1/700 HMS Royal Scotsman
AJM MODELS – 700-022
Powiadają, żeby nie oceniać książki po okładce. Reguła ta doskonale spisuje się również w przypadku modeli. Bo dla przykładu, pudełka Airfixa czy Mistercraftu, z genialnymi boxartami, potrafią kryć w sobie naprawdę podły krap. Z drugiej strony, pamiętam, jak odstręczające były opakowania pierwszych zestawów Mirror Models. Nikt, łącznie ze mną, nie był zainteresowany ich jakością, bo wyglądały jak szortrany z najczarniejszych modelarskich snów. Tymczasem w tych szkaradnych opakowaniach znajdowały się wybornej jakości ramki. Tyle że dla dopełnienia fatalnego pierwszego wrażenia, zapakowane w foliowe worki – wyglądające jak wyniesione w kieszeniach z działu z warzywami w Lidlu. A piszę o tym dlatego, że w sumie z podobną sytuacją mamy do czynienia z jednym z najnowszych modeli z AJM Models – HMS Royal Scotsman
Solidne fasonowe pudełko napiętnowane zostało bladym zdjęciem mocno przeciętnie wykonanego modelu, i jak by tego było mało, sfotografowanego termometrem. Lub, w najlepszym razie, prodiżem. To nie jest coś, co krzyczy głośno CHCIJMNIE (jak potrafią krzyczeć choćby obrazki z pudełek Airfixa, zawierających antyczne miniatury, których sprzedaż powinna być karalna). I choć słyszałem niejednokrotnie bardzo pozytywne opinie o tej manufakturze, to obawiałem się, że wewnątrz opakowania znajdę jakiś bezwstydny wykwit garażowej produkcji. Mimo wszystko zajrzałem do środka
..a w środku bogactwo. Takie bogate bogactwo, bo i niemało elementów żywicznych, i monstrualna blacha
No i instrukcja montażu. Po nienachalnej urody opakowaniu, spodziewać się można było tutaj kolejnej aberracji estetycznej. Tymczasem, nie – schemat budowy jest czytelny, schludny i całkiem zrozumiały. Oczywiście nie na pierwszy rzut oka, bo zagęszczenie detali jest ogromne, ale rzecz to zupełnie profesjonalna. I częściowo kolorowa, bo zawiera także rzuty prezentujące malowanie
Jakość schematu montażu dodała mi animuszu w sięgnięciu po sam model. Co nie zaskakuje, największym elementem jest odlany w jednym kawałku kadłub. W sumie niemałych rozmiarów, wziąwszy pod uwagę, że mamy do czynienia z miniaturą 1/700
Na pierwszy rzut oka prezentuje się bardzo dobrze. A z bliska pozytywne wrażenie nie znika. Oczywiście niektóre detale wymagają oczyszczenia, tu i ówdzie trafiają się jakieś minimalne nadlewki albo drobne bąble, ale summa summarum solidna robota, tak w ogólnej bryle, jak i w niemałej ilości detali
Podkreślić trzeba, że kadłub otrzymujemy w wersji ‘do linii wodnej’. I co ciekawe, jest on już ‘fabrycznie’ zeszlifowany niemal idealnie. No w każdym razie kostki wlewowej nie ma
Potem mamy dwa worki z żywiczną drobnica. Pierwszy to nadbudówki i liczne detale wyposażenia
Nadal solidna robota na etapie wzoru oraz zupełnie przyzwoite odlewy. Przyzwoite, choć nie idealne, bo na drobiazgach tu i ówdzie znaleźć można minimalne bąbelki. Na szczęście raczej łatwe do zlikwidowania
Kolejna strunówka kryje przede wszystkim komplet barek desantowych
Małe łódeczki wymagać będą już nieco więcej pracy, bo niektóre ich burty są z lekka powyginane, a krawędzie poszarpane. Ale obróbka tego to kaszka z mleczkiem w kontekście ilości blaszek, jakimi te maleństwa trzeba okleić
Nawiasem mówiąc, przejrzałem instrukcję montażu parokrotnie i nie znalazłem informacji o tym, jak okleić je blaszkami. Tyle dobrze, że owe łodzie są dostępne jako niezależny zestaw, więc udało mi się wytropić brakujący schemat
Fakap drobny, ale jednak fakap. Skoro o rzeczach drobnych mowa, to w komplecie jest naprawdę drobna blaszka
..ale jednocześnie, obok niej, jest w sumie imponujących rozmiarów arkusz z wszelaką drobnicą, od relingów, poprzez drobniejsze uzbrojenie, po wiosła
Rozmiar i ilość detali robi wrażenie, ale nie jest to raczej efekt pozorny, bo blaszki zdają się być zaprojektowane w sposób całkiem roztropny. Mniej roztropne jest ich spakowanie, bo producent wrzuca je ot tak, w duży worek strunowy. Azjaci robią to lepiej, przyklejając blachę taśmą klejącą do kartonika. Takoż i ja uczyniłem, po sesji zdjęciowej
Nawiasem mówiąc, skoro w zestawie pojawia się jednak bogata paleta blach w rożnych rozmiarach, to dziwi, że jeden z pokładów dostajemy nie w podobnej formie, a jako lany z żywicy ‘na kartkę’ element
Nie rozpatrywałbym jednak tego w kategoriach problemu, a raczej dziwnego rozwiązania.
Zestaw uzupełnia niewielki arkusz kalkomanii. Całkiem uniwersalny i całkiem dobrze wydrukowany
Podsumowując – zaskakująco dobry model – szczególnie w kontekście wrażenia, jakie wywiera przed otwarciem pudełka. Mam zatem nadzieje, że uda mi się namówić kogoś z ekipy na przygotowanie relacji z budowy tej miniatury, bo sam jestem ciekaw konfrontacji na gruncie montażu. W sumie to sam #sklejałbym, gdybym nie bał się tak małych części z blachy..
KFS
P.S. Polecam uwadze artykuł na Wikipedii poświęcony tej łódce – osobliwie jej powojenne losy tam opisane..