozmaicenia miniatury zrobię tak na dolnych pomostach dźwigów.
Smaruję relingi po zewnętrznej stronie PVA (to taki introligatorski wikol), który po chwili schnie przezroczyście.
I maluję na jakiś płócienny kolor
Budowę kończy przyklejenie relingów na zewnętrzny obrys.
I został jeszcze tylko jeden niewielki, ale dość istotny element – bandera.
Otrzymujemy ją w formie kalkomanii i taką naklejamy na cienką folię spożywczą.
Można to zrobić na dwa sposoby – nakleić obie strony od razu i złożyć lub tylko jedną, a drugą po wycięciu pierwszej. To czy będziemy mieli jedną czy dwie warstwy folii nie ma znaczenia, bo jej grubość jest na tyle niewielka, że finalnie nie będzie widać różnicy.
Po co ta folia? Ano możemy teraz powyginać flagę/banderę, a metalowa folia zatrzyma ułożony kształt.
Jak już ugnietliśmy to przyklejamy do linki i na flagsztok. Jeśli stawiamy okręt na wodzie to oczywiście staramy się, by zawieszona bandera pasowała do stanu w jakim zaprezentowaliśmy model; jeśli płynie on z dużą prędkością, bo zrobiliśmy pianę i spore odkosy, to bandera nie może zwisać jak ścierka 😉
I jeszcze taka uwaga. Kalkomania słabo trzyma się folii. Ja już nawet nie próbuję tak przyklejać. Odmaczam od kartonika i przyklejam na PVA. I to też nie gwarantuje sukcesu, bo przy międleniu najczęściej fragmentami odłazi, stąd wzmacniam jeszcze brzegi cyjanoakrylem. Całą kalkomanię traktuję lakierem bezbarwnym dla zabezpieczenia.
No i tyle. Na żywo nie wygląda lepiej…
Janusz Bogusz – Rhayader
Unbelievably beautiful and intense work on a ship type much neglected. Bravo.
Z pewnością najdokładniej i najschludniej wykonany model w skali 1/700 jaki kiedykolwiek widziałem. Godna podziwu praca – dobrze, że się Pan odważył, bo teraz będziemy wiedzieć, gdzie leżą modelarskie limity. Gratuluję cierpliwości.