1/700 IJN Destroyer Fuyuzuki 1944
Rainbow – Rb7149
Nie można narzekać na brak japońskich okrętów w ofercie firm modelarskich, a już w szczególności w skali 1/700 wyszło chyba wszystko co mogło, w przeróżnych konfiguracjach i na różne okresy wojny. Mimo to nadal jest pewne pole do popisu i tu wkraczają dotychczasowi producenci blaszek, oferując modele żywiczne – oczywiście raczej tych mniejszych jednostek: gunboatów, kanonierek, okrętów pomocniczych, ale również i niszczycieli. I to nie tylko małych, bo Fuyuzuki to jeden z największych niszczycieli II wojny światowej. Większa była tylko francuska klasa Mogador. Fuyuzuki należał do klasy Akizuki, pomyślanej jako ochrona przeciwlotnicza lotniskowców, stąd na pokładzie działa o mniejszym niż na standardowych niszczycielach kalibrze, za to o lepszej szybkostrzelności. Wszedł do służby w połowie 1944 roku i zanim przeszkolił załogę było już po Leyte, więc nie miał okazji do jakichś spektakularnych akcji. W kwietniu 1945 r. wziął udział w ostatniej operacji japońskiej floty Ten-go i przeżył. Pod koniec wojny został uszkodzony na minie i – już nie remontowany – poszedł na złom.
Rainbowmodel wypuścił dwie wersje IJN Fuyuzuki: na rok 1944 i 1945. Różnice niewielkie. W późniejszej wersji zmieniono radar na maszcie głównym, dodano dwa pomosty p-lot po obu stronach głównej nadbudówki i postawiono na pokładzie więcej pojedynczych p-lotek.
A zawartość pudełka wygląda tak:
Żywiczny kadłub zabezpieczony gąbką, pozostałe żywice i blaszki w woreczkach.
Cały kadłub to jeden żywiczny odlew. Bardzo ładny odlew.
Z imitacją poszycia.
Delikatne polery
Ładnie wykonane ryflowanie…
…i szczegóły wyposażenia dziobowego. Zwraca uwagę wentylator, który w końcu jest puszką na nóżce, a nie jednolitym walcem.
Model powstał jako wydruk 3D, co widać w niektórych miejscach. Wydaje się jednak, że była to niezła drukarka, bo na większości elementów artefakty wydruku są słabo widoczne/wyczuwalne i powinny zniknąć pod farbą bez konieczności wcześniejszego szlifowania powierzchni. Największe są właśnie na kadłubie, ale wyłącznie w miejscach później niewidocznych, bo przeznaczonych pod blaszki czy elementy nadbudówek.
Pokład ma ładnie wykonane ryflowanie w miejscach, gdzie ono występowało. Natomiast tam, gdzie powinno być linoleum, pokład jest ciut niżej. Aż sprawdziłem czy to działa. I tak! Obniżone miejsca są dokładnie o grubość blaszki i całość idealnie się licuje. Na blaszkach mamy te części pokładu, które mają być w kolorze linoleum i możemy je łatwo pomalować osobno. Takie rozwiązanie znakomicie ułatwia malowanie pokładu – odpada upierdliwe maskowanie.
Pozostałe elementy żywiczne – nadbudówki, komin, wieże dział, łódki i inna drobnica.
Komin jak komin. Spektakularnie nie wygląda, bo nie ma jeszcze blaszek. Nie wiem czy nie warto pogłębić bardziej otworów.
Wyrzutnie torped ładne, ale ładniejsze robi Shelf Oddity.
Wyciągarka.
Artyleria.
Nadbudówka dziobowa…
…z elementami mostka…
…oraz rufowa. Obie mają otwory na drzwi, co znacznie ułatwia ich wykonanie w postaci otwartej. I taki mały minusik. Wszystkie okna zarówno w kadłubie, jak i w nadbudówkach, nie mają okapników. Na blaszkach też nie ma. Szkoda.
Miałem zrobić porównanie do modelu Fujimi, ale plastikowe wypraski czy żywiczne odlewy to zaledwie półprodukty i niewiele mówią jak wyglądać będzie efekt końcowy. Do Fujimi mam blaszki Flyhawka, które (choć to stary zestaw) wyglądają zupełnie przyzwoicie. Stąd nie ma sensu oglądanie plastikowych elementów, skoro większość detali jest do zdarcia i zamiany na fototrawione. Również żywice Rainbowa to dopiero podstawa, a jak będzie wyglądać produkt końcowy dowiemy się po dołożeniu blaszek.
A więc blaszki. Cztery, wcale niemałe jak na niszczyciel w 1/700.
U góry widać cztery identyczne sekcje elementów fototrawionych do wież artylerii głównej. Tak, każda z tych pokazanych wcześniej żywicznych wież będzie miała tyle dodatków. Poniżej relingi, a po prawej radar, artyleria p-lot i skrzynki amunicyjne.
Drobnica wszelaka.
Części pokładu wyłożone linoleum, kabel demagnetyzacyjny, maszty.
Podesty na działka p-lot i ich podpory, magazyn zapasowych torped i tory do ich wózków, kolejne maszty… Zwróćcie proszę uwagę na część 51. Na jednej z podpór widać uchwyty do wspinania; chyba pierwszy raz widzę taki detal. Ale żeby nie było, że wszystko mi się podoba, a w każdym razie jestem do tego rozwiązania nastawiony sceptycznie: śruby. Łopaty to element nr 12 na blaszce, który należy dokleić do żywicznego patyczka. Otóż łopaty śrub były ustawione pod kątem i tu przewiduję problem, by ten kąt zachować identyczny dla wszystkich trzech, bo klejenie cyjanoakrylem dużo czasu na kombinacje nie daje. No cóż, wyjdzie w praniu.
Blaszki różnią się grubością. Dwie ostatnie z pokładami i platformami p-lot są grubsze i mają 0.13 mm, z kolei dwie z drobnicą i relingami po 0.08 mm. I ma to sens. Elementy, które powinna cechować większa sztywność, producent umieścił na grubszych blaszkach, zaś te, które wyginamy lub kształtujemy – na cieńszych. Miło, że Rainbow o tym pomyślał.
Kilka zdjęć szczegółów. Nie dawałem zapałki, bo by wszystko zakryła…
Oprócz żywic i blaszek w pudełku znajdziemy pręciki – plasticzany i mosiężny – oraz toczone – lufy i wentylatory, po osiem sztuk każdego.
Do kompletu instrukcja
I zdjęcia ze strony Rainbowmodel.com
Zestaw wykonany na wysokim poziomie, kompletny, nic więcej tu nie potrzeba (no chyba, że ludzików ktoś chce powkładać). Wygląda na przemyślany, a czy tak jest faktycznie przekonamy się w trakcie budowy. Prawdopodobnie równolegle z Akizuki Fujimi, można więc będzie porównać 🙂
Janusz Bogusz – Rhayader